W związku z proponowanymi zmianami nowelizacji i petycją Obrońmy Uprawnienia Architektoniczne zadajemy pytania osobom związanymi z instytucjami architektonicznymi.
W cyklu #ZawódArchitekt wypowiedzieli się na naszym portalu do tej pory:
- Marek Kaszyński — Prezes krakowskiego SARPu
- Hubert Wąsek — Prezes częstochowskiego SARPu
- Mariusz Ścisło — architekt i pełnomocnik SARP do spraw legislacji
Na pytania w obszerniejszej formie odpowiada Piotr Średniawa — prezes śląskiego oddziału IARP.
1. Czy rozszerzenie uprawnień na inżynierów budownictwa i absolwentów techników budowlanych jest zagrożeniem dla architektów?
Patrząc się z pozycji interesu środowiskowego architektów proponowana nowelizacja Prawa Budowlanego, o nie do końca na początku grudnia znanym finalnym kształcie, niewątpliwie będzie niekorzystna dla naszego środowiska. Rozszerzenie możliwości projektowania domków jednorodzinnych przez inżynierów i techników budownictwa posiadających tak zwane ograniczone uprawnienia, niesie ryzyko odebrania dużej ilości zleceń architektom, szczególnie obsługujących mniejsze miejscowości. Trywializując problem, po nowelizacji domki jednorodzinne będą pewnie jeszcze brzydsze niż teraz, chociaż i obecnie ich estetyka pozostawia wiele do życzenia. Jednak korporacyjny interes nie może przesłaniać znacznie poważniejszego interesu społecznego.
Nowelizacja ta określana jest również jako deregulacja zawodu, lecz naprawdę jest to kolejna deregulacja przestrzeni naszego kraju. Budownictwo jednorodzinne to obecnie bardzo duży rynek inwestycyjny. W niektórych starostwach powiatowych ponad 70% — 80% wydawanych pozwoleń na budowę dotyczy zabudowy jednorodzinnej. a w skali kraju w zeszłym roku zrealizowano 106 tys. domów jednorodzinnych. Obserwując te inwestycje o bardzo dużej skali ilościowej, odnosi się wrażenie, że całkowicie wyrwały się one spod jakiejkolwiek kontroli planistycznej i urbanistycznej. Przysłowiowa „urbanistyka łanowa”, wraz z suburbanizacją degradują ogromne przestrzenie naszego kraju, kreując obraz chaosu, przestrzennej przypadkowości i ekonomicznej niefrasobliwości. Zamiast podjęcia działań zmierzających do powstrzymania tych procesów i rozpoczęcia racjonalnej polityki przestrzennej, dodatkowo nowelizacja zamienia procedury dotychczasowego pozwolenia na budowę tylko na tryb zgłoszenia. Praktyczne wyłączenie architektów posiadających w tym zakresie wiedzę, wykształcenie i kwalifikacje pozostawia ten obszar inwestycji bez jakiejkolwiek fachowej obsługi. Powierzenie odpowiedzialności za kształt wcale nie małego zagospodarowania naszego kraju w ręce inżynierów i techników budownictwa zakrawa na zupełną nieodpowiedzialność, w perspektywie długofalowych skutków przestrzennych. Już dzisiaj trudno powiedzieć jednoznacznie, kto odpowiada za ten fatalny stan przestrzeni, a po nowelizacji z pewnością będzie można odpowiedzieć, że nikt.
Innym, acz ściśle związanym problemem jest fakt, że ta nowelizacja idzie w poprzek i wbrew europejskim tendencjom. Jest ona zaprzeczeniem Deklaracji z Davos — „Ku wysokiej jakości Baukultur dla Europy” z 2018 r. podpisanej również przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Polski. Również nie zauważono w populistycznych zapędach, że Europa obecnie realizuje program "Nowego Europejskiego Bauhausu".
Cytując Przewodniczącą Ursulę von der Leyen:
Ale to nie jest tylko projekt środowiskowy czy gospodarczy: to musi być nowy projekt kulturowy dla Europy. Każdy ruch ma swój własny wygląd i klimat. I my musimy nadać naszej zmianie systemowej własną, odrębną estetykę — dopasować styl do zrównoważonego rozwoju. Dlatego stworzymy nowy europejski Bauhaus - przestrzeń współtworzenia, w której architekci, artyści, studenci, inżynierowie, projektanci będą pracować razem, aby to osiągnąć.
To nie są tylko werbalne deklaracje, lecz obecnie konkretne programy realizowane i wdrażane w wielu krajach europejskich. Na pewno obecne nowelizacje Prawa budowlanego nie wpisują się w te tendencje. Wygląda, że wbrew deklaracjom w rzeczywistych działaniach nie chcemy być jednak krajem europejskim.
2. Na czym powinna skupić się dyskusja na temat reformowania zawodu architekta?
Pytanie to jest fragmentem znacznie szerszego problemu, który należałoby sformułować w następujący sposób: jakie regulacje na poziomie ustaw i rozporządzeń należałoby zmienić, aby powstrzymać narastające negatywne zjawiska w zagospodarowaniu przestrzennym, urbanistyce i architekturze, a tym samym powodujące degradację zawodu architekta w naszym kraju? Rzetelna odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna: wszystkie. Rozpoczynając od de facto martwej Ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, poprzez permanentnie nowelizowane Prawo Budowlane niczego już nieregulujące w zakresie kształtowania przestrzeni po zagmatwane rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, nie ma niczego do naprawy. To tylko czubek już nie góry, a hałdy legislacyjnego śmietniska. W zakresie zagospodarowania przestrzennego powiązanych jest co najmniej 50 innych regulacji, wraz ze specustawami takimi jak ZRID i Lex deweloper. Ten gąszcz niespójnych ustaw i rozporządzeń tworzy nieczytelny melanżowy i niespójny obraz regulacji naszej rzeczywistości, w której miotają się projektanci, inwestorzy i urzędnicy.
„Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było". Ten klasyczny już cytat z „Chatki Puchatka” doskonale obrazuje rodzimą działalność w zakresie legislacji. Im więcej jest procedowanych i uchwalanych ustaw, tym następuje większy chaos prawny, przenoszący się niestety na trwały i fizyczny chaos w przestrzeni naszego kraju. Radosna twórczość naszego parlamentu w zakresie tworzenia i nowelizacja ustaw ma charakter chronicznej nieuleczalnej choroby. Dotyczy to także ustaw bezpośrednio lub pośrednio związanych z gospodarką przestrzenną, urbanistyką i architektura, Nasze środowisko architektoniczna zrzeszone w SARP i Izbie Architektów RP praktycznie bez przerwy zasypywane jest mniej lub bardziej nonsensownymi projektami ustawa i rozporządzeń, próbując przy pomocy profesjonalnej obsługi pranej opiniować i „prostować” najbardziej nie tylko dla architektów, ale przede wszystkim dla jakości przestrzeni niekorzystne zapisy. Niestety bardzo często z miernym skutkiem, gdyż ta gorączka legislacyjna podporządkowana jest bieżącym interesom politycznym, lub grupom lobbystycznym, posiadających zdecydowania większą siłę nacisku i przebicia. Sytuacja taka od lat skutkuje w praktyce wyłącznie reaktywnymi działaniami SARP i Izby Architektów RP, nie pozostawiając pod presją bieżącej reakcji na legislacyjny pośpiech i gorączkę czasu ani energii na wypracowania spójnych własnych poglądów. Niestety całkiem sensowna inicjatywa stworzenia Kodeksu architektonicznego budowlanego zmarła śmiercią naturalną już parę lat temu, podobnie jak przetrzymywana w zamrażarce sejmowej Ustawa o zawodzie architekta. Skutkiem tego dość precyzyjnie jako środowisko potrafimy wskazać, jakie regulacje są bezsensowne czy wręcz szkodliwe, natomiast wyartykułowanie pożądanych zmian i kierunków sprawiłoby duże problemu, nawet gdyby zaistniała taka możliwość.
Dlaczego więc tak się dzieje, mimo powszechnej świadomości ułomności i nieskuteczności naszego systemu prawnego. Nie jest problemem zbudowanie hierarchicznego systemu prawnego regulującego szeroko rozumiane zagospodarowanie przestrzenne od makro skali w skali miasta po małą architekturę i reklamy. Wymagałaby to tylko ponownie wprowadzenia mniej lub bardziej autorytarnego systemu politycznego, czego z pewnością nikt po doświadczeniach komunizmu już nie chce. Problemem jest jak skonstruować skutecznie funkcjonujący system w ustroju demokratycznym i wolno rynkowej gospodarki dodatkowo podlegającej globalizującym tendencjom. Pamiętać musimy, że zbudowanie takich systemów w takich państwach jak Francja, Anglia, czy Holandia to nie efekt doraźnych działań, a dziesięcioletniej, o ile nie wielosetletniej tradycji. Jednak zmiana dotychczasowego quasi systemu prawnego w Polsce jest bezwzględnie konieczna, wobec narastającego chaosu przestrzennego. Nowelizacje obecnych regulacji legislacyjnych nie prowadzą już do jakichkolwiek pozytywnych celów, jeżeli nie przywróci się i nie sformułuje zasadniczego celu i systemu wartości. Te wartości to elementarne prawdy, że przestrzeń i jej jakość jest niezbywalną wartością kulturalną i cywilizacyjną, a dbałość o jej stan jest obowiązkiem całego społeczeństwa w tym demokratycznie wybranych władz, a niszczenie i dewastowanie tej przestrzeni ma niestety charakter nieodwracalny i jej naprawa wymagać będzie wysiłku paru pokoleń. Tak naprawdę te zadane na wstępie pytania mają charakter wyłącznie szczegółowy, a odpowiedzi sprowadzać się będą się do prób przyczynkowego naprawienia obecnego chorego systemu prawno legislacyjnego. Właściwe pytania nie dotyczy potrzeb większych lub kosmetycznych zmian w obecnym systemie prawnym, a tego, w jakiej przestrzeni chcemy żyć, jaką jakość przestrzeni chcemy kreować i jaką przestrzeń chcemy przekazać naszym dzieciom i wnukom. Od odpowiedzi na tak postawione zasadnicze pytania należałoby rozpocząć naprawę obecnego chorego systemu legislacyjno formalnego. Pozostaje na koniec postawić retoryczne pytanie, czy rzeczywiście jako społeczeństwo chcemy żyć w wysokiej jakości przestrzeni, czy też są to niestety wyłącznie werbalne deklaracje.