Archeolodzy doskonale wiedzą, że najwięcej skarbów znajduje się pod ziemią, podobnie jest z wyjątkowymi skarbami techniki, dla których na krakowskim Kazimierzu stworzono wyjątkowe miejsce, choć z poziomu ulicy zupełnie niepozorne.
Zabytkowa zajezdnia tramwajowa przy ulicy Świętego Wawrzyńca w Krakowie wciąż skrywa wiele tajemnic. Przeprowadzona rewaloryzacja budynku Muzeum Inżynierii i Techniki pozwoliła w końcu rozwiązać część problemów, które były przeszkodą w zwiedzaniu muzeum.
część krakowskiej zabytkowej zajezdni tramwajowej przy ulicy Świętego Wawrzyńca wciąż skrywa wiele tajemnic
© Muzeum Inżynierii i Techniki
Jak stworzyć nowe funkcje w miejscu naznaczonym licznymi uchwałami i zapisami dotyczącymi ochrony zabytków? Jak zmieniła się pokaźnych rozmiarów przestrzeń dawnej zajezdni? W jakim stopniu była to kreacja, a w jakim konserwacja? O tym rozmawiamy z jedną z projektantek rewaloryzacji zajezdni, Magdaleną Matejko (PKZ Arkona).
Wiktor Bochenek: Zacznijmy od początków procesu rewaloryzacji zajezdni. Co było najważniejsze na starcie procesu projektowania?
Magdalena Matejko: Punktem wyjściowym był nowy program funkcjonalny, którego oczekiwało Muzeum Techniki — połączenie komunikacyjne wszystkich hal i budynków w jedną całość. Wcześniejszy sposób funkcjonowania muzeum był uciążliwy dla zwiedzających: w jednym budynku znajdowała się recepcja, w innym miejscu kupowało się bilet, aby zwiedzić wystawę, trzeba było wejść do jednej hali, wyjść na zewnątrz, przejść do następnej… Nowy pomysł bazował na połączeniu tych obiektów, umożliwieniu zwiedzania bez konieczności wychodzenia na zewnątrz.
Druga rzecz to rozbudowa muzeum o nowe przestrzenie ekspozycyjne oraz wydobycie walorów zabytkowych obiektu.
największym problemem podczas zwiedzania był brak połączeń między budynkami
© Muzeum Inżynierii i Techniki
Wiktor: W jakim stopniu była to praca kreacyjna, a w jakim konserwatorska?
Magdalena: W zabytkowych obiektach lub zespołach, takich jak zajezdnia, przystępując do projektowania, trzeba się zastanowić, co jest najcenniejsze i jak wydobyć te zalety. Pomiędzy nimi jest miejsce na kreację. Najważniejsze jest to, że obiekt jest w jakiś sposób wyjątkowy, co można w projekcie nie tylko zachować, ale i podkreślić.
muzeum brakowało również miejsca, aby rozbudować wystawy
© Muzeum Inżynierii i Techniki
Wiktor: Co jest wyjątkowego w zajezdni?
Magdalena: W tym kompleksie na pewno układ zewnętrzny zespołu budynków, który został zachowany, oraz same elementy konstrukcyjne istniejących hal, które nie zostały naruszone.
Dla ochrony hali D, największej w kompleksie zajezdni, której dach opiera się na wewnętrznych żelaznych słupach, podjęliśmy decyzję o nierozbieraniu jej, tylko wykonaniu podpiwniczenia z zachowaniem konstrukcji. Najpierw zastosowaliśmy podpory tymczasowe, potem podpory docelowe — cała technologia była dość skomplikowana, ale w efekcie została wykonana kondygnacja piwnic pod powierzchnią całej hali, bez konieczności jej demontażu.
w budynku znajdziemy zachowane elementy z czasów, gdy naprawiano tu tramwaje
© Muzeum Inżynierii i Techniki
Wiktor: To pozwoliło o powiększenie całości, o jaką powierzchnie?
Magdalena: Jeżeli chodzi o halę D, to udało się podwoić tę powierzchnię. W nowo powstałych przestrzeniach piwnic znalazło się również miejsce na pomieszczenia techniczne, które obsługują budynek.
W hali D wyeksponowaliśmy relikt tunelu prowadzącego do zbiornika na żużel. To był fragment budynku, który znajdował się pod ziemią, był kompletnie nieeksponowany, a teraz został pokazany i dostępny dla zwiedzających.
Drugim takim elementem jest pozostawienie i ekspozycja reliktu podtorza, do którego można zajrzeć, schodząc schodami z parteru do nowej kondygnacji piwnic. Pierwotne ta hala służyła naprawie tramwajów. W tej części znajdowały się kanały do remontu i napraw. Fragment tego reliktu został tutaj zachowany. To nigdy nie było eksponowane.
projektanci zastanawiali się, jak zaprojektować cały obiekt tak by, jak najmniej ingerował w istniejącą tkankę
© Muzeum Inżynierii i Techniki
Wiktor: W jakim stopniu te elementy techniczne zostały wyeksponowane? Z czym to się wiązało z perspektywy architektonicznej?
Magdalena: Chcieliśmy je wyeksponować, na tyle, na ile było to możliwe. Ścieżka zwiedzania zaczyna się obok zbiorników. Przy odrobinie wyobraźni, można wyobrazić sobie, jak to miejsce wyglądało sto lat temu.
Wiktor: Nie wiązało się to z większymi problemami w momencie zatwierdzania projektu u konserwatora zabytków?
Magdalena: Rozwiązania proponujące zachowanie i ekspozycję elementów zabytkowych są zwykle przez urząd konserwatora oceniane pozytywnie. W tym przypadku spotkaliśmy się z pełną akceptacją. Gdybyśmy chcieli to wszystko zlikwidować, mocno przebudować, to na pewno napotkalibyśmy sprzeciw. Takie zabiegi są również cenne dla samego obiektu.
Wiktor: W szczególności w Muzeum Inżynierii i Techniki. Wspomniała Pani o powiększaniu przestrzeni, a co z komunikacją wewnątrz muzeum?
Magdalena: Musieliśmy dobrze przemyśleć funkcjonalność obiektu. Razem z Muzeum wypracowaliśmy pomysł na funkcjonowanie całości. Wyznaczyliśmy strefy wejścia, wstępne kierunki zwiedzania, które w procesie wyposażenia budynków były modyfikowane, ale już w fazie budowlanej musieliśmy przewidzieć, którędy zwiedzający będą przechodzić i gdzie będą napotykali na schody i windy.
Zastanawialiśmy się, jak zaprojektować cały obiekt tak, by jak najmniej ingerował w istniejącą tkankę. Dlatego niektóre przewiązki między budynkami są podziemne, a te naziemne są przeszklone, tak aby nie konkurowały z architekturą zewnętrzną.
istotne było wykonanie podpiwniczeń, które pozwoliły na podwojenie powierzchni hali D
© Muzeum Inżynierii i Techniki
Wiktor: Który z eksponowanych na wystawie zabytków najbardziej się Pani podoba?
Magdalena: Jeżeli chodzi o wyposażenie, to wystawa jest bardzo ciekawa. Trudno wybrać jeden eksponat, ponieważ jest to niezwykle bogata wystawa i zawiera bardzo duży przekaz wiedzy i informacji. Bardzo podoba mi się przestrzeń ze zdjęciami starych hal dworcowych kolei i poczekalni, ma wyjątkowy klimat. Świetne są też oczywiście zbiory pięknych zabytkowych pojazdów i tramwajów.
Wiktor: Co było najtrudniejsze w całym procesie?
Magdalena: Wydaje mi się, że najtrudniejsze było wykonanie podpiwniczeń. Po pierwsze, jesteśmy w tkance zabytkowej. Po drugie jesteśmy blisko rzeki i poziom wód gruntowych jest tutaj dość wysoki. Konieczne były zabezpieczenia tych nowych przestrzeni od naporu wody, która tutaj występuje. Ten proces podbicia słupów był dużym wyzwaniem projektowym i realizacyjnym. Dodatkowo ściany budynków znajdują się w granicach działek.
Wiktor: A co było najbardziej satysfakcjonujące w tej rewaloryzacji?
Magdalena: Że jest taka ładna [śmiech]. Powstała przyjemna, funkcjonalna przestrzeń, która została świetnie wykorzystana przez autorów wystawy. Proces był bardzo długi, bo zawsze w inwestycjach w istniejącej zabytkowej tkance, podczas realizacji pojawiają się nieprzewidziane problemy. Satysfakcjonujące jest to, że muzeum działa i można zwiedzać tę ekspozycję.
Wiktor: Dziękuje za rozmowę.