Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Nieidealny. Opowieść o Bohdanie Pniewskim

02 sierpnia '21

Recenzja ukazała się w A&B 7-8'2021

Pniewski wielkim architektem był. Kropka. Mistrz, Majster, Profesor. Architekt. Niedościgły wzór dla kolejnych generacji polskich projektantów. Na czym jednak polegała wielkość Pniewskiego? Czy tylko na tym, że, jak wspominał Stanisław Jankowski, „znał się na robocie i świetnie rysował […], miał poczucie humoru i trzymał fason”1? O wyjątkowości postaci stanowiło wiele czynników, cech charakteru oraz elementów wizerunku, który starannie pielęgnował. A zatem, kim tak naprawdę był twórca projektu Świątyni Opatrzności Bożej i gmachu Sejmu? Kim jest Pniewski na kartach książki Grzegorza Piątka?

Bohdan Pniewski

Bohdan Pniewski

© Narodowe Archiwum Cyfrowe | dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filtry

rysy na pomniku

Tak jak nie istnieje jedna prawdziwa, obiektywna Historia, lecz tysiące historii i narracji o wydarzeniach widzianych z różnych perspektyw, tak też nie ma jednego prawdziwego portretu Bohdana Pniewskiego. Postać Profesora ożywa we wspomnieniach niegdysiejszych uczniów i współpracowników, materializuje się na kartach książek czy artykułów. Za każdym razem powstaje nowy obraz, kolejny z wielu portretów Mistrza. Jaki jest zatem Pniewski Grzegorza Piątka?

Niezniszczalny. Tytuł książki zachwycił mnie na długo przed premierą. Jedno słowo, które niezwykle celnie charakteryzuje pierwszego architekta Sanacji i jednocześnie czołowego twórcę Polski Ludowej. Pniewski jawi się jako antyczny heros, tytan wyrastający ponad wszystkich wokół. Pomnik wykuty z najlepszego marmuru, który wydaje się odporny na przetaczające się przez świat społeczne, polityczne i intelektualne burze. Niezniszczalny. Niedościgły. Niezastąpiony. Niezmienny. Niepokonany. A może Niejednoznaczny?

Pniewski, którego opisuje Piątek, to bez wątpienia postać pomnikowa, ale ów monument nie jest idealny. W kolejnych rozdziałach autor ukazuje kolejne pęknięcia, rysy, ubytki. Nie bez przyczyny na okładce książki widnieje popiersie Pniewskiego, które znajdowało się na fasadzie pałacu Brühla, a potem stało na dziedzińcu Politechniki Warszawskiej. Na wyidealizowanym na antyczną modłę wizerunku architekta herosa historia pozostawiła trwałe ślady. Czas pokrył je brudem i patyną. Piątek nie stawia się w roli demaskatora próbującego za wszelką cenę odbrązowić bohatera. Przeciwnie — w trakcie lektury można nabrać przekonania, że pomiędzy nim a Pniewskim wytworzyła się swoista nić sympatii. Nie krępowała ona jednak autora, który odkrywa kłopotliwe karty w życiorysie architekta.

architekt o wielu twarzach

Piątek snuje opowieść, rozwija kolejne wątki. Żywy, gawędziarski język tworzy narrację, której charakter doskonale koresponduje z osobowością Pniewskiego. Momentami można ulec złudzeniu, że to sam Mistrz opowiada o swoim życiu. Że jesteśmy w willi na Skarpie, w kropielnicy chłodzi się butelka, a siedzący w biedermeierowskim fotelu Pniewski słowami wyczarowuje historię, która jest dokładnie taka jak tworzona przez niego architektura — plastyczna i zmysłowa. Łączy różne wątki i tradycje. Jest opowieścią, której autor co chwila zaskakuje słuchaczy błyskotliwą anegdotą lub niespodziewaną dygresją.

Jak pisał Janusz Sepioł, „Pniewski nie był klasycystą, nie był też nowatorem”2. Dogmatyczny stosunek do danego stylu, nabożna wiara w jedną ideę były mu obce. Celem było perfekcyjne dzieło, doskonałe rzemiosło — dobra architektura. Piątek zwraca uwagę na teatralny charakter budynków zaprojektowanych przez Pniewskiego. Architekt świadomie budował sekwencje zdarzeń w przestrzeni, które miały prowadzić użytkownika i widza. „Traktował każdą elewację jako oddzielne zagadnienie” — zauważa Piątek, opisując willę na Skarpie i kamienicę Franciszka Nowickiego. Wystarczyło zmienić punkt widzenia, by oto pozornie znany budynek przybrał nowy kształt. Doskonale czuł się, projektując reprezentacyjne wnętrza, których zadaniem było olśnienie widzów. Skala i proporcje stanowiły dla niego element gry przestrzennej, którą prowadził w sposób mistrzowski. Efektowne schody we własnej willi miały nieco zbyt niskie stopnie i zostały pozbawione poręczy — wszystko po to, by posągowo piękna Jadwiga Pniewska mogła (musiała!) dostojnie zstępować na powitanie gości. Gmach Sądów na Lesznie uderza poważnym monumentalizmem (w stylu włoskiej architektury doby Mussoliniego!). Sejmowe sale i korytarze lśnią odcieniami bieli, zaskakują lekkością („tort weselny” — kpiąco nazwał obiekt Jerzy Sołtan). Teatr Wielki obezwładnia przepychem wnętrz („mieszczańskomoskiewsko bogate” — drwiła Monika Żeromska).

Architektura Pniewskiego była różnorodna, zaskakująca, kontrowersyjna, niejednoznaczna. Taki był też Pniewski. Kochający życie, luksus i sławę. Zarozumiały i wielkoduszny zarazem. Unikający zdecydowanych deklaracji, które w burzliwych czasach mogły przynieść więcej szkody niż pożytku.

otwarcie wystawy w ASPotwarcie wystawy w ASPotwarcie wystawy w ASP

otwarcie wystawy w ASP, 4 czerwca 1938 roku; 
od prawej: prezydent Warszawy Stefan Starzyński, profesor Bohdan Pniewski, wiceminister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Jerzy Aleksandrowicz, rektor ASP profesor Wojciech Jastrzębowski

fot.: Władysław Miernicki © Narodowe Archiwum Cyfrowe | dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filtry

architekt i aktor

Niektórzy złośliwie nazywali Pniewskiego „primadonną warszawskiej architektury”. W istocie sposób bycia Majstra miał w sobie coś z maniery wielkich gwiazd estrady. Sławomir Gzell wspominał, że gdy Pniewski kroczył korytarzami Wydziału Architektury od razu wiadomo było, że oto „idzie Ktoś, przez duże K”. Bolesław Kardaszewski do tego stopnia uległ czarowi Profesora, że po latach wprowadził część jego rytuałów do swojego repertuaru, starając się, podobnie jak Mistrz, budować wokół siebie aurę niezwykłości. Tadeusz Mycek pisał, że Pniewski („jak wszyscy wielcy”) lubił uchodzić za oryginała3. Podobno wyszukiwał w słowniku wyrazów obcych rzadko używane słowa oraz niecodzienne zwroty, a następnie wprawiał w zakłopotanie studentów czy asystentów.

Przybierał kostium światowca, mimo iż za granicą spędził niewiele czasu. Jawił się jako intelektualista, chociaż, jak twierdził Mycek oraz Marek Czapelski, jego dorobek teoretyczny „był raczej skromny i nie wytrzymał próby czasu”4. Lawirował między stylami w architekturze i politycznymi koteriami. Odgrywał swój mistrzowski spektakl niczym sprawny aktor pozostający w świetle jupiterów niezależnie od epoki.

ponadczasowy

Stworzona przez Grzegorza Piątka charakterystyka postaci Pniewskiego jest podobna do jego projektów. Każda elewacja jest inna, każda zmiana punktu widzenia pozwala odkryć nowe, nierzadko zaskakujące, elementy i detale. Z jednej strony mamy do czynienia z barwną charakterystyką człowieka z krwi i kości — Pniewskiego Nieidealnego. Z drugiej — możemy obserwować proces wznoszenia pomnika Pniewskiego Niezniszczalnego. Kolejny punkt widzenia odsłania obraz wykraczający poza wymiar jednostki. Pniewski Nieokreślony to nie pojedynczy człowiek lecz zjawisko. Pniewszczyzna.

Błędem byłoby zamykanie „Niezniszczalnego” w ramach książki historycznej. Piątek po raz kolejny udowadnia bowiem, że opis przeszłości może stanowić pretekst, aby opowiadać o sprawach aktualnych. Podobnie jak „Sanator” i „Najlepsze miasto świata”, historia Pniewskiego jest swoistą metaforą, którą, niczym historyczne książki Pawła Jasienicy, możemy odczytywać na różnych poziomach.

Jeśli zajrzymy pod kostium czasów Sanacji i Bieruta, zdejmiemy okładziny z szydłowieckiego marmuru i alabastru, ujrzymy konstrukcję — mechanizmy rządzące profesją architekta. Zobaczymy „kuchnię” zawodu. Dylematy i niełatwe wybory. Kompromisy i konflikty. I pytanie, które dziś wydaje się równie aktualne jak kilkadziesiąt lat temu: czy architektura może być bytem czystym, dążącym ku dobru i pięknu, nieuwikłanym w bieżącą grę polityczną?

 
Błażej Ciarkowski


1 M. Czapelski „Bohdan Pniewski – warszawski architekt XX wieku”, Warszawa 2008, s.309.
2 J. Sepioł „Architekci i historia”, Kraków 2015, s. 136.
3 T. Mycek „Spotkania z mistrzami. Portrety 63 architektów polskich”, Warszawa 1998, s.17.
4 Tamże.

Głos został już oddany

PORTA BY ME – konkurs
Sarnie osiedle - dni otwarte 15-16 listopada
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE