Klienci
Katarzyna: Czego w ogóle oczekują klienci? Przychodzą z gotowymi pomysłami i wizją, której Państwo mają nadać kształt, czy raczej oczekują propozycji?
Rafał: Jest kilka typów klientów. Są tacy, którzy przychodzą z gotowym rzutem i gotowymi zdjęciami budynku. My wtedy mówimy: „Super, ale porozmawiajmy o funkcji budynku, a nie o bryle, bo nas bryła w tym momencie w ogóle nie interesuje”. Taki klient, który pokazuje nam, co chce, w finalnej wersji dostaje zupełnie coś innego. Coś, co go zaskakuje, ale okazuje się, że właśnie ta forma jest dla niego.
Anna: Wtrącę tylko, że przede wszystkim staramy się naszych klientów słuchać. Rzeczywiście, najtrudniejszy klient to taki, który mówi, że prześledził wszystko i wie jak to powinno wyglądać, i chciałby, żebyśmy my to tylko połatali w całość. To jest najdłuższa droga, bo trzeba od samego początku delikatnie dać do zrozumienia, że tego się tak nie da przełożyć, że nie zrobimy takiego samego budynku, z jakim klient przyszedł do nas, że to może być naszą bazą czy punktem wyjścia, że klient lubi na przykład takie materiały czy okno w kuchni na wjazd, a my spróbujemy zaproponować coś własnego skrojonego pod oczekiwania klienta. Wtedy staramy się, aby klienci skupili się na funkcji — jak żyją, jak poruszają się w domu, na czym im zależy. Dlatego często się zdarza, że wychodzi bryła zupełnie inna od tej, z którą przyszli. Ostatecznie są bardzo zadowoleni. Okazuje się, że funkcjonalnie wszystko działa tak, jak sobie życzyli, materiałowo też uzyskali to, co im się podobało, a budynek wyszedł lepszy od tego, z którym przyszli.
Zazwyczaj trafiają do nas ludzie chcący po prostu z nami zrealizować dom swoich marzeń. Koncentrujemy się na funkcji, a w kwestii bryły pozostawiają nam wolną rękę. Rezultat jest też uwarunkowany innymi czynnikami — planem miejscowym, czasem trzeba na przykład dostosować szerokość elewacji, czy warunkami działki, jak w przypadku Domu Leśnego, który musiał się wpisać w obrys wcześniejszych zabudowań.
Staramy się, jeśli jest taka możliwość, aby architektura była dopasowana do kontekstu przyrody. Gdy są drzewa, żeby nie był to materiał tak mocno bijący po oczach, że można odnieść wrażenie, że zaraz wyskoczy z działki, tylko powinien się zgrać z tymi drzewami.
„Staramy się, jeśli jest taka możliwość, aby architektura była dopasowana do kontekstu przyrody.”
Anna Paszkowska‑Grudziąż
fot.: Bartek Zaranek © 81.WAW.PL
Katarzyna: W poszczególnych projektach domów można znaleźć wspólny mianownik. Czym się Państwo inspirują?
Anna: Może wyjdę od wspólnych mianowników. Mamy pewne zasady, które staramy się przemycać w projektach, na przykład przeszklenie na wejściu czy otwarcie po wejściu do domu. Zazwyczaj mamy tu hol z widokiem na ogród lub wewnętrzne patio.
Rafał: Często używamy drewna na elewacji i nie boimy się zastosowania nowych, nietypowych materiałów, takich jak deska do sauny na elewacji, płyty lustrzane, kamień polny i wiele innych. Każdy projekt to nowe wyzwanie i odrębna historia.
Anna: Staramy się nawiązywać do przyrody. Drewno jest ciepłe i miłe, klienci lubią ten materiał, mimo że się go boją. Chociaż betony wyglądają dobrze, to w mieszkaniu drewno jest przyjemniejsze. Ciepło w postaci drewna jest jakieś intuicyjne. Zawsze staramy się, aby nasze projekty były podparte ideą, dobrze, kiedy mamy punkt zaczepienia. Kiedy przychodzą do nas klienci, pokazujemy przygotowany logotyp, który niesie z sobą historię. Teraz robimy dom, który powstaje na kształcie logo CPN-u.
Rafał: Dlatego, że na tej działce swój dom i pracownię miał Ryszard Bojar, jeden ze współtwórców znaku CPN-u. Dla nas była to niesamowita informacja, na początku nas przytłoczyła, ale dała pomysł. W rzucie mamy logo, ale ciężko odczytać je z bryły. Niesamowita sprawa, bo nowy budynek został w ten sposób połączony z historią miejsca. Inwestorowi też spodobał się ten pomysł i od razu go zaakceptował.
Anna: Inspiracje bywają rozmaite. Kiedyś pojechaliśmy z klientami na działkę i akurat zobaczyliśmy żmiję. Właścicielka się wystraszyła. Zaczęliśmy na ten temat rozmawiać, zupełnie spontanicznie. I doszliśmy do wniosku, że ze względu na ograniczenia planu miejscowego co do szerokości działki, dom powinien być właśnie w kształcie pełznącego węża, czyli litery „S” lub „Z”. Inwestorzy to lubią, utożsamiają z tą historią i dzięki temu wiedzą, że projekt jest skrojony dla nich.
Rafał: W ten sposób bardzo łatwo obronić nawet kontrowersyjny pomysł. Bez kontekstu byłby czymś, powiedzmy, odważnym, ale z całą historią dużo prościej przekonać do czegoś, co jest nietypowe.
widok od strony głównego wejścia do domu; od furtki do drzwi wejściowych prowadzą luźno rozrzucone płyty
fot.: Bartek Zaranek © 81.WAW.PL
Katarzyna: Każdy dom ma nazwę. Już samo to pokazuje ich indywidualizm.
Anna: Teraz jeszcze bardziej zaczynamy się bawić nazwami. Projektujemy właśnie osiedle w Wilanowie, które nazwaliśmy Willa Nów. To elegancki, rozłożysty dom, nie jest odważny czy kontrowersyjny, raczej taki podobający się wielu ludziom, miły dla oka.
Rafał: Indywidualną nazwą podkreślamy nasz pomysł na dom. Dla nas to ważne. Nie jest to projekt numer 02 czy 03; nazwa wiąże się z budynkiem. Dom się personalizuje. Dom Polny znajduje się na polu, ma mury z polnego kamienia. Dom Leśny, bo łupek, kora drzew, las. Dom Trójkątny sam jest prawie w kształcie trójkąta, działka była bardzo nietypowa, właśnie w tym kształcie, pojawiły się trójkąty na zewnątrz. Opowieścią o trójkątach zaraziliśmy klientów.
Anna: Zwrócili się do nas z dylematem, czy na tej trójkątnej działce da się cokolwiek zbudować. Mówiliśmy, że dom nie musi być na planie kwadratu czy prostokąta, że to może być trójkąt, a mimo wszystko pomieszczenia będą ustawne. Skosy narożników można wykorzystać na pomieszczenia techniczne albo na większe, otwarte przestrzenie typu salon, natomiast sypialnia może być prostokątna. Pokazaliśmy im projekt, kupili działkę i dom już stoi.
Uważam, że warto słuchać ludzi. Już pierwsze rozmowy dają wiele informacji. Poznajemy się, im więcej spotkań, tym bardziej ludzie się otwierają i mówią rzeczy, które mogą nas naprowadzić na pomysł. Kiedy działka jest z potencjałem, jak w przypadku Domu Leśnego czy Domu Polnego, łatwiej jest zrobić na niej coś ciekawego, niezależnie od tego, czy jest historia czy nie. Natomiast kiedy mamy działkę o powierzchni tysiąc czy tysiąc pięćset metrów kwadratowych i dookoła typową zabudowę, pojawia się pytanie, co tu zrobić. Zwłaszcza w takiej sytuacji rozmowy są ważne. Podam inny przykład: klientom, dla których zaprojektowaliśmy dom, będziemy teraz projektować mały biurowiec. Znamy się już, więc rozmawiamy na trochę innej stopie. Śmiejąc się, opowiadali, że chociaż ludzie przyjeżdżają do nich po materiały, to tak naprawdę wszyscy wpadają na kawę, bo robią najlepszą w okolicy. I że u nich jest tak domowo. To nam zostało w głowie: że jest domowo i że jest ta kawa. Tworząc biurowiec, zaczęliśmy więc myśleć o zrobieniu przeskalowanego domku w formie biurowca, aby w pierwszym momencie dawał skojarzenie z domem, z czymś ciepłym. Chcieliśmy też zaproponować wnętrza tworzące domowy klimat, żeby ludzie nie czuli, że wchodzą do sklepu czy chłodnej przestrzeni biurowej, ale właśnie jak do siebie.
zadaszony taras od strony lasu z bezpośrednim wyjściem z salonu
fot.: Bartek Zaranek © 81.WAW.PL