NOWOŚĆ! Prawo w architekturze – przystępnie na portalu A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

„Dzisiaj nie ma szans zbudowania domu za mniej niż milion. Całe budownictwo jest elitarne”. Rozmowa z Katarzyną Cynką-Bajon i Bartłomiejem Bajonem z PL.architekci

30 grudnia '24
Dane techniczne
Nazwa: dom wieloczłonowy
Projekt: PL.architekci
Autorzy: Bartłomiej Bajon, Katarzyna Cynka-Bajon, Bartosz Stanek
Architektura wnętrz: PL.architekci
Konstrukcja: Mikołaj Kujath + Pracownia Projektowa Jacek Krykse

Kalendarium:

  • projekt
  • realizacja

 

2019–2020
2020–2022

Powierzchnie:

  • terenu
  • zabudowy
  • użytkowa

 
3 000 m²
580 m²
482 m²

Można śmiało powiedzieć, że poznańscy PL.architekciKatarzyna Cynka-BajonBartłomiej Bajon z zespołem — zjedli zęby na projektach domów jednorodzinnych. Stowarzyszenie Architektów Polskich dwa lata z rzędu (w 2020 i 2021 roku) uznało ich projekty za najlepsze w Polsce, a w ubiegłym roku kapituła Nagrody Architektonicznej Województwa Wielkopolskiego nagrodziła Dom Wieloczłonowy — bohatera naszej rozmowy — doceniając w obiekcie „powiew świeżości i nieszablonowość bliską eksperymentowi”. O rzeczonym domu oraz o sytuacji na rynku domów jednorodzinnych rozmawiam z duetem architektów z Poznania.

Katarzyna Cynka-Bajon

 
 
Katarzyna CYNKA-BAJON
— absolwentka Wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Poznańskiej, w latach 2004–2005 przebywała na stypendium na Wydziale Architektury Uniwersytetu w Hanowerze w Niemczech. Założycielka i główna architektka w pracowni PL.architekci, członkini Wielkopolskiej Izby Architektów RP, Stowarzyszenia Architektów Polskich i Stowarzyszenia Architektów Wnętrz.


 

Bartłomiej Bajon

 
 
 
Bartłomiej BAJON
— absolwent Wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Poznańskiej. Założyciel i główny architekt pracowni PL.architekci. Członek Wielkopolskiej Izby Architektów RP, Stowarzyszenia Architektów Polskich i Stowarzyszenia Architektów Wnętrz.


 
 
Ola Kloc
: Macie spore doświadczenie w projektach domów jednorodzinnych, najstarszy, jaki znalazłam na stronie internetowej pracowni, pochodzi z 2009 roku.

Bartłomiej Bajon: Tak naprawdę zaczęliśmy projektować domy na czwartym roku studiów (2004) — pierwszym klientem był mój brat i jego żona. Chociaż mówi się, że dla rodziny nie projektuje się domów, i to w dodatku pierwszego, uważam, że byli oni takimi naszymi mecenasami: pozwolili początkującym i niedoświadczonym, ale pełnym ambicji i pomysłów projektantom zrealizować dom. Zaufali nam i powierzyli istotną rzecz, jaką jest zaprojektowanie i budowa domu. I to domu jak na tamte czasy nietypowego, czyli bardzo prostego w formie.

Mieliśmy za sobą już pierwsze wyjazdy zagraniczne, mocno sprecyzowaną wizję bardzo oszczędnych domów — architektury minimalistycznej, dopracowanej. Czegoś takiego wtedy nie było na rynku lub było bardzo niszowe. Postanowiliśmy więc, wspólnie z przyjacielem, że jako prezent ślubny zaprojektujemy im dom. I dzięki temu już dwa lata po skończeniu studiów mieliśmy zrealizowany budynek, który pozwolił przyciągnąć kolejnych klientów. Praktycznie co tydzień przyjeżdżaliśmy z kimś innym, żeby mógł zobaczyć ten dom i nam zaufać. Trochę to wyglądało jak spotkanie w muzeum, ciągle opowiadaliśmy o tym samym. A to naprawdę były rozwiązania niespotykane wówczas w Polsce, typu licujące cokoły, drzwi i okna od podłogi do sufitu, zabudowy bardzo minimalistyczne. Ten dom miał też dużo publikacji w prasie i w internecie.

Naszymi pierwszymi klientami były więc osoby z pokolenia mojego brata, czyli pierwsze roczniki absolwentów kapitalistycznej ekonomii — ludzie „sukcesu w świecie biznesu” z ogromną świadomością i oczekiwaniami, którzy chcieli już innej architektury niż dotychczas można było spotkać w Polsce, czyli typowych, katalogowych domów. I tak się to potoczyło, że właściwie bez jakiegoś konkretnego planu, zaczęliśmy być bardzo mocno utożsamiani z projektami indywidualnymi — jeden drugiemu zaczął nas polecać. Ale na pewno nie miałoby to miejsca, gdyby nie pierwsza realizacja, a to jest zawsze problem młodej pracowni.

Dom Wieloczłonowy zdobył Nagrodę Architektoniczną Województwa Wielkopolskiego NAWW 2023 w kategorii „Dom Jednorodzinny”

Dom Wieloczłonowy zdobył Nagrodę Architektoniczną Województwa Wielkopolskiego NAWW 2023 w kategorii „Dom Jednorodzinny”

fot.: Piotr Krajewski © PL.architekci

Katarzyna Cynka-Bajon: Pierwszymi zleceniami młodych architektów najczęściej są domy. Uważam, że jest to jedna z najtrudniejszych dziedzin projektowych, bo, żeby dobrze zaprojektować dom, powinno się już w jakimś mieszkać, mieć rodzinę i tak dalej. A młody adept zwykle nie ma rodziny, mieszka w jakimś małym mieszkanku, trudno mu więc czasami nawet wyobrazić sobie, jak wygląda funkcjonowanie domu. Pojawia się więc paradoks — zaczynasz od projektowania domów, nie umiejąc w nich jeszcze żyć, nie wiedząc jak funkcjonują.

 
Ola Kloc: Jak więc podejść do pierwszego projektu bez tego doświadczenia?

Bartłomiej Bajon: Dużo zależy od wrażliwości, analizowania. W zawodzie architekta ciągle musisz coś obserwować, analizować i wyciągać z tego wnioski. Nasza przyjaciółka się śmieje, że jak jedziemy z nimi na wakacje, to ja analizuję nawet połączenia płytek w chodniku. I to podejście do domu wynika właśnie z tego obserwowania świata, analizowania i czytania. Gdy zaczynaliśmy nie było jeszcze internetu, źródłem wiedzy były książki, analizowaliśmy rzuty budynków. Dzisiaj jest dostęp do wszystkiego, a mam wrażenie — patrząc po tym, jakie portfolia dostajemy od studentów — że brakuje myślenia o przestrzeni domu. Zawsze mówię, że w domu się mieszka w środku, a nie na zewnątrz. Dom trzeba projektować od środka, a nie od tego, jak wygląda bryła, bo potem środek jest niefunkcjonalny. W pracach studentów to widać — za małe kuchnie, miniwysepki, kanapy, które nie są w proporcjach, brak znajomości rynku, tego, że kanapa nie ma głębokości 80 centymetrów, tylko 100–110, co pokazuje, jaką przestrzeń zajmuje w domu. Tworzenie „pustyń”, czyli przestrzeni o powierzchni 10 metrów po nic. A wybudowanie takiego metra kwadratowego z wnętrzami sięga od 10 do 15 tysięcy — ta kwota razy 10 metrów „niczego” daje 150 tysięcy wyrzuconych w błoto! Trzeba cały czas myśleć o pieniądzach inwestorów.

Nie znosimy marnowania przestrzeni, każda przestrzeń musi być u nas uzasadniona. Najlepiej, jeśli ktoś już na studiach to zauważy i przeanalizuje, albo trafi na odpowiedniego i mądrego prowadzącego. Kasia i ja trafiliśmy w czasie tych pięciu lat studiów na jedną osobę, która nauczyła nas myśleć o architekturze, pokazała, że musi być konsekwentna, że nie ma przypadków, że jedna linia pociąga kolejną, że nie ma miejsca na marnowanie przestrzeni.

marzeniem inwestorów było, by ich dom na zalesionej działce był bardzo dobrze doświetlony; to pragnienie zdeterminowano rozczłonkowanie bryły

marzeniem inwestorów było, by ich dom na zalesionej działce był bardzo dobrze doświetlony; to pragnienie zdeterminowano rozczłonkowanie bryły

fot.: Piotr Krajewski © PL.architekci

 
Ola Kloc: Zwłaszcza że budowa domu często pochłania większość oszczędności inwestora.

Katarzyna Cynka-Bajon: Tak. Mamy dużo domów z większym budżetem, ale mamy też klientów z „normalnym” budżetem małego domu, 150–200 metrów — wiedzą, że zaprojektujemy im optymalną przestrzeń, że mamy doświadczenie i nie robimy niepotrzebnych ozdobników, które nic nie dają w życiu, a tylko kosztują. Do projektowania podchodzimy praktycznie.

 
Ola Kloc: Jak przez te dwadzieścia lat zmienił się rynek domów jednorodzinnych?

Katarzyna Cynka-Bajon: Zmieniła się świadomość. Polacy zaczęli jeździć po świecie i zauważać, że można inaczej. A my, młodzi projektanci, chcieliśmy dorównać zachodnim wzorcom, ale jednoczenie była dla nas ważna tożsamość kulturowa miejsca, w którym żyjemy. Kiedy zaczęliśmy projektować, nie było w ogóle domów nowoczesnych — kupowało się domy gotowe, które przerabiano z architektem. Niewiele osób decydowało się na projekty indywidualne, nawet gdy były tworzone indywidualnie, to dalej wyglądały jak typowe domki „Muratora”.

Inwestorzy często nie mają też czasu zająć się budową czy wymyślaniem wnętrz. Wolą zapłacić i dostać gotowy produkt uszyty na miarę. Na szczęście mijają czasy, że Polak jest sam sobie od wszystkiego.

rozczłonkowanie bryły domu było zabiegiem formalnym - dzięki temu nie dominuje w otoczeniu

rozczłonkowanie bryły domu było zabiegiem formalnym — dzięki temu nie dominuje w otoczeniu

fot.: Piotr Krajewski © PL.architekci

 
Ola Kloc: Ale jednocześnie w ubiegłym roku liczba rozpoczętych budów domów jednorodzinnych była najniższa od lat.

Bartłomiej Bajon: Tak, ale to wynika bardziej z ekonomicznej sytuacji na świecie — problemów wojny, covidu, trudności z dostępnością kredytów. Nie da się ukryć, że koszty budowy domu są teraz bardzo wysokie. Przeciętnych ludzi nie stać na budowę. Mamy klientów, którzy udzielają kredytów głównie młodym i wcale niemało zarabiającym jak na poznański rynek osobom — tych osób nie stać na zakupienie mieszkania o powierzchni 40, 50 metrów kwadratowych, bo koszty kredytu i życia są tak wysokie. Więc niestety tak jest — ci, co mają pieniądze, cały czas się budują, ale zdecydowana większość przeciętnych ludzi — nie. Nie da się ukryć, że w większości budujemy domy dla zamożniejszej grupy klientów. Są też osoby z mniejszymi budżetami, które wiedzą, że choć wydadzą więcej na projekt, dopasujemy im go lepiej do ich potrzeb i budżetu, jakim dysponują. Wiele osób jest jednak zaskoczonych ceną za projekt.

 
Ola Kloc: Nic dziwnego, biorąc pod uwagę to, jak duży jest wybór domów katalogowych czy typowych.

Katarzyna Cynka-Bajon: Tak, to jest szokujące! Były niedawno głośne debaty na forach architektonicznych po tekście w „Wyborczej” o płytkarzu [mowa o tekście Bartosza Józefiaka „Zawód: architekt. »Pan, który kładzie płytki, jest bardziej szanowany«” opublikowanym w „Dużym Formacie” 6 maja br. — przyp. red.] — i to jest smutne. Niestety w Polsce nie docenia się zawodów twórczych, a do takich należy zawód architekta. Branża wykonawcza (płytkarze, stolarze) jest lepiej opłacana niż osoby biorące odpowiedzialność za cały proces inwestycyjny. To jest niewyobrażalne, dostajemy wyceny wykonawców i oczy przecieramy ze zdumienia — trzy tygodnie pracy płytkarza, a wycena 60 tysięcy złotych za robociznę.

niezależne moduły domu z czasem - jeśli zajdzie taka potrzeba - będzie można wyłączać z użytkowania

niezależne moduły domu z czasem — jeśli zajdzie taka potrzeba — będzie można wyłączać z użytkowania

fot.: Piotr Krajewski © PL.architekci

Bartłomiej Bajon: Zaczęliśmy się ze znajomym zastanawiać, z czego to wynika, że temu płytkarzowi inwestor zapłaci, a w rozmowie z architektem mówi: „O Jezu, tyle pieniędzy za projekt!”. Nasze usługi są miękkie, przy projekcie wnętrz słyszy się często, że „przecież to jest tylko wybór koloru” — inwestor też sobie kolor może wybrać, „to jest tylko wybór płytki, wybór kanapy”, a tu jest jednak położenie płytki, czyli czynność, której inwestor nie umie zrobić, więc myśli, że to musi kosztować. To jest odwieczny problem, nasz zawód jest zawsze jakoś niedoceniany.

 
Ola Kloc: Czego szukają dziś państwa klienci? Co najczęściej im państwo odradzacie?

Bartłomiej Bajon: Jesteśmy już w tej uprzywilejowanej sytuacji, że gdy klient przychodzi, ma do nas bardzo duże zaufanie. Sporo czasu poświęcamy na początku na luźne rozmowy, żeby wybadać inwestorów. Architekt w pracy z klientem indywidualnym musi przede wszystkim uważnie słuchać i być dobrym psychologiem. Wyczuć, jacy są, jak funkcjonują, co lubią — żeby umieć sobie zbudować obraz ich domu i wejść w ich świat. U nas nie ma listy pytań, w której, jak w tabelce w Excelu, klient zaznacza nam to, to i to. Lubię zaczynać od luźnego trzygodzinnego spotkania, rozmowy na różne tematy, potem często jedziemy na działkę i tam powstaje w głowie pomysł, jak ten dom ma wyglądać. Oczywiście nakreślamy czy badamy, czy idziemy w stronę domu stodołowatego, czy w skrajny minimalizm.

Katarzyna Cynka-Bajon: Dużo od razu rozmawiamy o wnętrzach, nie ma pytań, jak ten budynek ma wyglądać tylko, czy wystarczy im jeden piekarnik, czy dwa, doradzamy, jak ergonomicznie podejść do wyposażenia domu. Pytamy, czy są z natury bałaganiarzami, jeśli tak, to tę kuchnię lepiej w jakiś sposób przysłonić od części dziennej i tak dalej. Żeby im się dobrze w tym domu żyło. Po tych rozmowach klient czeka mniej więcej dziesięć tygodni. Wtedy pokazujemy mu pełen koncept domu z rzutem, wizualizacjami z zewnątrz i wewnątrz, bo uważamy, że tylko w ten sposób można sprzedać cały zamysł, poczuć, jak ten dom wygląda od środka. Oczywiście one są szkicowe, ze SketchUpa. W 95 procentach przypadków po tej prezentacji wprowadzamy jedynie kosmetyczne zmiany, bo klient widzi, że ta przestrzeń jest zaprojektowana idealnie dla niego. Oczywiście cieszymy się z tego zaufania, na pewno dużo daje to, że mamy tyle realizacji domów i ich zdjęcia.

rzuty

rzuty

© PL.architekci

 
Ola Kloc: Jak to wyglądało w przypadku Domu Wieloczłonowego? Na dużej przestrzeni — 580 metrów kwadratowych — inwestorzy chcieli uwzględnić między innymi kuchnię na kiszonki.

Bartłomiej Bajon: Tak! Opowiadali nam, że mają piękną leśną działkę. Gdy pojechaliśmy ją obejrzeć, pojawił się problem — chcieli mieć duży dom, ale ponieważ kochają słońce, miał on być również bardzo dobrze doświetlony. Tu był zgrzyt — jak na tej zalesionej działce doświetlić dom? Kolejną kwestią było to, że mają bardzo dużo rodzinnych pamiątek: obrazów, mebli, nawet okno skrzynkowe ze starego rodzinnego domu. Było ich naprawdę mnóstwo i to z różnych epok, niepasujących do siebie. Chcieli, abyśmy znaleźli dla nich miejsce, mimo że dom miał być bardzo nowoczesny. Od początku więc projektując, szukaliśmy miejsc dla tych przedmiotów, nie chcieliśmy ich prezentować w muzealny sposób, ale nowocześnie wykorzystać (niestety nie mogliśmy zrobić sesji we wnętrzach). Na przykład ze wspomnianego okna skrzynkowego — olbrzymiego, wysokiego chyba na 2,5 metra, po łuku — inwestorka chciała zrobić podświetloną witrynkę. Przekonaliśmy ją, że będzie to nieco kiczowate i wymyśliliśmy, że zaprojektujemy na wprost wejścia do domu wnękę, w której postawimy jak rzeźbę na podłodze to odrestaurowane okno. W jego skrzynce umieszczone jest zdjęcie ze starego domu, podświetlone wąskim reflektorem. Każdy, kto wchodzi do środka, wchodzi w historię — widzi to okno, poznaje kontekst tego domu, zaczyn, dostrzega ciągłość rodziny. Za każdym z naszych domów stoi historia. Podobnie było z tą kiszonką. W piwnicy z jednej strony jest winnica, a z drugiej kuchnia na kiszenie, inwestorzy nie chcieli mieć tych funkcji na górze w salonie tylko schowane na dole. Stąd też wzięły się człony tego budynku: nie tylko dlatego, że takie rozwiązanie lepiej leży w układzie leśnym, ale też dlatego, że gdy inwestorzy opowiadali o programie funkcjonalnym i o tym, że każde dziecko ma mieć swoją małą garderobę i łazienkę, że chcą mieć blisko sypialnie, ale w jakiś sposób odizolowane, zaczęło nam się to układać w bloki. W takich luźnych zdaniach musisz uchwycić ducha rodziny i domu, który pozwoli stworzyć koncept.

aksonometria

aksonometria

© PL.architekci

 
Ola Kloc: Te rozczłonkowanie bryły to w zasadzie pięć małych domków. Proszę opowiedzieć więcej o procesie dochodzenia do tej formy.

Katarzyna Cynka-Bajon: Z jednej strony to było formalne rozwiązanie, żeby bryła nie była dominująca — postawienie prostopadłościennego klocka oznaczałoby, że nie doświetlimy wnętrz, a jak go rozczłonkujemy, lepiej doświetlimy każdą ze stref. Lepiej też rozkłada się względem części świata. Dodatkowo ścięliśmy każdy ze skośnych dachów i umieściliśmy na nich świetliki, żeby słońce cały dzień doświetlało każdy z członów. Inwestorzy mają trójkę dzieci, kiedy z czasem będą opuszczać dom, te niezależne moduły będzie można powoli wyłączać z funkcjonowania, jeśli chodzi o ogrzewanie, obniżyć temperaturę. To też jest długofalowe myślenie uzasadniające ten rozczłonkowany układ.

 
Ola Kloc: Skoro nie możemy zajrzeć do środka, skupmy się na elewacji. Na jej potrzeby powstały specjalne płytki betonowe.

Bartłomiej Bajon: Początkowo planowaliśmy użycie innej płytki — płytki Petersena w układzie wentylowanym, i cały projekt był pod to zrobiony. Budowa domu ruszyła, gdy zaczął się covid, potem wojna — ceny wszystkiego poszły w górę. Gdy przyszło do wyceny elewacji, inwestor uznał, że nie wyda na nią tyle pieniędzy.

Złapał mnie za słówko, że przecież najważniejszy jest środek domu, a nie to, co na zewnątrz, bo mieszka się w domu. Trzeba więc uważać na to, co się mówi! Ale nie odpuściliśmy, skóra budynku jest bardzo ważna, i zapytaliśmy firmę Milke, producenta betonowych płytek, czy uda się zrobić taką łuskową elewację. Zrobili nam próbki materiałowe i okazało się, że to jest to. Oczywiście trochę trzeba było przeprojektować ilość ocieplenia, żeby wszystko się spasowało, ale dzięki temu zeszliśmy z kosztów o połowę w stosunku do pierwotnej elewacji, co oczywiście inwestorów bardzo ucieszyło. Od początku wiedzieliśmy, że budynek musi być czymś obudowany, bo w tej leśnej scenerii tynk bardzo szybko by się zestarzał. Zrobili pięć wzorów, które czerpią z krajobrazu — są tam odciśnięte mchy, kora drzew, to jest bardzo powiązane z otoczeniem. Ten drobny podział wizualnie zmniejsza też skalę budynku, sprawia, że jest on bardziej ludzki, że widzisz te niedoskonałości faktury na płytce, stał się dzięki temu bardzo domowy.

łuskowa elewacja - skorupa domu, która fakturą czerpie z krajobrazu

łuskowa elewacja — skorupa domu, która fakturą czerpie z krajobrazu

fot.: Piotr Krajewski © PL.architekci

Katarzyna Cynka-Bajon: Zawsze robimy domy z nadzorem autorskim i lubimy współpracować z osobami, które, tak jak my, z pasją podchodzą do pracy. Projektowanie to praca zespołowa i to nie tylko w biurze, ale z każdym uczestnikiem procesu budowlanego — jak nie ma chemii między nami wszystkimi, to to nie wyjdzie. A problemy są zawsze i trzeba je rozwiązać, dlatego budujemy ciągle z tymi samymi ludźmi i wszyscy wiedzą, czego się można spodziewać, co zadowoli każdego. I mimo że jest to męczące, jest też przyjemne, taka każdorazowa przygoda.

 
Ola Kloc: Kapituła konkursu ubiegłorocznej Nagrody Architektonicznej Województwa Wielkopolskiego w uzasadnieniu nominacji w kategorii Dom, w której Dom Wieloczłonowy zdobył nagrodę, podkreśliła ekskluzywność i elitarność konkursowych realizacji, zastosowanie w nich jedynie klasycznych technologii, co sprawia wrażenie oderwania architektury od głównych problemów, z jakimi zmagamy się współcześnie. Co państwo na to?

Bartłomiej Bajon: Nie da się ukryć — ten dom, czy wiele innych, które projektujemy, jest niedostępny dla większości, jest trochę elitarny. Zostaje ten zwykły odbiorca — rosnące koszty powodują, że nie stać go na budowę domu. Dochodzą też wszystkie dyrektywy unijne, czyli obniżanie emisyjności — to niemożliwe, żeby osoba budująca skromny dom, gdzie każdy element jest bardzo istotny i drogi, wydawała 30 tysięcy na pompę ciepła, skoro może mieć piec gazowy za 5 tysięcy. Za chwilę w ogóle budownictwo, posiadanie domu czy mieszkania będzie elitarne. To widać nie tylko w dużych ośrodkach, gdzie cena metra kwadratowego jest wysoka, ale nawet w tych małych. W okolicy Poznania, w miejscowościach liczących 15, 20 tysięcy mieszkańców, cena metra kwadratowego dochodzi do 9, 10 tysięcy złotych. Zastanawiam się, kto to kupi.

Katarzyna Cynka-Bajon: Koszt budowy do stanu deweloperskiego w takim najprostszym domu „katalogowym” już teraz sięga około 4 tysięcy złotych za metr kwadratowy, z dużymi oknami i wentylacją mechaniczną trzeba liczyć blisko 7 tysięcy, mniej nie wyjdzie, mimo że nie ma tam jeszcze żadnych fajerwerków. Mnożąc to razy cały metraż, okazuje się, że dzisiaj nie ma szans zbudowania domu za mniej niż milion. Nawet w takim stumetrowym domu podstawowe wykończenie wyniesie koło 200, 250 tysięcy. Powiedziałabym więc, że całe budownictwo jest elitarne.

elewacje i przekrój

elewacje i przekrój

© PL.architekci

 
Ola Kloc: Oznacza to, że coraz mniej osób będzie na to stać i posiadanie domu stanie się jeszcze większym luksusem.

Bartłomiej Bajon: Dokładnie tak. Starostwa czy urzędy miasta wydają dużo pozwoleń na budowę domów, może więc ci, których nie stać na zakup mieszkania w mieście, próbują wybudować ten swój mały domek w dalszych odległościach od miasta, gdzie działka jest tańsza. Niestety to też jest błędne koło, bo pracując w mieście i dojeżdżając codziennie te 20, 30 kilometrów tracą mnóstwo czasu, paliwa i pieniędzy.

Większość domów, które robimy, jest elitarna. Nie chcę mówić, że niestety, bo lubimy to, co robimy, ale jest to jednocześnie smutne, że doszliśmy do tak wysokich cen. Pandemia i wojna spowodowały, że ceny bardzo wzrosły i chociaż potem zeszliśmy nieco z tego piku, wciąż wszystko jest dużo droższe i coraz mniej ludzi stać na budowanie.

 
Ola Kloc
: W tej sytuacji trudno o optymistyczne podsumowanie, ale spróbujmy — jest szansa na lepszą przyszłość dla projektów domów jednorodzinnych, na to, że staną się bardziej dostępne?

Katarzyna Cynka-Bajon: Myślę, że jeśli utrzyma się ten poziom cen, usług (nie mówię tutaj o projektowaniu) i kosztów budowy to wydaje mi się, że nie. Stanie się niestety jeszcze bardziej elitarne. Nie będzie już domów budowanych metodą gospodarczą, ponieważ nawet na taki przeciętnego Kowalskiego nie będzie stać. Tak jak Bartek wspomniał, wymogi niskiej emisyjności budynków powodują, że dom musi być „nafaszerowany” instalacją, która to umożliwi.

Na Zachodzie większość ludzi wynajmuje mieszkania, ale znowu jeśli rynek wynajmu należy do funduszy inwestycyjnych lub firm skupujących nieruchomości typowo pod najem, to oni dyktują ceny i sprawiają, że mieszkania nie są dostępne dla większości ludzi. Tylko czy jakieś odgórne przepisy mogą to zmienić? Tego nie wiem.

Ola Kloc: Dziękuję za rozmowę.

 
rozmawiała: Ola Kloc

fot.: Piotr Krajewski © PL.architekci

więcej: A&B 7-8/2024 – DOMY JEDNORODZINNE,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B 

Głos został już oddany

okno zamknie się za 5

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE