17 procent populacji cierpi z powodu słabego zdowia psychicznego, jeden na ośmiu Duńczyków wskazuje oznaki samotności, a ponad połowa dorosłych ma umiarkowaną lub poważną nadwagę — czytamy w publikacji „The Urban Health Culture of the Future” opracowanej przez zespół pracowni Juul Frost Arkitekter we współpracy z interdyscyplinarnym think tankiem. Jaki związek mają te dane ze sposobem, w jaki projektujemy nasze miasta? O tym rozmawiamy z inicjatorką projektu Helle Juul.
Helle JUUL — duńska architektka i urbanistka, współzałożycielka pracowni Juul Frost Arkitekter, doceniana za dążenia, by miasta były bardziej zrównoważone i przyjazne do życia. Uczy o projektowaniu i rozwoju miast, wierzy, że architektura jest kwestią pracy we wszystkich skalach: od małej, indywidualnej przestrzeni i budynku po dużą skalę sąsiedztwa i miasta. Wiceprezeska międzynarodowej organizacji INTA International Urban Development Association, doradczyni architektoniczna gminy Hillerød, duńska członkini ECP, Europejskiego Parlamentu Kultury. Jest współautorką projektu „The Urban Health Culture of the Future”, którego celem jest zapewnienie powiązania między zdrowiem a planowaniem — holistycznego narzędzia do promowania fizycznego, psychicznego i społecznego zdrowia w środowisku zabudowanym.
Ola Kloc: Jak miasta i planowanie urbanistyczne wpływają na nasze zdrowie i dobrostan? Na zdrowie psychiczne, poziom stresu i brak aktywności fizycznej? Co sprawia, że są dla nas niezdrowe?
Helle Juul: Urbanizacja i sposób, w jaki organizujemy nasze środowisko zabudowane, wpływają na zdrowie i samopoczucie — to brak bioróżnorodności, mniej terenów zielonych, złe powietrze. My — jako architekci i projektanci — jesteśmy odpowiedzialni za projekt. Tworząc „The Urban Health Culture of the Future” („Urbanistyczną kulturę zdrowia przyszłości”), kształtujemy nowy sposób myślenia o tym, jak projektujemy, jak możemy promować zdrowie i być świadomi wszystkich tych czynników, które wpływają na nasze samopoczucie. Powodem, dla którego zatytułowaliśmy tę publikację „Urbanistyczna kultura zdrowia przyszłości” jest to, że miejskość [Helle użyła tu słowa urbanity, które tłumaczyć możemy także jako „ogłada” — przyp. red.] jest sposobem, w jaki zachowujemy się wobec siebie nawzajem. Tworzymy kulturę dobrostanu, chcąc wspólnie promować zdrowie w otaczającym nas środowisku fizycznym. Nie chodzi więc o miasta same w sobie, ale o sposób, w jaki je organizujemy, hałas, który tworzymy, zanieczyszczenie powietrza i wyspy ciepła, które generujemy.
dlaczego powstała „Urbanistyczną kulturę zdrowia przyszłości”?
© Juul Frost Arkitekter
Ola Kloc: Informacja o tym, że samotność, życie w pojedynkę i słabe więzi społeczne są dla nas równie szkodliwe co palenie piętnastu papierosów dziennie i gorsze niż otyłość, mnie zmroziła. Jak możemy z tym walczyć?
Helle Juul: Kiedy jeden z członków naszego think tanku, lekarz Jesper Lund Bredesen, mówił na pierwszym spotkaniu o samotności, nie zajmowaliśmy się tą kwestią w naszym biurze. Wydawało się nam, że jest to poza naszym zasięgiem. Ale kiedy wspomniał, że w Japonii jest minister ds. samotności, zrozumieliśmy, jak bardzo wszystko to powinno być brane pod uwagę. Mamy w zwyczaju dyskutowanie o globalnych problemach — demografii, klimacie, bioróżnorodności, mobilności i tak dalej — ale nie myślimy o tym, jak duży wpływ na nasze zdrowie ma samotność. Jeden z badanych przez nas przypadków dotyczył obszaru zabudowy socjalnej, gdzie ludzie zostali poproszeni o zabranie sąsiada na organizowane tam wydarzenie społeczne. Kiedy są to osoby, które nie mówią w danym języku, jest im bardzo trudno włączyć się do sąsiedztwa albo dołączyć do lokalnych aktywności, są nieśmiali i nie mają odwagi przyjść i powiedzieć: „Oto jestem!”. Wystarczy więc drobny gest, poproszenie odpowiedzialnych osób o powiedzenie „Proszę, idź i przyprowadź sąsiada na to wydarzenie”. To jest bardzo proste, a ma ogromny wpływ na poczucie przynależności w sąsiedztwie. Myślę, że świadomość przynależności, którą zwykle wykorzystujemy w placówkach edukacyjnych, powinna być również uwzględniona w mieszkalnictwie socjalnym, w miastach. Samo budowanie świadomości na ten temat może mieć głęboki wpływ na to, co należy wziąć pod uwagę w projekcie.
Kiedy zaczynaliśmy ten projekt, nie wiedziałam, że bycie samotnym jest równie niebezpieczne co wypalanie piętnastu papierosów dziennie, ale myślę, że te dane i liczby pokazują, jak ważne jest to, by uwzględniać różne sektory, profesje i dyscypliny. Interdyscyplinarne podejście do wszystkiego, co robimy, zapewni w przyszłości głęboko zrównoważoną wiedzę. Kiedy rozmawiamy z ludźmi, którzy nie są tacy sami jak my, mamy potencjał do stworzenia czegoś innowacyjnego.
Ola Kloc: Analizowaliście cztery różne przypadki rozwiązań urbanistycznych, co jest najważniejszą rzeczą, jaką możemy się nauczyć z każdego z nich?
Helle Juul: Przyglądaliśmy się dwudziestu, czterdziestu przypadkom i musieliśmy z nich wybrać. Powodem, dla którego wybraliśmy właśnie te cztery — strategię dwudziestominutowego miasta; przykład mobilności w Barcelonie (Superbloki), który ma wpływ na jakość życia mieszkańców; zabudowę socjalną i Gillett Square w Londynie, czyli kolejną strategię — jest to, że reprezentują różne skale. Mówią o tym samym, ale na innych poziomach. Pokazują, jak ważne jest przechodzenie od skali strategicznej do miejskich przestrzeni, do sąsiedztwa i wreszcie pojedynczego budynku. Świadomość tego gwarantuje, że rozwiązanie, które wybierzemy w, powiedzmy, dwudziestominutowym mieście jako podejściu strategicznym, będzie miało wpływ na sąsiedztwo, na to, jak chodzimy do szkoły, na przestrzenie miejskie i to, jak rozwijamy nasze zielone zasoby. Musimy zdawać sobie sprawę, że skalowanie jest bardzo ważne, powinniśmy zawsze podnosić wzrok, otwierać nasze parasole i zwracać uwagę na to, co dzieje się w kontekście problemu, z jakim mierzymy się w projekcie — może uda nam się go rozwiązać, a może znajdziemy jakieś elementy poza tym obszarem, aby uzdrowić przestrzeń. Idea dwudziestominutowego miasta to strategia dla wszystkich przypadków.
Gillett Square w Londynie znajduje się w bardzo wrażliwym obszarze. Stworzono tam strategię stu uzupełniających się przestrzeni miejskich. Możesz więc przechodzić z jednego miejsca do drugiego, doświadczając innych rzeczy, a każda z tych przestrzeni sprzyja różnorodności ludzi, poczuciu przynależności i tolerancji. Richard Sennett pisze o tym w kontekście Gillett Square — im bardziej zróżnicowane jest sąsiedztwo, tym bardziej jesteśmy tolerancyjni.
Ola Kloc: Spodobało mi się zdanie z raportu: „Zdrowe planowanie polega na zapewnieniu przestrzeni i miejsc, które pozwalają ludziom odczuwać dobre samopoczucie każdego dnia i na nieoczekiwane sposoby, ale z możliwością rozszerzenia tego doznania tak daleko, jak to możliwe”. Jak projektować takie przestrzenie? Czego powinniśmy unikać?
Helle Juul: Odwróciłabym raczej to pytanie i powiedziała: co chcielibyśmy zyskać. W Warszawie rozmawialiśmy o pięciu polskich miastach i zauważyliśmy tendencję do myślenia, że jeśli na jakimś obszarze jest dużo zieleni oznacza to, że jest on zdrowy. Ale zdrowie to nie tylko zieleń. Ważne jest, aby tworzyć zrównoważone sekwencje przestrzeni miejskich, w których możesz przebywać, być aktywnym, miejsc, które odpowiadają na rozmaite potrzeby. Chodzi o spojrzenie na planowanie urbanistyczne we właściwy sposób — masz różne przestrzenie, które musisz zaadresować, różne potrzeby w okolicy, aby mieszkańcy, ludzie odwiedzający te miejsca, osoby z różnych kultur mogły czuć się w nich jak w domu. Te przestrzenie powinny także zachęcać do mniej formalnych sposobów spędzania czasu — im będą mniej formalne, tym staną się bardziej zapraszające. Jeśli postawimy ławkę na trawniku, ludzie będą na niej siadać i prawdopodobnie zaczną z sobą rozmawiać. Chodzi więc o uważne planowanie przestrzeni, kreowanie mikromobilności i troskę o nie.
Często widzę miejsca, w których ławki są ustawione w niewłaściwy sposób, zastanawiam się, dlaczego nikt ich nie obróci. One tam po prostu stoją. Powinniśmy dokładnie przemyśleć sposób, w jaki projektujemy — dla wszystkich, dla wielu, dla nielicznych — tak, aby wziąć pod uwagę zarówno tych, którzy są, jak i tych, którzy nie są, częścią przestrzeni, aby każdy czuł, że ma prawo w niej przebywać, obserwować lub nie.
Powinniśmy likwidować parkingi i tworzyć więcej przestrzeni, w których ludzie będą się czuć bezpiecznie, zapewnić oświetlenie, aby było widać zakręty i tak dalej. Projektujemy, biorąc pod uwagę zasady prewencji kryminalnej — wytyczne mówiące, jak się upewnić, że można czuć się bezpiecznie, że ludzie będą dbać o przestrzeń, nie będą wyrzucać tam śmieci i tak dalej. Nie chodzi więc o to, że powinniśmy dużo projektować lub programować, ale po prostu zmienić przekonanie na temat zaniedbanych przestrzeni, pytać, co można w nich zmienić, aby ułatwić do nich dostęp, co zaprojektować, aby różne osoby mogły się w nich poczuć jak w domu.
potrzeby i narzędzia
© Juul Frost Arkitekter
Ola Kloc: W Polsce wciąż panuje przekonanie, że jeśli coś jest wspólne, jest niczyje. Jak sobie radzicie z tym tematem w Danii? Masz jakąś radę, jak możemy zmienić takie myślenie?
Helle Juul: Miasto, gmina, która jest odpowiedzialna za plan, odgrywa ważną rolę w procesie planowania i musi być bardzo świadoma, jak ważne jest tworzenie przy użyciu dobrych materiałów, zapewnianie wysokiej jakości zieleni, dobrych usług i zróżnicowanych dzielnic.
W Danii też zdaża się, że władze miejskie chcą po prostu budować. To bardzo niebezpieczne podejście — powinny raczej stawiać wymagania deweloperom i wszystkim zaangażowanym w proces projektowy. Powinny tworzyć, rozmawiać ze wszystkimi w łańcuchu wartości, mieć wysokie ambicje. Uważam, że wysokie ambicje są atrakcyjne dla deweloperów, można to zauważyć w Danii — im większe oczekiwania Miasto stawia deweloperom, tym bardziej im się to podoba, bo wiedzą, że jeśli stworzą atrakcyjne przestrzenie, zabudowa wokół przyniesie im wyższe dochody. Jest to więc wartość dodana, a ludzie będą dbać o przestrzenie, które mają moc łączącą ludzi wokół nich.
Zbudowaliśmy kilka lat temu nieduży budynek uniwersytecki, który działa fantastycznie, ponieważ umożliwia studentom interakcje. Takie podejście powinniśmy kreować w przestrzeniach publicznych. One nie są odpowiedzialnością wyłącznie deweloperów czy Miasta — są odpowiedzialnością nas wszystkich, powinniśmy więc tworzyć wyobrażenie na ten temat, pisać artykuły, rozmawiać. Nawet niewielki publiczny obszar jest ważniejszy niż ogromny parking, a tworzenie pilotażowego projektu może być inspiracją dla wielu kolejnych. To jest potrzebne i może zmienić mentalność. Może to nawine, ale myślę, że ważne.
Ola Kloc: Dyrygent Peter Hanke w raporcie porównał planowanie zdrowia w mieście do polifonicznej kompozycji. Mogłabyś powiedzieć coś więcej na temat tej koncepcji?
Helle Juul: Tak, uwielbiam ją! Mówi o planowaniu miast niczym utworów muzycznych. Kiedy komponuje, po jednej stronie ma klarnety, po drugiej trąbki, fortepian i tak dalej. Wszystkie instrumenty muszą osiągnąć właściwe brzmienie, mimo że mają różne tony. Czerpiąc z tego w planowaniu miasta — chodzi o to, aby spojrzeć na ten proces inaczej, zobaczyć, że każde sąsiedztwo ma inną tonację, inne tereny zielone. Mają własne życie, tożsamość, są różne, a razem muszą stworzyć wspólny utwór.
Dla mnie jest to fantastyczny obraz pokazujący, jak możemy spojrzeć na planowanie urbanistyczne — nie jako walkę z urbanizacją, ale ciągłą analizę obszarów miejskich po to, aby z sobą współpracowały, aby były zintegrowane poprzez to, jak projektujemy. Nie chodzi o to, aby myśleć tylko o jednym miejscu, ale cały czas rozmawiać, jak ta jedna przestrzeń może uczestniczyć w symfonii z innymi sąsiedztwami i wreszcie jak stworzyć miasto, które jest wspaniałym koncertem.
Ola Kloc: Jak zaprosić do udziału wszystkich miejskich graczy? Obawiam się, że może to być dosyć trudne.
Helle Juul: Masz rację! Dziaj, kiedy rozwijamy jeden obszar, rozmawiamy z jego mieszkańcami i z władzami miasta. Może innym sposobem planowania byłoby zaproszenie do tych rozmów przedstawicieli każdej części miasta, aby opowiedzieli o tożsamości, atmosferze, jaką chcieliby osiągnąć i promować. Dzięki tym informacjom można tworzyć dzielnice, które są zdrowe, które wspierają i promują społeczne sąsiedztwa w bardzo subtelny sposób.
Ola Kloc: Jak wyborażasz sobie społecznie zrównoważone miasta, miasta przyszłości? Jak chciałabyś, aby wyglądały?
Helle Juul: To bardzo trudne pytanie. Żyję w Kopenhadze, która przez większość czasu jest bardzo spokojna, bardzo zielona, możemy pływać w naszym porcie. Nie uważam, że Kopenhaga jest miastem przyszłości, ale myślę, że gdy rozmawiamy o mieście przyszłości w „urbanistycznej kulturze zdrowia”, prosimy o bardziej proaktywną relację między potrzebami ponad granicami, ponad skalą, między sektorami, które robią rzeczy na różne sposoby po to, aby osiągnąć zdrowe środowisko miejskie.
Nie mówię o projektowaniu miast, ale opracowaniu nowego sposobu działania i braniu pod uwagę, że nie budujemy dla samych budynków, ale dla ludzi. Cały czas robimy to dla ludzi, którzy tutaj mieszkają, i tych, którzy te miejsca odwiedzają, aby stworzyć nowy sposób wspólnego życia. Dla mnie ta świadomość to przyszłość.
Ola Kloc: Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Ola Kloc
ilustracje dzięki uprzejmości pracowni Juul Frost Arkitekter
więcej: A&B 6/2024 – Zdrowie,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B