rewitalizacja parków
W podobny sposób zdają się funkcjonować łódzkie parki. Szerokie trawniki i nieurządzone łąki przyciągają niemal nieskończoną ilością możliwości i atmosferą pewnego nieskrępowania. Tymczasem w Łodzi można zauważyć niepokojącą tendencję do „rewitalizacji” terenów zielonych.
Dlaczego niepokojącą? Bo nietrudno ulec wrażeniu, że zamiast ożywiania przestrzeni, mamy do czynienia z jej nadmierną estetyzacją. Ukończone niedawno prace w zabytkowym parku im. Sienkiewicza muszą być poprawiane. Jaki będzie skutek użycia ciężkiego sprzętu — przekonamy się za jakiś czas. Usytuowany nieopodal dworca Łódź‑Fabryczna park im. S. Moniuszki został niemalże pokryty granitowymi płytami.
„Zrewitalizowany” park im. S. Moniuszki – miejsce, gdzie granit wyparł trawę.
fot.: Błażej Ciarkowski
Gładka nawierzchnia z pewnością ułatwia poruszanie się dźwigającym walizki podróżnym opuszczającym pobliską stację. Czy to jednak wystarczający argument w sytuacji, gdy otoczenie dworca to granitowo-betonowa pustynia cierpiąca na poważny deficyt zieleni? Jedyną pozytywną zmianą wydaje się budowa placu zabaw przystosowanego dla dzieci niepełnosprawnych.
Kolejne łódzkie parki — Staromiejski i Julianowski, mają być rewitalizowane w niedalekiej przyszłości. Szczególnie interesujący wydaje się drugi przypadek, gdzie mieszkańcy podczas konsultacji społecznych stanowczo zaprotestowali przeciwko realizacji przedstawionego projektu. Ich zdaniem ingerencja w strukturę parku (w tym w jego najbardziej dziką część) była zbyt duża. Sprzeciwili się między innymi nowym chodnikom.
Park powinien pozostać jak najbardziej naturalny, ze ścieżkami, które ludzie sobie wydeptali. W tym jest cały urok — mówili.
Jedna z niezabudowanych działek na Starym Polesiu.
fot.: Błażej Ciarkowski
Ciekawe, że tych prostych prawd nie potrafi dostrzec wielu projektantów…
park na placu
Czy w Łodzi w najbliższej przyszłości powstaną nowe tereny zielone? Z pewnością wiele zależy od władz miejskich. W obrębie Śródmieścia i jego okolic znajduje się pewna liczna niezabudowanych działek będących własnością (całkowitą lub częściową) gminy. Obecnie pełnią funkcję dzikich zieleńców, ale może warto byłoby je nieco uporządkować i wprowadzić na przykład nowe nasadzenia. To z pewnością lepsze rozwiązanie dla okolicznych mieszkańców niż sprzedaż parceli deweloperom, którzy zapewne zlikwidują ostatnie enklawy powierzchni biologicznie czynnej w okolicy.
W parku im. B. Klepacza nadal przestrzega się użytkowników, by nie deptali trawników.
fot.: Błażej Ciarkowski
Znakiem nadchodzących zmian wydaje się projekt częściowego przekształcenia placu Wolności w park miejski. Kilkanaście lat temu planowano uporządkowanie jego przestrzeni poprzez pokrycie kamiennymi płytami i realizację pretensjonalnych mebli miejskich. Dziś mówi się o drzewach i trawnikach, a projektanci z pracowni A2P2 powołują się na przykład Paryża, gdzie zdecydowano się na stworzenie „miejskich lasów” na historycznych placach. Szczerze kibicuję temu przedsięwzięciu i mam nadzieję, że jego efektem będzie „miejska łąka” (czy też „miejski zagajnik”), a nie kolejne ogrodzone klomby pośród kamiennej pustyni. Znane wszystkim hasło „Nie deptać trawy!” powinno zostać zamienione na nowe — „Nie granitować trawy!”. A trawniki niech służą do deptania, siedzenia, leżenia, biegania…