Architektura to zawsze temat polityczny. Są jednak projekty, które szczególnie silnie antagonizują strony sporu, są też wykorzystywane do doraźnych celów. Jednym z nich jest plan odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie.
Debata dotycząca zbudowania na nowo Pałacu Saskiego toczy się w stolicy już wiele lat. Być może klasycystyczny gmach stałby w swoim nowym wcieleniu już od dawna, gdyby nie odkrycie w 2006 roku dobrze zachowanego zespołu pałacowych piwnic. Prace archeologiczne na placu Piłsudskiego toczyły się właśnie ze względu na planowaną „odbudowę” Pałacu Saskiego — odkrycie autentycznego zabytku przeszłości najpierw wstrzymało prace, później odsunęło je w niebyt. Nikt bowiem nie miał pomysłu, jak zachowując piwnice w stanie nienaruszonym, posadowić na nich nową budowlę. Piwnice więc zasypano, a plan budowy pałacu trafił do szuflady.
niezakończona odbudowa
Kilka lat temu plan powrócił — dla zwolenników „odbudowy” stał się idealnym projektem uczczenia setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Stowarzyszenie Saski 2018 promowało wizję przywrócenia stolicy monumentalnego gmachu, budując wokół niego mit jednej z kluczowych budowli w mieście, cennej zarówno symbolicznie, jak i architektonicznie. „Odbudowa” pałacu miałaby zakończyć ostatecznie proces podnoszenia Warszawy z wojennych ruin — brak Pałacu Saskiego, według niektórych, jest właśnie dowodem na to, że odbudowy wciąż nie zakończono.
Warszawa z lotu ptaka w 1919 roku — na zdjęciu widoczny jest Pałac Saski i Sobór Prawosławny św. Aleksandra Newskiego
źródło: „Światowid” 1933, autor nieznany; Andrzej Sołtan, „Warszawa wczoraj”, wydawnictwo Wokół nas, Gliwice 1998
debata bez szansy na kompromis
Debata o tym, czy budować Pałac Saski, zantagonizowała różne środowiska. Większość historyków architektury czy konserwatorów jest przeciwna tworzeniu repliki nieistniejącego obiektu. Po drugiej stronie sporu znajdują się jednak także eksperci uważający, że pałacu brakuje w przestrzeni miasta, że ta wyrwa jest zbyt widoczna i skoro odbudowano tak wiele historycznych gmachów, to i ten powinien powrócić. Każda ze stron ma wiele argumentów na poparcie swojej tezy, nie ma tu także, rzecz jasna, miejsca na kompromis.
Gwoli wyjaśnienia: słowo „odbudowa” należy w kontekście Pałacu Saskiego ujmować w cudzysłów, bo tak naprawdę nie ma na razie konkretnego projektu, nie podjęto decyzji, jaką formę miałby przyjąć ten wielokrotnie przebudowywany obiekt. Nie ma także pomysłu na to, jaką miałby pełnić funkcję, co tylko potwierdza tezę o upolitycznieniu tego sporu. Nie chodzi o to, aby ożywić faktycznie nieco martwy plac Piłsudskiego, nie szuka się dogodnej lokalizacji dla siedzib firm czy urzędów (bo choć raz padł pomysł o przeniesieniu Senatu do Pałacu Saskiego, szybko jednak okazał się niemożliwy do realizacji). „Odbudowa” byłaby więc symbolicznym gestem politycznym, nie zaś projektem wynikającym z dbałości o miejską przestrzeń, realne potrzeby czy choćby sukces komercyjny. Skoro nie ma wizji zagospodarowania hipotetycznego budynku, nie wiadomo też, kto tę inwestycję miałby sfinansować.
Debata, której końca nie widać, jest ciekawym przykładem na kondycję polskiej architektury w ogóle. Mało kto ją traktuje w kategoriach praktycznych (obowiązuje zasada: zbudujmy wielki gmach, a później się zastanowimy, co w nim się znajdzie), mało kto rozważa sprawy estetyczne (nie da się w XXI wieku wiernie odbudować osiemnastowiecznego pałacu, ale jak miałaby wyglądać jego uwspółcześniona wersja, nie wie nikt), zbyt rzadko analizuje się tego typu przedsięwzięcia z punktu widzenia wpływu, jaki wywarłyby na okolicę, na miasto, układ urbanistyczny czy komunikacyjny. Wciąż szukamy wielkiego efektu, ekscytują nas widowiskowe obiekty w dużej skali, nasycone symboliką, monumentalne. Debata o budowaniu nowego Pałacu Saskiego wzbudza więcej emocji niż choćby nieporównywalnie ważniejszy, dotkliwszy, boleśnie aktualny i dotykający wielu ludzi problem braku dostępnych mieszkań!
plac Piłsudskiego w Warszawie — stan obecny
fot.: Anna Cymer
milczenie architektów
Obserwując walki zwolenników budowy klasycystycznego obiektu w XXI wieku i obrońców przejmującego w swoim znaczeniu Grobu Nieznanego Żołnierza (który właśnie jako urwana kolumnada świadomie nieodbudowanego Pałacu Saskiego miał być wyrazistym pomnikiem wojennych zniszczeń), uderza jeszcze jedno: we wspomnianej debacie praktycznie brakuje głosu architektów czy organizacji ich reprezentujących. Nic to nowego, bo SARP czy sami architekci niechętnie zabierają głos w dyskusjach na temat rozwoju miast, nowych inwestycji czy przedsięwzięć oddziałujących na ład przestrzenny. To zrozumiałe: będący tak silnie uzależnieni od widzimisię deweloperów architekci, nie chcą ujawniać się ze swoimi poglądami, w obawie o utratę przyszłych zleceń — niestety to skutek nie tyle złej woli projektantów, co raczej efekt sprywatyzowania rynku budowlanego czy projektowego.
plac Piłsudskiego w Warszawie — stan obecny, po prawej stronie fragment Grobu Nieznanego Żołnierza
fot.: Anna Cymer
szklane gmachy na placu Piłsudskiego
Tym bardziej należy docenić gest tych architektów, którzy jednak odważyli się zająć stanowisko wobec tej znaczącej przecież dla Warszawy debaty. Marek Budzyński swoją opracowywaną od kilku lat wizję nowoczesnej, zielonej zabudowy placu Piłsudskiego zaprezentował podczas wykładu pt. „Architektura i polityka”, zorganizowanego w Warszawie przez Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki pod koniec października 2019 roku. Jego koncepcja porośniętych zielenią, odsuniętych nieco od Grobu Nieznanego Żołnierza, szklanych gmachów wywołała spore zaskoczenie. Nie tylko dlatego, że mało kto spodziewał się prezentacji tej wizji. Szok wywołał pomysł wprowadzenia w przestrzeń placu Piłsudskiego zupełnie nowej zabudowy. Mimo że o tej części stolicy rozmawia się od lat, nikt wcześniej nie narysował w tym miejscu nowoczesnych gmachów, tak jakby jedyną opcją była odbudowa pałacu lub jej brak.
Marek Budzyński przeanalizował strukturę placu Piłsudskiego, jego historię oraz wszystkie warstwy z przeszłości, które składają się na jego współczesny odbiór. Autor ikonicznych warszawskich gmachów publicznych, między innymi Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i siedziby Sądu Najwyższego, widziałby na poziomie piwnic przywrócenie pamięci o wszystkich stojących tu niegdyś obiektach, łącznie z Pałacem Brühla i cerkwią, na poziomie gruntu proponuje jednak budowę obiektów komercyjnych z przestrzeniami do wynajęcia (zapewniającymi niezbędny do funkcjonowania tego miejsca dochód), ale i pełnymi zieleni, stanowiącej przedłużenie sąsiedniego parku Saskiego.
Warszawa 2118
Własną — również bardzo nowoczesną — wizję zabudowy placu Piłsudskiego ma pracownia FAAB, która projekt stworzyła wspólnie ze studiem Science.Now. Ich koncepcja o nazwie „Warszawa 2118” mieści w sobie wiele funkcji: w piwnicach pierwotnego pałacu architekci widzą muzeum opowiadające historię tego miejsca i ideę Grobu Nieznanego Żołnierza. Przewidują tu przestrzeń na plenerowe wystawy sztuki oraz zespół zabudowy o organicznych kształtach, w których planują zarówno parking dla elektrycznych pojazdów, przede wszystkim rowerów, jak i placówki kultury, kawiarnie czy restauracje. Wśród atrakcji znalazłyby się miejsca odpoczynku wyposażone w specjalnie dobraną, oczyszczającą powietrze zieleń.
„Warszawa 2118” — koncepcja zabudowy placu Piłsudskiego, proj.: FAAB we współpracy ze studiem Science.Now
© FAAB
potrzeba rozmowy
Obydwa zaprezentowane niedawno projekty pokazały, jak głos architektów bywa ważny i potrzebny. Ta grupa zawodowa, sprowadzona ostatnio do roli wykonawców założeń i interesów deweloperów, jest przecież powołana do tworzenia kreatywnych wizji. Przywołany powyżej przykład aż nazbyt wyraźnie pokazuje, jak bardzo potrzebny jest czasem głos projektantów, ludzi wykształconych do tego, by tworzyć koncepcje również dla trudnych przestrzeni. I nie mówimy tu o projektach gotowych do realizacji, ale o pomysłach, które otworzą oczy, przekierują debatę, uświadomią, jak zapętliliśmy się w rozważaniach nad sprawą, którą można rozwiązać na wiele jeszcze innych sposobów. Tak jak to się stało z placem Piłsudskiego. Nagle okazało się, że — choć nikt o tym dotąd nie mówił — warto przedyskutować także opcję wprowadzenia tam nowoczesnej zabudowy. Rozmawiajmy o tym, ale niech do tej rozmowy włączą się także architekci.