Kliknij i zobacz jak w prosty sposób opublikować swój projekt w A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

„To skomplikowane”. Ewelina Jaskulska o kondycji zawodu architekta i swojej relacji z architekturą

16 maja '22

wypowiedź z numeru A&B 04 | 2022

Wiedza o tym, że architektura to piękna, ale jednocześnie trudna dziedzina, jest powszechna. Wiadomo, że jest jedną z najbardziej interdyscyplinarnych profesji, łączy bowiem w sobie humanizm z naukami ścisłymi, wrażliwość i delikatność z twardą rzeczywistością techniki. Owa interdyscyplinarność została jednak ograniczona jedynie do niezbędnych elementów procesu projektowego związanego z techniką budowlaną, czyli branż. Próżno szukać w procesie projektowym socjologów, antropologów, artystów, psychologów. I nie można za to winić architektek i architektów — my po prostu dostosowujemy się do narzuconej nam rzeczywistości, walcząc o przetrwanie.

Architekt ma zatem ciężko, ale jest ktoś, kto ma jeszcze ciężej — ARCHITEKTKA. Kim jest bowiem architektka i dlaczego nie PANI ARCHITEKT? Co ciekawe, z „innym” traktowaniem zetknęłam się, dopiero zakładając swoje biuro i rozmawiając z inwestorami. Dlaczego? Cywilizacja europejska od początku zakładała system oparty na patriarchacie, gdzie mężczyzna brał czynny udział w życiu społecznym, kobieta natomiast miała koncentrować się na sprawach domowych i jako odpowiedzialna za wszystko, co dotyczyło domu, miała również przyzwolenie na kształtowanie i dekorowanie otaczających ją wnętrz. Od epoki renesansu, kiedy to obserwujemy rozkwit sztuki i architektury, kobiety niezmiennie dekorują swoje domostwa, a świadomość taka w społeczeństwie ma się świetnie aż do dziś. Tak jak dla inwestora szokiem było, że kobieta nie projektuje tylko wnętrz, tak dla mnie szokiem było to, że fakt, że jestem kobietą ma jakiekolwiek znaczenie podczas rozmowy o projekcie. Aby tych szokujących sytuacji zaoszczędzić kolejnemu inwestorowi, pokusiłam się o zrobienie pewnego testu. Na spotkanie zabrałam męża, który z architekturą nie ma nic wspólnego. Inwestor zadawał pytanie, patrząc na mojego zakłopotanego już męża, a ja spokojnie udzielałam odpowiedzi. Na mnie inwestor spojrzał tylko przez chwilę, jednak widziałam, że czuł się spokojniejszy, widząc mężczyznę, nawet jak sam udawał, że to z nim rozmawia. Dało mi to impuls do działania. Postanowiłam zadbać o pozycję kobiet i zainicjowałyśmy wraz z Joanną Aleksandrowicz projekt Architektoniczki prowadzony w Fundacji Katarzyny Kozyry.

Problem gender w architekturze nie jest jedyny. Narzekamy, że Polska taka nieładna, że tutaj wszystko pastelowe, choć ostatnio szaro-białe, ale generalnie nie takie jak na zachodzie Europy. Nasz zawód sprowadzono bowiem do wyciskania PUM-u, a estetycznie do oplatania konstrukcji żelbetowej wciąż tymi samymi systemowymi fasadami. Jako architektki prowadzące małe biuro projektowe podejmujemy się więc kolejnego zadania. Oprócz samego wykonania projektu, staramy się edukować estetycznie klientów. Przez wiele godzin przekonujemy inwestora do nowych, innych pomysłów, pokazując realizacje na świecie, opracowujemy kolejne analizy, pokazując korzystny wpływ rozwiązań prospołecznych.

W końcu osiągamy zamierzony cel! Wielka radość, że zrobimy coś innego, coś dobrego. Ale oto dowiadujemy się, że projekt jest trochę za drogi, że kolega inwestora zrobi projekt za połowę ceny (tylko wcześniej nie miał pomysłu). Następuje kolejny, częsty w Polsce schemat działania, jakim jest naruszenie praw autorskich. A etyka zawodu? Och, ma się świetnie! Ale jedynie na stronie internetowej Izby.

Świadomość estetyczna i świadomość praw autorskich idą niestety w parze ze świadomością całego procesu inwestycyjnego polskich inwestorów, którzy „znają się na budowie, bo właśnie przeczytali ostatnie wydanie budowlanego miesięcznika”. Wiemy nie od dzisiaj, że mamy jako naród pewną wspólną cechę — jesteśmy specjalistami od wszystkiego. Dlatego projektując obiekt na zboczu góry, której połowę trzeba było przekopać, zrobić ściany tarczowe, nie zdziwiłam się wcale, gdy inwestor stwierdził, że nie potrzebuje projektu wykonawczego, gdyż „zna się doskonale na wykopach, bo jego sąsiad ma koparkę”. Przekonanie inwestora o posiadanej wiedzy wpływa na pracę na każdym etapie projektu, próbuje on wymusić na projektantach i projektantkach pewne rozwiązania niekoniecznie zgodne z przepisami. Pocieszam się jednak tym, że nie tylko w Polsce tak jest. Wszak sam Gehry powiedział: „Nie wiem, dlaczego ludzie zatrudniają architektów, a potem im mówią, co mają robić”.

Problem kompetencji osób biorących udział w całości procesu inwestycyjnego nie dotyczy jedynie inwestorów. Plany miejscowe, których sposób ustalania i projektowania nie zmienił się od dziesięcioleci, sprowadzając różnorodność polskiej architektury regionalnej do kąta nachylenia połaci dachowej i dachu koniecznie z blachodachówki, oraz niejednokrotnie zupełny brak merytorycznego dialogu z personelem administracyjnym nie ułatwiają pracy, a tym samym pozytywnych zmian w naszym otoczeniu.

Ja wciąż wierzę, że poprzez architekturę mogę zmienić świat chociaż w małym stopniu. Wciąż jestem pewna, że architektura nie może być celem samym w sobie, ale musi mieć wartość dodaną dla inwestora i społeczności. Widzę zmiany w umysłach nie tylko inwestorów, ale i klientów, którzy zaczynają mieć świadomość, czego mogą oczekiwać od przestrzeni. Ale jest to proces powolny.

Architektura to piękny zawód. Ja i architektura to taki związek, który określa się w mediach społecznościowym mianem „to skomplikowane”. Więc ja i architektura jesteśmy skomplikowane (jak to kobiety), dlatego przy sobie trwamy.

 
Ewelina Jaskulska

STUDIO MOLEKUŁY

Głos został już oddany

okno zamknie się za 5

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE