Ola: Chciałabym jeszcze wrócić do wspomnianej przez panią wieloletniej współpracy z Alessandro Mendinim. Przy okazji wystawy pani projektów we Wrocławiu, której był kuratorem, powiedział piękne słowa, że to właśnie pani zbliżyła go do natury, nauczyła go jej. Elementy związane z naturą pojawiają się nieustannie w pani projektach. Proszę opowiedzieć więcej o tych inspiracjach.
Dorota: Natura zawsze była moim źródłem inspiracji, zawsze była mi bliska. Kocham przebywać w naturze, urodziłam się na wsi, uważam, że człowiek czerpie z natury od zarania dziejów i jest to nieskończone źródło inspiracji. Uśmiecham się i wzruszam na wspomnienie o Alessandro Medninim. Jeszcze w studio, gdy pracowaliśmy razem, zawsze mówił: „wiesz co, ja w ogóle nie rozumiem natury, ja się jej boję”. On był takim mieszczuchem! Był przerażony, że musi się znaleźć w naturze, tak mocno był osadzony w tym, co stworzył człowiek. Mam tutaj na myśli głównie sztukę, on otaczał się pracami wielkich artystów i też samymi wielkimi artystami. Bał się Alessandro natury, ale z drugiej strony, przewrotnie, bardzo mądrze się o niej wypowiadał i ją rozumiał.
Dorota Koziara i Alessandro Mendini
© Dorota Koziara
Moje prace były bardzo związane z naturą, już mój dyplom wykonany był z materiałów naturalnych i dotyczył przetwarzania odpadów z produkcji włókien konopnych, lnianych czy odpadów powstających przy produkcji mebli. Zbierałam też na łąkach i prasowałam suche rośliny, z których tworzyłam nowe materiały w naszej Akademii Sztuk Pięknych (Uniwersytecie Artystycznym) w Poznaniu, ale też we współpracy i w laboratoriach Wydziału Technologii Drewna. Miałam więc również dość techniczne podejście do natury. Cały czas się nią inspiruję i wykonuję prace z natury. Wiklina, którą kocham, czy gałęzie brzozowe, które u nas wykorzystywano dawniej w miotłach, to są materiały, które wciąż wykorzystuję w moich rzeźbach. Na przykład w dwóch, które powstały latem tego roku — jedna z nich właśnie pojechała do Mediolanu, stworzyłam ją w Polsce, w sierpniu, na wystawę, którą planował Alessandro Mendini jeszcze za życia. Ja o niej nie wiedziałam, ale jego córki postanowiły doprowadzić ją do skutku. Wystawa ma swoją inaugurację 25 listopada w galerii Antonio Colombo, prestiżowej galerii w centrum Mediolanu. Jej podtytuł brzmi „Alessandro Mendini i jego przyjaciele artyści”. Na niej właśnie Sandro widział jedną z moich rzeźb, anioła, i taką rzeźbę wykonałam.
praca nad aniołem na wystawę w Mediolanie
© Dorota Koziara
Ola: Te anielskie rzeźby, seria „12 Aniołów”, zdają się jednym z przełomowych momentów w pani karierze…
Dorota: Tak, również dla mnie. Po czasie jak się patrzy na swoje prace to niektóre się bardziej nudzą, czasem twórca myśli „zrobiłbym to inaczej”, „mógłbym to zrobić lepiej”, albo „to jest do niczego”. Ta instalacja, która wygrała w 2000 roku międzynarodowy konkurs i obecnie znajduje się w Toskanii, u mnie cały czas jeszcze jest aktualna, ona zmierzyła się z próbą czasu, nadal mnie, jako autorce się podoba, jest dla mnie czymś świeżym. Może dziwnie jest tak mówić o własnych pracach, ale mówię to na podstawie tego, co czas weryfikuje — ja cały czas mogę się tym pochwalić, więc ta seria przetrwała próbę czasu.
Ola: Wróćmy jeszcze do ekspozycji w Polskim Pawilonie na EXPO 2020 w Dubaju, gdzie można oglądać wystawę, której jest pani projektantką i kuratorką — „Creative by Nature”. Wraca więc znowu temat natury… Do jakich jej elementów sięgnęła pani, tworząc tę ekspozycję? Jak dobierała pani projekty do tej wystawy? Wspominała pani na początku o bardzo różnorodnych eksponatach, bardzo innowacyjnych. Wyobrażam sobie, że wybór prac wymagał ogromnego researchu…
Dorota: Tak, to wymagało rzeczywiście sporego researchu, ale zacznę od samej myśli przewodniej EXPO w Dubaju, czyli połączmy umysły w celu zadbania o naturę, połączmy naszą kreatywność, nasze doświadczenia, aby zadbać o naszą planetę. Więc nie tylko natura występuje na naszej wystawie jako źródło inspiracji, ale też pokazujemy rzeczy, które rzeczywiście są wyprodukowane w poszanowaniu natury i środowiska naturalnego, też takie, które pomagają o nie zadbać. Oczywiście wybór tych prac i tego, co pokazać to był długi proces, ale wybór nie należał tylko do mnie — organizatorem wystawy jest Urząd Patentowy RP i kto jak nie on ma największą wiedzę na temat innowacji i tego, co u nas w Polsce powstaje, co warto chronić prawem i jakie projekty zasługują na to, żeby się nimi chwalić w świecie. Pracują tam naprawdę wybitni specjaliści i pasjonaci, którzy chcą, żebyśmy mogli pokazać to, co mamy najlepsze, wspomagać i promować polskie marki.
kolekcja Cielo e Terra, EXPO 2020
© Ceramika Tubądzin
Na wystawie prezentujemy między innymi różne urządzenia, które powstały głównie ze startupów czy istniejących już marek, na przykład urządzenia badania tętna płodu czy kaszlu w przypadku astmy u dzieci i dorosłych. Mamy też podwodny dron, o którym wspomniałam na początku. Jestem nim zafascynowana i mam nadzieję, że uda się go rozwinąć tak, jak twórcy sobie to wymyślili — na Morzu Bałtyckim powstać ma kilka zakotwiczonych stacji badawczych z dronami, które byłyby napędzane energią słoneczną. Na wystawie nie możemy fizycznie pokazać takiego urządzenia, ale mamy do dyspozycji innowacyjne ekrany ledowe marki LedLIVE (zarówno klasyczne, jak i lekkie, półprzezroczyste), które dają nam pole do prezentacji multimedialnej, więc poprosiłam właściciela firmy o, jak to określiłam w mailu, „jakieś ładne zdjęcia”, żeby pokazać na wielkich ekranach, jak działa ten produkt. Dostałam odpowiedź: „pani Doroto, wie pani, ja nie mogę przesłać pięknych zdjęć, bo my nie badamy rafy koralowej. Oczywiście moglibyśmy, ale cel stworzenia tego produktu jest inny, my mamy zdjęcia z Morza Bałtyckiego, gdzie jest bardzo duże zanieczyszczenie wód”. I ja wtedy oczywiście powiedziałam, że właśnie o to chodzi, że poprzez tę wystawę mamy mówić też o tych problemach i o tym, na ile produkty, jakie pokazujemy, mogą nam pomóc w ich rozwiązywaniu. Na wystawie mamy też piękną porcelanę Lubiany, ceramikę bolesławiecką zrobioną pod mój projekt „Renesans”, ale według tradycyjnych technik dekoracji stemplem, we współpracy z Zakładami Ceramicznymi Bolesławiec.
kolekcja „Renesans”, Zakłady Ceramiczne Bolesławiec, EXPO 2020
© Ceramika Tubądzin
Mamy też szkło z Krosna, zarówno współczesne, jak i archiwalne. W kwietniu 2019 roku zaprezentowałam szkło z huty szkła Krosno w ramach Salone del Mobile w Mediolanie wraz z „Interni Magazine”. Przed tą wystawą byłam wielokrotnie w hucie szkła Krosno, w ich archiwach znalazłam cudowne przykłady polskiego designu, zorganizowałam też spotkanie z projektantami, którzy już są na emeryturze. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. W Mediolanie pokazaliśmy część szkła z kolekcji archiwalnej, a część z kolekcji współczesnej. Te archiwalne projekty wytrzymały próbę czasu, są piękne, wyglądają współcześnie. W latach, w których powstały, nie miały szansy, żeby pokazać je na poziomie międzynarodowym, teraz mamy taką możliwość i pokazujemy je też w Dubaju. Prezentujemy wirtualnie lokomotywę wodorową Pesy. Pokazujemy płyty marki Tubądzin — zarówno moją kolekcję Cielo e Terra, jak i najnowsze kolekcje, które Tubądzin pokazał na tegorocznych targach Cersaie w Bolonii. Pokazujemy lampy polskiej firmy Lena Lighting, która też jest imponującą fabryką, ma absolutnie niesamowite laboratoria do tworzenia światła ledowego i badania oświetlenia, ma mocny zespół konstruktorów i technologów. Niektóre z produktów marki zostały zrobione specjalnie na tę wystawę. No i sama firma LedLIVE, która nam użycza innowacyjne ekrany ledowe, na których te prezentacje multimedialne mogą się wyświetlać. Mamy też przykład jachtu, który jest napędzany energią słoneczną poprzez to, że w swojej konstrukcji ma wbudowane panele słoneczne, jest też firma prezentująca systemy fotowoltaiki na fasadach, również polski producent — ML System.
zdjęcia Macieja Mańkowskiego, EXPO 2020
© Ceramika Tubądzin
Muszę przyznać, że najtrudniejsze są takie właśnie wystawy, gdzie nie możemy ustawić kilku mebli, ładnego oświetlenia, wazoniku i tak dalej, bo obejmują tyle różnych dziedzin życia. Ale w końcu odbywa się to pod patronatem najważniejszej instytucji w tym kraju, która musi mówić o tych wynalazkach i o produktach oryginalnych, innowacyjnych. Więc jest się czym chwalić. To wszystko spaja sztuka. Na ekranach zostaną pokazane też prace inspirowane naturą, piękne zdjęcia artysty Macieja Mańkowskiego, który bardzo dużo czerpie w swoich pracach z natury. W Dubaju pokazujemy na wielkich formatach jego makro ujęcia storczyków. Drugi artysta zaproszony do wystawy to Paweł Totoro Adamiec, artysta z Lublina, który z kolei stworzył dwie bardzo ciekawe serie w ciągu ostatnich lat — „Królowie nadbużańscy”. Jedna dotyczy zdjęć czarno-białych i to są starsi ludzie poprzebierani w rośliny, suche liście, gałęzie, niesamowita ekspresja, a druga seria to zdjęcia kolorowe — ucharakteryzowane w piękne stroje z żywych roślin dzieci. Pawła poznałam przy okazji festiwalu nad Bugiem, który organizuje fundacja Latająca Ryba i znakomity polski artysta — który nazywa się tak samo, jak ja, chociaż nigdy nie doszliśmy do tego, czy jesteśmy rodziną — Jarosław Koziara. To jest międzynarodowy festiwal, miał już kilka edycji, i właśnie Paweł był jednym z zaproszonych artystów. Miał pomysł na fotografowanie starszych ludzi, ale ubierając ich w te dziwne stroje. Pamiętam, że poszedł do wioski Stary Bubel, tam na ławce siedziały trzy panie, chyba najstarsze mieszkanki, i powiedział, że poszukuje modelki i która z pań by się zgodziła. Jedna z nich, najstarsza, powiedziała: „to może ja”, Paweł powiedział, że bardzo chętnie zaprosi ją na otwarcie wystawy, „a kiedy będzie” — zapytała, „za dziesięć dni” — odparł, „no to jak dożyję, to przyjdę” — skwitowała. Te zdjęcia są bardzo ekspresyjne, są piękne. Ale w Dubaju pokazujemy dzieci, z którymi on zrobił drugą serię, są to przepiękne zdjęcia.
„Królowie nadbużańscy”, Paweł Totoro Adamiec, EXPO 2020
© Ceramika Tubądzin
Zawsze są dla mnie ciekawe obserwacje reakcji, gdy coś się robi na poziomie międzynarodowym. Na przykład, gdy pokazaliśmy te zdjęcia Pawła, starszych ludzi i dzieci, w ramach festiwalu Noc z Designem we Wrocławiu, gdzie parę lat temu byłam art directorem. Dla mnie sztuka zawsze musi być obok designu, więc i tam obok designu były wystawy wybranych artystów. Na festiwal przyjechał znany artysta, Holender, i tak patrzy na te zdjęcia, podchodzi do mnie i mówi: „Dorota, a tak się ubierali Wasi przodkowie?” [śmiech], jakby to były zdjęcia jakiegoś polskiego folkloru… jestem ciekawa odbioru tych zdjęć w Dubaju. Zdjęcia dzieci są bardzo romantyczne, osadzone w klimacie naszej pięknej natury. Myślę, że impakt tych zdjęć, zarówno Macieja Mańkowskiego, jak i Pawła Totoro Adamca, będzie pewnym przełamaniem, a jednocześnie klamrą łączącą wszystkie inspiracje naturą, wszystkie wynalazki i produkty, które są na wystawie.
Ola: Czy wystawę będzie można później jeszcze gdzieś zobaczyć?
Dorota: Bardzo bym chciała, bo wydaje mi się, że warto się chwalić wystawą w takiej formie. Wszystko zależy od organizatora, ale na pewno będą z tego robione różne relacje i fotograficzne i filmowe. Ja bardzo bym chciała, myślę o tym i im bliżej jesteśmy końca, dopinamy wszystkie rzeczy, tym częściej myślę, że fajnie by było ją jeszcze pokazać w innych miejscach.
Ola: Trzymam wobec tego kciuki i dziękuję za rozmowę.
rozmawiała: Ola Kloc
artykuł sponsorowany