Walczą o to aktywiści, chce tego większość mieszkańców miast, a także wielu samorządowców. Mimo to wciąż nie udaje się nam rozprawić z zaśmiecaniem przestrzeni publicznej przez (często nielegalne) reklamy.
W połowie września 2019 roku w Pawilonie Wystawowym SARP w Warszawie odbyła się konferencja pt. „Ochrona i kształtowanie przestrzeni publicznych”. Spotkanie zorganizowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego we współpracy z Narodowym Instytutem Architektury i Urbanistyki oraz Towarzystwem Urbanistów Polskich miało na celu pochylenie się nad kwestią jakości polskich przestrzeni publicznych — ich lepszego kształtowania i ochrony — a także wymianę doświadczeń i refleksji na temat działań oddolnych, jak również samorządowych, związanych z działaniem uchwalonej w 2015 roku tak zwanej ustawy krajobrazowej.
chaos reklamowy w Warszawie
fot.: Anna Cymer
płonne nadzieje
Ustawie, z którą wielu przeciwników chaosu reklamowego wiązało wielkie nadzieje, poświęcono całą sesję. Wzięli w niej udział przedstawiciele samorządów, które ustawę na swoich terenach wcieliły w życia, miast, które nad tym pracują, ale także przedstawiciel Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju, w którym trwają prace nad nowymi przepisami, które istniejącą od niedawna ustawę… właściwie likwidują. Wystąpienie Łukasza Marciniaka z Departamentu Polityki Przestrzennej Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju nadało zresztą ton całej sesji. Po tym, jak urzędnik przedstawił dość negatywną opinię na temat obecnej ustawy krajobrazowej oraz zapowiedział, że według nowych przepisów obecność reklam regulować będą właściwie tylko zapisy w miejscowych planach zagospodarowania, właściwie wszystkie pozostałe wystąpienia były już tylko próbą udowodnienia, że ustawa krajobrazowa w swoim obecnym kształcie ma sens i może być skuteczna.
chaos reklamowy w Gdańsku
fot.: Anna Cymer
Sopot — miasto bez reklam
Ustawę krajobrazową na swoim terenie wprowadził między innymi Sopot. Obecny na konferencji wiceprezydent miasta Marcin Skwierawski tłumaczył, że choć zasady lokalizowania reklam władze Sopotu od dawna wpisywały do planów miejscowych, taka metoda uporządkowania przestrzeni jest mało skuteczna, choćby dlatego, że egzekucja kar w przypadku nielegalnych nośników jest minimalna, a mandaty śmiesznie niskie (dzięki ustawie krajobrazowej kary mogą być znacznie dotkliwsze, a więc skuteczne). Dzięki ustawie krajobrazowej łatwiej było rozprawić się z zaśmiecającymi kurort reklamami, co widzi każdy odwiedzający nadmorską miejscowość. To jedno z miast, w których brak reklam jest uderzający (tak bardzo się do ich obecności przyzwyczailiśmy, że raczej to ich nieobecność zwraca uwagę).
kodeks krajobrazowy w Nysie
Wśród wielu polskich miast i gmin, które zapisy ustawy krajobrazowej skutecznie zaadaptowały do swoich potrzeb, przoduje Nysa. W 2018 roku powstał tam tak zwany kodeks krajobrazowy, poprzedzony badaniami opinii publicznej (72 procent mieszkańców chciało natychmiastowych zmian w krajobrazie i aż 78 procent wyrażało negatywną opinię na temat obecnych w mieście reklam) oraz inwentaryzacją nośników (większość z policzonych dziewięciu tysięcy nośników okazała się nielegalna). Miasto zostało podzielone na strefy o różnym stopniu ochrony przed reklamami. Stworzono kodeks dobrych praktyk, systematykę rodzajów nośników (szyldy, semafory, neony, kasetony, naklejki na szybach itd.), dla których opracowano regulacje dotyczące wielkości, kolorystyki czy materiałów. Zabroniono zasłaniania zabytków czy zaklejania witryn, zlikwidowano reklamy na nośnikach LED. Wszystkie te nowe regulacje umożliwiła ustawa krajobrazowa, a ich wprowadzenie w mieście poprzedziły działania edukacyjne, dotyczące w dużym stopniu właścicieli nośników.
nieobligatoryjna ustawa
Ustawa krajobrazowa w każdym mieście czy gminie wymaga indywidualnego wdrożenia — nad zaadaptowaniem jej do swoich potrzeb pracują między innymi Gdańsk i Zakopane. Przedstawiciele tych miast podkreślali jej zalety i skuteczność, przede wszystkim w zakresie egzekucji kar za nośniki nielegalne, które dominują w naszym krajobrazie. Warto podkreślić, że stosowanie ustawy nie jest obligatoryjne — zależy od dobrej woli władz samorządowych, od chęci włodarzy do uporządkowania reklamowego chaosu.
chaos reklamowy w Lublinie
fot.: Anna Cymer
głosy sprzeciwu
Co ciekawe, mimo że większość mieszkańców miast — co pokazały liczne badania — sprzeciwia się natłokowi reklam w przestrzeni publicznej, właściciele nośników i ci, którzy na reklamach zarabiają, wydają się znacznie głośniej walczyć o swoje prawa niż przytłoczona chaosem reklamowym większość. Głosy sprzeciwu wobec uporządkowania tej kwestii są na tyle skuteczne, że pojawiają się nawet postulaty o… konieczności wypłacania odszkodowań posiadaczom nośników reklamowych, którzy w wyniku zastosowania ustawy krajobrazowej nie mogą już na nich zarabiać.
chaos reklamowy w Kielcach
fot.: Anna Cymer
ponure wnioski
Burzliwa sesja podczas warszawskiej konferencji pozostawiła po sobie ponure wnioski. Na najwyższych szczeblach władzy nie ma zgody na skuteczne uporządkowanie chaosu reklamowego, wśród samorządowców także wciąż niewielu jest takich włodarzy, którzy są gotowi na ciężką, nerwową pracę polegającą na „posprzątaniu” reklam na swoim terenie, nawet z użyciem zapisów ustawy krajobrazowej (jej wprowadzenie wiąże się z pozwami, protestami, sprzeciwem właścicieli nośników czy np. wspólnot mieszkaniowych, które wynajmują pod reklamy ściany budynków). A co najgorsze, w obliczu planowanych przez Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zmian w prawie (czyli wyrzucenia ustawy krajobrazowej do kosza), zaawansowane prace wielu miast nad jej wdrożeniem mogą po prostu pójść na marne.