Dla niektórych hasło „lato w mieście” brzmi jak klątwa, bo sensem wakacji dla wielu jest zwiedzanie odległych zakątków świata. Czy na pewno we własnym mieście nie da się już nic odkryć?
15 czerwca 2020 roku Stołeczne Biuro Turystyki uruchomiło kampanię, mającą zachęcić mieszkańców Warszawy oraz turystów do schodzenia z utartych i opisywanych w przewodnikach szlaków. Na stronie go2warsaw.pl są sukcesywnie publikowane propozycje tras, jakimi można poznawać Warszawę. Mimo zapowiedzi próżno jednak szukać w tej ofercie mało znanych zakątków stolicy. Poza Pałacem Kultury i Nauki, Starówką i Łazienkami są na niej tak „mało popularne” miejsca, jak wiślane bulwary czy muzea — Narodowe, Polin, Powstania Warszawskiego. Najbardziej „egzotyczną” pozycją jawi się tu dzielnica Praga (która zresztą dla przyjezdnych z miast mało zniszczonych w czasie II wojny światowej nie jest żadną atrakcją).
Skoro Stołeczne Biuro Turystyki nie jest w stanie zaproponować turystom naprawdę mało znanych, a atrakcyjnych miejsc w Warszawie — może ich po prostu nie ma? Warszawa rzeczywiście ma opinię miasta mało porywającego: brak tu naprawdę wartościowych zabytków, malowniczych zaułków, Stare Miasto jest nieduże i nie toczy się na nim właściwie żadne życie, dominuje nowoczesna (i dość przeciętna) architektura, a duże odległości zniechęcają do typowego dla czasu wakacji powolnego wędrowania po mieście. Ale jednocześnie Warszawa jest miejscem, które każdy chce zobaczyć. Co więc ciekawego można w stolicy przeżyć?
Warszawa ma tę przewagę nad innymi polskimi miastami, że jest duża i dość zróżnicowana. Jako osoba urodzona w tym mieście i żyjąca tu już ponad cztery dekady wciąż nie mogę powiedzieć, żebym znała każdy jego zakątek. I tu jawi się wielka wartość polskiej stolicy: nawet jeśli nie są to miejsca opisane w przewodnikach turystycznych, w Warszawie są dziesiątki rejonów, w których osoba nieco bardziej wrażliwa na architekturę i przestrzeń zurbanizowaną przeżyje niejedno zaskoczenie.
postmodernistyczne Bemowo
Od wielu lat pasjami wędruję po Warszawie nie tylko mało utartymi, ale przede wszystkim mało mi samej znanymi szlakami. Nie zawsze takie wyprawy mają określony cel, często są wycieczkami „w ciemno”. Wystarczy wsiąść do autobusu mało sobie znanej linii, pojechać do pętli i później wędrować pieszo z powrotem. W ten sposób można odkryć naprawę ciekawe miejsca, oryginalne budynki, mało oczywiste rozwiązania przestrzenne. Jako mieszkanka lewobrzeżnej, południowej części Warszawy niczym inną krainę traktuję północne dzielnice, jak Bemowo, czy osiedla na prawym brzegu Wisły, jak Gocław. To tereny fascynujących wypraw. Na Bemowie zobaczyć można wiele osiedli mieszkaniowych z lat 90. o fantazyjnych formach i żywej kolorystyce (stosowanej na długo przed termomodernizacyjną pastelozą). A wśród nich wyszukać można też smaczki jak postmodernistyczna szkoła przy ulicy Oławskiej, zaprojektowana przez zespół Jerzego Grochulskiego w pierwszej połowie lat 90.
postmodernistyczna szkoła przy ulicy Oławskiej zaprojektowana przez zespół Jerzego Grochulskiego
fot.: Anna Cymer
Wśród bemowskich bloków trafić można też na enklawę, zbudowaną na wzór małego miasteczka: jest tu „rynek” otoczony podcieniowymi „kamieniczkami”, jedna z nich zwieńczona została nawet wieżyczką. Choć w powszechnej opinii Bemowo jest mało ciekawym blokowiskiem, niedługi spacer ujawni tam niezwykle ciekawe formy architektury mieszkaniowej pierwszych lat polskiego kapitalizmu.
osiedle dla młodych rodzin
Miłośników osiedli i wielorodzinnej zabudowy mieszkaniowej zachęcam także do wyprawy na Grochów — tu pomiędzy ulicami Romea i Julii, Wspólna Droga czy Szklanych Domów znajduje się Osiedle Młodych. Zespół zabudowy o takiej nazwie znaleźć można w prawie każdym polskim mieście; pod koniec lat 50. i na początku lat 60. budowano je, by podkreślić dbałość państwa o społeczny rozwój — młode rodziny.
Osiedle Młodych zaprojektowane w 1957 roku przez Stefana Ciechanowicza i Tadeusza Kobylańskiego
fot.: Anna Cymer
To warszawskie, zaprojektowane w 1957 roku przez Stefana Ciechanowicza i Tadeusza Kobylańskiego, choć położone na uboczu, jest niezwykle urokliwe dzięki kameralnej skali i ciekawych bryłom bloków. Niektórzy może będą się zżymać na zachęcanie do zwiedzania osiedli — ale chyba zmieni zdanie, jeśli wejdzie na teren zamkniętego kwartału zabudowy Pasażu Ursynowskiego. Szybko doceni finezję architektury, ale i samego założenia przestrzennego, opracowanego przez Marka Budzyńskiego w latach 1995–97.
Pasaż Ursynowski, założenie opracowane przez Marka Budzyńskiego
fot.: Anna Cymer
Sadzawki z mostkami, specjalnie dobrana zieleń, elewacje porośnięte bluszczem stanowią ważny element tego miejsca, wspólnie z ciekawymi detalami wejść do klatek schodowych, bram, balkonów. A gdyby chcieć poszerzyć swój pogląd na to, na jak wiele sposobów można kreować przestrzeń mieszkaniową i jak pomysły zmieniają się w czasie, można zajrzeć na Odolany, gdzie na pofabrycznych terenach rosną właśnie nowe osiedla.