Z archiwum A&B — najlepsze polskie projekty ostatniego dziesięciolecia
[materiał oryginalny A&B 02'2015]
O muzyce, architekturze i pasji z Tomaszem Koniorem z katowickiej pracowni Konior Studio rozmawia Małgorzata Tomczak.
Małgorzata Tomczak: Jest Pan autorem drugiego budynku poświęconego muzyce. Co ciekawe, drugiego w Katowicach. Zdaje się więc, że stał się Pan monopolistą w tym temacie [śmiech]. Jak doświadczenia z Symfonii wpłynęły na pracę koncepcyjną nad NOSPR-em?
Tomasz Konior: Katowice słyną z muzyki, a mimo to jeszcze osiem lat temu nie miały ani jednej przestrzeni specjalnie dla niej zaprojektowanej. Teraz stolica Górnego Śląska nadrabia zaległości. Znakomita Akademia Muzyczna i jedna z najlepszych europejskich orkiestr doczekały się w końcu odpowiednich warunków do pracy i koncertowania. Ponadto w Katowicach powstały ostatnio jeszcze dwa obiekty również służące muzyce: całkowicie zrekonstruowana sala w Pałacu Młodzieży oraz rozbudowana w wyniku konkursu Filharmonia Śląska. Zatem trudno mówić o monopolu — raczej o zbiegu okoliczności, które sprawiły, że będąc „tu i teraz” mogę czynnie brać udział w budowaniu we własnym mieście i spełniać marzenie o trwałym łączeniu dwóch, największych pasji: muzyki i architektury. Symfonia była pierwszym, w pełni muzycznym projektem w Katowicach, specyficznym z wielu względów.
W konkursie ryzykowaliśmy odważnym połączeniem nowego ze starym, a w realizacji — salą koncertową o zmiennej akustyce. Myślę, że nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z ryzyka. Ostatecznie obiekt bezpiecznie zniósł naukę „na własnych błędach”. Zbudował świadomość i dał bezcenne doświadczenie, co nie oznacza, że dzięki temu z NOSPR-em było łatwiej. Skala i stopień skomplikowania obu projektów nie wytrzymują porównania, jednak muszę przyznać, że bez Symfonii nie byłoby NOSPR-u. Realizacja tak wyjątkowego projektu w realiach polskich zamówień publicznych wymaga zgranego zespołu, niezwykłych talentów, odporności i szczęścia. Wydaje mi się, że wśród setek problemów rozwiązywanych każdego dnia trzeba bez przerwy stawiać jedno, podstawowe pytanie: jak sprawić, by architektura i muzyka zabrzmiały synergią wrażeń podczas każdego koncertu. Odpowiedź znają nieliczni. Dziś już wiemy, że w przypadku NOSPR-u udało się połączyć akustykę z unikalną atmosferą miejsca. Najlepszym na to dowodem są tłumy na koncertach. Bilety trzeba zdobywać wiele miesięcy wcześniej.
przekrój podłużny
© Konior Studio
Małgorzata: Jedną z największych zalet NOSPR-u jest zmienna akustyka. To był śmiały eksperyment, którego skutki trudno przewidzieć na poziomie koncepcji. Czy może Pan opowiedzieć, jak doszło do współpracy z Yasuhisa Toyota z Nagata Acoustic i jak wypracowywaliście model, którego efekty melomani mogą doświadczać podczas koncertu?
Tomasz: Ostatecznie zrezygnowaliśmy z koncepcji zastosowanej w Symfonii, tzw. pudła w pudle i komór wybrzmiewania, które pozwalają wydłużać i skracać czas pogłosu. To świadoma decyzja, efekt wielu analiz i zdarzeń. Jednym z nich był fakt poznania Krystiana Zimermana. Nasza znajomość zaczęła się po jego koncercie właśnie w sali Symfonia. Był zafascynowany tym miejscem, a ja byłem świeżo po wygranym konkursie na NOSPR. Pamiętam niekończące się rozmowy o akustyce i architekturze. Krystian stał się dobrym duchem projektu. Byliśmy razem w wielu muzycznych miejscach, mogłem studiować ich zalety i wady, a podczas prób wsłuchać się w jego grę na instrumencie, którym, jak sam twierdzi, jest sala koncertowa. Pewnego razu w Tokio poznał mnie z najbardziej cenionym akustykiem na świecie. Byliśmy już mocno zaawansowani z projektem NOSPR-u, kiedy Yasuhisa Toyota dołączył do zespołu. Wtedy po raz trzeci zmieniliśmy koncepcję wielkiej sali koncertowej. W sumie powstało ich aż pięć. Dążyłem do uzyskania przestrzeni, w której centralnie umieszczona estrada i otaczająca ją widownia wzmocnią poczucie wspólnego przeżywania koncertu przez muzyków i melomanów. Chciałem uzyskać synergię wrażeń związanych ze zmysłowym odbieraniem tego miejsca. Po czwartej wersji zbudowaliśmy model akustyczny w skali 1:10, który był wiernym odwzorowaniem przyszłej sali zarówno w proporcjach, jak też w wyposażeniu. Na widowni zasiadło tysiąc osiemset laleczek! Po trzech sesjach badań wprowadziliśmy ostatnie korekty i można powiedzieć, że budowa była już „tylko” materializowaniem marzeń, a strojenie sali podczas pierwszych prób ograniczyło się do rozmów o ustawieniu orkiestry na estradzie.
wielka sala koncertowa mieści się w samym sercu NOSPR-u, to swego rodzaju budynek w budynku
fot.: Daniel Rumiancew © Konior Studio
Małgorzata: Jak projekt akustyczny wpłynął na wnętrze głównej sali koncertowej?
Tomasz: Nie ma architektury bez akustyki i odwrotnie. To pełna synergia. Nie było takiej sytuacji, żeby akustyk narzucał jakieś rozwiązanie architektowi. Wręcz przeciwnie. Yasuhisa wciąż powtarzał: to ty projektujesz architekturę, od niej zależy klimat przestrzeni dla muzyki, a ja wymyślam do tego akustykę. I tak to wyglądało w praktyce, zarówno podczas projektowania, jak i budowy.
Małgorzata: Oprócz wielkiej sali koncertowej, jest w NOSPR sala kameralna na około trzysta osób oraz całe zaplecze niezbędne do funkcjonowania budynku. Jak Pan wymyślił koncepcję architektury wnętrz i jak ona wpływa na formę zewnętrzną budynku?
Tomasz: Rzut jest skrajnie prosty — dzięki temu czytelny i pragmatyczny. Tworzy jednak wyjątkowe bogactwo miejsc kształtowanych w sposób warstwowy, wykorzystuje różnorodność bodźców dla różnorodności doznań. Poszukiwałem miasta w tym założeniu. Doszedłem do wniosku, że spróbuję go znaleźć również w budynku. Stąd zastosowany język urbanistyki: ulica, pierzeja, podcień, bogactwo funkcji, form, materiałów, faktur odbieranych zmysłami. Od miejsc jasnych, chłodnych i głośnych po ciemne, ciepłe i ciche. Całość porównuję do spotkania. I jemu podporządkowany jest zawierający się jeden w drugim układ wzajemnych zależności. Na styku z miastem jest skóra budynku — osiemdziesiąt filarów, które dzięki rozsunięciu wpuszczają ludzi i światło do wnętrza.
plan zagospodarowania
© Konior Studio
Skóra pozwala budynkowi oddychać, bowiem wewnątrz każdego z filarów-kominów znajdują się instalacje — głównie te głośne, co sprawia, że w środku jest cisza. W pierścieniu, na styku ze skórą znajdują się pomieszczenia dla muzyków, rodzaj wielofunkcyjnego pierścienia, w którym mieszczą się wszystkie niezbędne w codziennej pracy orkiestry funkcje. Prawie czterysta pomieszczeń. Pierścień otacza atrium — świat melomanów, które wypełnia się życiem przed i po koncertach.
Powtarzając udany zabieg z Symfonii — dwa wejścia zlokalizowane na dwóch przeciwległych elewacjach czynią wnętrze atrium pieszym pasażem. W ciągu dnia można przejść przez budynek, korzystając z jego atrakcji: restauracji, księgarni, odbywających się tam wystaw. Sala koncertowa mieści się w samym sercu założenia. To budynek w budynku. Symboliczna i czytelna w treści i formie najważniejsza przestrzeń. Cel, do którego dążą zarówno muzycy, jak i melomani. Tam dochodzi do najważniejszego spotkania: dla i wokół muzyki.
fragment elewacji NOSPR wśród ślaskiego krajobrazu urbanistycznego
fot.: Daniel Rumiancew © Konior Studio
Małgorzata: Elewacja oraz wyraz formalny budynku wpisuje się w kontekst typowo śląski. Na czym polega dialog nowego budynku dedykowanemu sztuce wysokiej z tradycyjną architekturą, którą tworzyły głównie domy górników?
Tomasz: Kocham cegłę. To materiał stąd. Uważam za właściwe i interesujące kontynuowanie śląskiej tradycji budowania. Dzięki temu nie mamy wątpliwości, gdzie budynek powstał. NOSPR przywołuje echa magicznego Nikiszowca z czerwonymi wybarwieniami wnęk okiennych. Połyskujące różnymi odcieniami elewacje uzyskano z mieszania sześciu rodzajów cegły wypalanej w dziewiętnastowiecznym piecu. Dwukrotny proces obróbki termicznej z użyciem glinki ceramicznej z odpowiednio dobranym kolorem, w przeciwieństwie do tradycyjnego malowania farbą, pozwolił uzyskać znacznie większą trwałość czerwonej powłoki. „Drgający” sposób układania, wypracowany na budowie daje niepowtarzalne efekty w kontakcie ze zmieniającym się światłem za dnia oraz iluminacją w nocy.
NOSPR – widok zewnętrzny
fot.: Daniel Rumiancew © Konior Studio
Małgorzata: NOSPR jest częścią katowickiej Strefy Kultury. Jak wpływa na swoje najbliższe otoczenie?
Tomasz: Mieliśmy zadanie zagospodarować cztery hektary dawnego placu drzewnego po byłej kopalni, który dziś zmienia się w nową dzielnicę. Tym samym otoczenie budynku dla związania nowej przestrzeni z miastem stało się równie ważne, jak sam budynek. Stąd mnóstwo troski o treść i o formę. Zależało mi na tym, aby ludzie polubili to miejsce, odwiedzali je licznie nie tylko przy okazji koncertów. Posadziliśmy czterysta pięćdziesiąt drzew, powstały trawniki, fontanny, ścieżki i ławki dla spędzania czasu w ogrodach NOSPR-u. Amfiteatr jest kolejną atrakcją, a labirynt, dla którego inspirację znaleźliśmy w planie wielkich Katowic z 1926 roku, jest aluzją do współczesnej urbanistyki, której efekty możemy obserwować z uniesionego tarasu.
Nad wejściowym placem rozpięliśmy żelbetową kładkę, która pozwala swobodnie poruszać się pieszo lub rowerem wzdłuż całej Strefy Kultury. Jak zdążyliśmy się przekonać, jeszcze jesienią pomysł zaakceptowali mieszkańcy, wypełniając nowe miejsce wszelkiego rodzaju aktywnością. Wciąż widzę spacerowiczów, deskorolkarzy, całe rodziny i młode pary umawiające się na sesje zdjęciowe. Sprawia mi ogromną radość fakt, że ludzie akceptują tę architekturę.
widok komunikacji i spektakularnego atrium NOSPR
fot.: Daniel Rumiancew © Konior Studio
Małgorzata: Po wygranym konkursie krążyły plotki o współpracy z Patrickiem Blankiem i wiszących ogrodach. Czy udało się Panu to zrealizować?
Tomasz: Zaczęło się ambitnie. Wizyty, rozmowy, wymiana pomysłów. Zaprosiliśmy też innych artystów do współpracy nad projektem. Jednak na przeszkodzie stanęły pieniądze, a dokładniej ich brak. Zresztą doszliśmy w końcu do wniosku, że dysponując czterohektarowym, żywym ogrodem, możemy zaspokoić potrzebę kontaktu z naturą i obejść się bez ogrodów wiszących. Jedynie od strony elewacji południowej brak drzew spowodowany podziemną infrastrukturą wkrótce zrekompensuje zielony płaszcz winorośli, który swą sezonową zmiennością pokryje ceglany korpus.
Małgorzata: Dziękuję za rozmowę!