Teren dawnego obozu pracy KL Plaszow to jeden z punktów zapalnych na współczesnej mapie Krakowa. Aktorów jest wielu. Władze miasta. Gmina Wyznaniowa Żydowska. Muzealnicy. Architekt. Społecznicy. Mieszkańcy Krakowa. Najbliżsi sąsiedzi. W tym momencie strony są dwie: my i oni. Upraszczając: sąsiedzi kontra cała reszta. Sporne kwestie: rekreacja a upamiętnienie, turystyfikacja a komfort życia. I co jest ważniejsze: mieszkańcy czy historia?
W 2019 roku rozpoczął się cykl konsultacji społecznych poświęconych kwestii upamiętnienia ofiar na terenie dawnego obozu koncentracyjnego KL Plaszow. Realizuje je wyspecjalizowane w mediacjach Miejskie Centrum Dialogu. Spotkania mają być platformą do zrozumienia stanowisk i wypracowania wspólnych rozwiązań. Sięgnięto po to narzędzie, bo poziom społecznego niezadowolenia wokół planowanej inwestycji zaczął niebezpiecznie rosnąć. Zbyt późno, bo sprawa nie jest nowa.
widok na Pomnik Ofiar Faszyzmu na terenie dawnego KL Plaszow, proj.: Witold Cęckiewicz, 1964
fot.: Katarzyna Jagodzińska
daleko w tyle za Fabryką Schindlera
W 2006 roku został zrealizowany konkurs architektoniczny na zagospodarowanie terenu po dawnym niemieckim, nazistowskim obozie pracy przymusowej, a następnie obozie koncentracyjnym w Płaszowie. Teren, gdzie w okresie II wojny światowej przetrzymywano trzydzieści tysięcy ludzi, a pięć tysięcy z nich zamordowano, miał wreszcie doczekać się właściwego upamiętnienia. Łącznie trzydzieści siedem hektarów (choć obóz był dużo większy).
W tym samym czasie rodziła się też Fabryka Schindlera — oddział Muzeum Krakowa. Obydwa miejsca, oddalone od siebie o niespełna dwa kilometry, są częścią tej samej historycznej narracji.
W 2010 roku w budynku administracyjnym fabryki otwarta została wystawa stała pt. „Kraków — czas okupacji 1939–1945” i od tamtej pory muzeum bije rekordy frekwencyjne.
A KL Plaszow? Nie zmienił się zbytnio od tamtej pory. Drzewa, łąki, pagórki, alejki. Malowniczy park. Na skraju obozu monumentalny Pomnik Ofiar Faszyzmu, zrealizowany w 1964 roku według projektu Witolda Cęckiewicza. Oprócz tego kilka upamiętniających tablic i mniejszych pomników oraz tablice wystawy plenerowej. Teren jest w pełni otwarty i dostępny. Z jednej strony ogranicza go ruchliwa czteropasmowa ulica Kamieńskiego, a z drugiej osiedle Kabel. Szary Dom — jedyny zachowany do dzisiaj obozowy budynek, w którym mieścił się karcer dla więźniów, a w przyszłości ma powstać przestrzeń ekspozycyjna — od bloków oddziela wąska uliczka. I nic więcej. Dwa światy nakładają się na siebie, gdy na teren zielony wchodzą spacerowicze z psami, gdy alejkami mkną rowerzyści, gdy piknikowicze opróżniają butelki alkoholu, a nawet rozpalają grilla. Robią to, bo nie wiedzą, że cały ten obszar jest de facto cmentarzem? Bo nie widzą w tym nic niestosownego? Bo po prostu nie jest to zabronione?
Szary Dom — jedyny zachowany do dzisiaj obozowy budynek — od bloków mieszkalnych oddziela go tylko wąska osiedlowa uliczka
fot.: Katarzyna Jagodzińska
niezrealizowany projekt
Konkurs z 2006 roku wygrała Grupa Projektowa Proxima (obecnie GPP Grupa Projektowa Sp. z o.o.). Projekt zakładał wybudowanie tak zwanego Memoriału, w którym znajdzie się wystawa stała oraz uczytelnienie istniejących ścieżek w terenie i obrysu placu apelowego.
„Chodziło nam o to, aby wchodzący na ten teren mieli możliwość wyciszenia się i refleksji, która przygotuje ich do wejścia. Dlatego zdecydowaliśmy się na zagłębienie Memoriału pod ziemią. W Memoriale będą mogli zapoznać się z historią miejsca i dopiero potem rampą wyjść na teren obozu” — tłumaczy Borysław Czarakcziew, jeden z architektów.
projekt budynku Memoriału — fragment zwycięskiej pracy konkursowej z 2006 roku autorstwa Grupy Projektowej Proxima (dziś GPP Grupa Projektowa Sp. z o.o.)
© GPP Grupa Projektowa Sp. z o.o
Ilustracja udostępniona dzięki uprzejmości Zarządu Inwestycji Miejskich w Krakowie
Ich wizja zakładała dużą ingerencję w teren — planowane były budowa kładki przebiegającej wzdłuż głównej obozowej drogi, iluminowana rekonstrukcja obrysów nieistniejących baraków oraz betonowe pylony ustawione wzdłuż obrysu terenu. Zmiany w projekcie konkursowym wynikały z braku zgody na skalę ingerencji w terenie. Wiele uwag zgłosiła Międzynarodowa Rada Oświęcimska oraz powołana przez prezydenta Krakowa Rada Społeczna ds. utworzenia Muzeum – Miejsca Pamięci KL Plaszow.
Ostatecznie w zmodyfikowanym projekcie z 2018 roku konkursowy kształt zachowały Memoriał oraz układ istniejących dróg wraz z obrysem placu apelowego. Na opóźnienie realizacji upamiętnienia ofiar obozu wpływ miały też inne czynniki. Dopiero w 2017 roku uregulowana została sprawa własności prawnej gruntów wchodzących w obszar przyszłego muzeum. Przez dziesięć lat architekci — co podkreśla Borysław Czarakcziew – nie mieli też partnera do rozmowy w postaci przyszłego użytkownika tego miejsca. I wreszcie, miasto czekało, aż w projekt zaangażuje się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dzisiaj wiemy, że Muzeum – Miejsce Pamięci KL Plaszow ma być współprowadzone przez miasto i ministerstwo.
Instytucji o takiej nazwie nadal nie ma (być może zostanie powołana w przyszłym roku), ale w 2017 roku rolę jej inkubatora przyjęło Muzeum Krakowa. Wtedy też na terenie poobozowym zorganizowana została plenerowa wystawa prezentująca historię obozu. Łącznie stanęło tam dziewiętnaście wielkich plansz.
jedna z tablic wystawy plenerowej zainstalowanej na terenie dawnego obozu w 2017 roku
fot.: Katarzyna Jagodzińska
teren zielony
Przeciwko planom utworzenia Muzeum – Miejsca Pamięci KL Plaszow w zaproponowanym kształcie zaczęli protestować mieszkańcy okolicznych bloków i domów. Założyli grupę na Facebooku „Stop ogradzaniu Krzemionek” (515 polubień). Przedstawiciele grupy mówią:
„Obecny projekt zakłada zwiększenie ruchu turystycznego do pół miliona zwiedzających. Obawiamy się, że ubocznym skutkiem tak wielkiego ruchu — nawet jeżeli nie jest to intencją projektantów — będzie komercjalizacja i handel pamięcią o pomordowanych. Zjawisko to obserwujemy już od lat w innych miejscach, jego ofiarą pada na przykład Muzeum Auschwitz - Birkenau”.
Wśród swoich argumentów mieszkańcy wskazują planowaną wycinkę trzystu drzew.
„To zabranie mieszkańcom jedynego zielonego terenu w okolicy, gdzie można pójść na spacer, pobiegać, nauczyć dziecko jeździć na rowerze” (wpis na Facebooku z 14 kwietnia br.).
Ich kontrpropozycja to Park Pamięci, w którym funkcjonowałaby istniejąca trasa pamięci. Czyli status quo.
„Apelujemy o upamiętnienie miejsca obozu w sposób, który będzie łączył szacunek dla przeszłości i dla ludzi, którzy w tym miejscu cierpieli i ginęli, z szacunkiem dla toczącego się obecnie w tym rejonie życia — ludzi, zwierząt i roślin, w tym drzew, które wyrósłszy na prochach pomordowanych, w piękny i naturalny sposób przechowują pamięć o nich”.
W dyskusję z protestującymi na Facebooku wdał się Paweł Kubisztal, prezes aktywnie działającego w dzielnicy Stowarzyszenia PODGORZE.PL oraz członek Rady Społecznej. Poproszony o komentarz, tłumaczy, że obecny projekt to kompromis pomiędzy zachowaniem autentyzmu tego miejsca a znalezieniem sposobu opowiedzenia jego historii.
„Zwykle jestem przeciwny wycinaniu drzew w mieście, ale uważam, że taka lokalizacja budynku Memoriału jest najlepsza z możliwych. Otwarta pozostaje forma wygrodzenia terenu, to moim zdaniem jest konieczne. Koncepcja utworzenia miejsca pamięci spotkała się z ogromnym oporem, głównie najbliższych sąsiadów, którzy potraktowali to jako zamach na ich »teren zielony«. Dopóki nie zaakceptują, że to miejsce wymaga zupełnie innego traktowania, to porozumienie będzie trudne. Niestety, konsultacje nie zbliżają stanowisk, przynajmniej na razie. (…) Mówienie o tworzeniu na siłę kolejnej atrakcji turystycznej, czy też dochodowego biznesu, uważam za absurdalne”.
Na 21 października br. planowane jest trzecie spotkanie konsultacyjne — dotyczyć będzie zieleni. Pewne zmiany są jeszcze możliwe, istnieje bowiem projekt architektoniczny, ale nie jest to projekt wykonawczy. Otwarta jest na przykład forma wygrodzenia, które najbardziej rozjątrzyło protestujących. Dzisiaj wydaje się raczej przesądzone, że będzie to forma bardziej symboliczna, uczytelniająca granicę między terenem upamiętnienia a miastem, w którym toczy się życie. Marta Śmietana z Pracowni Muzeum – Miejsce Pamięci KL Plaszow wskazuje też, że ruch turystyczny na tym terenie istnieje już teraz i że część mieszkańców chciałaby tę kwestię uporządkować.
„Bez objęcia instytucjonalną opieką tego terenu, regulacja tej kwestii nie będzie możliwa”.
W tej chwili brakuje bowiem jednego gospodarza odpowiedzialnego za omawiany teren.
obszar KL Plaszow wielu okolicznych mieszkańców wykorzystuje jako zwykły teren zielony, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest to de facto cmentarz
fot.: Katarzyna Jagodzińska
przyspieszenie
Kwestia upamiętnienia ofiar obozu KL Plaszow nabrała przyspieszenia. Więcej wydarzyło się przez ostatnie trzy lata niż przez wcześniejszą dekadę. Borysław Czarakcziew mimo to jest sceptyczny. Trudno mu się dziwić, skoro od wygranej w konkursie minęło trzynaście lat.
„Muszę się powoli godzić, że ten projekt nie zostanie szybko zrealizowany. To jest przykre, że Kraków przez tyle lat nie potrafił uszanować miejsca, gdzie ginęli jego obywatele, a ich prochy zostały rozsypane” — mówi.
Brak pieniędzy. Brak ministerialnego wsparcia. Nieuregulowana własność gruntów. Trudności organizacyjne. Na pewno tak, ale przede wszystkim jednak brak woli politycznej, która mogła sprawie nadać tempa. Wszak kilka miejskich muzeów na przestrzeni tych trzynastu lat w Krakowie powstało.