Wkomponowanie w odbudowaną przestrzeń Warszawy nowych rozwiązań architektonicznych wymaga przede wszystkim zręczności w projektowaniu w zgodzie z otoczeniem. Zrekonstruowana zabudowa dzielnicy Śródmieście Północ była odniesieniem dla Huberta Przybyszewskiego.
„Dom miejski w Warszawie. Poszukiwanie otwartego modelu zamieszkiwania” to temat pracy Huberta Przybyszewskiego, studenta architektury na Politechnice Warszawskiej. Dyplom autora otrzymał nagrodę w konkursie „Dyplom roku oddziału Warszawskiego SARP” za pracę inżynierską.
Dom miejski projektu Huberta Przybyszewskiego zlokalizowany został przy ulicy Aleksandra Fredry 10, na działce sąsiadującej z Ogrodem Saskim, XIX wiecznymi kamieniczkami i teatrem narodowym. Budynek miał stanowić rozwinięcie ulicy i nie dekomponować jej ulicy. Otoczenie odegrało bezpośredni wpływ na projekt.
rysunek uwzględniający strukturę tkanki miejskiej wraz z nowozaprojektowanym budynkiem
© Hubert Przybyszewski
wnętrza
Sercem każdego mieszkania w zaprojektowanym domu miejskim jest hol centralny, z którego wychodzi sześć otworów drzwiowych prowadzących do kolejnych pomieszczeń. Hol poza stanowieniem okazałego wejścia, ze względu na swoją wielkość może zostać wykorzystany między innymi na jadalnie. Ważnym celem wyznaczonym przez architekta przy projektowaniu układu mieszkań posiadających hol było rozmieszczenie pomieszczeń tak, by od samego początku nakierowały użytkowników od samego wejścia na widok.
rzut wnętrz zaprojektowanych mieszkań
© Hubert Przybyszewski
O samym projekcie opowiada autor, Hubert Przybyszewski
Wiktor Bochenek: Skąd pomysł na taki temat pracy inżynierskiej?
Hubert Przybyszewski: Właściwie od zawsze interesowała mnie architektura zamieszkiwania. Jest ona najbliżej człowieka i odpowiada na jego podstawowe potrzeby. Wydaje mi się, że rola domu czy miejsca zamieszkania, wciąż jest istotna dla każdego z nas. Zależało mi jednak na tym, aby powstałe lokale były nieszablonowe i nie miały jedynej przypisanej funkcji. Szukanie nowych form w odniesieniu do różnych kart historii architektury jest odpowiedzią na zjawisko ciągłego powtarzania tych samych — nieefektywnych i nieatrakcyjnych — schematów w kształtowaniu rzutów. Oddzielnym, choć mocno z tym związanym zagadnieniem jest szeroko rozumiane miasto. Poszczególne elementy w nim ulokowane mają wpływ na to, jak działa tak złożona i żywa struktura. Badanie relacji pomiędzy tymi elementami i ewentualnych skutków, oprócz bycia po prostu interesującym procesem, może finalnie być odpowiedzią na to, jak można nasze miasta poprawiać. Budynki mieszkalne są w tej kwestii bardzo dobrym i wdzięcznym materiałem, między innymi dlatego, iż są podstawowym budulcem osad miejskich. Kluczową rolę zagrał tu również wątek warszawski. Wybór stolicy był związany zarówno z tym, iż jest to moje rodzinne miasto i jestem z nim bardzo związany, lecz również przez fakt, iż jest to niezwykle złożone i ciekawe miejsce z ogromnym potencjałem.
wizualizacja fasady
© Hubert Przybyszewski
Wiktor Bochenek: Dla tego projektu bardzo istotna jest lokalizacja — jak wyglądał proces projektowania tego budynku?
Hubert Przybyszewski: Cały proces rozłożył się na dwie zasadnicze części: kontekst oraz samą ideę domu miejskiego. Były one rozwijane równolegle i wzajemnie się zazębiały. W przypadku rejonu ul. Aleksandra Fredry szalenie istotnym była kwestia kontekstu zarówno tego urbanistycznego, architektonicznego, jak i historycznego. Dlatego przez ten czas zebrałem dosyć spory zbiór archiwalnych zdjęć, rycin oraz planów. Niezasklepione do dziś rany w tym miejscu trzeba było czymś wypełnić, powstało pytanie, czym to spoiwo powinno być, z jakiego powinno być materiału i jaki powinno mieć charakter, aby reszta organizmu przyjęła nowy element jak najlepiej.
Drugą częścią była praca nad clou tego projektu, czyli nad kondygnacjami mieszkalnymi. Kształt działki oraz sąsiedztwo oferujące niezwykle atrakcyjne kadry – czyli elementy wspomnianego kontekstu — miały wprost wpływ na kształtowanie lokali. Zależało mi, aby po wejściu do nich, widzieć to co jest najważniejsze w tej lokalizacji, czyli Ogród Saski. W ten sposób lokale zostały oparte na kręgosłupie nanizanym na oś widokową prowadzącą wprost od drzwi wejściowych.
Obie te części pracy łączyła faza poszukiwań, która ze względu na nietypowe uwarunkowania działki, skupiła się głównie na budynkach zbliżonych typologią do domów dochodowych, miejskich. Podczas tych badań powstała spora ilość analiz układów kompozycyjnych rzutów, które były potem źródłem wielu ciekawych informacji i wniosków.
przekrój uwzględniający umieszczenie obiektu w tkance miejskiej
© Hubert Przybyszewski
Wiktor Bochenek: Jakie funkcje spełnia ten budynek?
Hubert Przybyszewski: Jak przystało na dom miejski z prawdziwego zdarzenia, nie mamy tu do czynienia tylko z jedną funkcją. Oczywiście znajdują się tu głównie lokale, które mogą być mieszkaniami, lecz ich struktura, format pomieszczeń oraz relacje pomiędzy nimi sprzyjają urządzeniu w takim lokalu na przykład pracowni projektowej czy kancelarii. Domyślnie zaproponowałem tu mieszkania, gdyż przy całej ulicy Fredry nie ma aktualnie ani jednego domu mieszkalnego. Mieszanie funkcji w centrum miasta jest ważne zarówno w skali mikro (jednego budynku), jak i skali makro. Udział zabudowy mieszkaniowej jest natomiast kluczowym elementem żywej i zdrowej tkanki miejskiej.
W przypadku budynków lokowanych w mieście bardzo istotnym jest styk z otoczeniem. Dlatego w parterze od strony ogrodu i ulicy znalazły się dwa obszerne lokale usługowe, które wzbogacają ofertę dla mieszkańców. Wbrew pozorom jest ona w tym miejscu dosyć uboga. Byłby to atraktor zarówno dla ulicy, jak i ogrodu, gdzie mogłyby stanąć stoliki gastronomii. Dodatkowo od strony półotwartego, zielonego podwórza, swoje miejsce znalazł niewielki lokal przeznaczony domyślnie na cele społeczne, gdzie mieszkańcy tego domu mogliby może stworzyć kameralny klub sąsiedzki. W efekcie powstaje struktura, która w jak największym stopniu otwiera się w przyziemiu na miasto, powyżej natomiast oferuje lokale w domyśle mieszkalne, które dostosowują się w zależności od potrzeb do innych funkcji.
wizualizacja holu w mieszkaniach
© Hubert Przybyszewski
Wiktor Bochenek: W projekcie wyróżniają się kształty mieszkań, na czym polega ta „odśrodkowość”?
Hubert Przybyszewski: Mieszkania zbudowane zostały na wspomnianej osi widokowej. Na nią nałożona została sekwencja przedsionku, holu centralnego oraz pokoju frontowego. Kształt samych holi jest nieco wydłużony, dzięki czemu intuicyjnie jesteśmy nakierowywani na park. Domyślnie w holu przewidziałem funkcję jadalnianą. Z tego miejsca rozchodzimy się ku dalszym częściom mieszkania. Ze względu na centralne położenie holu, ścieżki ruchu poszczególnych użytkowników przecinają się w tym miejscu, zaczyna dochodzić do interakcji. Dzięki temu staje się on miejscem chwilowych spotkań na co dzień bądź wspólnych posiłków całej rodziny, gdzie mieszkańcy przychodzą z różnych części i biesiadują w sercu ich domostwa. Przez bliskie położenie względem wejścia, jest to również dogodne miejsce do przyjęcia gości, zarówno w bardziej nieformalny sposób, jak i bardziej formalny. Nieszablonowe ułożenie pomieszczeń względem siebie powoduje, iż kształtują się ciekawe perspektywy, które praktycznie zawsze zakończone są oknem bądź loggią, co przy standardowym układzie nie byłoby właściwie możliwe.
rzut uwzględniający kierunki w stronę okien
© Hubert Przybyszewski
Wiktor Bochenek: Co było najtrudniejsze w fazie projektowania, a z czego jest Pan najbardziej zadowolony?
Hubert Przybyszewski: Chodź już właściwie na samym początku projektowania wiedziałem jaki klimat chcę uzyskać, aby obiekt był kontynuacją zastanego kontekstu, to wypracowywanie finalnej formy było procesem dużo bardziej złożonym. Wbrew pozorom ta niewielka działka stwarzała bardzo dużo wyzwań, z którymi trzeba było pogodzić zarówno zagadnienia techniczno–inżynieryjne jak i te funkcjonalno–estetyczne. Z biegiem czasu poszczególne problemy udawało się rozwiązać co niewątpliwie sprawiało radość.
Z czego jestem najbardziej zadowolony? To trudne pytanie…Zależało mi na tym, aby był to dom ponadczasowy, wpisujący się w warszawski charakter, wnoszący coś nowego w tematykę wspólnego zamieszkiwania i bycia razem w mieście. Wydaje mi się, że to udało się osiągnąć.
Wiktor Bochenek: Dziękuje za rozmowę!