Artykuł z numeru A&B 05|2023
Aby swobodnie stanąć, potrzebujemy około 1 metra kwadratowego powierzchni, by się położyć, wystarczy nam 2, żeby zatańczyć, wymachując swobodnie rękami i nie ryzykując przy tym kontuzji, idealnie byłoby mieć dla siebie 4 metry kwadratowe parkietu. A ile przestrzeni potrzebujemy, żeby żyć, mieszkać, spędzać czas z rodziną?
elewacja utkana jest z dwóch kilometrów deseczek
fot.: Tomasz Bogusz
Mnie, a w zasadzie nas — moją pięcioosobową rodzinę — poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie sprowadziło do zamieszkania w Gnieździe — naszym mikrodomku — uwitym nad brzegiem Martwej Wisły. Wspólnie z żoną i trójką dzieci spędziliśmy ponad dwa lata, egzystując na 27 metrach kwadratowych powierzchni użytkowej. Udało nam się stworzyć na tej przestrzeni czternastometrowy pokój dzienny z aneksem kuchennym, łazienkę z prysznicem i wnęką na pralkę, jeden odrębny pokój z niszą do spania oraz dwie antresole z dwuosobowymi materacami. W pierwotnych planach wszystkie miejsca do spania miały być w obrębie jednej otwartej przestrzeni, ale na wieść o tym, że w naszej rodzinie pojawi się kolejny maluszek, zdecydowaliśmy się wydzielić zamykany pokoik. Żyjąc wcześniej w osiemdziesięciometrowym mieszkaniu z dwoma synami i dwiema sypialniami, mieliśmy wrażenie, że gdziekolwiek się nie ruszymy, tam skupia się cała nasza familia. Uznaliśmy więc beztrosko, że te wolne metry kwadratowe są po prostu zbędne, a deficyt przestrzeni miał nam wynagrodzić widok z dużego okna na pływające tuż obok łabędzie.
rzuty parteru i antresoli oraz przekroje
proj.: HAG Human Architecture Group
Latem nasze życie toczyło się w dużej mierze na tarasie, wokół domku. Sam moduł pozostawał głównie sypialnią. Zimą było już trochę trudniej. Dni pracujące co prawda spędzaliśmy głównie poza modułem, w biurach, chłopaki w przedszkolu, a w weekendy chętnie uciekaliśmy w plener lub wpraszaliśmy się na herbatę do naszych znajomych. Najtrudniejsze w tym całym okresie były jednak dwa zimowe tygodnie kwarantanny, które byliśmy zmuszeni spędzić wspólnie w domku, próbując jednocześnie pracować zdalnie przez kilka godzin dziennie, utrzymując kontakt z biurem. Prawdopodobnie to wielkie okno, przez które mogliśmy patrzeć na uspakajający ruch falującej wody, uratowało nas przed poważnymi mentalnymi konsekwencjami tego zamknięcia.
Oczywiście potrzeby dotyczące przestrzeni są w dużej mierze zdeterminowane sposobem funkcjonowania domowników, intensywnością i rodzajem czynności, które w domu realizujemy. Na ile nasze cztery ściany są centrum naszego życia, a na ile sypialnią, do której wracamy na noc? Jak często gotujemy w domu, czy mamy w zwyczaju zapraszać do siebie duże grono znajomych, czy jesteśmy z natury domatorami, czy raczej lubimy się włóczyć, odwiedzając przyjaciół. Dla nas te dwa lata były wyzwaniem, ale przede wszystkim czasem wypełnionym pozytywnym klimatem bliskości. To doświadczenie pokazało nam, że te średnio 5 metrów kwadratowych powierzchni mieszkania na osobę długofalowo jest jednak niezbyt komfortowym rozwiązaniem. Z jednej strony dorastanie dzieci, wkraczanie najstarszego syna w wiek szkolny, z drugiej nasza tęsknota za możliwością ukrycia się czasami w bezpiecznej enklawie zamkniętego pokoju, bez konieczności wychodzenia z domu, spowodowały, że podjęliśmy decyzję o przeprowadzce do mieszkania o standardowym metrażu.
pokój dzienny — na 14 metrach kwadratowych przestrzeni dziennej spędzaliśmy większość czasu
fot.: Tomasz Bogusz
Pytanie jednak, w jakim stopniu nasze potrzeby są wykreowane przez środowisko, w którym się wychowaliśmy, a na ile są zdeterminowane antropologicznie? Czy nie jest przypadkiem tak, że nasza chęć posiadania większych mieszkań jest jedną z wielu potrzeb, które wpisują się w konsumpcjonistyczne uniwersum naszych czasów? Przyglądając się warunkom zamieszkiwania w różnych rejonach świata, zauważyłem, że w większości przypadków powierzchnie domów były zdecydowanie mniejsze, niż w powszechnie akceptowanych przez Europejczyków standardach. Dobrym przykładem są zarówno domy ludności Huaorani w Ekwadorze, jak i trzcinowe chaty ludów Ajmara i Keczua na pograniczu Boliwii i Peru, czy wioski archipelagu San Blas albo chociażby tradycyjne fidżyjskie domy czy schronienia Masajów w Tanzani. Wszędzie tam, gdzie styl życia nie jest zdeterminowany przez konsumpcyjne aspiracje, powierzchnia domów przypadająca na mieszkańca jest zdecydowanie mniejsza. Potwierdzają to także badania antropologów, którzy wskazują, że w społeczeństwach nieprzemysłowych jedna osoba zajmowała średnio 6 metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej, dla porównania obecnie w Polsce na każdego obywatela przypada mniej więcej 30 metrów kwadratowych. Być może mniejsze mieszkania i częstsze przebywanie w otwartej przestrzeni lub w przestrzeniach wspólnych, gdzie moglibyśmy się socjalizować, byłoby bliższe naszej naturze.
statystyka Eurostat — ilość pokoi na osobę w Europie
© Eurostat
Badania psychologów środowiskowych pokazują, że są jednak granice, powyżej których zatłoczenie ma negatywny wpływ na mieszkańców. Dla określenia wskaźnika przeludnienia używany jest najczęściej stosunek liczby mieszkańców do liczby pokoi. Wskaźnik ten nie uwzględnia jednak wielkości pokoi, ani tego, co liczy się jako pokój. W zależności od kraju i jednostki opracowującej statystykę możemy odnaleźć różne podejście to tych aspektów. Na przykład w statystykach opracowywanych przez Eurostat za pokój uznaje się wydzieloną przestrzeń o wysokości minimum 2 metrów i powierzchni minimum 4 metrów kwadratowych, w której możemy wstawić łóżko dla dorosłej osoby. Wpływ przeludnienia mieszkań na każdego z nas w dużej mierze jest uzależniony od uwarunkowań kulturowych i tego, ile czasu spędzamy w pomieszczeniach. Nie bez znaczenia pozostaje także wiek i płeć mieszkańców. Badania pokazują, że żyjący w mieszkaniach, gdzie na każdy pokój przypada więcej niż 1,5 osoby, mogą doświadczyć problemów natury społecznej i psychologicznej. Większość badań dotyczących skutków dużego zagęszczenia było przeprowadzanych w dobrze kontrolowanych warunkach mieszkaniowych, takich jak internaty czy więzienia. Wnioski z badań wskazywały na negatywne skutki w postaci stresu, nadmiernego pobudzenia, gorszego samopoczucia oraz obniżenia dobrostanu psychicznego. Osoby żyjące w bardzo zagęszczonym środowisku były przeciążone stymulacją i ich reakcją było wycofanie społeczne. Przeprowadzone eksperymenty pokazują, że szczególnie negatywny wpływ ma frustracja wynikająca z braku możliwości wycofania się i alienacji w zatłoczonym środowisku. Istotna jest tutaj możliwość osiągnięcia takiego poziomu prywatności, jakiego w danym momencie pożądamy. Analizując wyniki badań naukowców, można dojść do wniosku, że ograniczone wymiary mieszkań, w których śpimy, powinniśmy rekompensować możliwością realizacji potrzeb odosobnienia poza domem.
w module nie było miejsca na choinkę, co nie znaczy, że musieliśmy z niej rezygnować
fot.: Tomasz Bogusz
W przypadku naszego domku istotny pozytywny wpływ na nasze samopoczucie miała przeszklona ściana w przestrzeni wspólnej z widokiem na Martwą Wisłę. Tak bliski kontakt z naturą, widok falującej wody, obserwowanie mew, nurogęsi czy nurkujących kormoranów zawsze nas uspokajał. Istotna była także sama architektura zaaranżowanego przez nas wnętrza, gdzie pozwoliliśmy sobie na ograniczenie wysokości miejsc, w których spaliśmy do około metra, jednak w przestrzeni dziennej wysokość pomieszczenia znacznie przekraczała 3 metry. Wydzielenie małego zamykanego pokoju, choć pierwotnie nieuwzględnionego w projekcie, okazało się dobrym pomysłem. Każde z nas niejednokrotnie chowało się tam w poszukiwaniu odosobnienia.
mieliśmy dwie antresole, każda z dwuosobowym materacem
fot.: Tomasz Bogusz
W Polsce niewiele osób decyduje się na tak skrajną minimalizację przestrzeni mieszkaniowej, jakiej my doświadczyliśmy. Choć w rozmowach ze znajomymi często pojawiały się wspomnienia z dzieciństwa, życia w małych, zatłoczonych mieszkaniach wraz z dziadkami czy kuzynami, to jednak obecnie w naszym najbliższym otoczeniu nie znajdujemy nikogo, kto zbliżyłby się do poziomu posiadania niespełna 6 metrów kwadratowych powierzchni mieszkania na osobę. W szerszym wymiarze potwierdzają to statystyki. Powierzchnia mieszkań przypadająca na jedną osobę wzrosła w Polsce w ostatnich dwudziestu latach niemal o jedną trzecią. To jednak wciąż zdecydowanie poniżej średniej europejskiej. Patrząc na statystyki, widzimy, że mamy, na równi z Rumunią, najniższy wskaźnik liczby pokoi na osobę i wynosi on 1,1, gdzie średnia w Unii to 1,6, a w krajach takich jak Irlandia, Holandia czy Belgia wskaźnik ten przekracza 2,0 (źródło: Eurostat 2021). Faktem jest, że kraje z czołówki tej listy są także w czołówce krajów, w których zdecydowana większość populacji żyje w domach (około 80 procent), chociaż nie jest to zasadą. Przykładem może być Hiszpania, gdzie wskaźnik liczby pokoi na osobę jest bardzo wysoki i wynosi 2,0, a 65,7 procent populacji żyje w mieszkaniach. Zgodnie z systematyką przyjętą przez Eurostat, każde mieszkanie określa się jako przeludnione, jeśli nie spełnia któregokolwiek z warunków: przypada w nim co najmniej jeden pokój na osobę pełnoletnią, każda para dzieci o tej samej płci w wieku między dwanaście a siedemnaście lat ma jeden pokój, a dla dzieci o różnej płci odpowiednio dwa pokoje oraz jeden pokój na każdą parę młodszych dzieci. W przypadku naszej rodziny byłyby to cztery pokoje. Zgodnie z przyjętymi przez Eurostat założeniami co trzeci Polak żyje obecnie w przeludnionym mieszkaniu, co na tle Europy nie wygląda najlepiej. Średnia liczby osób żyjących w zbyt małych mieszkaniach wyniosła w 2021 roku w Unii Europejskiej 17 procent. Nasza sytuacja wygląda jednak dużo lepiej, jeżeli weźmiemy pod uwagę skalę globalną. Tutaj jesteśmy w połowie wskaźnika. W krajach takich jak Indie czy Pakistan średnio w każdym pokoju żyją trzy osoby. Aktualne więc pozostaje pytanie, czy powinniśmy dążyć do poprawy naszej sytuacji, czy może obecne warunki mieszkaniowe są wystarczająco komfortowe? Analizując prowadzone przez dziesięciolecia brytyjskie badania panelowe (British Household Panel Survey), Chris Foye udowadnia, że zmiana mieszkania na większe długofalowo nie podnosi poziomu naszego subiektywnego dobrostanu. I choć bezpośrednio po przeprowadzce respondenci deklarowali poprawę jakości życia, to jednak w perspektywie pięciu lat dodatkowe pokoje nie wpływały na poziom ich satysfakcji. Co ciekawe, jedynym aspektem, który zdawał się nieznacznie, acz trwale wpływać pozytywnie na dobrostan po zmianie mieszkania na większe, było podniesienie statusu społecznego respondentów. Interesujące wydaje się to, że tendencja ta dotyczyła jednak tylko mężczyzn. Jest to kolejny przykład na to, że poszukiwanie większej przestrzeni do życia niekoniecznie jest obiektywnie uzasadnione, a często bywa podyktowane potrzebą zaznaczenia statusu w społeczeństwie materialistycznym. Wspomina o tym także Erzo F.P. Luttmer w swoich badaniach, które pokazują, że czujemy się całkiem dobrze w naszych domach, o ile sąsiedzi nie mają posesji większych od naszych.
jedyny wydzielony, zamykany pokój w module
fot.: Tomasz Bogusz
Nie bez znaczenia są także aspekty ekologiczne i ekonomiczne, przemawiające za wyborem mniejszych domów. Choć przykład dwóch lat spędzonych w module jest dosyć ekstremalny, to jednak świetnie pokazuje, jaki wpływ miało ograniczenie przestrzeni mieszkalnej na środowisko. W ciągu dwóch lat życia w Gnieździe na wszystkie swoje potrzeby (ogrzewanie, klimatyzacja, gotowanie, oświetlenie i tak dalej) zużyliśmy w sumie niespełna 12000 kWh energii elektrycznej, gdzie średnie zużycie energii dla pięcioosobowej rodziny w domu o powierzchni 150 metrów kwadratowych ogrzewanego pompą ciepła wyniosło w tym samym czasie około 20000 kWh. Oznacza to, że wygenerowany przez nas ślad węglowy był o 40 procent niższy. Przepisy w Polsce ustalają normatywy dotyczące charakterystyki energetycznej budynku, bazując na jego powierzchni. Obecnie, z punktu widzenia prawa budowlanego i oceny wpływu budynków na środowisko, bardziej pożądaną sytuacją jest para zamieszkująca dwustumetrową willę, która zużyje choćby mniej ciepłej wody niż czteroosobowa rodzina zamieszkująca dom o powierzchni 120 metrów kwadratowych o tych samych parametrach przegród budowlanych. Choć realnie, w przeliczeniu na osobę, koszty środowiskowe zarówno budowy, jak i eksploatacji domu będą trzykrotnie wyższe.
to nie ilość metrów za plecami, a to w jakim kierunku patrzyły nasze oczy decydowało o naszym dobrostanie
fot.: Tomasz Bogusz
Obecnie podwoiliśmy wielkość zamieszkiwanej przez nas przestrzeni i chociaż nasi synowie cieszą się z posiadania swojego pokoju i większej swobody w zapraszaniu kolegów, to jednocześnie często wspominają, że tęsknią za 27 metrami kwadratowymi naszego Gniazda. Jesteśmy także w trakcie budowy docelowego domu w miejscu lokalizacji modułu. Przy odrobinie szczęścia może już za rok będziemy mogli się przekonać, czy podniesienie standardu mieszkaniowego do poziomu średniej europejskiej zmieni poziom naszego dobrostanu.
Tomasz BOGUSZ
fotografie: Autor