Z archiwum A&B — najlepsze polskie projekty ostatniego dziesięciolecia
[materiał oryginalny A&B 09'2017]
Hala Koszyki została zrealizowana w latach 1906–1909. Jej autorem był Juliusz Dzierżanowski — pierwszy naczelny architekt Warszawy. Składała się z części głównej i dwóch prostopadłych skrzydeł bocznych. Z bogatą secesyjną elewacją i zdobieniami rzeźbiarskimi Zygmunta Otto była trzecim obiektem hal handlowych (po Halach Mirowskich oraz halach przy placu Witkowskiego) w Warszawie. Spalona w Powstaniu Warszawskim i odbudowana po wojnie pod koniec lat 40. stała się częścią Warszawskiej Spółdzielni Spożywców „Społem”. Na początku lat 60. działała pod nazwą Spółdzielczy Dom Handlowy „Koszyki”. Hala w PRL-u były bardzo popularnym miejscem wśród warszawiaków. W 1965 roku wpisano Koszyki do rejestru zabytków. W 2012 roku nabyła ją firma Griffin Real Estate, odkupując ją od poprzedniego właściciela, który nie poradził sobie z jej rewitalizacją. „Obecne Koszyki” zaprojektowała pracownia Jems. Z autorami Jerzym Szczepanikiem Dzikowskim, Maciejem Miłobędzkim i Mateuszem Świętorzeckim rozmawia Małgorzata Tomczak.
fot.: Juliusz Sokołowski © JEMS Architekci
Małgorzata Tomczak: Hala Koszyki była jedną z najczęściej komentowanych realizacji w ostatnim czasie. Co udało się Wam zachować z oryginalnych elementów rysowanych na początku XX wieku przez Juliusza Dzierżanowskiego?
JEMS: Na wstępie należy przypomnieć, że oryginalny budynek Hali Koszyki nie został zrealizowany całkowicie zgodnie z projektem jej architekta Juliusza Dzierżanowskiego. Poza secesyjnymi fasadami budynków bramnych większość fasad została znacznie uproszczona. Szereg detali zdawało się być dziełem przypadku (np. pozbawione odpowiedniej oprawy „mauretańskie” łukowo ukształtowane wejście). Trudno uznać Halę, jaką znamy ze starych fotografii, za wybitne dzieło architektury.
Po dotkliwych zniszczeniach wojennych, Halę metodami gospodarczymi przywrócono do funkcjonowania, pozbawiając ją ceramicznych okładzin i większości detali. Wdarł się chaos nawarstwień, protez, tandetnych przybudówek i daszków.
przekrój
© JEMS Architekci
Małgorzata: Jak potraktowaliście tę nawarstwioną substancję zabytkową?
JEMS: Doszliśmy do przekonania, że nie ma tu dziś miejsca na wierną rekonstrukcję historycznego obrazu (brak nawet wiarygodnych materiałów), ani też na „Le Duc-owską” wyidealizowaną, upiększoną wersję zabytku. Hala „idealna” nigdy nie była.
Nie jest to też berliński przypadek Neues Museum Davida Chiperfielda. Hala nie powinna być pomnikiem zniszczenia, lecz raczej przywoływać dawną atmosferę miejsca jako przestrzeni społecznie znaczącej.
Odrzuciliśmy również pokusę podkreślenia „neutralnego” charakteru tego, co nowe. Całościowość hali jest ważniejsza od radykalnego manifestowania podziału na części zachowane i odbudowane, ryzykownego wobec znacznego stopnia wymieszania nawarstwionych w czasie elementów.
fot.: Juliusz Sokołowski © JEMS Architekci
Nasze podejście to NATURALNA, KRYTYCZNA KONTYNUACJA. Nie musimy wybierać pomiędzy „neutralnością” współczesnych interwencji (będącą raczej doktrynerskim abstraktem niż rzeczywistą możliwością) a różnymi formami rekonstrukcji czy pastiszu. Do każdego zadania podchodzimy indywidualnie, biorąc pod uwagę zastany obraz historycznego obiektu, lekcje architektury dawnej i współczesnej, nasze możliwości i umiejętności, otwarty, pełen szacunku, ale nie bezkrytyczny stosunek do zabytku, dostępne techniki, nasze intuicje i cele klienta. Nie przepis, doktryna, normy ujęte w karty czy manifesty, ale zdolności, kultura budowniczych, projektantów i inwestorów, ich otwarty stosunek do nowych wyzwań były zawsze tym, co decydowało o sukcesie lub niepowodzeniu przebudów, uzupełnień, renowacji.
Małgorzata: Jakie wyzwania urbanistyczne stały przed Wami podczas projektowania nowej Hali Koszyki?
JEMS: Po ponad stu latach uzupełnione zostały sąsiadujące z budynkiem hali nigdy nie zabudowane parcele. Usytuowane na nich i połączone z halą trzy budynki biurowe z głębokimi, masywnymi i światłocieniowymi fasadami wypełniają wraz z Halą pierzeję ulicy Koszykowej oraz współgrają z tynkowymi, bogatymi w detal okolicznymi kamienicami.
pierzeja
© JEMS Architekci
Małgorzata: Jak odnieśliście się Państwo do struktury historycznego budynku hali?
JEMS: Wprowadziliśmy wiele zmian podnoszących walory Hali, szczególnie jej układu funkcjonalnego oraz wnętrz, które dzięki np. „perforacji” ścian zewnętrznych parterów wiążą wnętrza z otoczeniem, dziedzińcem zamienionym w atrakcyjną przestrzeń publiczną, a brak ogrodzenia i wiele możliwości wejścia stanowią o otwartości i dostępności budynku. Oddzielnym zagadnieniem była konieczność dostosowania budynku do aktualnych wymagań technicznych.
szkice koncepcyjne
© JEMS Architekci
Małgorzata: Jakie materiały zostały użyte w projekcie i dlaczego?
JEMS: Nasz projekt stara się wyeksponować to, co w budowli autentyczne i zachowane. Zabytkowe elementy (cegła rozbiórkowa, kratownice, ceramika) otrzymały tło w postaci naturalnych materiałów (beton szalunkowy, stal gorącowalcowana, malowanie pędzlem, drewniana podsufitka, siatka) bez upiększania czy manifestowania dokładności wykonawczej, dopuszczając wszystko co na zewnątrz i we wnętrzach buduje nastrój hali targowej.
fot.: Juliusz Sokołowski © JEMS Architekci
Małgorzata: Wnętrza projektowaliście razem z biurem medusa group. Jaki był zakres tej współpracy?
JEMS: Już w trakcie trwania budowy do projektu wnętrz i terenu dołączyła medusa group, która zajęła się wnętrzami biur, ale również wspomogła nas w projekcie terenu oraz wnętrz hali. Dzięki tej współpracy do projektu powróciły surowe materiały, dodatkowe nowe elementy i uzupełniające całość interwencje artystyczne.
detal konstrukcji
© JEMS Architekci
Małgorzata: Jak układała się współpraca z inwestorem?
JEMS: Bywało ciężko, ale jesteśmy bardzo zadowoleni. Przez cały okres projektowania i realizacji Klient wprowadzał wiele znaczących, a może nawet karkołomnych, z naszego punktu widzenia zmian. To była nieustanna konfrontacja jego i naszych racji. Oceniamy jednak, że cały proces współpracy doprowadził do wypełnienia założonej formuły architektonicznej i użytkowej w stopniu więcej niż satysfakcjonującym. Ta permanentna zmiana i jej efekt powodują, że nie uważamy Hali za dzieło skończone. Jak mówi Rem Koolhaas: budynek ma co najmniej dwa życia — jedno wyobrażone przez projektanta, a drugie to, jakim żyje po otwarciu i one nigdy nie są takie same. Mamy nadzieję, że tak będzie i w tym przypadku.
Małgorzata: Dziękuję za rozmowę!