Dziecięca wizja budownictwa zazwyczaj niewiele ma wspólnego ze smutną rzeczywistością tej dość rozległej i skomplikowanej dziedziny. Pomimo najszczerszych chęci, nawet najtęższe umysły w pewnym wieku zaczynają przejawiać tendencję do pomijania zupełnie nieistotnych detali, takich jak okapy, podziały okien czy enigmatycznie i zupełnie bezsensownie wystająca powyżej poziomu kalenicy ściana szczytowa. Nie mówiąc już o elementach, które są tak zupełnie nieinteresujące, że w zasadzie mogłoby ich nie być. Rynny, obróbki blacharskie czy inne techniczne szczegóły tylko zaciemniają obraz tego, co w budynku najważniejsze.
Niestety, praktyka budowlana pokazuje, że ta celna analiza i krytyka architektury niekoniecznie idzie w parze z wykonalnością konceptów sformułowanych przez młodych projektantów. Czasem jednak można z nich sporo wyciągnąć. Zespół z duńskiej pracowni COBE włożył bardzo dużo wysiłku, by zaprojektowane przez nich, reklamowane zresztą jako największe w Kopenhadze, przedszkole odpowiadało na tyle, na ile to możliwe, dziecięcej wizji architektury.
zamiast myśleć o przedszkolu jak o jednym dużym budynku, należy postrzegać je jako kompleks mniejszych jednostek, dostosowujących swoją wielkość do skali i kontekstu miasteczka
© COBE
Zlokalizowany w dzielnicy Frederiksberg kompleks nawiązuje charakterem i formą do niewielkiej osady. Całość sprawia wrażenie pewnego uproszczenia, inspirowanego właśnie wyobraźnią najmłodszych. Biorąc pod uwagę, że mowa o projekcie przedszkola, to zabieg ten jest dość interesujący.
Małe miasteczko, które można zobaczyć, idąc w stronę przedszkola, pozbawione jest wszelkich elementów, kojarzonych jako właśnie te dodatkowe. Odwodnienie skrzętnie ukryto w połaciach dachów, ramy okien zminimalizowano, a podziały zupełnie wyeliminowano. Elewacje na większej części są ażurowe, tak by zapewnić możliwie dużo światła w trakcie codziennego funkcjonowania tej pseudoosady.
sytuacja
© COBE
Obiekt w rzeczywistości jest pojedynczym budynkiem, składającym się z jedenastu trwale połączonych ze sobą domków, sprawiającym w istocie wrażenie „karykatury” miasteczka. Zróżnicowanie skali chatek pozwoliło na płynne wpasowanie przedszkola w otoczenie. Lokalizacja wymusiła niejako na projektantach takie postępowanie, gdyż w bezpośrednim otoczeniu znajdują się zarówno niewielkie budynki mieszkalne, jak i większe bloki — charakterystyczne dla miejskiej zabudowy i dość rozległa zieleń. Małomiasteczkowy charakter doskonale spina kontekst w jedną, spójną całość. Zarówno wysokość, jak i kubatura obiektów płynnie dostosowują się do zabudowy Frederiksberg. Także skośne, zróżnicowane w nachyleniu i wysokości dachy z jednej strony wiążą kompleks z otoczeniem, z drugiej pomagają w postrzeganiu go jako oddzielnego siedliska.
Rozbicie monolitycznej instytucji na mniejsze jednostki pobudza dziecięcy pęd do poszukiwania indywidualizmu i samodzielnego definiowania siebie i świata. Różnorodność budyneczków pozwala na zbudowanie zróżnicowanych przestrzeni do nauki i zabawy. Funkcje rozlokowano w taki sposób, by poszczególne chatki odpowiadały poszczególnym zadaniom. Wnętrza wyposażono zgodnie z filozofią projektu, przede wszystkim opiewającą wszechobecną różnorodność form i materiałów. Interesujące, że wszystkie wewnętrzne funkcje, takie jak chociażby kuchenka, zawarto w formach także nawiązujących do domków, tworząc wrażenie jednego miasteczka w drugim. W środkowej części kompleksu zaprojektowano dwa większe hole — atria, służące zarówno jako główne miejsca spotkań dzieci, jak i w sprytny sposób ułatwiające komunikację pomiędzy poszczególnymi domkami.
rozrzeźbienie czy wręcz parcelacja budynku wprowadza różnorodność do formy architektonicznej całego kompleksu przedszkolnego; dzięki temu zabiegowi budynek łączy ekspresję i indywidualizm niewielkich realizacji z zaletami większych, zintegrowanych jednostek oświatowych, tworząc pełne życia przedszkole dla dzieci; jednocześnie zachowuje niespotykaną funkcjonalność, konieczną ze względu na pracujących tu dorosłych
© COBE
Dodatkowe sześć mniejszych obiektów wprowadzono w przestrzeń placu zabaw dla przechowywania zabawek, narzędzi i innych potrzebnych dla odpowiedniego funkcjonowania przedszkola rzeczy.
przekrój
© COBE
Zastanawia jednak sposób, w jaki większość ścian zastąpiono siatkami. Z jednej strony zabieg ten w oczywisty sposób wspomaga kontakt między dziećmi, znajdującymi się w poszczególnych pomieszczeniach, z drugiej niebezpiecznie przypomina realizacje o zgoła innej funkcji niż edukacyjna (chyba że w formie wycieczki szkolnej). Podobnie monochromatyczność przestrzeni, która w istocie jest bardzo estetyczna i interesująca, ale wydaje się raczej bazą czy punktem wyjścia dla docelowej feerii barw (która z pewnością przez dzieci zostanie wprowadzona — czy to za pomocą kredek i farb, naniesionych bezpośrednio na wyposażenie, czy w formie dzieł sztuki, które powstaną na terenie przedszkola). Zabieg ten potraktować można raczej jako swoistą „tabula rasa” i patrzeć nań przez pryzmat rozbijający białe światło na wszystkie barwy widma.
rzut parteru
© COBE
Możliwe, że przeskok od niewielkiego, istniejącego tu wcześniej przedszkola dla 36 dzieci do prężnej instytucji dla sześciokrotnie większej ich liczby jest dość drastyczny. Projektanci z COBE podołali jednak zadaniu i poprzez przełamanie schematu myślenia o przedszkolu jako o jednorodnym molochu stworzyli coś niecodziennego i efektownego. Małe, jedenastobudynkowe miasteczko dla dzieci to miejsce, w którym mogą się istotnie poczuć jak we własnym świecie, którego z pewnością, z czasem, doskonale dopasują do swoich potrzeb.
Maciej KAPOŁKA
fot.: Rasmus Hjortshøj – COAST Studio
© COBE