Potencjał drzemiący w jednym z popularniejszych kształtów domów czasu PRL‑u, jest dziś odkrywany. Z każdym projektem i każdą kolejną koncepcją „kostka” zmienia się z betonowego brzydkiego kaczątka w łabędzia architektury. Chociaż ta klasyczna już forma ma też swoich wielbicieli, którzy wcale nie chcą przekształcać jej naturalnej postaci.
Michał Koziej z koziej architekci w swoim projekcie postanowił nawiązać do konwencji wspomnianej już kostki, nieco ją przekształcając. Koncepcja zakłada powstanie dwukondygnacyjnego budynku o płaskich dachach. Inwestorom zależało na zachowaniu prywatności. Dzięki rozciągnięciu budynku na niemalże całą szerokość frontu posesji, stał się on pewnego rodzaju barierą. Murem, który oddziela przebieg codziennych aktywności mieszkańców domu od ciekawskich spojrzeń z zewnątrz. Część elewacji od strony ulicy jest niemal w pełni zamknięta — znajdziemy tam jedynie wejście do domu oraz bramę rolowaną do garażu. Okna są przysłonięte przez pionowe, drewniane żaluzje. Dzięki temu inwestorzy zaznają prywatności zarówno w domu, jak i w ogrodzie.
Z dzisiejszej perspektywy wadą tych kwadratowych domów były małe okna. Architekt postawił z jednej strony otworzyć przestrzeń willi, za pomocą dużych przeszkleń. Od wewnętrznej strony domu okna sięgają od sufitu do podłogi, otwierając go na otaczającą zieleń.
Willa S w Łodzi
© Paweł Krymarys
Funkcjonalne wnętrze
Najważniejsze dla projektanta było wydzielenie funkcjonalnych stref. Na parterze jest to przestrzeń dzienna z salonem umieszczonym na podwyższeniu od strony ogrodu. Znajdziemy tu również pomieszczenia gospodarcze, garaż oraz pokój gościnny od frontowej strony. Na piętrze zostały ulokowane sypialnie z widokiem rozciągającym się na ogród. Architekt zdecydował się na nadwieszenie piętra, dzięki czemu taras zyskał swoistego rodzaju zadaszenie.
Inwestorom zależało na nowoczesnym, jasnym domu połączonym z ogrodem, o wysoce estetycznej bryle. Willa przypomina oryginalnie poukładane klocki, gdzie biel łączy się z naturalnym kolorem drewna oraz grafitowym tynkiem i betonem.