NOWOŚĆ! Prawo w architekturze – przystępnie na portalu A&B
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Polska i czeska architektura podgórza

08 listopada '21

małe jest piękne

Podczas tegorocznych Karkonoskich Spotkań do nagrody „Mister KASA” było więc z czego wybierać. Niestety nie wszystkie nominowane obiekty mogliśmy odwiedzić osobiście, było ich po prostu za dużo. Przepadły nam na przykład dwa domy jednorodzinne — w Karpaczu (proj.: Karolina Rogóż, Ewa Łysiak) i Komarnie (proj.: Karolina Rogóż), bardzo interesująco prezentujące się na zdjęciach. Nowoczesne i proste, ale umiejętnie kontynuujące dziedzictwo górskiej chaty. Nie po raz pierwszy okazało się, że mniejsze, nowoczesne formy lepiej pasują do sudeckiego krajobrazu i z nimi też lepiej sobie radzą lokalni projektanci.

Ostatecznie w konkursie wygrała również nieduża, nowa realizacja, uzupełniająca lukę w zabudowie głównego deptaka Karpacza. Budynek usługowy „Kolorowa”, zaprojektowany przez Consulting-Project Robert Futerhendler to restauracja-bar dla koneserów wykwintnego jedzenia i dobrej muzyki. Kilka kondygnacji otwartych, przeszklonych wnętrz, świetnie, bo prosto zaaranżowanych designerskimi detalami (na przykład lampą „wężem” biegnącą przez wszystkie pomieszczenia) i wypełnionych muzyką. Zwyciężyła idea nowoczesnej kontynuacji, pozbawionej naśladownictwa, za to zachowującej odpowiednią dla otoczenia skalę.

„Mister KASA”: budynek usługowy „Kolorowa” w Karpaczu„Mister KASA”: budynek usługowy „Kolorowa” w Karpaczu„Mister KASA”: budynek usługowy „Kolorowa” w Karpaczu

„Mister KASA”: budynek usługowy „Kolorowa” w Karpaczu, proj.: Consulting-Project Robert Futerhendler

© archiwum organizatorów

czeska pochwała umiaru

Ze zdecydowanie niedużymi obiektami mieliśmy też do czynienia po czeskiej stronie granicy. Nasi południowi sąsiedzi potrafią zachować umiar zarówno w kształtowaniu przestrzeni krajobrazowych, jak i w gabarytach stawianych w niej obiektów. W Czechach realizowane są budynki nie za duże, często dość skromne, ale znakomite pod względem formy i rozwiązań technologicznych. Skąd wynikają te różnice pomiędzy nami w podejściu do tych samych tematów? Dobrze określił to Piotr Fokczyński, Dyrektor Wydziału Architektury i Urbanistyki Urzędu Miasta we Wrocławiu, który w czasie jednej z wieczornych debat o podobieństwach i różnicach w traktowaniu architektury karkonoskiej powiedział, że Czesi projektują bez tzw. napinki, czyli na luzie, bez obciążenia presją finansów i prestiżu, co daje bardzo dobre efekty. Ich swoboda projektowa wynika zapewne z innego sposobu kształcenia na uczelniach architektonicznych, większego otwarcia na świat i nowoczesności, dużego szacunku dla indywidualności i powszechnej tolerancji. Czesi są po prostu inni, niż Polacy i w związku z tym mają też inną architekturę.

Można było to naocznie sprawdzić podczas wycieczki po okręgu libereckim, gdzie pokazano nam kilka ostatnich realizacji. Były wśród nich zmodernizowane stare mosty, hala z nową drewnianą więźbą dachową, pokryte ziemią obrosłą roślinami nieduże Karkonoskie Centrum Edukacji Ekologicznej (proj.: Petr Hájek), rekonstrukcja wielkiej stodoły z przeznaczeniem na dom mieszkalny, palarnia kawy z kawiarnią zaprojektowana w zmodernizowanym magazynie na terenach przemysłowych. Obiekty te urzekały naturalnością, ich właściciele i projektanci również. Nikt nie wstydził się braku kosztownego wyposażenia, raczej preferowany był recykling i wszystko, co jest przydatne do zdrowego oszczędnego życia, wydajnej pracy, sprawnej komunikacji. Nic ponad miarę i bez przesady.

czeskie Karkonoskie Centrum Wychowania Ekologicznego KRTEK w Vrchlabiczeskie Karkonoskie Centrum Wychowania Ekologicznego KRTEK w Vrchlabiczeskie Karkonoskie Centrum Wychowania Ekologicznego KRTEK w Vrchlabi

czeskie Karkonoskie Centrum Wychowania Ekologicznego KRTEK w Vrchlabi, proj.: Petr Hájek

© archiwum organizatorów

Jednak nawet u Czechów nie zabrakło zaskoczenia. Nieco szokującym rozwiązaniem było dobudowanie do starego barokowego klasztoru w Vrchlabi strefy wejściowej w formie powalonych skał (proj.: Petr Hájek). Realizacja jeszcze nie ukończona, w siatce ochronnej i bez warstwy wykończeniowej wyglądała dość zaskakująco, jako spektakularne rozwiązanie w stonowanej przestrzeni wypełnionej architektonicznym umiarem.

strefa wejściowa dobudowana do barokowego klasztoru w Vrchlabistrefa wejściowa dobudowana do barokowego klasztoru w Vrchlabistrefa wejściowa dobudowana do barokowego klasztoru w Vrchlabi

strefa wejściowa dobudowana do barokowego klasztoru w Vrchlabi, proj.: Petr Hájek

© archiwum organizatorów

trochę historii

Dopełnianiem KASA była wspomniana już konferencja w Libercu. Jak trzy lata temu, przygotowana została we współpracy jeleniogórskiego oddziału SARP z architektami czeskimi. Dla polskich uczestników konferencji bardzo interesujące były prelekcje naszych południowych sąsiadów, dla nich — polskie prezentacje, choć te nie zawsze dotyczyły tylko i wyłącznie spraw związanych z tytułowym regionem.

Czesi poruszyli między innymi tematy dotyczące architektonicznej historii okręgu sudeckiego, od przedstawienia dokonań w okresie panowania na tym terenie III Rzeszy („Ein Volk, ein Reich, ein Architektur — architektura nazistowska w Libercu i Jabloncu”, Jaroslav Zeman, Narodowy Instytut Zabytków w Libercu), po wnikliwą, wielopoziomową analizę sposobów budowania w wiejskim krajobrazie Karkonoszy Zachodnich od XIV wieku do dzisiaj („Wymieranie tradycyjnej zabudowy w zachodnich Karkonoszach” Tereza Konvalinkova i Martin Ouhrabka, Narodowy Instytut Zabytków w Libercu). Prezentacja dwójki młodych naukowców uświadomiła słuchaczom, że w tym dość biednym w przeszłości, ale charakterystycznym pod względem budownictwa rejonie, pierwsze istotne zmiany nastąpiły w II połowie XIX wieku podczas intensywnego rozwoju przemysłu i powstawania dużych, ponaddwukondygnacyjnych obiektów — młynów, fabryk, hut szkła. Mimo znacznego „ożywienia” architektonicznego oraz późniejszych zmian spowodowanych II wojną światową — wysiedleniem ludności niemieckiej i osadzeniem Czechów z innych części państwa — wszystkie modyfikacje w krajobrazie były nieagresywne. Częściej dokonywano przebudowy niż wyburzania i budowania od nowa. Starano się dbać o zastane obiekty i raczej je rozbudowywać, niż rujnować i na ich miejscu tworzyć nowy porządek architektoniczny.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć świetnego wykładu Ivo Łaborewicza z Archiwum Państwowego w Jeleniej Górze („Destrukcja i rekonstrukcja zabudowy jeleniogórskiego rynku 1950-1975”), który rozpoczął przedstawienie powojennych dziejów centralnego placu w Jeleniej Górze mówiąc, że w 1946 roku, po trupach wojny, znaleźliśmy się w wytwornym mieście, ale po dziesięciu latach wszystko zaczęło się w nim rozpadać. Jest to dobry przykład kolejnej różnicy między nami i południowymi sąsiadami — zupełnie odmienne podejście do traktowania obcej spuścizny architektonicznej.

małe tematy, doniosłe znaczenie

Tymczasem u Czechów dopiero w XXI wieku pojawił się szereg niekorzystnych zjawisk, wynikających z wymierania ostatniej generacji rzemieślników, braku zrozumienia dla oryginalnego detalu i lokalnych materiałów oraz z chęci podniesienia standardu życia, również dla turystów. Jak przekonywali w swoim wystąpieniu Konvalinkova i Ouhrabka, wybudowane apartamentowce (choć jest ich co najmniej dziesięć razy mniej, niż po polskiej stronie i są o wiele dyskretniejsze) źle wpływają na do tej pory szanowany krajobraz — przy nich okoliczne, zabytkowe chałupki wyglądają niepozornie, lub są prawie niezauważalne. Wniosek prelekcji był taki — teraz wszystko, co stare zastępowane jest nowym. Skoro więc coś nowego musi być wybudowane, niech to nie udaje starego rozwiązania, bo nigdy nie będzie miało atmosfery oryginału. Zamiast nieudolnej kopii, lepiej zaprojektować minimalistyczną, nowoczesną i gustowną formę, nieprzeszkadzającą w otoczeniu.

Na potwierdzenie takiego podejścia do tematu Vladimir Balda z Wydziału Architektury Uniwersytetu Technicznego w Libercu, pokazał trzy projekty renowacji starych obiektów i zabytkowego parku pałacowego („Remonty budynków użyteczności publicznej w małych miastach i wsiach”). Przedsięwzięcia nieduże, ale o doniosłym znaczeniu, zarówno dla mieszkańców danych miejscowości, jak ich włodarzy. Szczególnie interesujący był pomysł na ożywienie starego gościńca — restauracji w miejscowości Bily Potok (proj.: Vladimir Balda). W 2015 roku obiekt popadł w kompletną ruinę i wtedy do akcji wkroczyły władze miejscowości i kupiły budynek z terenem, by po remoncie, na jego poddaszu, urządzić biura Urzędu Miasta. Niżej, na parterze przewidziano zakład fryzjerski i lokal gastronomiczny, a na pierwszym piętrze dużą salę okolicznościową na różne uroczystości.

projekt rozbudowy i modernizacji dawnego gościńca na siedzibę Urzędu Miasta i inne usługi dla mieszkańcówprojekt rozbudowy i modernizacji dawnego gościńca na siedzibę Urzędu Miasta i inne usługi dla mieszkańcówprojekt rozbudowy i modernizacji dawnego gościńca na siedzibę Urzędu Miasta i inne usługi dla mieszkańców

projekt rozbudowy i modernizacji dawnego gościńca na siedzibę Urzędu Miasta i inne usługi dla mieszkańców, Bily Potok, proj.: Vladimir Balda

© archiwum organizatorów

Niezwykła w tym wszystkim jest nie tylko świetna architektura, zaprojektowana przez niedużą pracownię architekta Baldy, ale też obywatelska postawa urzędników, którzy podejmując decyzję o ratowaniu starego obiektu, wzięli na siebie ciężar finansowy jego remontu i modernizacji i dodatkowo zajęli w nim najmniej reprezentacyjne pomieszczenia na ostatniej kondygnacji. Jak się okazuje, różnimy się z Czechami również innym podejściem do pełnienia władzy.

 
Beata Stobiecka

Głos został już oddany

BIENNALE YOUNG INTERIOR DESIGNERS

VERTO®
system zawiasów samozamykających

www.simonswerk.pl
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE