Jak wygląda miasto, kiedy masz dziecko? Wizualizacja od dewelopera chętnie pokaże młode rodziny uśmiechające się na zielonym patio lub w ogródku w słoneczne letnie popołudnie. Jak jednak będzie w zimie w tym miejscu? Czy da się dotrzeć do domu pieszo z wózkiem? O zderzeniach z rzeczywistością miejskiego świata wysokich krawężników, nieodśnieżonych chodników, nieczynnych toalet i zepsutych wind pisze Monika Pastuszko w swojej książce „Matka Polka sika w krzakach”.
Książka pisana jest z perspektywy osobistej, dzięki czemu przeżywamy z autorką jej „przygody”, poznajemy sposoby radzenia sobie z wyzwaniami, jakie przynosi rodzicielstwo, a dzięki osobistej narracji mamy poczucie, że stajemy się przyjaciółką autorki. Nie jest to jednak sentymentalny dziennik czy pamiętnik. Pastuszko chętnie przeplata osobiste opowieści danymi. Sięga zarówno do krajowych statystyk, jak i rekomendacji WHO, badań światowych. Treść uzupełnia historiami innych Matek Polek, niektóre występują anonimowo, inne są podpisane imieniem i nazwiskiem i pojawiają się w wielu fragmentach książki.
Autorka buduje mały wszechświat, który w końcu jest opowiedziany inaczej. W końcu na naszym rynku znalazła się książka, która burzy narrację konieczności kreowania patriarchalnego świata powstałego z betonu i szkła, jednocześnie przedstawiając realia funkcjonowania w takiej rzeczywistości. Poznajemy codzienne bariery, które skutecznie utrudniają życie, poruszanie się, załatwianie spraw, autorka rozprawia się także ze stereotypami — zarówno „madek”, jak i postrzegania rodzicielstwa, w tym ojcostwa. Publikacja w dużej mierze skupia się na wykluczających aspektach — od elementów miejskich, jak krawężniki i schodki, windy, brak toalet, brak bezpiecznych dróg dla rowerów, po całe zjawiska, na przykład zanieczyszczenie powietrza, fale upałów czy nieodśnieżanie chodników. Znajdziemy tu również sposoby radzenia sobie w pociągach, w podróży, w restauracji.
Czytając książkę, empatyzuję z bohaterką, dostrzegam, jak zmienia się jej świat, ale też jak świat zaczął inaczej odbierać ją, jej partnera. No właśnie, partnera. Chociaż tytuł naprowadza nas na „matkę”, znajdziemy tu o wiele więcej niż tylko narzekanie „madki”. Panowie, jeśli chcecie poznać, czym jest rodzicielstwo na pełen etat, autorka ma także coś dla was. Chociaż rynek pracy chętniej awansuje was, kiedy jesteście tatą, to już urlop rodzicielski i przejęcie obowiązków prawdopodobnie spotka się z infantylizacją. Panuje stereotyp, że mężczyzna nie jest w stanie przyzwoicie zająć się potomstwem. Jestem bardzo wdzięczna autorce, że część książki poświęciła na opis tego, jak świat przyjmuje ojców. Dzięki temu perspektywa wydaje się o wiele pełniejsza, a publikacji nie można wrzucić do koszyczka lektur opisujących świat tylko oczami kobiet (które także są potrzebne!).
Jestem wdzięczna też za to, że lektura nie jest ciężka i przytłaczająca. Nie mam po niej dojmującego uczucia smutku, Weltschmerzu, zniechęcenia, wręcz przeciwnie, czuję się zmotywowana, żeby świat zmieniać, a książkę polecać! Być może to zasługa Henia, który dzielnie nam towarzyszy. Jego ciekawość i energia przechodzą na mnie i mówią, że coś trzeba zmienić, by kolejne Henryki, Anie i Kasie miały lepiej, mogły zrobić siku przy placu zabaw, podróżować pociągiem w przedziale dla dzieci bez budzenia z głośnika na każdej stacji, a ich miasta uwzględniały ich prawa. Na okładce czytamy, że Monika „odkrywa miasto matek. Z wnikliwością, bystrością i cudownym poczuciem humoru opisuje swoje macierzyńskie przygody” — tak właśnie jest. W podziękowaniach zaś autorka pisze, że „jedną z najlepszych rzeczy w napisaniu książki jest to, że można podziękować ludziom, dzięki którym powstała”, ja z tego miejsca zaś chciałabym dołączyć się do podziękowań, dorzucając wyrazy wdzięczności dla samej Pastuszko — ta książka była nam tak bardzo potrzebna!
Magdalena Milert
więcej: A&B 7-8/2024 – DOMY JEDNORODZINNE,
pobierz bezpłatne e-wydania A&B