Czy ruinę i budynek po starej kuźni można przerobić na dom? Tak! Adaptacji wnętrza podjęli się projektanci z pracowni Loft Kolasiński w szczecińskiej realizacji.
w kolorystyce wnętrza dominuje biel
fot. Karolina Bąk, © Loft Kolasiński
Właściciele zakupili budynek w dramatycznym stanie, który można było określić tylko jednym słowem — ruina. Przed druga wojną światową, budynek był kuźnią i małym pomieszczeniem dla pracowników sezonowych, którzy pracowali w sadzie otaczającym obiekt. Pierwsze prace adaptacyjne zakończone w 2009 roku trwały dwa lata.
na początku była ruina...
Do domu o powierzchni stu czterdziestu metrów kwadratowych przylega zamknięte patio, które zostało odgrodzone od sąsiadującej zabudowy ścianą wykonaną z cegieł. Głównym celem projektantów, było stworzenie otwartej przestrzeni, która iluzorycznie sprawia wrażenie znacznie większej. Pierwszym krokiem by uzyskać taki efekt była likwidacja części stropu nad salonem, co pozwoliło na podniesienie sufitu do wysokości sześciu metrów.
do domu przylega niewielkie patio, oddzielone od zabudowy ceglaną ścianą
fot. Karolina Bąk, © Loft Kolasiński
Istotnym elementem było zachowanie oryginalnych elementów architektury wewnątrz budynku. Ściany zostały pokryte naturalnym tynkiem zostały pomalowane farbą w białym kolorze z domieszką szarego pigmentu. W niektórych miejscach zdecydowano się na pozostawienie pomalowanych ceglanych ścian.
szukając nowych inspiracji
Po dwunastu latach użytkowania domu właściciele postanowili wprowadzić nowe, częściowe zmiany, które ponownie projektowali architekci wnętrz z pracowni Loft Kolasiński. Wymieniono wtedy deski podłogowe w patio, a łazienka zyskała nową aranżacje i wyposażenie. Ważnym elementem było znalezienie dodatkowego miejsca do pracy w przestrzeni sypialnej. Biurko zostało zaprojektowane przez pracownie Loft Kolasiński.
projektantom zależało na zachowaniu jak największej ilości
fot. Karolina Bąk, © Loft Kolasiński
Największe zmiany dotyczyły salonu. Do zdominowanej przez biel przestrzeni wprowadzono szare i brązowe meble. Istotnym elementem wnętrz domu zaadaptowanego w Kuźni jest kolekcja różnorodnych krzeseł pochodzących z Danii. Właściciele posiadają meble zaprojektowane między innym przez Kofoda Larsena, Nielsa Otto Møllera, Harrego Østergaarda, Bruno Mathssona i Hansa Jorgensen Wegnera.
Istotny jest też ogród i patio, które porasta zielenią. Otoczenie pełne jest niewielkich drzew, pnączy, kwiatów sadzonych w ziemi i w donicach, tworząc przyjemną, zamkniętą przestrzeń.
Adaptacja zrujnowanej kuźni na cele mieszkaniowe z pewnością stanowiło wyzwanie dla adaptacji. Architektom wnętrz udało stworzyć przestrzeń wskazującą na genezę i charakter budynku, a jednocześnie posiadającą nowoczesny, loftowy charakter, który spełnia rolę domu i pozwala na eksponowanie wyjątkowej kolekcji duńskich krzeseł.
krzesła są istotnym wyposażeniem domu
© fot. Karolina Bąk, © Loft Kolasiński
O koncepcji, historii powstawania opowiada projektant, Jacek Kolasiński.
Wiktor Bochenek: Tą realizacje wyróżnia przede wszystkim adaptacja wnętrza w budynku, który był praktycznie ruiną. Jak to wpłynęło na proces projektowania?
Jacek Kolasiński: Ten projekt to szczególny przypadek, ponieważ inwestorem byłem ja, mieszkam tu z rodziną. Ponieważ stan budynku był zły, należało uzbroić się w cierpliwość, zakładany czas remontu osiem miesięcy, przedłużył się do dwóch lat.
we wnętrzu znajdziemy bardzo interesującą kolekcję sztuki
© fot. Karolina Bąk, © Loft Kolasiński
Wiktor Bochenek: Jak przebiegały prace przy budynku?
Jacek Kolasiński: Szereg ,,niespodzianek” na które napotykałem, wymagało wielu zabiegów, których nie planowałem. Dwukrotnie należało izolować budynek, pierwszy zabieg izolowania nie zadziałał. Ostatecznie jedna z głównych ścian wymagała dodatkowego osuszania.
Dużym problemem okazało się podłączenie instalacji kanalizacyjnej (wymogi terenowe). Remontowanie tak starego budynku wymaga ciągłego kontrolowania ekip remontowych. Ponieważ projekt zakładał zachowania jak największej ilości oryginalnych detali, musiałem stale upewniać się czy wykonawcy o tym pamiętają. Projekt zakładał również maksymalne doświetlenie wnętrz, zamontowane zostały duże okna. Największe przeszklenie sąsiaduje z patiem, które ukryte jest na tyłach domu.
Wiktor Bochenek: Co było najtrudniejsze w tym projekcie, a z czego jest Pan najbardziej zadowolony?
Jacek Kolasiński: Najbardziej zadowolony jestem z efektu, który osiągnąłem dzięki likwidacji części powierzchni na piętrze, dzięki temu część salonu ma wysokość ponad sześciu metrów. Wysokość kuchni to siedem metrów, tu też zlikwidowałem strop.
Wiktor Bochenek: Dziękuje za rozmowę.
widok na salon i patio
© fot. Karolina Bąk, © Loft Kolasiński