Sulgi Cho i Piotr Pańczyk zaprojektowali wnętrze niewielkiego, mieszczącego się w ponad stuletnim budynku mieszkania w nowojorskiej dzielnicy Bay Ridge. Wyzwaniem dla architektów był gruntowny remont, który miał przystosować wnętrze kawalerki do współczesnych potrzeb, jednocześnie zachowując jej charakterystyczny klimat. Poczytajcie, co o pracy i realizacji mówią sami autorzy.
Drobne, ale efektywne zmiany planu pozwoliły nam powiększyć przedsionek, usprawnić układ funkcjonalny kuchni i lepiej odseparować ją od strefy dziennej oraz wydzielić w otwartym planie kawalerki pełnoprawną część sypialnianą. Natomiast wiek budynku przełożył się na liczne niespodzianki odkryte w trakcie prac — przybliżają pracę projektową architekci.
rzut mieszkania w Nowym Jorku
© Sulgi Cho, Piotr Pańczyk
Wnętrze charakteryzuje się minimalizmem i funkcjonalnymi rozwiązaniami, tworzącymi otwartą i prostą przestrzeń. Akcentami są tutaj elementy szklane — od ściany działowej z ryflowanego szkła, po meble.
widok z okna mieszkania na Brooklyn
© Sulgi Cho, Piotr Pańczyk
Sporych rozmiarów okno wykuszowe z zachowaną zdobioną ramą otwiera widok na okolicę i definiuje przestrzeń części dziennej. Do jego kształtu architekci dopasowali sofę obitą tkaniną bouclé. Towarzyszy jej stolik kawowy oraz mięsista zasłona i zawieszona na wykonanej na wymiar szynie sufitowej.
sofa mieści się w oknie wykuszowym
© Sulgi Cho, Piotr Pańczyk
Od części dziennej sypialnię oddziela przeszklona ściana działowa, gwarantująca dostęp światła dziennego i prywatność. Umieszczone po obu stronach łóżka zapewniają miejsce do pracy, a także pełnią funkcję szafek nocnych. Dzięki wysiłkom projektantów i wykonawców udało się zachować oryginalną drewnianą podłogę.
Stylizowane drzwi przesuwne, symetrycznie rozmieszone po przeciwległych stronach salonu, prowadzą do kuchni i łazienki. Oba pomieszczenia utrzymano w stonowanych, jasnych barwach z kontrastującymi, czarnymi elementami oraz podłogą terrazzo.
mieszkanką kawalerki jest również kotka
© Sulgi Cho, Piotr Pańczyk
rozmowa z Sulgi Cho i Piotrem Pańczykiem
Dobrawa: Rozmawiamy o niewielkim, nowojorskim mieszkaniu, które zaprojektowaliście jako koreańsko-polski duet. Czy wasze zaplecze kulturowe wpłynęło na projekt? Co „zabraliście” z Azji, a co z Europy?
Sulgi Choi Piotr Pańczyk: Zdecydowanie! Przeplatające się inspiracje zaczerpnięte z Azji, Europy (ale też i samej Ameryki, gdzie znajduje się mieszkanie) to w zasadzie motyw przewodni projektu. Ze względu an wysoką gęstość zaludniania w wielkich metropoliach, małe mieszkania są w Azji dość powszechne i podpatrzyliśmy tam wiele pomysłowych rozwiązań, które pozwoliły zaoszczędzić przestrzeń bez kompromisów użytkowych. Z Europy staraliśmy się przenieść czysty, minimalistyczny detal, co przełożyło się na jasne i proste wnętrza. Inspiracje te widać też w dekoracjach — przykładowo przesuwne drzwi z mrożonego szkła to luźne nawiązanie do tradycyjnych koreańskich drzwi z papieru changhoji.
Dobrawa: Z jakimi wymaganiami zgłosiła się do was inwestorka? Miała jakieś sugestie albo wskazówki czego zdecydowanie nie chce?
Sulgi i Piotr: Właścicielce mieszkania zależało na wykorzystaniu dużej ilości szkła, którego jest pasjonatką — sama zajmuje się ona zresztą hobbystycznie tworzeniem witraży. Miejsce dla różnych rodzajów i form szkła znalazło się zatem w ścianie działowej, będącej centralnym punktem mieszkania, drzwiach przesuwnych oraz meblach. Istotne było również uwzględnienie w projekcie przestrzeni dla przeuroczego kota, który współdzieli mieszkanie z właścicielką.
podłoga terazzo w łazience i przedpokoju
© Piotr Pańczyk, Sulgi Cho
Dobrawa: Projekt zakładał gruntowny remont. Na co natrafiliście w czasie pracy? Czy musieliście zmieniać projekt w trakcie realizacji?
Sulgi i Piotr: Niespodzianek ukrytych w ścianach było sporo. Z wykonawcą pozostawaliśmy właściwie w ciągłym kontakcie, by na bieżąco rozwiązywać napotkane problemy. Nie wszystkie instalacje udało się dostosować do oryginalnego projektu, ale efekt chyba ostatecznie na tym zyskał — przykładowo wiekowe okablowanie, którego nie mogliśmy przenieść, wymusiło podwieszanie sufitu nad strefą wejściową, co subtelnie wydzieliło ją wizualnie od kuchni i podkreśliło moment wejścia do właściwej części mieszkania z niższego przedsionka. Ciekawym doświadczeniem była też konieczność pracy z ogrzewaniem parowym przy okazji przenoszenia grzejnika — ten nietypowy system jest powszechny w starszym budownictwie w Nowym Jorku i ze względu na ogromne ciśnienie i temperatury wymaga specjalistycznego podejścia.
Dobrawa: Co było największym wyzwaniem, a z czego jesteście najbardziej dumni?
Sulgi i Piotr: Największym wyzwaniem było zdecydowanie utrzymanie w ryzach budżetu. Środki na remont były stosunkowo skromne, a jak łatwo odgadnąć, ceny usług budowlanych w Nowym Jorku są ogromne i każda nieplanowana zmiana czy opóźnienie przekładają się na skokowy wzrost kosztów. Długo trwała też walka o uratowanie oryginalnej, blisko stuletniej drewnianej podłogi w salonie, co finalnie się udało.
Dobrawa: Dziękuję za rozmowę.