Czy tani miesięczny ogólnokrajowy bilet na komunikację miejską i regionalną to pomysł, który rozwiąże część polskich problemów urbanistycznych i komunikacyjnych? Jako pierwsi tani bilet za jedyne 9 euro testują Niemcy. Zdaniem dr. Michała Beima, eksperta ds. transportu i komunikacji, taka promocja ma wielki sens, ale nie jesteśmy jeszcze na nią infrastrukturalnie przygotowani.
O spektakularnej promocji w Niemczech głośno jest od kilku dni. Przez trzy miesiące (czerwiec, lipiec, sierpień) będzie tam można korzystać z miesięcznego biletu za 9 euro, który pozwoli poruszać się w całym kraju transportem miejskim, aglomeracyjnym i regionalnymi (dalekobieżne pociągi Inter- i Eurocity, nocne oraz prywatne: Flixtrain nie są ujęte w promocji). Z promocji mogą korzystać również obcokrajowcy. Niemieckie władze chcą w ten sposób promować poruszanie się transportem zbiorowym w skali całego państwa i — jednocześnie — doprowadzić do redukcji zapotrzebowania na paliwo (z przyczyn ekonomicznych i politycznych: wojna w Ukrainie). Koszt akcji obciążającej budżet federalny wyniesie 2,5 mld euro.
plusy eksperymentalne
Determinacja musi być spora, bo tak korzystnej promocji komunikacji zbiorowej jeszcze w Niemczech nie było. Jeśli akcja powiedzie się i część obywateli przesiądzie się do tramwajów, autobusów i regionalnych pociągów, dużą ulgę poczują mieszkańcy dużych miast i konurbacji, z wiecznie zakorkowanymi trasami i ulicami. Spadnie emisja gazów cieplarnianych, poziom hałasu i zanieczyszczeń. Docelowo zmaleć może presja na budowę nowych dróg lub poszerzanie istniejących. Z punktu widzenia racjonalnej urbanistyki i planowania przestrzennego — same plusy.
Czy to sposób, którym można by rozwiązać problemy komunikacyjne polskich miast i regionów? Akcję komentuje dr Michał Beim, specjalista od transportu z poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego:
Niemcy nie ukrywają, że jest to eksperyment, a nie docelowe rozwiązanie. Nieprzypadkowo wybrali letnie miesiące, żeby przetestować potencjał mniej popularnych połączeń i nie przeciążyć tych, które i tak już są mocno obłożone. Jest to zatem swego rodzaju badanie opinii publicznej.
Beim uważa, że bilet za tak niską kwotę, jak 9 euro nie utrzyma się, natomiast wyobrażalny jest w niemieckich realiach bilet za około 50 euro — czyli w cenie istniejących dziś biletów miesięcznych wzbogaconych o liczne dodatki pozwalające poruszać się na przykład kolejami regionalnymi.
brak związków
Czy w Polsce powinniśmy naśladować niemieckie rozwiązanie? Dr Beim tłumaczy:
Sądzę, że nawet w podobnej cenie sięgającej około 140 złotych taki bilet znalazłby wielu amatorów. Mielibyśmy za to na pewno znacznie większy problem z wdrożeniem tego rodzaju promocji. W przeważającej liczbie ośrodków i regionów brakuje integracji taryfowej różnych przewoźników. W Niemczech większość kraju obsługiwana jest przez sprawnie działające związki transportowe.
Beim dodaje, że bilet na wzór niemiecki byłby u nas atrakcyjny przede wszystkim poza dużymi ośrodkami. Regionalne połączenia są u nas bowiem relatywnie znacznie droższe niż komunikacja w dużych miastach. Jest jeszcze jeden problem. Nawet najlepsza promocja biletowa nie rozwiąże problemu braku połączeń. Przypomnijmy: wykluczenie transportowe, czyli sytuacja, gdy miasto lub region nie są w ogóle obsługiwane transportem zbiorowym, dotyczy około jednej piątej polskiego terytorium.
I zmiana tej sytuacji powinna być priorytetem — komentuje Beim. — A promocja istniejących już i nowych połączeń to sensowny, ale następny krok.