Artykuł z numeru A&B 04|2023
Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Météo‑France, oficjalny organ administracyjny zajmujący się francuską meteorologią i klimatem, wydał oficjalne podsumowanie minionego lata. Obyło się bez niespodzianek: lato 2022 roku było drugim najcieplejszym w historii kraju, zaraz po tragicznych upałach 2003 roku, kiedy z powodu wysokiej temperatury zmarło we Francji mniej więcej 15 tysięcy osób.
Mimo iż średnia temperatura zanotowana na termometrach podczas trzech letnich miesięcy była o stopień niższa niż dziewiętnaście lat temu, to jednak przyniosła wiele tragicznych rekordów. To na przykład dwadzieścia „nocy tropikalnych” (o temperaturze powyżej 20 stopni Celsjusza) w leżącej przecież nad ochładzającym morzem Nicei czy sto trzynaście kolejnych dni z kreską powyżej 25 stopni w Marsylii. Poziom francuskiej Wisły, czyli Loary, był tak niski, że w wielu miejscach można było przejść na piechotę i niemal suchą stopą z jednego brzegu na drugi.
plac za Operą Garnier; niestety, również i tu plany miejskiego lasu rozbiły się o brutalną rzeczywistość — gęsta sieć podziemnego transportu uniemożliwia jakiekolwiek wysokie nasadzenia
fot.: Autorka
Oczywiście, coraz wyższe temperatury notowane są także w stolicy kraju. W drugiej połowie lipca ubiegłego roku rtęć na tutejszych termometrach poszybowała do 40,5 stopnia. Był to drugi najcieplejszy dzień w notowanej historii miasta. Iście saharyjskie upały i dotychczas niepobity smutny rekord miał miejsce zaledwie cztery lata temu: 25 lipca 2019 roku słupki rtęci pokazały 42,6 stopnie w cieniu. Gwałtowne przyspieszenie zmian klimatycznych widać na kalendarzu — aż cztery z pięciu najcieplejszych dni w historii Paryża miały miejsce po 2015 roku.
plac Giełdy w grudniu 2022 roku; jak widać, mimo zapowiedzi, nie posadzono tu ani jednego drzewa
fot.: Autorka
Narastające oraz dłuższe z każdym kolejnym rokiem upały stają się w stolicy Francji naprawdę nie do zniesienia. Co dość oczywiste, inaczej odczuwa się wysoką temperaturę, będąc nad brzegiem morza czy oceanu, inaczej zaś przebywając w niezwykle gęstej, zwartej zabudowie paryskiej, o małych podwórkach i niewielkiej w stosunku do innych europejskich stolic powierzchni terenów zielonych. Jeśli przypatrzyć się cyfrom podawanym przez Green View Index (stworzoną przez naukowców stronę zajmującą się procentowym mierzeniem powierzchni koron drzew w miastach), Paryż na tle innych europejskich stolic wypada dość słabo, z wynikiem 8,8 procent. Dla porównania wskaźnik w Oslo to aż 28,8 procent, w Genewie 21,4, w Amsterdamie nieco powyżej 20 procent czy prawie 13 w Londynie.
żałosne próby zazielenienia miasta, czyli poustawiane tu i ówdzie donice z zaniedbaną roślinnością
fot.: Autorka
Dodatkowo negatywną rolę odgrywa również fakt, że około 80 procent budynków to różnej klasy obiekty obecnie już zabytkowe, bo powstałe przed 1945 rokiem. Niestety wartościowa historycznie i estetycznie architektura ma również swoje drugie oblicze, zdecydowanie mniej przyjazne zarówno codziennemu życiu, jak i środowisku. Elewacji siedemnastowiecznych obiektów w Marais czy dziewiętnastowiecznych haussmannowskich kamienic o właściwych sobie historycznych detalach nie da się tak po prostu z zewnątrz zaizolować termicznie. Jeszcze większych problemów nastręczają tutejsze dachy, wykonane w zdecydowanej większości z blachy (cynkowej lub miedzianej) lub z ciemnego kamiennego łupka. O ile ta spuścizna historycznych kamienic stanowi o charakterze miasta i jest niezwykle estetyczna oraz piękna krajobrazowo (w 2014 roku złożono nawet podanie o wpisanie paryskich dachów na listę światowego dziedzictwa UNESCO), o tyle szybko i długotrwale nagrzewające się blachy (których temperatura może dochodzić nawet do… 80 stopni!) przyczyniają się do podniesienia zarówno lokalnej temperatury, jak i temperatury we wnętrzach budynków. Od lat życie ogromnej liczby ludzi mieszkających na poddaszach podczas coraz bardziej upalnych i długich letnich miesięcy zamienia się po prostu w piekło. W dodatku najczęściej problem ten dotyczy tej najuboższej warstwy społeczeństwa. Na poddaszach znajdują się bowiem tak zwane chambres de bonne, czyli dawne pokoje służby. To najczęściej jednopokojowe mieszkania o dużej rotacji lokatorów. Z reguły pozbawione są nawet własnych łazienek i zamieszkiwane przez ludzi o bardzo skromnych dochodach, niemogących sobie pozwolić ani na przynoszącą ulgę choć zabójczą dla środowiska klimatyzację, ani na długie wakacje w chłodniejszym miejscu.
jeden z niewielu placów oddanych niedawno do użytku: zieleni wysokiej jak na lekarstwo, gołym okiem zaś widać „efekt Miyawaki”ego”, czyli zawyżające statystyki, gęsto posadzone krzewy
fot.: Autorka
O bardzo problematycznych klimatycznie dachach i konieczności rozsądnego rozwiązania tego nomen omen palącego problemu rozmawia się w Paryżu nie od dziś. Wzorując się na doświadczeniach przeprowadzonych przez władze Nowego Jorku, w 2017 roku władze miasta zleciły na przykład doświadczenie cool roofingu, polegające na przemalowaniu ciemnych dotąd dachów specjalną, odbijającą światło białą farbą. Tyle że w Wielkim Jabłku, od 2010 roku tego typu przekształceniu poddano już 6 milionów metrów kwadratowych powierzchni, zaś paryskie dachy, mimo bardzo pozytywnych wyników przeprowadzonych testów — nadal pozostają tego samego koloru. Pomalowano raptem kilka doświadczalnych obiektów, wszędzie jednoznacznie stwierdzając obniżenie temperatury zarówno na powierzchni dachu, jak i w środku, nawet o kilkanaście stopni.
jeden z niewielu placów oddanych niedawno do użytku: zieleni wysokiej jak na lekarstwo, gołym okiem zaś widać „efekt Miyawaki”ego”, czyli zawyżające statystyki, gęsto posadzone krzewy
fot.: Autorka
Oczywiście nie bez znaczenia jest tu fakt, że w Nowym Jorku zdecydowana większość dachów jest płaska — odbijane światło nie wpływa tak bardzo na sąsiedztwo jak w Paryżu, gdzie przeważają dachy typu mansardowego. Jednak mieszkając we Francji już od ponad dwudziestu lat, myślę, że swoją rolę może tu również odgrywać typowe dla Francuzów silne przywiązanie do tradycji. Wystarczy przypomnieć sobie wielką międzynarodową architektoniczną „burzę mózgów” po spłonięciu dachu katedry Notre Dame. Dyskusja dyskusją, konsultacje konsultacjami — a i tak bardzo szybko podjęto decyzję o jak najrychlejszym odbudowaniu świątyni w jej jak najdokładniejszym, dotychczasowym kształcie.