reklama
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Ulotność architektury – Refuge II, schronienie na ostatnie miesiące życia

10 września '21

Prezentacja z numeru 02|2019 A&B

W 2014 roku belgijska pracownia Wim Goes Architectuur stworzyła Refuge II. Schronienie na ostatnie miesiące życia dla śmiertelnie chorego pacjenta to coś więcej niż tylko projekt architektoniczny. To projekt o budowaniu społecznych więzi i refleksji nad tym, co trwa i co przemija. Tu wyraźnie widać, że w cyklu życia architektura jest tylko na chwilę.

Refuge II powstało po to, by zniknąć. Tymczasowość była wpisana w jego ściany, podłogę i dach, które wznosiła nie profesjonalna ekipa budowlana, a rodzina, przyjaciele, znajomi i znajomi znajomych zleceniodawcy. Dzisiaj niewielkiego budynku na belgijskiej prowincji już nie ma. Ale pozostało wspomnienie wspólnej pracy, przyjaźnie i odbudowane więzi.

Zaczęło się wiosną 2014 roku. Klient chory na stwardnienie zanikowe boczne (nieuleczalna choroba układu nerwowego powodująca stopniowy zanik mięśni) zwrócił się do pracowni prowadzonej przez Wima Goesa z zadaniem przeprojektowania jego domu z myślą o potrzebach, z jakimi on sam będzie się musiał mierzyć wraz z postępem choroby. Chodziło o zapewnienie pełnej mobilności we wnętrzu i maksymalnej wygody na poszczególnych etapach choroby. Szybko postępująca choroba systematycznie ograniczająca sprawność wymagała, aby prace projektowe i budowlane postępowały szybko. Wysoki koszt adaptacji domu oraz długi czas realizacji inwestycji zadecydowały o zmianie koncepcji. Zespół z Wim Goes Architectuur zaproponował wzniesienie tymczasowej konstrukcji w miejscu przylegającej do domu wiaty. Zasugerował też niekonwencjonalną metodę pracy.


proces budowy Refuge II — na zdjęciach widać różne osoby zaangażowane w budowę;
widać pracę, odpoczynek, wspólne posiłki i panującą na wszystkich etapach inwestycji atmosferę

fot.: © Wim Goes Architectuur

Wim Goes opowiada, że pomysł narodził się z jego zainteresowania koncepcją odwróconej perspektywy. „Klient powiedział: »Mam problem. Problem polega na tym, że wciąż żyję i chcę żyć, ale przyjaciele i rodzina mają do czynienia z tym, że umieram. Zawsze koncentrują się na chorobie i śmierci«. To było dla mnie bardzo ważne. Potrafiłem zrozumieć tę sytuację, ponieważ jeśli istnieje nadzieja na przetrwanie, jest przyszłość”. Tu jednak tej przyszłości nie było. „Zastanawiałem się, jak mogę zareagować jako architekt, aby poradzić sobie z tą sytuacją” — tłumaczy. W ten sposób w myśleniu o Refuge II pojawiła się koncepcja rytuału. Goes podkreśla, że rytuał zawsze jest pokazywany w działaniu, gdzie różne osoby jednoczy uwaga skupiona na czymś znajdującym się poza. W pozbawionej nadziei sytuacji, z jaką przyszło się mierzyć Goesowi, perspektywą, która zaoferowała przyszłość, była wspólna praca i bardzo konkretnie określone, możliwe do osiągnięcia cele.

W proces budowy zaangażowana została rodzina, przyjaciele i znajomi. Budowali też sami architekci. Od nich się zaczęło. Swoją pracą zachęcali kolejne osoby. Plac budowy ożywał w weekendy. Każdorazowo pracowało od ośmiu do dwunastu osób. Ci, którzy mogli i chcieli przyjść, zachęceni przez rodzinę i przyjaciół chorego. W sumie ponad sto osób. Brak doświadczenia nie był przeszkodą — każdy przeszedł stosowne przeszkolenie. W ten sposób powstał społeczny projekt, który w ujęciu architektów stał się celebracją życia. Była wspólna praca, cele do osiągnięcia danego dnia, wspólne posiłki, kawa, herbata, piwo, wino, śmiech. A zleceniodawca był częścią tego rytuału. Budowy.


Refuge II

fot.: Filip Dujardin

Projekt i materiały były możliwie jak najprostsze. Z założenia miały być wszystkim bliskie. „Użyłem materiałów, które według mnie mogły być związane z ich dzieciństwem — mówi Goes. — Ponieważ bawimy się razem na plaży czy w sianie, znamy zapach słomy, znamy dotyk ziemi, błota. Właśnie dlatego starałem się współpracować z przyjaciółmi i rodziną, nieprofesjonalistami, aby ten profesjonalny świat architektury i budownictwa był dostępny dzięki czemuś, co pamiętają z dzieciństwa”. Natura stała się elementem jednoczącym, wspólnym mianownikiem, który ułatwił porozumienie. Może nawet wspólnym językiem.

Prace konstrukcyjne trwały latem 2014 roku, a jesienią budynek był już gotowy do zamieszkania. Budowa nieuchronnie miała swoją przeciwwagę w postaci rozbiórki. Tymczasowość była integralną częścią projektu. Goes mówi zdecydowanie: „Nie chodziło o budowanie czegoś, co ma przetrwać sto czy tysiąc lat, a taka ambicja towarzyszy czasami architekturze, ale o budowanie w tymczasowości”. I podaje przykład rolnika, który na początku budowy przywozi słomę, z której powstaje izolacja ściany, po czym wraca po nią, gdy projekt dobiega końca. Ostatecznie niemal wszystko zostało zabrane. Osiemdziesiąt trzy procent materiałów budowalnych — słoma i ił — miało zostać rozprowadzone na polu jako nawóz; szkło, metal i drewno zostały użyte z myślą o recyklingu; sprzęt techniczny miał zostać zwrócony sponsorom. „W pewnym sensie to, co zbudowaliśmy, oddaliśmy naturze. Jak życie” — konkluduje Goes.


jadalnia

fot.: Filip Dujardin

Refuge II było niewielkie. To niespełna siedemdziesięciometrowa prosta, podłużna przestrzeń, w której poszczególne pomieszczenia — jadalnia, sypialnia, łazienka — w układzie amfiladowym zostały wydzielone kurtynami z tkaniny. Jedyne murowane ściany to te, które na samym początku tworzyły ograniczenie wiaty, a jedyna trwała ingerencja to trzy otwory okienne wybite w murze — jedyny trwały ślad, jaki pozostał w bryle domu. Ślad mówiący o tym, że coś tu było. Że ktoś tu mieszkał.

Siła tego projektu leży w jego prostocie. Nie chodziło o wielką architekturę — ani dosłownie, ani w przenośni taką nie była, ten budynek jest raczej niearchitektoniczny — ale o wielki projekt na ludzką skalę. Projekt mocno zakorzeniony społecznie. Projekt, którego sednem będzie „powszechna nadzieja, pomaganie sobie nawzajem, zaangażowanie, przyjaźń przekraczająca granice”. Nadawanie sensu, wyznaczanie celu. „Byłem naprawdę zdumiony tym, jak zmieniły się osoby, które zajmowały się tym projektem — mówi Goes. Niektóre, mieszkające poza krajem wróciły do Belgii i teraz tutaj żyją, ponieważ nawiązały nowe znajomości. Fantastycznie jest widzieć, że takie rzeczy są produktem ubocznym budowania w inny sposób”.


łazienka i sypialnia

fot.: Filip Dujardin

Refuge II powstało w bardzo konkretnym kontekście. Było wynikiem określonej zastanej sytuacji, ale to nie znaczy, że nie można go potraktować jako modelu do zastosowania w innym miejscu, w innych okolicznościach. Jednocześnie — czy ta koncepcja jest nowa? Nie bardzo. Idea wspólnej budowy, zwłaszcza w imię wyższego celu, obecna jest w architekturze od setek lat. Również kategoria tymczasowości nie jest nowa w architekturze, wystarczy spojrzeć na pawilony wystawowe — na wielkich wystawach światowych czy też kameralne projekty. Tymczasowa architektura mieszkalna także nie jest czymś niespotykanym — bo czym są dzielnice nędzy czy obozy dla uchodźców? (Chociaż często okazują się czymś, co trwa). Recykling materiałów budowlanych w erze eko i zrównoważonego rozwoju jest raczej standardem niż ekstrawagancją.

A jednak ten projekt jest niezwykły. Może dlatego, że mamy narrację, która zaczyna się i kończy. Że jest bohater tragiczny. Że jest filozoficzna płaszczyzna, na którą można spojrzeć z różnych perspektyw. Schronienie, bo tak po polsku brzmiałaby nazwa tego budynku, pokazało świat w miniaturze. Życie, które przemija, i architekturę, która wcale nie trwa. Schronienie przed naturą (bo ochroną przed chłodem, słońcem, deszczem), ale też schronienie będące częścią natury, jej przedłużeniem (ze względu na materiały i założenie ich powrotu do natury). Jest jednak element, który odróżnia ten projekt od tradycyjnej rzeczywistości — planowanie. W normalnych warunkach rozbiórka następuje w wyniku rozkładu, samoczynnego rozpadu, zużycia. Nie budujemy z myślą o burzeniu, ale po to, żeby budowla przetrwała jak najdłużej. Mimo że rezultat będzie taki sam, intencja jest odwrotna.


rzut

© Wim Goes Architectuur

Refuge II dobrze pokazuje, jak bardzo architektura spleciona jest z życiem, naszą codziennością, jak ją kształtuje. Wim Goes Architectuur podkreśla związek projektu z cyklem przyrody — wiosna to planowanie, lato — budowa, jesień — przeprowadzka, zima — rozbiórka. Responsywność architektury w stosunku do cyklu natury to też jeden z tematów, którym szczególnie interesuje się CENTRALA. Tę zależność widać zwłaszcza w ich projekcie Cabrio House, który stanowi studium „domu chronobiologicznego”. Chronobiologia jest nauką zajmującą się badaniem cyklicznych zjawisk w organizmach żywych, które zachodzą pod wpływem czynników zewnętrznych, takich jak na przykład pory roku. Obie pracownie eksplorują temat niezależnie, chociaż CENTRALA na pewno przywiązuje większą wagę do refleksji teoretycznej nad tym zjawiskiem.

Architektura często jest tłem dla życia, w przypadku Refuge II stała się narzędziem zmiany. Czy jednak dramatyczna i piękna opowieść o architekturze i naturze, życiu i śmierci, chwili i zmianie, jaka wyrosła z tego projektu, nie wyolbrzymia rzeczywistej roli budynku, który powstał? Gdy trwała budowa, był gwar, pot, zabawa i wspólny cel. Po kilku miesiącach nastała cisza, pacjent wprowadził się do nowego domu, w którym powoli umierał. Jak długo trwał efekt zainicjowany myśleniem architekta o odwróconej perspektywie? Czy zawiązane bądź odbudowane więzi okazały się trwałe? Tego się nie dowiemy. Wiemy natomiast jedno — że ten budynek pobudza do refleksji nad rolą architektury daleko wykraczającą poza funkcję i estetykę.

Chociaż budynku już nie ma, trwa w formie wizualnej i tekstowej dokumentacji. Jest pozytywnym przykładem demokratycznego, społecznie zaangażowanego i silnie zakorzenionego w naturze projektowania, które zostało docenione główną nagrodą „The Architectural Review” Pop-up Awards 2017. Projekt był też prezentowany na Biennale Architektury w Wenecji w 2016 roku.

Katarzyna Jagodzińska

Głos został już oddany

PORTA BY ME – konkurs
Sarnie osiedle - dni otwarte 15-16 listopada
Ergonomia. Twój przybiurkowy fizjoterapeuta
INSPIRACJE