Mniej znaczy więcej
Świat nadal gwałtownie się urbanizuje. Ponad połowa światowej i dwie trzecie polskiej populacji mieszka w miastach. Zmienia się struktura gospodarstw domowych, dominujący kiedyś model gospodarstwa domowego — czteroosobową rodzinę nuklearną 2+2 — zastępuje bardzo wiele różnych modeli: rodziny pełne, niepełne i patchworkowe (składające się z fragmentów rodzin po rozpadzie wcześniejszych związków), wieloosobowe gospodarstwa nierodzinne oraz single. W Nowym Jorku gospodarstwa jednoosobowe to niemal połowa wszystkich gospodarstw, w Warszawie jedna czwarta; obie te liczby stale rosną. Mieszkania drożeją. Miasta się rozlewają, zanikają tereny otwarte i cenne przyrodniczo. Stopniowo wyczerpują się zasoby naturalne, kończą nieodnawialne źródła energii. A co może najważniejsze: przybywa osób tego świadomych.
mikrodomy
Jedną z reakcji na opisane zmiany jest koncepcja mikrodomu: zmniejszenia powierzchni mieszkalnej i przy okazji odcisku ekologicznego (ang. ecological footprint) do absolutnego minimum. W Stanach Zjednoczonych średnia wielkość mieszkania wynosi aż 192 metry kwadratowe (dla porównania w Polsce 73,4 metra kwadratowego), zapewne to dlatego właśnie stąd wywodzi się koncepcja, żeby z pomysłu na zmniejszenie powierzchni domu uczynić ruch społeczny i sposób na życie. Łączony z ruchem slow life — postulującym wolniejsze, bardziej świadome życie bliżej natury, lokalne i nieprzetworzone jedzenie oraz mniej komercji i konsumpcjonizmu — ruch małych domów, Tiny House Movement, staje się, począwszy od lat 70. XX wieku, coraz popularniejszy, i to nie tylko w Stanach. Zgodnie z założeniami ruchu slow life mieszkańcy mikrodomów często samodzielnie je budują, ulepszają, uprawiają też przydomowe ogródki. Statystyki wskazują, że około 75 procent amerykańskich mieszkańców mikrodomów samodzielnie pracowało przy budowie swojego domu, prosząc o pomoc jedynie rodzinę i znajomych. Mikrodomy swoją popularność zawdzięczają także cenie i co za tym idzie wolności (od kredytu hipotecznego i pracy ponad miarę).
wnętrze jednego z mikrodomów z rynku amerykańskiego
© Tiny Home Builders
W Stanach mikrodomy wykorzystywane są też przez organizacje charytatywne zajmujące się osobami zagrożonymi bezdomnością. Angażują w proces budowy przyszłych mieszkańców, co stanowi również element aktywizacji. (Nie, mikrodomy nie mają nic wspólnego ze stawianymi przez polskie gminy kontenerami zastępującymi mieszkania socjalne). Popularność mikrodomów wzrasta wraz z kolejnymi klęskami żywiołowymi. Jeden z modeli uzyskał nawet nazwę Katarina Cottage, inspirowaną huraganem Katarina z 2005 roku. Znaczny wzrost zainteresowania mikrodomami wywołał także kryzys finansowy z 2008 roku spowodowany właśnie przez zbyt wielkie ambicje mieszkaniowe.
gdzie stoją mikrodomy?
Mimo że w Polsce trudno mówić o problemie zbyt dużych mieszkań, mikrodomy również stają się coraz popularniejsze. Interesująca zatem wydaje się lokalna sytuacja prawna mikrodomów. W przypadku mikrodomu, który ma być naszym podstawowym miejscem zamieszkania i w którym chcemy uzyskać zameldowanie, trzeba traktować go dokładnie tak samo jak budynek mieszkalny jednorodzinny. Żeby postawić go zgodnie z polskim prawem, musimy mieć uzbrojoną działkę budowlaną z dostępem do drogi publicznej, projekt budowlany wraz z projektem zagospodarowania terenu naniesionym na mapę do celów projektowych w czterech egzemplarzach, geodetę, który wyznaczy budynek na działce, oraz, na końcu, pozwolenie na budowę lub milczącą zgodę urzędu w przypadku, jeżeli zdecydowaliśmy się budowę jedynie zgłosić. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem dom jednorodzinny można bowiem wybudować na podstawie pozwolenia na budowę lub zgłoszenia budowy. Jeżeli nie ma przeciwwskazań, są to dwie równoważne ścieżki administracyjne. Praktyka wskazuje natomiast, że występowanie o pozwolenie może być paradoksalnie szybsze niż zgłoszenie. Szczególne warunki dotyczące działki, na której chcemy postawić budynek, określa miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego terenu (lub w przypadku jego braku decyzja o warunkach zabudowy). Plan może precyzować kąt nachylenia dachu, materiały, z których powinna być wykonana elewacja, maksymalny procent zabudowy działki lub obowiązującą linię zabudowy — czyli miejsce, w którym należy postawić dom. Minimalny wskaźnik intensywności zabudowy w polskich planach miejscowych ustalany jest zazwyczaj na niskim poziomie, dlatego nie powinno być dodatkowych kłopotów z postawieniem mikro- zamiast regularnego domu. Inaczej jest w USA, gdzie w przypadku terenów rezydencjonalnych określa się nie tylko maksymalną, ale także minimalną powierzchnię budynków, w tzw. dobrych dzielnicach niemożliwe jest więc postawienie mikrodomu. Zapisy takie wprowadzane są pod naciskiem mieszkańców rezydencji, w trosce o zachowanie wysokiej wartości nieruchomości w danej okolicy.
Alternatywna droga zamieszkania w mikrodomu może polegać na ominięciu przepisów budowlanych i postawieniu domu teoretycznie tymczasowego lub na prawdziwie nomadycznym życiu w ciągłym ruchu. Jeżeli chcemy znacząco uprościć proces administracyjny, zamiast pełnego zgłoszenia możemy przeprowadzić uproszczone zgłoszenie obiektu jako tymczasowego lub gospodarczego. Projekt budowlany nie jest wówczas potrzebny, wystarczy szkic usytuowania na działce i szkice lub rysunki obiektu oraz opis zaopatrzenia w media. Zamiast kosztownej mapy do celów projektowych, wymagana jest jedynie mapa zasadnicza do celów opiniodawczych, którą za ułamek kwoty otrzymamy we właściwym urzędzie. W obu przypadkach obiekt nie może być większy niż 35 metrów kwadratowych, ale przecież i tak chcemy postawić mikrodom.
W przypadku obiektu tymczasowego zgodę możemy otrzymać jedynie na 180 dni, po tym czasie musimy przenieść obiekt (ale wystarczy, że przeniesiemy go o kilka centymetrów, przepisy nie regulują, jak daleko należy przenieść obiekt tymczasowy…) i wystąpić z nowym zgłoszeniem. Zamieszkanie w takim obiekcie nie jest wprawdzie do końca legalne, ale — o czym świadczy krótka kwerenda na forach internetowych — możliwe i praktykowane.
mikrodom w Wildze, proj.: Andrzej Jurkiewicz, współpraca: Łukasz Łaskawiec, Magdalena Kredoszyńska
© Andrzej Jurkiewicz
Ponieważ obowiązek meldunkowy nie zostanie zniesiony w dającej się przewidzieć przyszłości, pozostaje jeszcze ta właśnie kwestia. Zgodnie z orzeczeniem Najwyższego Sądu Administracyjnego warunkiem otrzymania zameldowania jest jednak faktyczne przebywanie „pod oznaczonym adresem”, a wydział meldunkowy nie ma prawa dokonywać oceny, czy określony budynek nadaje się na miejsce pobytu ludzi w rozumieniu prawa budowlanego i prawa zagospodarowania przestrzennego. Z formalnego punktu widzenia możemy się więc zameldować nawet w ogródku działkowym czy na działce budowlanej, jeszcze zanim postawimy na niej dom — co nie uchroni nas jednak przed ewentualnymi konsekwencjami ze strony władz, na przykład nadzoru budowlanego, które już takiej oceny dokonywać mogą.
Zalegalizowanie obiektu tymczasowego możliwe jest w niektórych gminach w drodze zmiany sposobu użytkowania, pod warunkiem jednak, że obiekt znajduje się na działce budowlanej. Możliwe jest także zamieszkanie w mikrodomu na kółkach: kamperze lub przyczepie kempingowej. Jeżeli chodzi o sytuację prawną, w Polsce można stać zarejestrowanym kamperem na wyznaczonych miejscach postojowych, pod warunkiem, że nie rozkłada się na przykład markizy, czyli nie biwakuje. Kamperem ani przyczepą, ani żadnym innym pojazdem nie można wjeżdżać do lasu poza wyznaczonymi miejscami. Biwakować, czyli mieszkać, można natomiast na polach kempingowych, zazwyczaj płatnych. Najpopularniejszym rozwiązaniem polecanym na forach kamperowych jest zaparkowanie na działce przyjaciół…
Porzucając jednak rozwiązania radykalne, minidomy najlepiej sprawdzają się ułożone w minisąsiedztwa, tzw. pocket neighbourhoods. Zjawisko również pochodzi z USA i polega na sytuowaniu domów dookoła wspólnego dziedzińca, trochę jak we wsi okolnicowej. Nie kształt jest tu jednak najważniejszy, ale organizacja życia wokół terenu wspólnego: pocket neighbourhoods są często uzupełniane o wspólny ogród warzywny, szopę na narzędzia, altanę czy domek gościnny. Jest to kolejny przykład na to, że minimalizacja przestrzeni zamieszkania sprzyja współżyciu społecznemu.
projekt domu dwumodułowego znajdującego się na pierwszym w Polsce osiedlu mikrodomów we wsi Całowanie, proj.: Andrzej Jurkiewicz, współpraca: Łukasz Łaskawiec, Oliwia Dec, Marcin Wolszczak, Anna Sarnowska
© Andrzej Jurkiewicz
Pod Warszawą, we wsi — nomen omen — Całowanie powstaje prawdopodobnie pierwsze w Polsce osiedle mikrodomów — drewnianych, energooszczędnych budynków o powierzchni 40 i 85 metrów kwadratowych. Ponieważ inwestycja przeprowadzana jest na obszarach cennych przyrodniczo, i istotne było zachowanie niskiej intensywności zabudowy, małe domy powstają na działkach o powierzchni tysiąca metrów kwadratowych.
ile kosztuje mikrodom?
Mikrodomy mogą być naprawdę tanie. Pomijając rozwiązania całkowicie alternatywne, jak proponowane przez artystkę Anę Rewakowicz połączenie namiotu i płaszcza, prosty dom z drewna i płyt OSB, o powierzchni 35 metrów kwadratowych (czyli powierzchni, która zgodnie z opisanymi wcześniej sposobami nie wymaga pozwolenia na budowę) można wykonać już za 35 tysięcy złotych, w każdym razie na portalu zbudujsamdom.pl można za 199 złotych kupić szczegółową instrukcję, jak to zrobić. Za niecałe 200 złotych otrzymamy film ze szczegółami dotyczącymi etapów budowy, kosztorys i wykaz koniecznych do zamówienia materiałów, instrukcje pdf, rysunki gotowe do zgłoszenia budowy w urzędzie oraz dostęp do zamkniętej grupy na Facebooku, gdzie można uzyskać porady i podzielić się swoimi doświadczeniami z budowy. Autor pomysłu i właściciel domu, którego budowa posłużyła za podstawę tutorialu, Wojciech Zatuszek, prowadzi także kanał na YouTube i w jednym z filmów pokazuje stan domu po roku od zakończenia budowy. Dom rzeczywiście nadal stoi.
Sleeping Bag Dress, proj.: Ana Rewakowicz, 2003; praca składa się z sukienki‑kimona, która nadmuchana zmienia się w cylinder, w którym można spać; Sleeping Bag Dress może być używana jako sukienka lub tymczasowy namiot; nadmuchiwana jest małym, komputerowym wentylatorem czerpiącym energię z baterii ładowanej za pomocą paneli słonecznych
© Ana Rewakowicz
Na portalach aukcyjnych można znaleźć kilkanaście ofert budowy całorocznych domów letniskowych w systemie kanadyjskim (domy drewniane szkieletowe) o powierzchni poniżej 35 metrów kwadratowych, w cenach 1200–1600 złotych za metr kwadratowy, czyli za około 56 tysięcy. Nieco droższe są prefabrykowane domki modułowe: drewniane, stalowe lub wykonane na bazie kontenerów. Zależnie od systemu i standardu wyposażenia taki dom można kupić za 60–90 tysięcy. Do wszystkich wymienionych kwot należy jeszcze doliczyć koszt działki budowlanej, doprowadzenie mediów oraz drogi, instalacje, które nie we wszystkich wariantach cenowych zostały uwzględnione, oraz wyposażenie domu. Ponieważ budynek zgodnie z prawem, należy posadowić co najmniej cztery metry od granicy, działka, która pozwoliłaby na postawienie legalnego mikrodomu, powinna mieć minimum około 200 metrów kwadratowych. Jej cena zależy oczywiście od lokalizacji: najtańsza działka o zbliżonym wymiarze, jaką udało mi się znaleźć, to 270-metrowa działka w Bałuciance (gmina Rymanów) za 2 800 złotych, najdroższa natomiast — 280-metrowa działka w Krakowie Podgórzu za dwa miliony złotych (otodom.pl, 08.2017). Po drodze pełne spektrum cenowe. Łączne pozostałe koszty oszacować można, przy odrobinie szczęścia i w wersji minimum, na około 15 tysięcy złotych. Najtańszy 35-metrowy dom, w Rymanowie, można więc mieć już za 52 800 złotych. Dwa razy taniej niż mikromieszkanie. Dla zaparkowania przyczepy wystarczyłaby jeszcze mniejsza działka, a działki poniżej 100 metrów kwadratowych, ze względu na trudności w zagospodarowaniu, znaleźć można naprawdę tanio, nawet w lokalizacjach mniej ekstremalnych niż Bałucianka. Niespełna trzydziestoletnią, lecz w pełni sprawną, ogrzewaną i ocieploną przyczepę Polar, z dwiema sypialniami, łazienką, bojlerem i aneksem kuchennym kupić można już za 7 800 (www.sprzedajemy.pl, 07.2017). Mimo że przyczepa typu Polar z nazwy jest całoroczna, relacje osób, które próbowały mieszkać w niej przez cały rok w warunkach polskich, sugerują jednak zimowanie w innej strefie klimatycznej.
SR-Hab (Social Responsive Habitat), proj.: Ana Rewakowicz, współpraca: Pierre Jutras (Aérolande) oraz studenci Wydziału Inżynierii Mechanicznej Uniwersytetu McGill w Montrealu, 2010; prototyp roweru-habitatu, który wykorzystuje układ dwóch paneli słonecznych, dynama i akumulatora pozwalającego na gromadzenie energii potrzebnej do oświetlenia i ładowania urządzeń mobilnych; artystka przetestowała SR‑Hab podróżując nim po Finlandii i Polsce
© Ana Rewakowicz
mniej znaczy więcej
Ruch mikrodomów ma dwa oblicza. Promuje domy prawdziwie mikro: wszystkie budowane samodzielnie, prefabrykowane czy przerabiane z przyczep budowle poniżej 35 metrów kwadratowych, i, co prawdopodobnie ważniejsze, postuluje zmniejszenie powierzchni mieszkaniowej w tradycyjnych domach. Chodzi o to, że korzyści ekonomiczne i środowiskowe może przynieść po prostu bardziej rozsądne gospodarowanie miejscem. Tak naprawdę mało kto potrzebuje 240 metrów kwadratowych domu, te same funkcje można zmieścić na 140 — a jest taniej, bardziej ekologicznie, mniej czasu tracimy na sprzątanie i mamy mniej niepotrzebnych rzeczy. Kwestia przewymiarowanych domów jest oczywiście znacznie bardziej aktualna w Stanach Zjednoczonych niż w Polsce, jednak także w Polsce z roku na rok rośnie średnia powierzchnia domu, a wskaźnik metrów kwadratowych przypadających na jednego mieszkańca nadal jest uznawany za kluczowy miernik poprawy sytuacji mieszkaniowej w kraju.
dr inż. arch. Agata TWARDOCH
Architektka i urbanistka, adiunktka na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej, członkini TUP i Affordable Housing Forum. Współprowadzi pracownię projektową 44STO. Zajmuje się dostępnym budownictwem mieszkaniowym i alternatywnymi formami zamieszkania, prowadzi badania naukowe, otwarte wykłady popularyzatorskie i warsztaty projektowe. Pisze do czasopism branżowych. Projektuje przestrzenie publiczne, architekturę i wnętrza.