Czy istnieje przepis na przytulne mieszkanie? Dla wielu pierwszym skojarzeniem są jasne i ciepłe kolory ścian, naturalne materiały, miękkie faktury, nastrojowe oświetlenie — to z pewnością elementy pomagające stworzyć pogodne wnętrze. Potrzeba jednak czegoś jeszcze. Monika Ryszka, architektka ze studia Kontent i Agnieszka Popielak, zapytane o sekret projektu mieszkania na warszawskim Solcu, zdradziły, że ma ono tworzyć przyjemne, nienarzucające się tło dla życia jego mieszkańców. To w końcu domownicy, ich energia, przywiezione z podróży pamiątki czy ulubione dodatki decydują o tym, jak ostatecznie wygląda otaczająca ich przestrzeń.
Mieszkanie projektu studia Kontent spełnia wszystkie warunki wspomnianej „przytulności” — na tle jasnych ścian w salonie na pierwszy plan wysuwa się długa sofa w ceglastym kolorze, obok niej stoją dwa, plecione, okrągłe stoliki kawowe i ceramiczna donica oraz kolejne miejsca do wypoczynku — kultowe krzesło Butterfly, znane także jako BKF chair zaprojektowane w 1938 roku w Buenos Aires (projekt: Antonio Bonet, Juan Kurchan i Jorge Ferrari Hardoy) i beżowy szezlong.
przytulny salon
fot.: Hanna Połczyńska | kroniki studio
Kuchnię od salonu oddziela minimalistyczny, otwarty z dwóch stron regał. Naturalne światło dociera do kuchni zaaranżowanej na planie litery L dzięki dwóm dużym przeszkleniom. Wzdłuż dłuższego boku pomieszczenia ustawione są meble w pastelowym, miętowym odcieniu i wiszące ponad blatami częściowo otwarte półki kuchenne. Drewniany stół usytuowany został bliżej salonu.
Sypialnia utrzymana jest w jasnych kolorach, a łazieka — w ciemniejszym odcieniu khaki.
po lewej: sypialnia; po prawej: łazienka
fot.: Hanna Połczyńska | kroniki studio
Ola Kloc: Co było priorytetem dla inwestorki?
Monika Ryszka: Ciężko powiedzieć jednoznacznie, bo inwestorka dała nam sporą swobodę. Gdybym miała jednak wskazać jedno miejsce w domu, które od początku stanowiło dużą wagę w projekcie, to byłaby to kuchnia. Ta część mieszkania poza pełnieniem swojej podstawowej funkcji miała stać się miejscem spotkań i rozmów domowników, tworząc tym samym swoiste serce planowanego układu przestrzeni. Naszym zadaniem stało się więc zintegrowanie przestrzeni kuchni ze strefą dzienną i życiem rodzinnym przy jednoczesnym ukryciu twórczego nieładu naturalnie związanego z gotowaniem.
kuchnia
fot.: Hanna Połczyńska | kroniki studio
Ola: Wnętrze wydaje się jasne i przytulne, jakie elementy wyposażenia czy decyzje o kolorach, fakturach i materiałach wpływają na ten efekt?
Monika: Mieszkanie ma tworzyć przyjemne, nienarzucające się tło dla życia jego mieszkańców. Estetyka jest fuzją współczesnego charakteru miejsca i tęsknoty za energią, którą możemy odnaleźć w przyrodzie. Staraliśmy się używać w projekcie możliwie jak najwięcej autentycznych materiałów, które będą się szlachetnie starzeć i nie będą jednocześnie obce w zastanym kontekście przestrzennym. Ważne było dla nas stworzenie wnętrza, które będzie charakteryzował przede wszystkim balans. Balans między otwartością a zamknięciem, między byciem razem i byciem osobno, ale też bardziej dosłownie między kolorami i strukturami.
drewniany stół w jadalni
fot.: Hanna Połczyńska | kroniki studio
Ola: W salonie znalazły się między innymi niezwykle popularne krzesło BKF i ciekawy, pleciony stolik kawowy, co było główną inspiracją dla stworzenia tego wnętrza i wyboru mebli oraz dodatków?
Monika: Dla nas główną inspiracją jest zawsze człowiek i od niego zaczynamy każdą koncepcję. Staramy się dobrze poznać osoby, dla których projektujemy miejsca. Pani Ilona, głowa przedsięwzięcia, jest niesamowicie ciepłą, przyjazną, energetyczną, optymistyczną i otwartą osobą. Mam nadzieję, że choć trochę ta przestrzeń też taka jest. Dom to takie miejsce, które nigdy nie będzie skończone i podlega nieustannym zmianom, tak samo, jak człowiek. Koniec realizacji projektu to dopiero początek, dlatego mam nadzieję, że plastyczność tej przestrzeni w sposób naturalny te następujące w czasie zmiany mebli, pamiątek i dodatków będzie adaptować.
przytulny salon
fot.: Hanna Połczyńska | kroniki studio
Ola: Co stanowiło największą trudność w projekcie, a z czego jesteście najbardziej zadowolone?
Monika: Małe trudności są częścią procesu realizacji projektu i każdą trudność zwykle można rozwiązać, więc nie skupiamy się nigdy na nich, bo ich najzwyczajniej w świecie finalnie nie ma. To z czego się cieszę to to, że udało się stworzyć ekstrawertyczną przestrzeń, w której człowiek może podejmować sam decyzje o tym, jak tę przestrzeń będzie użytkował w zależności od nastroju czy sytuacji. To ta niewidoczna na pierwszy rzut oka sfera funkcjonalna, której nie opisują rzeczowniki.
Ola: Dziękuję za rozmowę!