Niedaleko Olsztyna, w kierunku na Prudę stoi młyn. Niegdyś samotny i opuszczony, po tym, jak lata jego świetności minęły, czekał na nowych właścicieli. Z pomocą przyszli Bożena i Andrzej Szymanowscy. Dziś młyn został nie tylko rozbudowany o taras, ale również odkryto koło młyńskie, bodaj największe takie zachowane na Warmii.
W Młynie Patryki czas zwalnia, płynie leniwie, wolniej, niż woda w rzece Kośnej. Mimo wielu prac remontowych, wprowadzonych modernizacji i wygód, młyn nie stracił na uroku. Śmiało można powiedzieć, że tylko zyskał! W domu znajduje się pięć pokoi, po brzegi wypełnionych książkami. Wielkie okna w każdym z nich pozwalają gościom rozkoszować się widokiem przyrody i patrzeć w głąb rzeki. Gospodarze mają również do dyspozycji saunę.
Basia Hyjek: Jak zaczęła się Państwa przygoda?
Bożena i Andrzej Szymanowscy: Dawno wiedzieliśmy, że chcemy się wyprowadzić z Warszawy. Można powiedzieć, że młyn w Patrykach czekał na nas. Andrzej znalazł ogłoszenie w gazecie: „Młyn wodny niedaleko Olsztyna sprzedam”. Obejrzał, opowiedział przez telefon o swoich wrażeniach i tak się zaczęła największa przygoda naszego życia. I, jak się okazało, największe dla Andrzeja wyzwanie — to on przez trzy lata nadzorował osobiście wszystkie prace, a wiele prac wykończeniowych robił i nadal robi samodzielnie…
Młyn Patryki przed pracami remontowymi
fot. Andrzej Szymanowski, 2003
Basia: Jakie były najtrudniejsze momenty — dom postawiony częściowo na wodzie na pewno rzuca wiele wyzwań.
Bożena i Andrzej: Remont starego budynku nigdy nie należy do łatwych, a przebudowa starego młyna, stojącego częściowo w rzece, na cele mieszkalne pełna była nieustannych niespodzianek. Co krok trzeba było wymyślać rozwiązania, żeby się uporać: z fundamentami (które nigdy nie były izolowane), ze starymi belkami, z ociepleniem trzech kondygnacji, z budową trzonu kominowego, z budowaniem słupów w płynącej rzece, z montażem ogromnych okien… Gdyby nie niezwykły projekt i współpraca z naszym przyjacielem architektem Piotrem Majewskim, a także doskonała rodzinna ekipa budowlana Brysków, która potrafiła znaleźć wyjście z każdej opresji, nie udałoby nam się zbudować domu naszych marzeń. Przebudowa młyna trwała prawie cztery lata. Najtrudniejsze prace — budowlane — to lata 2011‑2013. Potem zaczęło się mozolne wykańczanie w środku.
Współczesna konstrukcja budynku młyna istnieje w obecnym kształcie od około 1880 r. Wiemy, że młyn użytkowany był do 1983 roku, w tym do 1967 roku w oparciu o napęd z zachowanego koła wodnego. Pochodzące także z około 1880 roku podsiębierne koło napędowe, ze względu na swoją wielkość i charakter rozwiązania technicznego, jest prawdopodobnie ostatnim tak dużym (ma średnicę pięciu metrów) istniejącym w województwie warmińsko-mazurskim!
Budynek młyna w części murowany, w części drewniany był — jak wykazała inwentaryzacja — w całkiem dobrym stanie technicznym. Początkowo planowaliśmy nie tylko remont budynku, ale także urządzeń wodnych. Chcieliśmy również wyremontować most, umocnić brzegi rzeki na wysokości młyna oraz oczyścić i odgruzować koryto rzeki, a także zrobić remont kapitalny koła wodnego — polegający głównie na piaskowaniu i zabezpieczeniu antykorozyjnemu konstrukcji żelaznej oraz wymianie zniszczonych łopat drewnianych. Okazało się jednak, że nasze finanse pozwalają nam na razie tylko na wyremontowanie młyna. Z rewitalizacją koła — tego unikalnego zabytku sztuki technicznej — musimy zaczekać na znalezienie funduszy.
Młyn Patryki
fot. Jacek Sztorc
Basia: Co było dla Państwa szczególnie ważne przy tworzeniu tego miejsca? Jak Państwa goście mają się tu czuć?
Bożena i Andrzej: Zawodowo spełnieni, nie wyobrażaliśmy sobie, żeby „nic‑nie‑robić” na emeryturze. No i jak można nie dzielić się takim pięknym miejscem z innymi?
Stąd pomysł na przyjmowanie gości. W młynie. W naszym DOMU. I stworzenie takich warunków, żeby się tu, przez te kilka dni, poczuli tak jak my — po prostu DOBRZE. Żeby się odcięli od miasta, zresetowali (u nas nie ma telewizji i Internetu!), wyciszyli, nasycili przyrodą, spokojem, ciszą, książkami, uraczyli potrawami, o których długo nie zapomną… Bo nasza kuchnia młyńska, to nie po prostu gotowanie (naszych gości karmimy sami). To kuchnia slow. Oparta na naturalnych składnikach, unikająca konserwantów, korzystająca z tradycyjnych, lokalnych produktów. Celebrujemy posiłki, delektujemy potrawami, rozmowom pozwalamy leniwie płynąć, a zmysłom rozkoszować się smakami.
Najszczęśliwsi jesteśmy wówczas, gdy nasi goście stają się naszymi przyjaciółmi, gdy przyjeżdżają do nas kolejny raz, gdy polecają nas swoim przyjaciołom, gdy niechętnie od nas wyjeżdżają, a w komentarzach internetowych piszą, że pobyt w Młynie Patryki to magia…
Autorem projektu przebudowy jest architekt Piotr Majewski, który jest również autorem projektu trzonu kominowego (kominek z płaszczem wodnym + piec chlebowy) w kuchni. Wnętrza pokoi i łazienki projektowaliśmy sami.
Młyn Patryki
fot. Michał Przeździk-Buczkowski
Jak opowiada sam Piotr Majewski:
Duży wpływ na koncepcję przebudowy młyna miała lokalizacja w urokliwym miejscu, w niewielkiej dolinie, nad wijącą się wśród bujnej zieleni rzeką. Stąd decyzja o zachowaniu charakteru młyna oraz otworzeniu wnętrz wyższych pięter na otaczające, urzekające o każdej porze roku widoki. By to osiągnąć, pozostawiliśmy ceglany parter — cokół nowego budynku z niewielkimi, istniejącymi okienkami. Pokryliśmy elewacje pięter, w ślad pierwowzoru, deskowaniem, zastępując zwietrzałą sosnę modrzewiem. Odsłoniliśmy, uprzednio obudowane murem, monumentalne koło wodne.Pokryliśmy dach, jak to było uprzednio, blachą na rąbek stojący. Pozostawiliśmy wszystkie elementy mechanizmów młyna — koła zębate, wały, przeguby, jako ozdobę zaaranżowanego w przyziemiu klubu. Wykorzystaliśmy do maksimum całe stare drewno, jak i zastaliśmy w młynie. Jedyne „obce” elementy — to wymurowany z cegły trzon kominowy, umożliwiający wybudowanie kominka, pieca chlebowego i kuchni oraz wiszący nad przepływającą rzeką drewniany taras. By otworzyć wnętrza na cudowne widoki — umieściliśmy nowe, duże okna jedynie w ścianach szczytowych, nadwieszających się nad parterem. Poprzez tak umieszczone okna z wnętrza otwierają się widoki na wijącą się gdzieś w dole rzekę, tworząc sprzyjające relaksowi poczucie zawieszenia w przestrzeni pomiędzy drzewami.
rozmawiała: Basia Hyjek