Dawidy to wieś położona w województwie warmińsko-mazurskim. W XV wieku istniał tutaj niewielki majątek ziemski, który w XVII wieku trafił w ręce rodziny Dohna‑Schlobitten (Słobity) i był w jej posiadaniu aż do 1945 roku. W latach 1730-1731 powstał tu dwór o cechach baroku holenderskiego według projektu Johanna Caspara Hindersina, który możemy podziwiać do dziś.
Dwór pełnił funkcję pałacyku myśliwskiego, czego dowodem są dwie wędzarnie i ogromna kuchnia na parterze dworu. Po wojnie majątek zamieszkiwało kilka rodzin — eksploatacja i brak remontów doprowadziły go niemal do stanu ruiny. Od 1976 roku dwór użytkowany był jako pensjonat z restauracją. Brzmi ciekawie? Przeczytajcie o jego dalszych losach, o których opowiada obecny właściciel Jan Kozłowski.
Basia Hyjek: Jak zaczęła się Pana przygoda?
Jan Kozłowski: Dwór w Dawidach nabyłem w 2008 roku od państwa Matuszewiczów, którzy kupili go od gminy w 1975 roku i ponadludzkim wysiłkiem przywrócili do życia. W latach 2009-2014 dwór przeszedł ponowny remont połączony z wymianą całej, jeszcze oryginalnej, ale niestety zgniłej konstrukcji drewnianej. Była to więźba, belki stropu parteru i pierwszego piętra, pokrycie dachu, wszystkich podłóg, stolarki okiennej i drzwiowej, wszystkich instalacji.
prosty i oszczędny wystrój wnętrz inspirowany Prowansją
© Jan Kozłowski
Basia: Jakie były najtrudniejsze momenty — stary dom na pewno rzucał wiele wyzwań?
Jan: Tak, wymiany elementów konstrukcyjnych początkowo nie brałem pod uwagę — widoczne elementy były w dobrym stanie, niestety po odsłonięciu całości konstrukcji zapadła decyzja o jej usunięciu. Dzięki pomocy lokalnego nadleśniczego zdobyłem modrzewie na belki stropu pierwszego piętra — oryginale belki miały wymiar 30 × 40 cm na długości 10 m, nowe 28 × 55 na długości 5,5 m. Dopiero po pewnym czasie udało mi się poznać dobrych lokalnych fachowców. Do położenia rozbiórkowej holenderki i obróbek miedzianych podchodziło parę ekip i dopiero za którymś razem udało się to zrobić dobrze…
Basia: Jak Pana goście mają się tu czuć? Skąd pomysł na taki wystrój wnętrz?
Jan: Barokowy dwór w swoim założeniu budowany był jako dwór myśliwski dla jednego z najbogatszych rodów pruskich — zu Dohna, którzy w pobliskich Słobitach (Schlobitten) posiadali swoją siedzibę. W dworze były dwie kuchnie — czarna i biała oraz wędzarnia ciągnąca się przez trzy kondygnacje. Oryginalnie poddasze było bez okien. Służyło prawdopodobnie do przechowywania mięs z przeznaczeniem na słobicki stół. Zdecydowałem się na prosty i oszczędny wystrój wnętrz inspirowany Prowansją oraz wnętrzami południowego Maroka, do którego jeżdżę od lat. Żartobliwie styl ten nazywam marok.
Dwór jest położony na górce, w parku z kilkunastoma pomnikowymi drzewami — dębami, bukami, lipami na skraju przepięknego rezerwatu przyrody. Dla gości pobyt w takim otoczeniu może być wytchnieniem i oderwaniem się od spraw codziennych. W naszym miejscu najważniejsze nie są wykładziny, kafelki i krany, ale klimat dworu, skrzypiące podłogi i otoczenie przyrody.
dwór jest położony na górce, w parku z kilkunastoma pomnikowymi drzewami
© Jan Kozłowski
Basia: Co było dla Pana szczególnie ważne przy tworzeniu tego miejsca?
Jan: Ze względu na długi czas remontu — 5 lat, pomysły przychodziły z czasem i zwykle różniły się od pierwotnych koncepcji. W rezultacie powstał chyba w miarę spójny projekt. Ważne i podstawowe było używanie naturalnych materiałów jak cegła, wapno, tradycyjny stiuk marokański tadelak do wykończenia łazienek, tradycyjne tynki wapienne bez cementu, drewno oraz sposób jego konserwacji — ługi, olejowanie. Poza tym ręcznie robione szkliwione płytki z Maroka — zellige, szkło (kabiny prysznicowe ze szkła zbrojonego oraz wydzielenie ścianami ze szkła jednej łazienki), naturalne tkaniny jak len i bawełna oraz lokalnie robione meble — stoły, szafki, różne detale.