Sadzenie, przesadzanie — a co powiecie na drukowanie roślin? Wiosenne szaleństwo opanowało nasze przydomowe ogródki, parapety, kwietniki i stojaki na doniczki. Jeśli jeszcze wam mało lub żywe rośliny nie są dla was, zerknijcie na roślinne (i nie tylko) realizacje krakowskiej artystki Justyny Mazur ze Studio Litograf.
Justyna, jeszcze przed wybuchem pandemii, prowadziła stacjonarnie szereg kreatywnych warsztatów dla wszystkich spragnionych rękodzielnictwa, ale i sprzedaż printów. Artystka nie ogranicza się do druku litograficznego na kartce — jej działania wybiegają poza ramy papieru, a dzięki nieskrępowanej wyobraźni, wciąż poszerza pole swojej drukarskiej sztuki. Drukuje na kamieniu, tkaninie, a nawet na ścianie…
Basia Hyjek: Dlaczego akurat litografia? Czemu nie wybrałaś np. malarstwa albo rzeźby?
Justyna Mazur: Profesor od malarstwa na studiach nazywał mnie chiquita, bo wszystko szybko stawało się zbyt żółte. Lubię kolor, ale stosuję go mało. Grafika to działanie syntezą, ograniczanie się do symboli, skrótu myślowego, infografiki, działań monochromatycznych. Oczywiście w tamtych czasach miałam kompleksy, bo chciałam malować tak dobrze, jak inni. Profesorka od rzeźby mówiła, że widzi mnie w pracy z kamieniem. Przepowiedziała przyszłość, bo litografia to praca z zatłuszczaniem kamieni i odbijaniem ich na papierze. Doskonale czuję się w myśleniu graficznym — fascynują mnie wszystkie techniku druku ręcznego, w tym też monotypia, czyli odbijanie roślin.
Basia: Skąd pomysł drukowania liśćmi na ścianach?
Justyna: W druku najczęściej używa się papieru, w drugiej kolejności tkaniny. Jak eksperymentuje się z grafiką, to drukuje się „wszystkim na wszystkim”. Mam znajomą amerykańską artystkę Eszter Szkisz, która drukuje na lodzie, mydle i na krawędziach kartek! Ściana aż sama się prosi. Uwielbiam drukowanie na drewnie. Mam nadzieję zrealizować kiedyś druk na drewnianej podłodze.
Drukowanie na ścianie
fot. Joanna Rytter
Basia: Opowiedz o projekcie, w którym drukowałaś roślinami na ścianie mieszkania. Jak przebiegała współpraca z architektkami?
Justyna: Architekci wnętrz mają bogatą wyobraźnię, ale też odpowiedzialność za efekt. Do tej pory udało mi się zrealizować we współpracy z architektami jedną ścianę. Zwykle drukuję pod własnym szyldem i na własną odpowiedzialność, bo z monotypią jest tak, że nie mogę sprzedać konkretnego wzoru, jak na tapecie. Mogę za to umówić się na konkretny dobór roślin i koloru. Możliwe jest dookreślenie dominanty, czyli miejsca najintensywniej zadrukowanego. Często właściciele wnętrza są obecni w trakcie mojej realizacji i na bieżąco dyskutujemy, o ile bardziej rozbudowywać formy.
Basia: Jak pokrótce wygląda taki proces drukarski? Jakie rośliny można drukować, a jakie się do tego nie nadają?
Justyna: Najczęściej wygląda to tak, że piszą do mnie właściciele wnętrz, że mają ścianę (śmiech). Określają jej metraż i przesyłają mi zdjęcia. Wtedy ja proponuję dobór roślin, przygotowuję poglądowe szkice dominanty, dobieram kolor. Następnie przesyłam wycenę i po przekazaniu mi potwierdzenia zamówienia, przystępuję do pracy. Zbieram rośliny — świeżo zerwane, nie za duże, żeby móc dokonać druku ręcznie. Do druku nie nadają się rośliny 3D, czyli główki kwiatów. Najlepiej posługiwać się liśćmi. Jeden metr kwadratowy ściany drukuję około jednej godziny. Używam farb olejnych, odpornych na przemywanie oraz światło.
Zobaczcie filmik z realizacji wnętrzarskiej Studia Litograf Justyny Mazur we współpracy z architektkami z pracowni architektura szyta na miarę.