Prosty nizinny teren na obrzeżach miasta, pozbawiony charakterystycznych punktów, czy ciekawych widoków, otoczony niezbyt interesującą eklektyczną zabudową lat 90. XX wieku to aspekty, z którymi przyszło się zmierzyć architektom z pracowni kamecki.architektura. Jak sprostać oczekiwaniom inwestora, miłośnika roślinności i związanymi z nią widokami, kiedy nie ma czego podziwiać z okna? Odpowiedzią na te pytania jest Garden IN house.
Garden In zamyka się na nieciekawe otoczenie przedmieścia, we wnętrzach oferując dużo zieleni
© kamecki.architektura
ogród we wnętrzu
Często można się spotkać z architekturą, która otwiera się na krajobraz, jednak co, jeśli nie ma na co się otworzyć, bo otacza nas bylejakość miasta? Postanowiliśmy za punkt wyjściowy postawić sobie ogród, który „obudujemy” przestrzenią do życia. W tym miejscu przychodzi na myśl dom atrialny z wewnętrznym patio. Takie rozwiązanie zazwyczaj kończy się dość rozległą zabudową, a jednym z ważniejszych punktów dla inwestora było zachowanie zabudowy zwartej. Dlatego zdecydowaliśmy się wpleść mniejsze przestrzenie zielone w bryłę budynku. Naszym ogrodem są strefy z różnoraką roślinnością, od takiej co potrzebuje minimalnej ilości światła, po taką co potrzebuje go jak najwięcej — opowiada architekt Oskar Kamecki.
bryły wykończono białym tynkiem i wstawkami z naturalnego granitu łupanego, w miejscach nadproży okiennychi
© kamecki.architektura
Strefy z roślinnością przenikają zabudowę, na którą składają się dwa budynki — mieszkalny i garaż, łącząc ją funkcjonalnie w jedną całość. W budynku garażu, na pierwszym piętrze, przewidziano pomieszczenie wyposażone w zaplecze sanitarne i niewielki aneks kuchenny. Pomieszczenie to może służyć jako strefa relaksu oraz imprez, „domek gościnny” lub miejsce pracy.
Garden In house, rzut parteru
© kamecki.architektura
Przestrzeń między dwoma budynkami architekci pozostawili otwartą, a jej usytuowanie zapewnia cień w trakcie największego nasłonecznienia. Frontowa elewacja mocno izoluje domowników od ulicy, a miejsca, w których potrzeba dostępu światła dziennego, takie jak sypialnie, zostały cofnięte w głąb bryły, tworząc niewielkie tarasy i balkony, które przesłonięto drewnianymi lamelami.
dominują stonowane odcienie koloru białego i szarego,
które są tłem dla gry światła z zieloną roślinnością i rzucanym przez nią cieniem
© kamecki.architektura
rozmowa z Oskarem Kameckim
Dobrawa Bies: Projektując garden IN house podeszli Państwo do zadania nietypowo. Szare otoczenie nie zachęcało do otwarć widokowych, dlatego niejako zamknęli Państwo budynek, kierując go w stronę wewnętrznego ogrodu. Od czego zaczęliście pracę?
Oskar Kamecki: Prace zawsze zaczynamy od określenia ram projektowych, punktów, które wyznaczają nam kierunek procesu tworzenia. Są to oczywiście standardowo ograniczenia związane z warunkami lokalnymi jak plan miejscowy czy ukształtowanie terenu, ale także kontekst przestrzenny i oczywiście potrzeby inwestora. Zawsze kładziemy duży nacisk na dialog z inwestorem, aby dobrze zrozumieć jak funkcjonuje w życiu codziennym i stworzyć przestrzeń, w której będzie czuł się swobodnie. W toku pierwszych rozmów, jakie wspólnie przechodziliśmy, padło hasło „dużo roślin”. Wiedzieliśmy już, że to będzie punkt wyjścia.
przestrzeń między budynkami jest otwarta
© kamecki.architektura
Dobrawa: Z jakimi wymaganiami zgłosili się inwestorzy? Dostaliście swobodę projektową?
Oskar Kamecki: Inwestorzy zgłosili się do nas z wymaganiami raczej typowymi — określając swoje potrzeby w zakresie powierzchni, ilości pomieszczeń. Mieli przy tym raczej wizję domu typowego katalogowca, oczywiście wynika to niestety z faktu, iż internet „krzyczy” do nas projektami masowymi. Już od pierwszych spotkań udało nam się ich przekonać, że można podejść do tematu inaczej i zaufali nam całkowicie w tej kwestii.
Dobrawa: Aby przełamać „szarość” otoczenia we wszystkich przestrzeniach domu zadbaliście o dużą ilość roślin — są to szczególne gatunki? Opowiedzcie proszę, jak je wybieraliście.
Oskar Kamecki: Przestrzenie, które można zaaranżować roślinnością, mają dozowaną ilość światła, które do nich dociera. Ich lokalizacja byłą konsultowana w ścisłej współpracy z inwestorami już na początkowych fazach projektu. Są rozłożone po całym obiekcie, mniejsze, większe, zamknięte, otwarte i półotwarte, tak aby zapewniały wegetację różnych gatunków.
architekci wpletli mniejsze przestrzenie zielone w zwartą bryłę budynku
© kamecki.architektura
Dobrawa: Garden IN house składa się z dwóch budynków — mieszkalnego i garażu. Jakie zastosowaliście materiały i rozwiązania przy ich projektowaniu?
Oskar Kamecki: Zastosowaliśmy tradycyjną technologię murowaną wspartą trzpieniami i słupami żelbetowymi, na żelbetowej płycie fundamentowej. Jeśli chodzi o wykończenie, tutaj uznaliśmy, że postawimy na architekturę, która będzie tłem dla roślin, czyli biały tynk silikonowy. Miejscami białe przestrzenie przełamaliśmy detalem: wstawkami z naturalnego granitu łupanego, w miejscach nadproży okiennych, oraz drewnianymi lamelami w orientacji pionowej.
Dobrawa: Największe wyzwanie i największy powód do dumy to?
Oskar Kamecki: Udowodnienie inwestorom, że przestrzeń mieszkalna nie musi zamykać się w ramach typowych, powielanych schematach myślenia o zabudowie jednorodzinnej. Funkcja ma być płynna i szyta pod użytkownika. Wynikać z jego potrzeb.
Dobrawa: Dziękuję za rozmowę.