Jaszowiec — jeden ze „źle urodzonych”
Na początku wiosny odbyła się premiera filmu „Jaszowiec, zapomniana nowoczesność” w reżyserii Romana Kałuży-Wierzchosławskiego oraz produkcji Fundacji Zielone Konie i Kamila Śliwka — NOX Studio, który objęty był patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, SARP-u, Izby Architektów RP. Patronem medialnym jest Architektura & Biznes.
Dokumentalny, acz niepozbawiony emocjonalnego przesłania i interesujący nie tylko dla architektów film opowiada o genezie ośrodka wypoczynkowego w Jaszowcu, jednej z dolin w beskidzkim Ustroniu na południowym stoku góry Równicy, jego twórcach, latach świetności i stopniowym upadku. Powstały decyzją PRL-owskich władz wojewódzkich w latach 60. XX wieku ośrodek wypoczynkowy w Jaszowcu, którego projekt wyłoniono w konkursie architektonicznym wygranym przez zespół w składzie Jerzy Winnicki, Zygmunt Winnicki, Irena i Czesław Kotela, był sztandarową inwestycją wypoczynkowo-rekreacyjną w ówczesnym Województwie Katowickim. W 1963 roku oddano pierwszy obiekt — Dom Nauczyciela zaprojektowany przez Aleksandra Frantę i Henryka Buszko. Następnie, również w modernistycznym stylu, zrealizowano trzy typy domów wypoczynkowych dla 2,5 tysiąca osób — „gronowce”, „wielotraktowce” i „punktowce — mastaby” organicznie wpisane w górski krajobraz. Modernistyczna stylistyka wzbogacona była o ceramiczne mozaiki, metaloplastykę i staranny wystrój wnętrz. Mimo że nie zrealizowano basenów, boisk i muszli koncertowej, ośrodek w Jaszowcu cieszył się dużą popularnością w ramach wczasów pracowniczych, uchodząc za nowoczesny i luksusowy kompleks wypoczynkowy.
Lata transformacji nie okazały się dla niego łaskawe. Cząstkowo sprywatyzowany, nie przetrwał do dzisiaj w pierwotnej postaci. Część domów wypoczynkowych wyburzono, część oszpecono przebudowami i obcymi postmodernistycznymi detalami, część podlega rujnacji. Dzisiaj nie zostało już wiele z niegdysiejszej świetności i brak jest całościowej koncepcji przyszłych losów ośrodka. Kiedy wyszliśmy z kina po projekcji filmu, zobaczyłem smutek w oczach żony. Ja byłem krótko, może raz w życiu w Jaszowcu, natomiast, jak się okazało, żona w młodości wielokrotnie tam bywała w latach, gdy błyszczał ówczesnym luksusem i nowoczesnością na tle zgrzebnego komunizmu. Widok obecnej degrengolady „źle urodzonego” socmodernizmu wywołał zamiast wspomnień z młodości uczucie żalu i przygnębienia. Wtedy zorientowałem się, że wprawdzie film opowiada o historii Jaszowca, jest to jednak opowieść o tym, czym jest pamięć, jej zacieranie wraz z upływem czasu, o tym, co pamiętamy jako świetną kiedyś architekturę, a co dzisiaj jest zapomniane i niszczone. Podobnie zupełnie w niepamięć przepadł wyburzony katowicki Pałac Ślubów autorstwa Mieczysława Króla, w którym braliśmy z żoną ślub, a dzisiaj, zamiast nostalgicznie już wspominać ten dzień, zostawiamy samochód na klepisku parkingu zorganizowanego na jego miejscu. To kolejna wyrwa w naszych wspomnieniach.
To niszczenie dziedzictwa materialnego, lecz również indywidualnej i zbiorowej pamięci, ma w Polsce niezwykle dotkliwe znaczenie, jako że jesteśmy społeczeństwem o skróconej przez różnorodne uwarunkowania pamięci. Ogromne zniszczenia wojenne, zmiany granic, migracje ludności, ideologia komunistyczna fałszująca historię w znacznej mierze zubożyły naszą pamięć opartą o materialne dziedzictwo. Nie sięga ta pamięć paru wieków wstecz jak w Anglii, czy Francji, lub sąsiednich Czechach, lecz zaledwie dwóch, trzech pokoleń. Zniknęła już prawie rzeczywista żywa pamięć Lwowa, Stanisławowa, Wilna, czy przedwojennej Warszawy, pozostająca już tylko na żółknących fotografiach. Tym bardziej przykre jest obserwować — też już tylko na czarno-białych fotografiach — architekturę, która, gdy powstawała, była dumą naszych rodziców, jak warszawski Supersam, katowicki dworzec i Pałac Ślubów, czy niszczejący bohater wspomnianego filmu. To kolejne — już na własne życzenie — skracanie naszej zbiorowej pamięci.
pamięć jest warunkiem przetrwania
Nie pamiętam już, czy gdzieś usłyszałem, czy też przeczytałem zmuszające do refleksji zdanie, że pamięć jest warunkiem, czy też funkcją przetrwania istot żywych. Istotnie góry, wyżyny, równiny, skały, minerały nie potrzebują pamięci dla swojego wielomilionowego trwania na naszej planecie. To, czy rośliny posługują się specyficzną pamięcią, jest na razie przedmiotem badań naukowców, jednak bezdyskusyjnie posługują się nią zwierzęta. Pamięć terenów łowów drapieżników, a dla pozostałych zwierząt pamięć o zagrożeniu przez drapieżników jest warunkiem przetrwania. Ptaki pamiętają jak budować gniazda, bociany — jak do nich wracać. My jako ludzie też nie jesteśmy w stanie egzystować i funkcjonować bez pamięci. Od elementarnych czynności życiowych, jak jedzenie, mowa, postrzegania zmysłami, po nasze zamieszkiwanie, przemieszczanie się, podróżowanie, pracę — bez przerwy korzystamy z zasobów pamięci.
Pamięć cyrkularna
© Piotr Średniawa
Również konstruowana przez nas ludzi sztuczna inteligencja nie jest w stanie funkcjonować bez pamięci. Komputer pozbawiony pamięci zewnętrznej, wewnętrznej, RAM, ROM, dysków HDD, może być użyty jedynie jako migająca diodami podstawka dla paprotki. Zresztą istotą sztucznej inteligencji jest możliwość w niewyobrażalnym tempie przetwarzania danych zawartych w gigantycznych zasobach pamięci. Lecz pamięć ma nie tylko znaczenie behawioralne konieczne dla biologicznego przetrwania. Pamięć tak indywidualna, jak i zbiorowa jest niematerialnym nośnikiem fundamentalnej dla społeczeństw wartości, jaką jest kultura. Pamięć ta zapisana jest również w materialnym dziedzictwie, od neolitu do dziś. Jednym z głównych (a może najważniejszym) nośników pamięci jest architektura. Nie jest to tylko architektura znanych i spektakularnych zabytków zwiedzanych przez tysiące turystów, ale codzienna architektura naszych ulic i domów, w których mieszkamy. Nie jest istotny wiek tej architektury, chociaż historyczna proweniencja nadaje jej zawsze powagi i nobliwości, współczesna architektura również jest nośnikiem pamięci. Wszak każda architektura kiedyś była współczesną.
Nie przypadkiem tak jak w czasie wojny, represje kierowane były przeciwko inteligencji, tak samo dotyczyły materialnego dziedzictwa. Dobra kultury niszczone były nie tylko w wyniku działań zbrojnych, ale również celowo i z premedytacją były rabowane, dewastowane i rozbierane, jak Muzeum Śląskie, czy wysadzane w powietrze i palone, jak wiele obiektów architektonicznego dziedzictwa Warszawy. Jeżeli chce się zniszczyć społeczności, to w pierwszym rzędzie niszczy się ich kulturę.
Ta zapisana w budynkach pamięć nie zawsze jest czytelna, co nie oznacza jej nieobecności. Nasza pamięć ma charakter wybiórczy, chętniej pamiętamy wszystko to, co dobre niż niepowodzenia, kłopoty i nieszczęścia. Podobnie w istniejącej tkance architektonicznej wraz ze zmianą społecznej świadomości dostrzegamy bardziej jej walory i zalety niż wady i ułomności. Coraz powszechniejsza staję się tendencja renowacji, rewitalizacji, sanacji, reutylizacji, dodająca do już zawartej w budynkach pamięci drugie, a czasami trzecie życie, budując ciągłość kulturową. Szkoda tylko, że tak jak na Górnym Śląsku w początkach transformacji, bezmyślnie i bezrefleksyjnie pozbyliśmy się ogromnej ilości postindustrialnych obiektów stanowiących o tożsamości i specyficznej kulturze regionu. Ten paradygmat stanowi podstawę europejskiej polityki przestrzennej zawartej w programie Nowego Europejskiego Bauhausu, nazwy może nie najszczęśliwszej, gdyż bardziej kojarzącej się z ekspansją nowoczesności niż zrównoważonym rozwojem harmonizującym istniejące już zasoby i wartości. Jednak trudno wskazać dzisiaj wobec różnorodnych zagrożeń jak zmiany klimatyczne inną drogę dla działań w naszej przestrzeni.
pamięć materii
Niezależnie od konieczności renowacji, rewitalizacji, coraz częściej podnoszony jest postulat cyrkularności w projektowaniu i realizowaniu nowych obiektów. Postulat ten dotyczy tak przewidywania wtórnego użycia materiałów i elementów zastosowanych w projektowanych obiektach, jak i wtórnego użycia materiałów pochodzących z rozbieranych obiektów, które z różnych względów nie podlegają rewitalizacji. Istotnie ogromna jest ilość zniszczonych podczas rozbiórek, czy przebudów materiałów budowlanych, zasilających wysypiska śmieci, czy hałdy gruzu. Przywołuję się tutaj zasadę 4R stosowaną w obiegu tworzyw sztucznych, minimalizacji zużycia i sensownego zarządzania odpadami poprzez ich wtórne użycie. To 4R oznacza refuse, reduce, reuse, recycle, czyli: odrzuć, zmniejsz, użyj ponownie, odzyskaj. Powszechne podnoszenie wyłącznie technicznego, czy technokratycznego aspektu tych działań niewątpliwie słuszne i konieczne, wydaje się tylko jednym wyliczalnym parametrem. Szacowanie oszczędzonego CO2 poprzez wtórne użycie materiałów jest ważne, uświadamia ogrom zużywanej przez nas (niekoniecznie potrzebnie) energii w budownictwie. Architektura i budownictwa mają jednak inne głębsze warstwy niż tylko wymiar technokratyczny.
Tak więc kiedy mówimy i myślimy o pamięci w architekturze, zazwyczaj przywołujemy budynki, czasami ich charakterystyczne wnętrza, czy też zespoły architektoniczne, założenia pałacowe, fragmenty miast i miasteczek. Lecz również pamięć przechowują ich fragmenty, kamienie, cegły, kafle podłogowe i ścienne, drewniane konstrukcje, stalowe dźwigary. To różnorodna pamięć, tak o wysiłku ludzi tych, którzy je wyprodukowali, jak i tych, którzy w nich żyli. Taką pamięć w rodzinnym wymiarze przenoszą stare meble i bibeloty odziedziczone po naszych rodzicach czy dziadkach. Często bez z wielkiej wartości estetycznej, mają za to jakąś pamięć i wartość emocjonalną po naszych przodkach. Mimo że najczęściej nie pasują do modernistycznych mieszkań i mebli z Ikei, ustawiamy je w widocznych miejscach, a gdy nas już nie będzie, wspinać się będą na nie nasze dzieci i wnuki. Tak budowana jest pamięć w najmniejszej społeczności, jaką jest rodzina.
Warto też mówić o pamięci może bardziej anonimowej, jednak odnoszącej się do konkretnych ludzi, tych, których wprawdzie nie znaliśmy, a którzy żyli tu przed nami i zostawili swój ślad w naszej przestrzeni. W kamiennej kostce brukowej zapisanych jest tysiące kroków niegdysiejszych mieszkańców, którzy przemierzali ulice. W drewnianych elementach więźby przechowywana jest tak pamięć niegdysiejszego lasu, z którego pochodziły drewniane belki oraz trud i umiejętności cieśli. Kiedy siedzę w ogrodzie przed naszą beskidzką chałupą, zawsze ze wzruszeniem patrzę się na ślady ciesielskich siekier, wyrąbane na balach naszej stuletniej stodoły. Nie miałem oczywiście możliwości ich poznać, ale ślad ich ręki, chociaż jest tak daleki, wciąż jest żywym przesłaniem z przeszłości. Podobnie onieśmielają wytarte kamienne progi średniowiecznych kościołów, przypominające, że nie jesteśmy tutaj ani pierwszymi, ani ostatnimi, ale tylko czasowymi użytkownikami naszej architektury i przestrzeni.
W szybach starych okien odbijają się twarze ludzi, którzy wyglądali na ulice i podwórka ciekawi tego, co działo się w ich małym świecie. Przez stare drzwi latami wchodzili do swoich domów i mieszkań ludzie po pracy, by cieszyć się rodzinnym życiem. Stare cegły to niczym gramofonowy zapis rozmów, szeptów i krzyków niegdysiejszych mieszkańców. Rdzewiejący złom to nie tylko zużyte ogromne ilości energii, setki ton węgla i koksu, ale trud górników, którzy wydobyli rudy metali, wysiłek hutników uzyskujących z rudy metal i rzemieślników, którzy swoimi umiejętnościami i pracą nadali metalowi ostateczny kształt, od stalowych dźwigarów po wygładzone tysiącami dotknięć metalowe klamki. Te stare, zużyte, lecz nadal nie całkiem zniszczone przedmioty przechowują mikropamięć wprawdzie może nieczytelną, trudną do odtworzenia, jednak prawdziwą tak o architekturze, jak i o ludziach. Warto tak postrzegać niepotrzebne już przedmioty — nie jako nikomu już niepotrzebne odpady, ale depozytariuszy pamięci. Jeżeli w taki sposób spojrzymy na cyrkularność i wtórne użycie materiałów budowlanych, to może ważniejsze niż obliczanie zawartości i oszczędności CO2 okaże się humanistyczny, (chociaż to może zbyt pompatycznie powiedziane) sens postulatu cyrkularności. Myśląc o cyrkularności, szanujmy naszą pamięć tak indywidualną, jak i zbiorową, która jest funkcją przetrwania naszej kultury.
Piotr Średniawa
Przewodniczący Rady Śląskiej Okręgowej Izby Architektów RP
członek WKUA i MKUA w Katowicach
od 2003 z żoną Barbarą prowadzi Biuro Studiów i Projektów w Gliwicach