Historia wielu zabytków na Dolnym Śląsku pokazuję wyjątkowo ciekawą drogę od niepewności okresu powojennego przez powolne oswajanie aż po pełne uznanie za „swoje”. To też obiekty, które skrywają wiele obietnic, jak i potencjałów, o czym świadczy metamorfoza dworca w Pławnej Dolnej projektu Rewizja Grupa Projektowa.
nieuczęszczany, choć nie opuszczony
Dworzec w Pławnej Dolnej przez wiele lat stał niezagospodarowany. Ostatnie połączenia kolejowe zostały obcięte jeszcze w latach 90. XX wieku. „Ostre cięcie”, o którym pisał Karol Trammer w swojej książce, objęło również Pławną. Torowisko zostało zlikwidowane w 2009 roku i zastąpione ścieżką rowerową.
Budynek dworca czekał jeszcze wiele lat na ciekawe zagospodarowanie i pomysł, ale dzięki społecznej energii, udało się w tym miejscu stworzyć miejsce spotkań dla lokalnej społeczności. Dworzec służy dziś w zupełnie inny sposób, ale najważniejsze, że wciąż służy. Zabytki w tym regionie bardzo często długo czekały, lub wciąż czekają na adaptację. Nieoceniona jest siła społeczna, która doprowadza do ich realizacji.
metamorfoza dworca w Pławnej Dolnej była możliwa tylko dzięki aktywności lokalnej społeczności.
fot.: Maciej Lulko
O procesie projektowania, wartości tego, co zastanę oraz dlaczego przy projektach dotyczących obiektów przeszłości istotny jest czas, opowiada Krzysztof Grześków z Grupy Projektowej Rewizja.
Wiktor Bochenek: Historia przebudowy dworca w Pławnej Dolnej trwała kilka lat — decyzja o przebudowie pojawiła się już około dekadę temu. Jak wyglądał proces projektowania i powstawania przez te lata?
Krzysztof Grześków: Proces projektowania był bardzo „płynny”, w ciągu pięciu lat kilkukrotnie zmienialiśmy dokumentację, dostosowując ją do wytycznych zamawiającego, które z kolei wynikały z wytycznych różnych programów wsparcia. Tutaj trzeba zaznaczyć, że pomimo realizacji już prawie dwieście projektów nigdy nie spotkaliśmy się z taką zawziętością inwestora. W każdym procesie inwestycyjnym kluczowe jest finansowanie. Gmina Lubomierz, kiedy nie dostała finansowania, na którego potrzeby stworzyliśmy dokumentację, znajdowała kolejny konkurs, a później kolejny i tak do skutku.
architekci przede wszystkim skupili się na tym, by nic tu nie zniszczyć
fot.: Maciej Lulko
Żeby zaprojektować coś, na istniejącej strukturze trzeba na początku tę strukturę dobrze poznać, a żeby to zrobić, przede wszystkim potrzebny jest czas. Osobiście bardzo lubię jeździć na inwentaryzacje ze względu na ogrom informacji, które spływają podczas takiego procesu i nie mówię tutaj jedynie o wymiarach, czy materiałach, ale o tym, jak budynek funkcjonuje, jaki jest jego kontekst, czy historia.
tam wyglądała jedna z ramp dworca
fot.: Maciej Lulko
Wiktor: Dworzec w Pławnej Dolnej to również miejsce ponad stuletniej historii. Jak podeszli Państwo do kwestii tkanki historycznej tego miejsca?
Krzysztof: To nie był pierwszy dworzec, nad którym pracowaliśmy. W 2013 roku sporządzaliśmy dokumentację dla dworca oddalonego od Pławnej o kilka kilometrów. W obu przypadkach, studiując materiały archiwalne, których jest naprawdę sporo, było nam po prostu przykro.
Piękne, zadbane, sprawnie funkcjonujące tak jak zresztą cała sieć kolejowa w tych rejonach. W końcu zniszczone i to nie przez wojnę, tylko przez brak jakichkolwiek działań regionalnych włodarzy powojennej polski. Podczas sporządzania dokumentacji dużo więcej uwagi poświęcaliśmy temu, żeby czegoś nie zniszczyć niż temu, żeby coś dodać.
na rampie powstały specjalne tarasy dla użytkowników obiektu
fot.: Maciej Lulko
Wiktor: W jakim stopniu były to działania konserwujące, a w jakim nadające nowy charakter?
Krzysztof: Projekt przewidywał głównie oczyszczenie murów z piaskowca, naprawę zniszczonych konstrukcji i przywrócenie jego stanu z końca XIX wieku. Na szczególną uwagę zasługuje nastawnia kolejowa, która dosłownie zmieniła się ze złomu w fascynujące urządzenie o barwnych kształtach. Miejscem, w którym można zauważyć współczesność, jest właśnie zabudowa dawnej nastawni.
Ze względu na brak możliwości odzyskania drewnianej konstrukcji dobudówki, zmuszeni byliśmy ją odbudować. W tym momencie zdecydowaliśmy, że przy zachowaniu wymiarów zewnętrznych obiektu zmienimy materiał z drewna na coś transparentnego, coś, co pozwoli wyeksponować tak ładnie odrestaurowane, kolorowe urządzenie. Tym razem chyba znowu się udało i co dla mnie jest bardzo ważne, przy ograniczeniu kosztów do kompletnego minimum.
przestrzeń dworca będzie służyła mieszkańcom — ludziom, którzy zadbali o jej zachowanie
fot.: Maciej Lulko
Wiktor: Co znajduje się w nowym obiekcie, jakie funkcje będzie teraz spełniał?
Krzysztof: Obiekt kiedyś, co oczywiste, znajdował się przy bardzo malowniczej linii kolejowej. Teraz kiedy pociągi już nie jeżdżą, w miejscu torów powstała ścieżka rowerowa, która jest częścią szerszego założenia o nazwie „Cyklostrada Dolnośląska”. To m.in. właśnie rowerzystom ma służyć budynek, w którym zorganizowana będzie mała kawiarenka. Ponadto w dawnej części magazynowej powstała świetlica wiejska wraz z przestrzenią ekspozycyjną.
dziś obok dworca nie ma już torów, zastąpiła je trasa rowerowa
fot.: Maciej Lulko
Wiktor: Istotne jest również otoczenie — jakie zmiany nastąpiły na zewnątrz obiektu?
Krzysztof: Teren wokół głównie uporządkowano i, co ważne, przeorganizowano parking dla samochodów. Dawne rampy towarowe zamieniono na tarasy, na których wypocząć mogą odwiedzający. Kolejnym krokiem ma być zagospodarowanie terenów przyległych, na których znajdują się niewielkie obiekty gospodarcze o interesującej formie. Pozwolą one na rozszerzenie działalności świetlicy wiejskiej o działania plenerowe.
nastawnia kolejowa została zachowana i wzbogacona o delikatną feerię barw
Wiktor: Co stanowiło największe wyzwanie, a co daje Państwu największą satysfakcję?
Krzysztof: Największym wyzwaniem przy obiektach historycznych jest zazwyczaj zmieszczenie się w budżecie, nie rezygnując przy tym z ocalania elementów zabytkowych. Tutaj się to udało w dużej mierze dzięki wyrozumiałości wykonawcy, który ewidentnie charakteryzuje się zamiłowaniem do historii.
Wiktor: Dziękuję za rozmowę.