Stworzona przeze mnie przestrzeń nie miała być tylko miejscem przechowywania wspomnień i dokumentowania wydarzeń, ale też komunikacji międzyludzkiej. Starałam się stworzyć architekturę, w której widz uczestniczy w wydarzeniu, dotyka historii, a obiekt — dzięki narracji w nim obecnej — staje się realnym doświadczeniem i umożliwia człowiekowi konfrontację z przeszłością. Architektura do nas przemawia, jest językiem i drogą komunikacji z człowiekiem, ośrodkiem kreowania tożsamości i wartości, wzbudza w nas specyficzne odczucia i oddziałuje na każdy nasz zmysł.
Mamy do czynienia z muzeum partycypacyjnym, w którym uczestnik subiektywnie interpretuje i komentuje, przetwarza, kształtuje, poddaje się refleksji i wysnuwa wnioski. Wszystko to dzieje się poprzez inspirowanie i pobudzanie do samodzielnego myślenia, dzięki czemu przestrzeń nie jest formą skończoną, a pozostaje otwarta i zmienna w procesie percepcji.
W moim projekcie bardzo ważna jest narracja, która umożliwia czynne uczestnictwo w wydarzeniu oraz częściowe wejście w opowiadaną historię, przez co doświadczamy głębszego i trwalszego wyobrażenia o wydarzeniach. Dzięki niej poznajemy też istotę symbolicznej przestrzeni. Na narrację składają się znaki i symbole, bez których nie mogłaby ona istnieć. Znak przekazuje odbiorcy informacje, a symbol wyjaśnia opowiadaną historię, jednak nie prowadzi do pełnego jej poznania. Muzeum, podobnie jak wcześniej zaprojektowane przeze mnie miejsce pamięci [por. A&B 10/2017], ma formę drogi — metafory życia człowieka. Uczestnik pokonuje ją, meandrując po wszystkich „klawiszach”, które znajdują się na różnych wysokościach: niekiedy uczestnik musi iść pod górę, niekiedy w dół, przejście przez muzeum nie jest łatwe, tak jak nie jest łatwa historia przedstawianych wydarzeń.
Lokalizacji muzeum nie szukałam długo, wiedziałam, że nie może znajdować się ono bezpośrednio w miejscu tragedii, które zasługuje na szacunek dla ofiar. Takich miejsc w Bieszczadach jest bardzo dużo, to pozostałości, zgliszcza po dawnych wsiach — są one pomnikami pamięci, których nie należy naruszać. Podobnie jak przy wyborze lokalizacji dla projektu licencjackiego, szukałam niemego świadka tamtych wydarzeń, ale nie mogło to być tym razem małe zbocze, z którego rozpościera się widok jedynie na dawną wioskę. Szukałam miejsca, które byłoby najwyższym punktem w terenie i z którego rozpościerałby się widok zarówno na Polskę, jak i na Ukrainę. Takim miejscem mogła być tylko Wielka Rawka, która jest najwyższym szczytem pasma granicznego Bieszczad Zachodnich i po której południowym stoku biegnie polsko-ukraińska granica.
Bardzo ważne w moich założeniach było stworzenie miejsca silne zintegrowanego z przyrodą, jej rytmem i zjawiskami. Obiekt jest zależny od otoczenia, przy czym nie zaburza jego rytmu i struktury. Zachodzą w nim zmiany spowodowane specyfiką przyrody — zmienia się wraz ze stanami pogody, porami roku, zmienia się także w czasie. Na jego dachu pojawia się coraz więcej mchu i trawy, a na ścianach powstają coraz większe zacieki. Obiekt miał stwarzać wrażenie ciągłości i jedności z krajobrazem. Dlatego też jego forma jest wtopiona w zbocze, zdaje się z niego wyrastać, jest mocno zdekonstruowana, co służy budowaniu obrazu zdarzeń w przestrzeni. Ważne w moim projekcie jest naturalne światło, które wpada do wnętrz.
Promienie słoneczne docierają do środka obiektu poprzez szpary, specjalne doświetlenia, rysując na posadzkach i ścianach odpowiednie ścieżki lub oświetlając konkretne elementy. Światło jest zestawione z ciemnością, co wzmaga jego oddziaływanie na widza. W nocy wnętrze obiektu miesza się z gwieździstym niebem, a delikatna poświata księżyca tajemniczo je oświetla. Płaszczyzny niektórych ścian nie łączą się, zostaje pomiędzy nimi szczelina, przez którą do wnętrza wdziera się świat zewnętrzny. Wzrok widza kierowany jest w stronę nieba, które wręcz spływa do wnętrza. Poczucie niepokoju uzyskano dzięki kadrowaniu widoków, pochylonej posadzce, wąskim i wysokim przejściom, zderzeniu ciemności ze światłem oraz znacznym wysokościom i rozpiętościom pomieszczeń. Kadrowanie kolejnych obrazów tworzy narrację. Echo potęguje wrażenie grozy, uczestnik słyszy swoje kroki, a także wpadające do wnętrza krople wody i odgłosy wiatru. Główną inspiracją formalną projektu stała się klawiatura pianina, a dokładnie oktawa [odległość zawarta między ośmioma kolejnymi stopniami skali muzycznej — przyp. red.]. Zespół zaprojektowanych obiektów ma formę przeskalowanych, zniszczonych i rozedrganych w nieładzie klawiszy pianina, ulokowanych w krajobrazie Bieszczad. Każdy z klawiszy jest osobną przestrzenią — białe służą celom ekspozycyjnym, a czarne są miejscami wyciszenia i refleksji.
Paulina ZWOLAK
© Autorka