Zobacz w portalu A&B!
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

„Samopoczucie większości architektów jest w opłakanym stanie” – rozmowa z Jakubem Krzysztofikiem, prezesem SARP Oddział Łódź

29 sierpnia '24

W ostatnich miesiącach w lokalnych oddziałach SARP odbywały się wybory nowych władz w kadencji 2024–2028 [WYNIKI]. Na łamach naszego portalu przybliżamy plany nowo wybranych prezesek i prezesów Stowarzyszenia Architektów Polskich, a tych, którzy zostali wybrani ponownie — prosimy o podsumowanie minionych lat. Pytamy ich także o to, dlaczego warto należeć do SARP i o współczesne wyzwania, z jakimi mierzą się architekci i architektki. W dzisiejszej odsłonie cyklu, na nasze pytania odpowiedział Jakub Krzysztofik, prezes łódzkiego oddziału SARP.

SARP Oddział Łódź

 
Ola Kloc: Jak podsumowałby Pan minioną kadencję?

Jakub Krzysztofik: Moja ocena musi wynikać z pozycji programu, który przedstawiałem na zebraniu wyborczym w 2019, a który udało się zrealizować i poddać ocenie członków na wyborach w 2024 roku (jednogłośne absolutorium). Kiedy obejmowałem funkcję prezesa, nasze środowisko było w poważnym kryzysie, ale po 3 latach ciężkiej pracy udało się go przełamać. Do podstawowych osiągnąć należy przebudowa wizerunku SARP Łódź, jako organizacji sprawnej i sprawczej. Zorganizowaliśmy wiele spotkań merytorycznych, dyskusji i warsztatów. Przełamaliśmy wzajemną nieufność i nawiązaliśmy relacje z władzami Łodzi, ale także innych miast w województwie.

Spotkania i dyskusje dobywają się pod marką #SalonMiejski (prowadzenie Lech Grabski, Karolina Taczalska), a warsztaty z prototypowania ulic i przestrzeni miejskich nazywają się #Od-Nowa (projekt prowadzą Karolina Taczalska i Mateusz Cyganek). Z sukcesem prowadzimy w naszej siedzibie szkołę rysunku architektonicznego Weduta (prowadzi dr Krzysztof Ułamek) oraz organizujemy konkurs na najlepszy Dyplom Inżynierski Roku SARP (prowadzi dr Wojciech Pardała). Robimy to we współpracy z kołem naukowym IX Piętro z Politechniki Łódzkiej. W ten sposób nawiązujemy kontakt z młodzieżą zainteresowaną architekturą, studentami oraz ze środowiskiem akademickim. Powstała Sekcja Młodych Architektów w naszym oddziale, która jest częścią środowiska SARP U40 (kieruje nią Mateusz Cyganek). Dodatkowo doświadczeni architekci SARP Łódź są wykładowcami na Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania (SARP ma podpisaną umowę o współpracy z uczelnią). Uzyskaliśmy patronaty dla naszych konkursów studenckich od Prezydentki Miasta Łodzi oraz Architekta Miasta. Pracujemy nad finalizacją dwóch konkursów na obiekty muzealne. Mamy też wielu oddanych parterów ze środowiska firm budowlanych i producentów materiałów budowlanych, którzy nas wspierają organizacyjnie i finansowo. Uczestniczymy również aktywnie w krajowych wydarzeniach architektonicznych, dzieląc się naszymi doświadczeniami w zakresie rewitalizacji i pracy społecznej ze środowiskami intelektualnymi i społecznymi z między innymi Krakowa, Rzeszowa, Kielc, Szczecina oraz Katowic. Publikujemy regularnie artykuły w prasie branżowej.

Podsumowując mamy przed sobą jeszcze wiele pracy, ale jesteśmy widoczni w dyskursie architektonicznym w województwie i kraju, mamy kontakt z kluczowymi mediami opiniotwórczymi i ciężko pracujemy na wizerunek środowiska aktywnego w sferze przemian miejskich oraz wrażliwego na społeczne elementy polityki samorządowej.

 
Ola Kloc: Jaki program działalności oddziału SARP zakłada Pan na najbliższy czas? Czy planowane są jakieś zmiany?

Jakub Krzysztofik: Po przebudowie organizacyjnej i finansowej oraz wizerunkowej naszego oddziału w poprzedniej kadencji czas na bardziej kolegialną wizję pracy i integracji naszego środowiska. Pracujemy nad nowym programem, który już nie jest autorską wizją prezesa, ale całego zarządu i każdy jego członek na zebraniu wyborczym przedstawił swój własny element programowy. Teraz chcemy ustalić priorytety i ułożyć elementy działań w czasie.

Udało się wprowadzić władz SARP Łódź nowych, wartościowych i znakomitych architektów. Obecny skład zarządu to całkowicie nowa grupa, na którą składają się Piotr Piasecki (I wiceprezes odpowiadający za moderowanie polityki urbanistycznej i relację z IARP oraz TUP), wiceprezeska Karolina Taczalska (wykładowczyni akademicka, inicjatorka projektu prototypowania przestrzeni miejskich #Od-Nowa, edukatorka architektoniczna), wiceprezes d/s twórczości dr Wojciech Pardała (naukowiec i wykładowca, odpowiada za konkursy, kontakty ze środowiskiem akademickim oraz studenckim), sekretarza Barbara Pluskota-Gajewska (wykładowczyni akademicka, odpowiadająca za sprawy organizacyjne oddziału oraz za promocję projektowania inkluzyjnego), skarbnik dr Wiktor Wróblewski (naukowiec i wykładowca, będzie odpowiadał za finanse oddziału i zagadnienia polityki urbanistycznej oraz warunki wykonywania zawodu), Magdalena Rafałowicz (wykładowczyni akademicka, organizująca w ramach SARP środowisko architektów wnętrz, odpowiada również za kontakty z partnerami), dr Lech Grabski (naukowiec, specjalista CPTED, propagator innowacyjnego sposobu projektowania zniechęcającego do zachowań niepożądanych społecznie), Mateusz Cyganek (wykładowca, szef Sekcji Młodych, które ma też zadanie opieki nas seniorami SARP), Michał Koziej (ekspert od architektury zrównoważonej). Filarem, mentorem i doradcą naszego zarządu jest prezes senior SARP Łódź Andrzej Owczarek, stojący na czele Kolegium Sędziów Konkursowych. Jest też wiele osób chętnych do współpracy z władzami oddziału, które będą się włączać w prace nowo organizowanych zespołów merytorycznych w trakcie kadencji oraz w trakcie rozwijania naszego programu zgodnie z hasłem: #SARPjestMiejscemDlaWszystkich.

Moim osobistym celem jest stworzenie Galerii Szkicu Architektonicznego i prowadzimy rozmowy, aby pierwszym depozytem galerii był szkic Daniela Libeskinda.

 
Ola Kloc
: Z jakimi największymi wyzwaniami mierzą się dziś architekci?

Jakub Krzysztofik: To niezwykle trudne, ale i trafne pytanie oraz najważniejsze, z jakim musi zmierzyć się nasze środowisko. Odpowiem na to pytanie w trzech kategoriach problemowych, jednocześnie spróbuję zarysować kierunki, w jakich powinniśmy szukać rozwiązań. Musimy spojrzeć prawdzie w oczy i zdefiniować wyzwania, które przed nami stoją.

Po pierwsze to przede wszystkim niski i stale obniżający się prestiż naszego zawodu. Ten proces ma swoje wewnętrzne i zewnętrzne przyczyny. Obecnie stale rosną wymagania wobec wykonywania zawodu (rosnąca odpowiedzialność cywilna i materialna), konieczność dostosowywania się do zmian prawnych, w tym wymagań digitalizacji procesu budowy. Jednocześnie inwestorzy oraz wykonawcy starają się obniżyć rolę i wpływ na inwestycję architektów, stosując dozwolone i niedozwolone metody. Z drugiej strony architekci, którzy są zatomizowani i nieufni wobec siebie oraz zrzeszających ich organizacji, nie mają sami szans i uginają się pod tą presją, odczuwając coraz większe rozczarowanie efektami swojej pracy.

Drugie wyzwanie to niskie wynagrodzenia zarówno dla firm architektonicznych, jak i ich pracowników. Inwestorzy prywatni, w szczególności deweloperzy, nie widzą powiązania pomiędzy jakością usług architektów a osiąganymi zyskami. Nie chcą dzielić się swoją olbrzymią marżą, choć często przełożyłoby się to ich jeszcze większe zyski finansowe, ale przede wszystkim efekty prestiżowe i społeczne, które również są mierzalne finansowo. Z kolei na rynku zamówień publicznych trwa wyniszczająca walka biur projektowych w przetargach, w których dominującym kryterium wyboru jest cena. Zamawiający, choć mogą, boją się zaryzykować, by zwiększyć rolę kryteriów jakościowych wyboru, a nie tylko cenowych.

Taka sytuacja pogłębia konflikty wewnętrzne wśród architektów: młodzi ludzie z aspiracjami postrzegają doświadczonych architektów, jako tych, którzy blokują im rozwój i betonują rynek swoimi znajomościami oraz przewagą stażu. Z kolei architekci-pracodawcy nie są usatysfakcjonowani przygotowaniem technicznym i fachowym swoich młodych pracowników, jakie wynoszą z uczelni, do wykonywania zawodu oraz ich aspiracjami finansowymi.

Trzecia przyczyna kryzysu i moim zdaniem najważniejsza to niska kondycja psychiczna wszystkich grup architektów: począwszy od studentów, młodych architektów, szefów małych i dużych biur projektowych, ale i wykładowców czy urzędników. W środowisku akademickim kwitną patologiczne zachowania na linii wykładowca-student, wynikające z przepracowania nauczycieli akademickich, ale i ich niedowartościowania, bo poświęcając się pracy na uczelni (obfitującej w monstrualną biurokrację), muszą rezygnować z pracy zawodowej, co podkopuje ich wiarygodność jako mentorów młodzieży. To poświęcenie nie idzie w parze z dobrymi wynagrodzeniami i przekłada się bezpośredni na brak autorytetu u studentów oraz złe relacje pomiędzy nauczycielem i uczniem. W takich warunkach napięcia i stresu nietrudno o sytuacje konfliktowe i niepożądane. Studenci mają przykrą świadomość, że uczą się niepotrzebnych rzeczy, nie mają kontaktu z wykładowcami praktykami, którzy nie są zainteresowani pracą na uczelni, a jeśli nawet chcą, to wzbudzają zawiść uczelnianych teoretyków i są blokowani. Podobnie jest wśród urzędników i zwykłych architektów. Przepracowanie, zła organizacja i higiena pracy, brak czasu na dokształcanie, podróże studialne, czytanie książek czy czasopism. Zamiast tego próbują rozwiązać problemy za pomocą zakupów pod wpływem kaprysu w postaci luksusowych samochodów, zagranicznych wycieczek czy domów na pokaz, by zaimponować znajomym, choć jest oczywiste, że ich na to nie stać. Wszystko to wynika z mitu architekta jako człowieka sukcesu, bogatego, jeżdżącego drogim samochodem z napędem na cztery koła, posiadającego przepiękny, designerski dom. Prawda jest taka, że te dobra są kupowane często na kredyt i na pokaz oraz mogą sobie na nie pozwolić naprawdę nieliczni. Życie rodzinne, zdrowie, samopoczucie większości architektów jest w opłakanym stanie.

Wszystkie te trzy przyczyny składają się na powszechną wśród architektów niską samoocenę, która połączona z długotrwałym stresem przekłada się na problemy zdrowotne całej grupy zarodowej, a są nimi najczęściej już nie zawały, czy nowotwory, ale depresje, które często lekceważone przekładają się na rozpad życia rodzinnego i nieuchronną katastrofę w praktyce zawodowej.

Jak temu zaradzić? Niestety nie posiadam czarodziejskiej różdżki i prostej rady jak się z tym wszystkim uporać. Nie zamierzam też nikogo pouczać ani udzielać rad mentorskim tonem. Mogę tylko ogólnie powiedzieć, że trzeba poważnie zastanowić się nad tą sytuacją, poddać nasze zawodowe i prywatne życie gruntownej refleksji i analizie. Może wtedy udałoby się przepracować te tematy i zarysować kierunek zmian. Rozwiązanie tych problemów nie jest proste i łatwe, bo same w sobie wynikają z niezwykle skomplikowanych wyzwań współczesnego, zatomizowanego społeczeństwa, którego jesteśmy częścią jako grupa zawodowa. Widzę jednak warunek podstawowy: warto być razem i wspólnie stawić czoła problemom. Definiować problemy i szukać narzędzi ich rozwiązania. Nie ma dla mnie znaczenia czy dzieje się to w ramach SARP, TUP czy Izby Architektów, a może jakiejś innej organizacji. Ważne jest budowanie wspólnoty, która jest w stanie zdefiniować istotę substancji, jaka ją spaja oraz problem, który chcemy razem rozwiązać.

To już połowa sukcesu, który, żeby osiągnąć, trzeba mieć program i realizować go z żelazną konsekwencją. Powiedzmy sobie wprost, że w sektorze gospodarki, którym się zajmujemy, generowane są olbrzymie obroty i zyski. Można zatem godziwie zarabiać, nie łamiąc własnych przekonań i zasad. Pytanie jak? Rynek ten składa się z dwóch głównych obszarów: zamówienia publiczne oraz rynek deweloperski. Zdaniem naszego środowiska jest powiązanie jakości projektów (w tym zwiększenia wynagrodzenia) z bezpośrednimi korzyściami zamawiającego. W wypadku zamówień publicznych są to: niskie koszty eksploatacji, zgodność zamówienia z rzeczywistymi potrzebami oraz wysoka akceptacja społeczna architektury jaka powstaje. W wypadku inwestycji prywatnych warto, aby architekci spróbowali powiązać wynagrodzenie z efektem ekonomicznym inwestycji i wynegocjować premię, ale płatną po zakończeniu inwestycji. Z moich doświadczeń wynika, że stosunkowo łatwo jest wynegocjować bonus uzależniony od zysku i sukcesu inwestycji na wczesnym etapie projektu. Jeśli solidarnie dzielimy ryzyko i trud z inwestorem przez całą budowę aż do końcowego odbioru, to kwestią formalną realizacji wzajemnych zobowiązań jest odebranie nagrody (najlepiej w postaci kupna po kosztach wytworzenia części powierzchni mieszkaniowej, którą własną inwencją projektową uzyskaliśmy dodatkowo). Taka jest moja rada (wiem, że niełatwa) dla architektów, którym bardzo zależy na ekonomicznych efektach swojej pracy.

Patrząc szerzej, jestem przekonany, że współcześni architekci powinni porzucić roszczeniową wizję, że należą im się jakieś przywileje, wysokie zarobki czy prestiż. Trzeba sobie na te rzeczy solidnie zapracować i nikt tego nam nie da bez walki i realnego przymusu. Szansę na zmianę widzę w otwarciu architektów na problemy społeczne. Na początek nie powinniśmy być tak skupieni na sobie i własnych problemach, bo wszystkie grupy społeczne mają podobne kłopoty. Wrażliwość na drugiego człowieka powinna być najważniejszą cechą sylwetki dzisiejszego architekta. W kwestii kształcenia nie trzeba zmieniać żadnej ustawy, żeby poprawić system edukacji architektów w Polsce, ale trzeba przebudować priorytety na każdym z wykładanych przedmiotów: kłaść nacisk na erudycję, przedmioty humanistyczne (filozofia, socjologia i psychologia). Uczelnia powinna dać podstawy kompetencji społecznych: konsultacje, negocjacje oraz dialog z interesariuszami inwestycji, a nie tylko z inwestorem. W kwestiach biznesowych ważne jest zdobycie kompetencji ekonomicznych i zarządczych: jak prowadzić firmę, jak ją promować i rozwijać. Najważniejsze, moim zdaniem, to pożegnać się ze szkodliwymi mitami: tym, że trzeba pracować po kilkanaście godzin dziennie i w weekendy, zarywać noce, zrobić karierę w młodym wieku, jeździć luksusowym samochodem i mieć wielki designerski dom z basenem. To prosta droga do wypalenia zawodowego, depresji, rozpadu rodziny i utraty zdrowia fizycznego. Nie warto dla kariery odkładać decyzji o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci. „Architektura to nie balet” mówił nam na wykładach prof. Bolesław Kardaszewski, nie trzeba robić od razu kariery przed 30-ką, 40-ką. Na wszystko jest czas. Zamiast mieć, jako grupa zawodowa, pretensje do wszystkich, zacznijmy od siebie. Moim zdaniem można osiągnąć cele prestiżowe i wizerunkowe równolegle do dobrego wynagrodzenia. Można to zrobić, pracując 8 godzin dziennie, bez pracy w weekendy i nie kosztem życia rodzinnego. Uważam, że takie właśnie powinniśmy sobie stawiać środowiskowe cele i dzielić się doświadczaniem, jak je osiągnąć. Warto też zrewidować stereotypy, jakim podlegamy. Nie ma nic wstydliwego w tym, że architekt jeździ używanym lub kilkunastoletnim samochodem, mieszka w kamienicy lub w bloku. Albo porusza się komunikacją miejską lub rowerem. Czy dziś wypada pokazywać się w drogich markowych ciuchach na bankietach? A może lepiej zaryzykować i powiedzieć, że ubieram się w secondhandach i kupuję na wyprzedażach? W ten sposób dbam o klimat. Zamiast zaciągać kredyty na luksusowy dom, samochód i egzotyczne wakacje warto zainwestować w siebie, poprawić kompetencje, dobrze przemyśleć swoją ścieżkę zawodową i życiową, ustawić priorytety i rozłożyć je w czasie. Żyć skromniej i prościej. Duńczycy mówią na to hygge.

Z moich obserwacji wynika, że większość studentów przechodzi przez studia, nie przeczytawszy żadnej książki o architekturze. Cięgle widzę architektów narzekających na swoją sytuację zawodową, choć dawno przestali cokolwiek czytać i się rozwijać, swoje firmy prowadzą bez żadnego przygotowania managerskiego, pogrążając się chaosie i improwizacji. Do rzadkości należą szefowie firm architektonicznych, którzy mają choćby ramowe dokumenty strategiczne w swojej działalności: wizję i misję firmy, cele krótko- i długoterminowe oraz, co najważniejsze, posiadają rezerwę finansową, żeby przetrwać trudną chwilę i mieć wtedy przewagę negocjacyjną nad klientem.

Podsumowując, nasze środowisko wymaga głębokiej refleksji i debaty nad rolą architekta w społeczeństwie, pracy nad przebudową wizerunku, otwarcia na społeczeństwo, inteligentnej reformy sposobu kształcenia i konkretnej wizji startu zawodowego i etapów rozwoju dla młodych architektów. Warto walczyć o jakościowe kryteria w postępowaniach publicznych oraz wzmacniać rolę architekta przy zamówieniach prywatnych (poprzez powiązanie wynagrodzenia z efektem finansowym). Tym, jak sadzę, powinniśmy się zajmować w organizacjach skupiających architektów.

 
Ola Kloc: Co architektom daje dziś SARP? Dlaczego warto być członkiem Stowarzyszenia?

Jakub Krzysztofik: W zasadzie odpowiedziałem już w poprzednim pytaniu, wskazując konkretne bariery, ale i rozwiązania oraz kierunki dla rozwoju naszego środowiska. Ale powtórzę w formie refleksyjnej konkluzji: tylko razem jesteśmy w stanie coś zmienić, choć trzeba wziąć pod uwagę olbrzymie zróżnicowanie środowiska architektów, w tym również w ujęciu geograficznym. Przykro mi o tym przypominać, ale warto pracować społecznie, dzielić się doświadczeniem i pomagać innym. Warto przeciwstawić się społecznym procesom dezintegracji społecznej, internetowych burz i nieuczciwej krytyki. Warto pracować nad sobą, nie szukając winy u innych. Zdławić w sobie narcystyczne cechy, pychę, egoizm i otworzyć oczy na innych architektów oraz członków społeczeństwa. Warto przyznać się czasem do błędu i porażki, ale trzeba też umieć celebrować małe i duże sukcesy. Warto rozróżnić sprawy, na które nie mamy wpływu i te, które możemy zmienić oraz na nich się skupić w działaniu. Warto odrzucić fałszywe wzorce i autorytety, błahostki i iluzoryczne cele. Warto otworzyć oczy i zobaczyć świat poza internetową bańką, targowiskiem głupoty i próżności, w jakim tkwi nasze architektoniczne środowisko, a szerzej całe społeczeństwo.

Tak widzę sens prasy społecznej w Stowarzyszeniu. Tak chciałbym widzieć SARP. To jest #SARPmoichMarzeń. Żeby tak się stało, nasze Stowarzyszanie musi przejść głęboką reformę wizerunkową, organizacyjną oraz majątkową. Wtedy zajmiemy się rzeczywiście twórczością i pozycją architekta w społeczeństwie. Pozycją służebną, ale i szanowaną. Nawet jeśli to idealistyczna wizja, to warto poświecić czas i wysiłek na walkę o takie cele oraz na powstrzymanie procesów dezintegracji społecznej. Architektura w przeciwieństwie do wielu innych dziedzin jest trwała, a architekci pozostawią po sobie ślad.

Obawiam się jednak, że bez radykalnej i konsekwentnie przeprowadzonej reformy nie podołamy tym wyzwaniem, a Stowarzyszanie będzie stopniowo ulegać marginalizacji i utracie wpływu na dyskurs architektoniczny. Mogę jako memento jeszcze raz zacytować mojego mistrza i wychowawcę prof. Bolesława Kadaszewskiego:

Architektura to sens mojego życia, więc trwam. I ciągle mam nadzieję, że może następny projekt będzie lepiej zrobiony, nie będzie wynikiem tysiąca rezygnacji i kompromisów, że może następnym razem się uda. Może dzieci moich dzieci doczekają chwili, kiedy nie będziemy marnować ludzkich pasji, kwalifikacji, wysiłku. Bo ja już nie mam siły czekać.

 
Ola Kloc
: Ilu jest członków w oddziale i ile wynosi wysokość składki?

Jakub Krzysztofik: To dość zabawne pytanie i nie odpowiem na nie, wprost cytując mojego kolegę i przyjaciela Marka Kaszyńskiego:

nieważne ilu masz członków w oddziale czy zarządzie. I tak pracują tylko 2-3 osoby.

A tak poważnie mamy 172 członków, składka to 20 zł miesięcznie. Przygotowujmy reformę członkostwa w naszym oddziale i będziemy weryfikować wszystkich członków pod kątem ich rzeczywistej chęci co do przynależności i działania. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że po ciężkiej pracy organizacyjnej i odbudowie naszego łódzkiego środowiska jesteśmy postrzegani, jako jeden z najbardziej aktywnych oddziałów w kraju. Mówiąc konkretniej, bardzo zaangażowanych członków jest około 15-20, z których większość działa w ciałach statutowych SARP (zarząd, konkursy, debaty, sekcje). Jest też grupa około 20-30 osób, które sporadycznie włączają się w pracę organizacyjna lub biernie uczestniczą w spotkaniach i wydarzeniach. Mamy też grono wiernych sympatyków niemających czasu ani aspiracji do jakichkolwiek aktywności, ale wspierających nas poprzez płacenie składek, życzliwe rady czy dobre słowo. Mamy też grono zjadliwych krytyków i hejterów, którzy swoim żałosnym działaniem utwierdzają nasz zarząd, że podążamy w dobrym kierunku i robimy dobrą robotę. Serdecznie ich pozdrawiam!

 
pytała: Ola Kloc

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE