rozmowa z numeru 11|2021 A&B
Od 8 października do 7 listopada 2021 roku trwała 13. edycja festiwalu WARSZAWA W BUDOWIE organizowanego przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Kuratorami wydarzenia byli Paweł Brylski i Szymon Maliborski, a tematem — szkoła.
Anna Walewska: W zeszłym roku miałam okazję rozmawiać z Natalią Sielewicz i Tomkiem Fudalą, kuratorami 12. edycji festiwalu. Na koniec naszej rozmowy zapytałam, czy wiadomo już, czego będzie dotyczyła kolejna edycja. Odpowiedzieli, że projekt będzie opracowany przez dział edukacji, a temat to „Muzeum pospolite” [zob. A&B 12/2020].
Szymon Maliborski: Rzeczywistość roku 2021 okazała się bardzo nieprzewidywalna. Wpłynęła nie tylko na to, jak działa świat, ale także na plany Muzeum. W związku z tym temat uległ radykalnemu przekształceniu.
Anna: Radykalnemu?
Szymon: To, co zostało z tego pomysłu, to próba złapania czegoś, co jest bliżej ludzi, co jest konkretne; czegoś, co wiemy, że nas dotyczy. Tym obszarem jest edukacja. Myślę, że podejście do tematu „Muzeum pospolite” było podobne. Natomiast treść i formy działania daleko inne niż to, czego mogliśmy doświadczyć w Pawilonie nad Wisłą.
Paweł Brylski: Fakt jest taki, że nasze czasy przyspieszyły. Z dzisiejszej perspektywy wydaję mi się, że „Muzeum pospolite” — czyli wystawianie dzieł sztuki w przestrzeni publicznej, wprost w tkance miasta — było czymś dużo poważniejszym niż nam się wydawało na samym początku. Miała to być próba przemyślenia relacji między tym, czym jest Instytucja, a tym, kim są Odbiorcy, i to nie tylko ta trwała publiczność, która z nami jest, ale także osoby, które z jakiegoś powodu w tych działaniach nie uczestniczą. Przygotowując program publiczny, czyli wydarzenia towarzyszące tegorocznej edycji, założyliśmy sobie wtorki na reaktywne działanie wobec tego, co się dzieje w sprawach edukacji, bo system jest tak dynamiczny, że nie byliśmy w stanie na trzy tygodnie wcześniej powiedzieć, o czym będziemy rozmawiać, nie wiedzieliśmy, co się wydarzy. Rzeczywistość jest tak szybka, że stale nas zaskakuje, trudno więc planować na rok do przodu, jeśli chce się opracować coś aktualnego. Faktem jest, że na zaczynie do „Muzeum pospolitego” zrodził się projekt, który zrobiliśmy. Intuicja podpowiadała, że edukacja jest czymś więcej, niż nam się wydaje.
Szymon: Konkludując, mieliśmy robić wystawę o kolekcji Muzeum w kontekście społecznym, a zrobiliśmy o szkołach.
kuratorzy prezentujący szarfy zaprojektowane przez artystkę Sharon Lockhart do projektu „Formy podstawowe”
fot.: Sisi Cecylia
Anna: Co ostatecznie zadecydowało o tej zmianie?
Szymon: Myślę, że decydujące czynniki były dwa. Z jednej strony wrażenie, że jeszcze mamy czas, aby opowiedzieć to nowe Muzeum, i być może zamiast skupiać się na takiej analizie wewnętrznej, powinniśmy zrobić projekt, który dotyczy istotnych kwestii, dziejących się tu i teraz, a taką kwestią jest dla nas edukacja na różnym poziomie. Istotną rolę odegrała obserwacja przesuwania się dyskursu o projektowaniu dla edukacji z peryferii do centrum. Z drugiej strony, mamy trwający od kilku lat spór o to, czym edukacja ma być. Co jakiś czas dochodzi do erupcji informacji o tym, jak to jest źle. Dzieją się kolejne reformy. Festiwal WARSZAWA W BUDOWIE ma tradycję, która potrafi łączyć perspektywę historyczną i aktualne spojrzenie na zjawisko. Odwołuje się do konkretu i niekoniecznie musi być tylko wystawą sztuki. Odnoszę wrażenie, że trochę do tego tęskniliśmy. Dlatego postanowiliśmy się zająć czymś, co ma mocniejsze zakotwiczenie w społeczeństwie. Po to, aby w praktyce tłumaczyć to, jakim jesteśmy muzeum.
Paweł: Jest więcej tych powodów. Dodam, że jako instytucja rozwijamy się, powiększamy i przez to także definiujemy siebie na nowo, i w ramach tych definicji wzrasta rola edukacji, która dla takiego muzeum jak nasze zawsze była ważna. Natomiast w perspektywie nowego budynku, który powstaje na placu Defilad, musimy się jeszcze lepiej przygotować pod kątem edukacji. To jest ten moment.
Anna: Z czego składał się tegoroczny festiwal?
Szymon: Składał się z trzech uzupełniających się elementów. Dwa z nich są zawsze, czyli wystawa główna, która w tym roku odbywała się w Pawilonie nad Wisłą, oraz program publiczny, czyli to, co się dzieje podczas festiwalu. Wydarzenia mają swój rytm. W każdy wtorek odbywał się tak zwany format szybkiego reagowania pod nazwą „Do tablicy!”, czyli spotkania poruszające najbardziej bieżące tematy. W każdy czwartek była jakaś debata, która dotyczyła najważniejszych obszarów festiwalu. Oddawaliśmy wtedy głos tym, którzy praktykują edukację — nauczycielom i nauczycielkom. Dyskusja włączała też samorządy. Zastanawialiśmy się, co Warszawa może zrobić, oprócz uchwalania standardów szkoły dobrze zaprojektowanej. To dyskusja o szeroko rozumianym projektowaniu, czyli próba odpowiedzi na pytanie, jak robić szkołę. A także co muzea i instytucje kultury mogą zrobić dla systemu, czyli po co szkołom muzea.
fragment ekspozycji 13. edycji festiwalu WARSZAWA W BUDOWIE
fot.: Paweł Brylski
Anna: I po co?
Szymon: To jest szersza koncepcja, którą próbujemy tworzyć. W trakcie pandemii muzea zafunkcjonowały dość szeroko jako „repozytoria obrazów”, z których można brać i coś robić na lekcjach. Wydaję nam się, że długofalowo, jeżeli ten system ma mieć rację bytu, przetrwać i nie być formą usługi, edukacja powinna dać się rozszczelnić i umożliwić działanie innym instytucjom, nie tylko szkołom. Mamy taki roboczy koncept wyprowadzenia edukacji ze szkół, nad którym pracujemy z Ewą Radanowicz, do niedawna dyrektorką szkoły w Radowie Małym. Jeżeli to ma mieć sens, to szkoła nie może być jedynym miejscem, w którym odbywamy proces edukacji, dlatego powinniśmy się zastanowić, jak muzea poprzez swoje programy, wystawy mogą realizować cząstki systemowe elementów edukacji. To się składa na wizję szkoły jako przestrzeni bardzo „porowatej”. Używamy analogii, że szkoła to taki budynek z dużą liczbą okien. Przez te okna bardzo dużo rzeczy może wejść do szkoły, bardzo wiele rzeczy można przez nie zobaczyć. Takim elementem patrzenia na świat jest patrzenie na instytucje, lokalną społeczność, NGO-sy. Próbujemy zbudować systemową refleksję, która bez nazywania tego, kto dzisiaj jakie wprowadza reformy, jest na antypodach tego, co się próbuje robić.
Paweł: Instytucja ma jeszcze tę możliwość, że dysponuje narzędziami, które mogą być przydatne w zmieniającym się świecie. Instytucja taka jak nasza, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, ma sztukę, która nie jest tylko do tego, aby ją oglądać. To jest narzędzie, które może wzmacniać nowe kompetencje. Możemy sobie zadać pytanie, czy szkoła w takim modelu, w jakim działa, jest gotowa na to, aby przygotować młodych ludzi na wyzwania, które niesie współczesność. Pandemia na przykład, ten stan niepewności, zawieszenia, wielkiego znaku zapytania wobec tego, co się wydarzy jutro, takiego bycia między światem realnym a zdalnym, odpowiedziała nam jasno na pytanie, co instytucja może dać. Instytucja może dać sztukę. A sztuka może pomóc lepiej rozumieć albo inaczej widzieć świat.
Szymon: Myślę, że to jest obiegowa prawda, ale jeszcze się nie przebiła w systemie edukacji. Mianowicie to, co nam daje sztuka, to konieczność permanentnej nauki, czyli przyzwyczajenia, aby być elastycznym wobec kontekstu, aby brać pod uwagę to, jak się zmienia świat w interpretacji, ale też aby wychodzić trochę do przodu ze swojej strefy komfortu, bo zawsze jest coś, czego nie rozumiemy. Każda wystawa jest trochę o tym, że wchodzimy w nowy, inny społeczny świat, który musimy zrozumieć, a sztuka daje nam momentalne obrazy pozwalające streścić to, co w świecie jest istotne. To jest sfera, której brakuje w edukacji. Mamy takie wyobrażenie tego procesu, że on się dzieje od siódmego do osiemnastego roku życia. Tak jest obecnie definiowany obowiązek szkolny, a później jest on dla chętnych i ustaje. Wszystko wskazuje na to, że tak nie można myśleć.
Anna: Obszar edukacji po 1989 roku jest jednym z najbardziej zaniedbanych obszarów. Zabraliście się za temat, który trudno sobie wyobrazić, by w krótkofalowym działaniu mógł się jakoś przekształcić, a odnoszę wrażenie, że taki jest Wasz cel.
Paweł: Naszym celem jest wzmocnienie środowiska nauczycielskiego. Społeczeństwo uhonorowało tego swojego nauczyciela, wkładając mu kosz na głowę. To nie jest treścią naszej wystawy, ale pamiętamy o tym, bo to się wydarzyło. Natomiast, kiedy sięgamy w głąb historii nauczycielstwa polskiego widzimy, że była to jedna z najbardziej zjednoczonych, najsilniejszych grup zawodowych, która podejmowała protesty, osiągając sukcesy, czyli miała wysoką sprawczość. Pokazując to, możemy symbolicznie, w obrębie grupy zawodowej i otaczającego ją społeczeństwa wzmocnić status nauczyciela, a przynajmniej zacząć to robić. Druga rzecz, która mi się wydaje istotna to to, że naszym celem jest uwidocznienie architektury szkoły, chyba najbardziej niewidzialnej architektury w tkance miasta. Zdarza nam się nie znać architektury szkolnej. Często nawet na stronach SARP-u nie ma wymienionych architektów tych budynków. Ktoś mógł zaprojektować kilkadziesiąt obiektów szkolnych, a nie ma o tym nawet wzmianki. Dlatego wyciągnęliśmy często zupełnie nieznane historie, chcąc zwrócić uwagę na te obszary. Organizowaliśmy spacery, które prowadził Grzegorz Piątek, po budynkach szkolnych, jednocześnie wpisując je w pole zainteresowań krytyki architektury.
fragment ekspozycji 13. edycji festiwalu WARSZAWA W BUDOWIE
fot.: Sisi Cecylia
Anna: Rozumiem, że mówimy o budynkach i edukacji na każdym poziomie? Podstawówki, licea…
Szymon: Postanowiliśmy zająć się czymś, co pozornie wydaje się nudne, przezroczyste i masowe, czyli szkołami podstawowymi i liceami. Tym, czym ogólnie jest system w masie. W refleksji muzealnej ten obszar nie ma „seksi” odbioru, jak krytyczne studia, wolny uniwersytet czy radykalne seminaria. W tym roku stwierdziliśmy, że dobrze jest się zająć pracą u podstaw i pokazać, jak rozgrywają się rzeczy, które decydują o tym, jakim jesteśmy społeczeństwem i w jakim kraju żyjemy. Chcieliśmy też pokazać to, że spory w obszarze edukacji nie biorą się znikąd. Niektóre sytuacje trwają od stu lat. Zrozumienie tej historii, skąd jesteśmy i skąd wzięły się pewne problemy, z którymi do dziś się zmagamy, jest wartościowe. Pokazujemy, jak to było i kto, w którym momencie zadecydował, że tak się po prostu podziało. Wystawa nie była chronologiczna, choć zrobiliśmy szybki przegląd stu lat projektowania dla oświaty, ale zrobiliśmy go dlatego, że wyszliśmy od tu i teraz, szukając modeli dobrze zaprojektowanej szkoły i szukaliśmy tych aspektów w historii. Wyszliśmy od dzisiejszych problemów związanych z niewydolnością systemu.
Anna: „Niewydolność systemu”… Jaki to piękny eufemizm.
Szymon: Kto i jak myślał o tym systemie sto lat temu i czemu poszło to w złą stronę? Mam wrażenie, że to trochę głębsze myślenie, niż krzyczenie na jednego czy drugiego ministra. Nie musimy o tym robić wystawy, a próba zrozumienia, jak to systemowo działa, jest, mam wrażenie, cenniejsza. Co muzeum może zrobić? Samo muzeum nie zmieni świata, ale tworzy się taki alians, którego nie było wcześniej. Instytucje kultury, które wyznaczają pewien dyskurs i symboliczną rangę dotyczącą projektowania: „Słuchajcie, teraz istotne i ważne jest projektowanie szkół. Od tego, co jest powtarzalne, idziemy do tego, co jest jakościowe i potrzebne”. Zastanawiamy się nad tym, jak stworzyć z festiwalu taką platformę, gdzie spotykają się różne środowiska, które może na co dzień się nie widzą. To jest wiele pytań o przyszłość, istotnych także dla nowej siedziby Muzeum. Bez tego nie da się przejść do większej skali.
Paweł: Robiąc wystawę o edukacji, jako MSN możemy użyć narzędzi, którymi dysponujemy. Mam na myśli zarówno te wypracowane podczas 13. edycji WARSZAWY W BUDOWIE, jak i te wypracowane poprzez organizację niezliczonej ilości wystaw. Jeżeli założyliśmy sobie na samym początku, że szukamy odpowiedzi na trzy rodzaje potrzeb: analitycznych, afektywnych i obywatelskich, to do wszystkiego tego możemy dostosować narzędzie, którym dysponujemy.