Aranżację mieszkania o powierzchni 53 metrów kwadratowych na warszawskiej Woli zaprojektowała Ewelina Białobrzewska, architektka wnętrz z pracowni 4 kąty a stół 5. Jasna przestrzeń urozmaicona jest przemyślanymi rozwiązaniami i subtelnymi dodatkami, które, zgodnie z założeniami Inwestorów, tworzą proste i funkcjonalne, a przy tym nietuzinkowe wnętrze.
Ola Kloc: Co było priorytetem dla inwestorów?
Ewelina Białobrzewska: Hmm, to trudne pytanie. Wszystko! [śmiech] Próbuję sobie przypomnieć pierwsze spotkanie z Inwestorami, które notabene odbyło się online ze względu na pandemię, i pamiętam, że padały słowa prostota i funkcjonalność, a jednocześnie Inwestorzy nie chcieli, aby mieszkanie było „jak z sieciówki” czy w bieli i szarości, ale aby miało w sobie coś ciekawego i nietuzinkowego. Jednocześnie, aby nie było kiczowate i przestylizowane. Inwestorzy byli otwarci na propozycje, na moje pomysły, a przy tym te kilka inspiracji, które od nich otrzymałam na początku współpracy, wizyta inwentaryzacyjna na miejscu, widok z okna, otoczenie, tak mocno pobudziły moją wyobraźnię, że powstało wnętrze wyłamujące się ze schematów, które ma swój własny nienazwany styl.
na ścianach wiszą doniczki z roślinami
© 4 kąty a stół 5
Ola: Wnętrze pełne jest ciekawych rozwiązań — między salonem a kuchnią z jadalnią znajduje się ażurowa ścianka pełniąca funkcję regału na książki, między salonem a przedpokojem — filtrujące światło drewniane przepierzenie, na ścianach wiszą doniczki z roślinami, a za telewizorem namalowany jest kształt przywodzący na myśl zachodzące słońce. Skąd pomysł na takie rozwiązania?
Ewelina: Zabrzmi to może górnolotnie, ale architekt wnętrz to też artysta, który musi wyłapywać niuanse z rozmów z Inwestorami, wyszukiwać perełki z przesłanych inspiracji unikając przy tym efektu kopiuj-wklej. Łączyć z sobą wytyczne ze swoimi pomysłami, mając przy tym na uwadze wyzwania, lub jak kto woli przeszkody, jakie są w mieszkaniu. Wchodząc do tego mieszkania mamy otwartą przestrzeń, a Inwestorzy chcieli wydzielić funkcje: przedpokój, kuchnię, jadalnię i salon, ale nie poprzez zastosowanie ścian działowych a form, które z jednej strony będą dzielić, a z drugiej jednak łączyć te przestrzenie. I tak powstały przepierzenie i regał. Regał sam w sobie, poza tym, że jest estetyczny, jest też miejscem do przechowywania, co również było ważne dla Inwestorów — aby zwiększyć ilość miejsca do przechowywania. A „zachodzące słońce” — to chwila, kredki w ręku, szkic i samo jakoś tak się narysowało ;) Motyw koła powtarza się w wielu elementach — lampy, półeczki, grafika, etc. Kiedy projektowałam to mieszkanie, właściwie, kiedy projektuję wszystkie wnętrza, zawsze chcę, aby były inne, aby były zapamiętane, aby były szyte na miarę Inwestorów i kiedy już trwa ten proces projektowy, pomysły same przychodzą do głowy, wynikają z innego rozwiązania, z rozmowy, ze szkicu, z widoku za oknem, z poszukiwania innych rozwiązań niż te dostępne czy po prostu momentu olśnienia — eureka! I tak krok po kroku to wszystko z sobą łączę, jak kropki po numerkach w dzieciństwie, z których powstawała kolorowanka, tutaj powstało wyjątkowe wnętrze.
za telewizorem namalowany jest kształt przywodzący na myśl zachodzące słońce
© 4 kąty a stół 5
Ola: Choć we wnętrzu dominują jasne kolory i naturalne materiały, przełamane są kolorowymi akcentami i zróżnicowanymi fakturami. Co wpłynęło na taki dobór barw, tekstur i materiałów?
Ewelina: Musztardowa sofa chodziła za mną od początku, już mam przesyt szarych i beżowych sof. Na dobre rozgościły się też granaty i zielenie — z resztą zieleń w tym mieszkaniu była za oknem, po co więc robić konkurencję. Czerwień w tym przypadku byłaby zbyt agresywna i nie zyskałaby aprobaty Inwestorów, więc pozostały żółcienie i tak wybraliśmy musztardową sofę. Myślę, że ten kolor niebawem będzie pojawiał się coraz częściej w polskich mieszkaniach. I właśnie odcień sofy pociągnął za sobą dalszy dobór kolorystyki, czyli odrobina błękitu i nieoczywistego różu. Zresztą kolory nie miały tutaj grać pierwszych skrzypiec. Chciałam pokazać, że nieprawdą jest powszechne przekonanie, że ciekawe wnętrza projektuje się tylko za pomocą feerii barw z palety NCS, ale da się to osiągnąć za pomocą łączenia różnych tekstur, materiałów, faktur, struktur, które są wokół nas, czyli w naturze. Co widać bardzo dobrze w zestawieniu: drewniane meble, welurowa sofa, lniane zasłony, plecionka na fotelu, skóra na pufie, etc. Jeśli te wszystkie aspekty się z sobą połączą — kolory, faktury, tekstury, materiały — to wnętrze zaczyna żyć, nie jest płaskie w odbiorze, bo oprócz zmysłu wzroku nasycony jest też zmysł dotyku. Warto patrzeć na wnętrze holistycznie, szerzej, wychodzić poza ściany ;)
musztardowy kolor sofy zdeterminował dalszy dobór kolorystyki
© 4 kąty a stół 5
Ola: Co było najtrudniejsze w tym projekcie, a z czego jesteś najbardziej zadowolona?
Ewelina: Mój detalizm i dbałość o szczegół. Ach i znalezienie nieoczywistego różowego na zachodzące słońce [śmiech]. A zadowolona jest z efektu pracy, po prostu z wnętrza, jakie udało mi się zaprojektować.
Ola: W opisie projektu podkreślasz obecność stylu boho, retro, vintage, eclectic, modern, czyli najmodniejszych nurtów w aranżacji wnętrz ostatnich lat. Jak korzystać z tych inspiracji tworząc przy tym ponadczasowe przestrzenie?
Ewelina: Korzystać z głową. Uważnie i oszczędnie dobierać kolorystykę. Sprawdzać, czy dane rozwiązanie, meble, dodatki, pasują do siebie. Nie przesadzać z ilością rzeczy. Nie próbować zmieścić w jednym wnętrzu wszystkiego z inspiracji, nie tędy droga, ale skupić się na własnym must have i do tego dobierać pozostałe wyposażenie. Wychodzić poza schematy i nie patrzeć na to, co modne — chyba że coś nam się bardzo podoba, to można wówczas przymknąć oko ;) A gdy przyjdzie chwila zmęczenia czy zwątpienia to odpocząć od tego, odejść, zdystansować się i spróbować jeszcze raz to poskładać w całość. A, jak i to nic nie da, poprosić o pomoc projektanta wnętrz, w końcu jesteśmy sobie wszyscy nawzajem potrzebni :)
Ola: Dziękuję za rozmowę!