Z archiwum A&B — najlepsze polskie projekty ostatniego dziesięciolecia
[materiał oryginalny A&B 11'2014]
Kraków doczekał się Centrum Kongresowego. Jego inauguracja połączona z koncertem Zbigniewa Preisnera, podczas którego widzowie mieli okazję na własne uszy przekonać się o jakości rozwiązań akustycznych. O architekturze i jej wpływie na otaczającą przestrzeń z projektantem ICE — Krzysztofem Ingardenem rozmawia Małgorzata Tomczak.
bryła budynku — szkic koncepcyjny Krzysztofa Ingardena
Małgorzata Tomczak: Na wstępie chciałabym zapytać ogólnie, może nawet górnolotnie — czy uważa Pan, że Centrum Kongresowe ICE w Krakowie jest rodzajem katedry XXI wieku?
Krzysztof Ingarden: Termin „współczesna katedra” jest metaforycznym określeniem często używanym w odniesieniu do budowanych w ostatnich latach spektakularnych i wielkich muzeów, z dwóch, jak sądzę, powodów. Po pierwsze, ze względu na ogromną skalę przestrzeni wnętrz wystawienniczych, magazynowych, meandrów korytarzy itp., porównywalnych do przestrzeni wielkich katedr. Po drugie, z uwagi na charakter współczesnej sztuki, która umieszczona w tych muzealnych kombinatach staje się przedmiotem turystycznych pielgrzymek i swoistego kultu. Jednak nie przeceniałbym możliwości zastosowania terminu „współczesna katedra” do krakowskiego Centrum Kongresowego. Nie jest to muzeum, a i skala budynku, wbrew pozorom, nie jest tak ogromna — gabaryt budynku jest mniejszy niż punktowców osiedla Podwawelskiego i porównywalny do sąsiedniego hotelu Park Inn. Jego wielkość wpisuje się w skalę historycznej zabudowy po drugiej stronie Wisły — odpowiada wysokości pierzei budynków mieszkalnych pod Wawelem wzdłuż ulic — Smoczej, Koletek, św. Stanisława. Tak więc, budynek wygląda na relatywnie duży, bowiem przyzwyczailiśmy się do pustej i otwartej przestrzeni niezagospodarowanej łąki przy rondzie Grunwaldzkim, na której od czasu do czasu rozbijał się cyrk na zmianę z wesołym miasteczkiem. Teraz stojące tam Centrum Kongresowe wpisuje się w kontekst zabudowy centrum miasta — i wyznacza skalę dla przyszłej zabudowy wzdłuż ulicy Marii Konopnickiej w kierunku południowym, choć nie dla Dębnik leżących po drugiej, północnej stronie ulicy Monte Cassino, które mają swój własny charakter, mniejszą skalę i własną dominantę — bryłę i wieżę kościoła św. Stanisława Kostki. Oczywiście, koncertowe, teatralne i kongresowe funkcje Centrum Kongresowego będą generowały ruch i spore zainteresowanie, budynek stanie się nowym punktem odniesienia na mapie Krakowa, jednak dla określenia tego typu obiektu i jego oddziaływania w mieście od miana „współczesnej katedry” bliższy byłby mi termin „współczesnej agory i amfiteatru” pod jednym dachem.
szkic koncepcyjny regulowanego reflektora akustycznego w Sali Audytoryjnej
fot.: © Krzysztof Ingarden
Małgorzata: W 2007 roku pracownia Ingarden & Ewý stanęła do konkursu na projekt Centrum Kongresowego w Krakowie. Jak Pan myśli, czym Wasz projekt wygrał z innymi?
Krzysztof: Myślę, że mogło być kilka przyczyn. Jedną z nich był precyzyjnie opracowany projekt, zarówno od strony funkcjonalnej, jak i akustycznej. To co nas wyróżniało, to decyzja o lokalizacji foyer i wyborze typologii sali audytoryjnej. Uznaliśmy, że foyer znajdzie się po wschodniej stronie działki, aby otworzyć widok na Kraków po drugiej stronie Wisły. Ta decyzja zdeterminowała układ budynku i w niej upatrujemy jeden z czynników, który zaważył na sukcesie projektu. Większość z pozostałych propozycji konkursowych zawierała bowiem inne rozwiązanie — lokalizujące foyer wzdłuż ulicy Monte Cassino. Opozycja tych dwóch układów była najczytelniejsza przy analizie wszystkich prac konkursowych. W przypadku foyer wzdłuż ulicy Monte Cassino cały układ jest prostszy: do długiego holu można „podczepić” kolejne trzy sale. Takie rozwiązanie się narzuca ze względu na łatwość skomponowania ze sobą tych wszystkich elementów. Natomiast umiejscowienie holu od strony wschodniej — zapewniające ten piękny widok — komplikuje rozwiązanie układu sal, ale zachowuje czystość koncepcji widokowej.
Duże znaczenie mogła też mieć kwestia gustów estetycznych składu sędziowskiego — Bohdan Paczowski, przewodniczący jury, komentując nagrodzone prace, stwierdził, że wybór naszej pracy był zwycięstwem romantyków nad klasycystami!
fot.: © Krzysztof Ingarden
Małgorzata: Zacznijmy opowiadać o Centrum od zewnątrz. Co zdecydowało o kształcie bryły i estetyce elewacji? Budynek zajmuje prawie 90 procent działki, przez co sprawia wrażenie olbrzymiego i dominującego nad otoczeniem. Zmienia swój image w zależności od pory dnia. Wieczorem, patrząc z zewnątrz, foyer jest transparentne, przez co wydaje się bardziej otwarte na otoczenie, w dzień natomiast sprawia wrażenie hermetycznego.
Krzysztof: Forma i bryła wyniknęły z bardzo konkretnych uwarunkowań: z kształtu działki, którą prawie w całości zajmuje budynek — a więc rzut bardzo zbliżony jest do rysunku granic działki, oczywiście także z decyzji o lokalizacji foyer. Dalej — objętość dwóch największych sal, komin sceniczny i uwarunkowania transportu poziomego na parterze określiły wysokości budynku i miejsca lokalnych przewyższeń powyżej gabarytu określonego przez wytyczne konserwatorskie. Kolejna decyzja dotyczyła sposobu wykończenia elewacji — foyer musiało być całkowicie przeszklone i transparentne, w pozostałych fragmentach nie wymagających przeszkleń połączyliśmy aluminium z ceramiką różnie barwioną — od białej do czarnej, poprzez szarości, plus czerwone akcenty. Chciałem, aby elewacja miała swobodną i dynamiczną kompozycję, która mogłaby odzwierciedlać różnorodność możliwości funkcjonalnych realizowanych we wnętrzu, a jednocześnie ich dynamizm.
foyer
fot.: © Krzysztof Ingarden
Małgorzata: Wewnątrz natomiast, od samego wejścia uderza przestronne foyer ciągnące się przez całą wysokość budynku z przestrzeniami kawiarnianymi na każdej kondygnacji. Jest to duża otwarta przestrzeń służąca głównie jako miejsce spotkań i komunikacji. Co wpłynęło na to, że zdecydowaliście się na tak duże otwarcie wewnątrz?
Krzysztof: Foyer jest wielką przestrzenią łączącą wszystkie funkcje, ma stwarzać atmosferę swobodnego spotkania, skłaniać do ruchu wzdłuż miękkich organicznych linii schodów, otwarć widokowych, dawać możliwości wyboru miejsca odpoczynku. Ma też być przyjazne, jasne, lekkie i niemonotonne, a przy tym wszystkim łatwe do orientacji. Jego wielkość wynika z założenia, iż wszystkie sale — audytorium, teatralna i kameralna mogą funkcjonować w ramach jednej imprezy, więc musi być wystarczająca i komfortowa dla około 2 500–3 000 osób.
Sala Audytoryjna
fot.: © Krzysztof Ingarden
Małgorzata: Centrum Kongresowe jest bardzo skomplikowanym budynkiem, z bardzo rozbudowanym programem — od sal koncertowych po małe salki konferencyjne. Zacznijmy może od Sali Audytoryjnej S1. Proszę opowiedzieć o jej stylistyce, typologii i projekcie akustycznym.
Krzysztof: Sala Audytoryjna umożliwia realizację koncertów muzyki klasycznej i popularnej, projekcji filmowych, spektakli taneczno-baletowych i spotkań kongresowych. Jest wykończona jasnym i ciepłym w tonacji drewnem olchowym. Jej scena zapewnia możliwość rozmieszczenia orkiestry symfonicznej w pełnym składzie oraz stupięćdziesięcioosobowego chóru. Wielkość sceny może być korygowana poprzez system siedmiu zapadni strefowych w celu dostosowania do realizowanej funkcji. Podstawową decyzją projektową był właściwy dobór typologii i charakterystyki akustycznej sali. Decyzje te podejmowane były we współpracy z Aratą Isozakim i jego tokijskim biurem prowadzonym przez Hiroshi Aokiego, z zespołem moich japońskich przyjaciół, z którym przed dwudziestu laty wspólnie stworzyliśmy projekt krakowskiego Muzeum Manggha. Dla sali głównej, o funkcji koncertowej i kongresowej, dobrany został kształt niepełnej „winnicy”, bowiem w układzie tym widownia otacza scenę z trzech stron, co skraca odległość pomiędzy widzem a występującymi i pozwala stworzyć intymną atmosferę, pomimo stosunkowo dużej liczby miejsc. Jest to układ bardzo korzystny dla spotkań kongresowych w przeciwieństwie do pełnej winnicy, jednocześnie bardzo dobry dla koncertów muzyki klasycznej. Wiele orkiestr lubi grać w salach mających za sceną ścianę, a nie tarasy widowni. Audytorium wyposażone jest w regulowany reflektor akustyczny nad deskami teatralnymi służący do korekt tak zwanych szybkich odbić dźwięków — ważnych nie tylko dla muzyków orkiestry, ale także dla komfortu percepcji ludzi siedzących z przodu i w środku sali. Ponadto sala wyposażona jest w system kotar akustycznych, które służą do regulacji i zmiany akustyki z układu koncertowego do konferencyjnego. Projekt akustyczny opracował zespół akustyków londyńskiej firmy ARUP Acoustics, pod kierunkiem Rafała Orlowskiego, prowadzącego obecnie pracownię akustyczną Ramboll Acoustics w Cambridge.
przekrój
© Krzysztof Ingarden
Małgorzata: Sale Teatralna S2 i Kameralna S3 mają już jednak nieco inny charakter. Są utrzymane w ciemnej kolorystyce, są też bardziej intymne. Mają ruchomą widownię, zmienną akustykę (S2).
Krzysztof: Sali S2 (na 600 miejsc), o funkcjach teatralnej, koncertowej i konferencyjnej, nadaliśmy kształt prostokątny z tradycyjną sceną o układzie pudełkowym i ruchomą, składaną widownią na dolnym poziomie oraz z dużym proscenium o głębokości ok 6,5 metra. Ma ona inny charakter od poprzedniej, bardziej „technologiczny” z widocznymi pod sufitem czarnymi pomostami oświetleniowymi, z grafitową kolorystyką ścian, ciemną podłogą, dębowymi panelami akustycznymi po bokach i siedzeniami w kolorze jasnego beżu. Także i ona jest wyposażona w system kotar akustycznych. Sala trzecia — wielofunkcyjna typu „studio” — z płaską podłogą i ruchomymi widowniami jest de facto najbardziej uniwersalna, pozwala na dowolną aranżację przestrzeni, bowiem wszystkie podesty dla widowni są ruchome i mogą zostać ustawione w dowolnym miejscu, a ponadto są składane i mogą być schowane w magazynach umieszczonych po obu stronach sali. Może ona funkcjonować jako przestrzeń ekspozycyjna, salka koncertowa i teatr mówiony z nagłośnieniem elektroakustycznym oraz jako sala konferencyjna na 300 miejsc. Można ją też podzielić na dwie po 150 miejsc, ma bowiem także możliwość podziału ścianami akustycznymi na połowę. Z nią funkcjonalnie związany jest umieszczony tuż obok zespół sal konferencyjnych (ok. 500 m²). Te obie przestrzenie po złożeniu ścian działowych mogą być wykorzystywane jako sala wystawowa o powierzchni ok. 1 000 m². Obsługiwane są osobną klatką schodową i zespołem wind, mają własną szatnię, kawiarnię, mogą więc funkcjonować razem lub niezależnie od pozostałych sal.
ceramiczna „skóra” budynku
fot.: © Krzysztof Ingarden
Małgorzata: Wróćmy może jeszcze do zewnętrznej warstwy budynku. Elewacja jest częściowo przesłonięta ceramicznymi płytkami elewacyjnymi. Skąd pomysł na taką kompozycję?
Krzysztof: Oprócz dużych stref całkowicie przeszklonych — przy foyer, salach konferencyjnych, biurach, pozostałe fragmenty elewacji pokryte są kolorowymi panelami ceramicznymi i aluminiowymi. W tych rejonach mamy ściany żelbetowe, za ścianami zlokalizowane są sale, które wymagają starannego wyizolowania ciężkimi podwójnymi przegrodami. (Stropy sal również zrobiono z podwójnego żelbetu o grubości 20 cm). Wszystko po to, aby osiągnąć idealne warunki akustyczne. Tak więc, są to świadome decyzje, aby zamknąć części elewacji narażonych na hałas i pokryć te strefy kolorową ceramiką — co wyrażać ma dynamikę i wielość działań możliwych do zrealizowania wewnątrz. Kolorystyka fasady ceramiczno‑aluminiowej jest emanacją wnętrza. W foyer mamy ścianę czerwoną — która okala Salę Audytoryjną, ścianę grafitową — która oznacza Salę Teatralną i biel, która stanowi główny składnik całego foyer. Elewacja przenosi te same kolory z wnętrza na zewnątrz. Uważałem, że budynek, który jest zlokalizowany poza tym ścisłym, historycznym centrum Krakowa i spełnia tak dużą ilość różnorodnych funkcji, może być bardziej swobodny i powinien odzwierciedlać swój charakter również w zewnętrznej warstwie wizualnej.
rzut parteru
© Krzysztof Ingarden
Małgorzata: Budynek Centrum Kongresowego stanął w bardzo ważnym kontekście historyczno-urbanistycznym Krakowa. Na czym polegała trudność znalezienia się w tak znaczącej przestrzeni?
Krzysztof: To prawda, jest to znaczący i jednocześnie trudny teren — miejsce zarówno bardzo eksponowane, jak i bardzo zdewastowane. Leży na ważnym skrzyżowaniu dwóch głównych osi komunikacyjnych Krakowa, w pobliżu Wawelu, bulwarów, a jednocześnie w narożniku ulic Konopnickiej i Monte Cassino, który to rejon jest urbanistycznie zaniedbany i chaotyczny. Częściowo nawiązuje do starego układu zabudowy, a częściowo do aktualnego przebiegu ul. Konopnickiej i do układu osiedla Podwawelskiego. Rejon ten nie miał szczęścia, pomimo parokrotnych prób stworzenia urbanistycznego ładu — w latach 80. ciekawe projekty porządkujące ten obszar, w oparciu o inspiracje berlińską IBA, proponowali dr Krzysztof Bojanowski i Stanisław Deńko. Projekt ten został zrealizowany tylko w małym fragmencie w rejonie ulicy Twardowskiego. Nowy porządek mógł też wprowadzić projekt opery autorów prof. Witolda Korskiego i dr Marka Kozienia z zespołem. Jednak tak się nie stało. Tereny pod budowę opery, z planowanych 4,5 ha, tylko częściowo zostały wykupione i scalone, a na ich fragmencie, na powierzchni ok. 0,95 ha powstało Centrum Kongresowe. Na południe od Centrum, wzdłuż ul. Konopnickiej cały pas wymaga nadal zdecydowanej regulacji planistycznej. Jej skalę wyznaczać powinna obecnie, moim zdaniem, bryła Centrum Kongresowego, a konkretnie najniższa jego część przylegająca do ulicy Konopnickiej, czyli foyer o wysokości ok. 17,5 metra. Do rozwiązania pozostaje także uporządkowanie własnościowe terenu, powiększenie przestrzeni placu rekreacyjnego po południowej stronie Centrum Kongresowego, budowa parkingu wielopoziomowego dla mieszkańców, także kwestia skomunikowania tego rejonu kładką pieszo‑rowerową z bulwarami i Kazimierzem, co znacznie poprawiłoby atrakcyjność lokalizacji.
Małgorzata: Co było największym wyzwaniem przy projektowaniu Centrum Kongresowego? Warto podkreślić, że budżet wynosił ok. 80 mln euro i aż trudno uwierzyć, że realizacja zmieściła się w tej kwocie.
Krzysztof: Budżet był bardzo skromny jak na tak skomplikowany obiekt. Już w roku 2007, w warunkach konkursowych, miasto zdefiniowało maksymalny koszt inwestycji i nie mogliśmy go przekroczyć. Na każdym etapie projektu opracowywany był kosztorys sprawdzający. Czy szukaliśmy oszczędności? Podczas projektowania nieustannie. Oczywiście, wszędzie tam, gdzie to było możliwe i uzasadnione. Ale nie w Sali Audytoryjnej, czy Teatralnej — tu nie było mowy o kompromisach, choć nie ma tam też żadnej rozrzutności. W innych partiach budynku optymalizacja kosztów była większa — nie ma marmurów, czy polerowanych granitów. W foyer na podłodze mamy mikroterazzo, czyli współczesne lastrico, na ścianach masy tynkarskie, na suficie proste akustyczne baffle. Dzięki temu zmieściliśmy się w budżecie, który wynosił około 80 mln euro. A nie w kwocie rzędu, na przykład, 500 milionów euro — tyle kosztowała Opera w Oslo.
sytuacja
© Krzysztof Ingarden
Małgorzata: Wiemy już jaki wpływ będzie miało Centrum Kongresowe na otoczenie w kontekście urbanistycznym. A jak Pan myśli, jakie budynek wywoła reakcje społeczne i wizerunkowe dla Krakowa?
Krzysztof: Pierwsze reakcje prasy i widzów po inauguracji były świetne. Widać, że Krakowowi był potrzebny duży obiekt dający możliwości realizacji funkcji kulturalnych, muzycznych i kongresowych. Operator Centrum, Krakowskie Biuro Festiwalowe na swojej stronie internetowej pisze o „spełnionym marzeniu Krakowa”, zaś Gazeta Wyborcza o „imponującym Centrum […] skazanym na sukces”. Myślę że budynek zrobił dobry początek, a to, jak sprawy się rozwiną, zależy od pomysłu na jego wykorzystanie i „pozycjonowanie”, od charakteru i jakości imprez, które będą się w nim odbywały i wreszcie od uruchomienia kompletu jego możliwości. Miejmy nadzieję, że obok dużych imprez kongresowych, których rynek krakowski bardzo potrzebuje, mieszkańcy Krakowa będą mogli cieszyć się koncertami i spektaklami teatralnymi na najwyższym światowym poziomie.
Bardzo istotną sprawą stanie się także, moim zdaniem, możliwość właściwego wykorzystania obiektu przez krakowskie środowiska muzyczne i teatralne. Odpowiednia synergia architektury, sprawnego zarządzania i współpracy ze środowiskami artystycznymi i uczelniami, plus pomysły na ciekawe wydarzenia, daje szanse na stworzenie nowej jakości dla życia kulturalnego w Krakowie.
Małgorzata: Dziękuję za rozmowę!