Anna Milczanowska wypala ceramikę metodą archeologiczną. Założycielka marki NULA zakopuje swoje prace w ziemi i rozpala ogień.
Ceramika NULA
Fot. Paweł Świątek © Nula
Anna Milczanowska — założycielka marki NULA. Zajmuje się rzeźbą, rzeźbą ceramiczną i tkaniną artystyczną. Jest także animatorką, menedżerem kultury oraz autorką koncepcji wystaw, kampanii społecznych, artykułów poświęconych sztuce i literaturze współczesnej. Stypendystka Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ceramiki uczyła się w pracowniach Żanety Christow-Jezierskiej oraz Justyny Skowyrskiej-Górskiej, a tkaniny artystycznej pod okiem Jagody Krajewskiej. Prowadzi własną pracownię na Saskiej Kępie w Warszawie. Współpracuje z architektami i fotografami wnętrz.
Anna Milczanowska
fot. Paweł Czarnecki © Nula
Katarzyna Szostak: Na czym polega technika wypalania ceramiki metodą archeologiczną?
Anna Milczanowska: Jest to najstarsza metoda wypału gliny. Wyschnięte naczynia wypala się w ognisku, na ziemi lub w wykopanym dole. Przez kilka godzin w temperaturze około 1000 °C glina się utwardza. Formuję moje prace ręcznie, z wałeczków, tak jak powstawały one przed wynalezieniem koła garncarskiego. Następnie kopię dół w ziemi – piec jamowy, głęboki na co najmniej metr. Wykładam go drewnem, wkładam naczynia. Cały proces wypału i stygnięcia trwa ponad 16 godzin.
Ta ceramika różni się nie tylko sposobem wypalania. Z tą najstarszą metodą wiąże się również społeczny, rodzinny wymiar powstawania sztuki. Nigdy nie wypalam sama, nie wystawiam obiektów do pieca w pustej pracowni. W cały proces przygotowania wypału, kopania dołu w ziemi, rąbania drewna i zbierania chrustu zaangażowanych jest wiele osób, moja rodzina i przyjaciele. Ogień przyciąga, patrzenie na niego uspokaja. Odbywają się przy nim nocne rozmowy. Każdy ma swój udział w jego podtrzymywaniu. Zupełnie jak w najstarszych kulturach, gdy ludzie w jaskiniach gromadzili się wokół ognia, w ziemi rozpalano ogniska, a w ogniu nauczono się wypalać naczynia.
Palenisko, w którym powstaje ceramika NULA
Fot. Paweł Świątek © Nula
Katarzyna: Dlaczego zdecydowałaś się właśnie natę metodę?
Anna: W pewnym momencie, po kolejnych kursach w kolejnych pracowniach, chciałam tworzyć duże obiekty i mieć własną pracownię z możliwością wypału. Nie miałam jednak pieniędzy na tak duży piec. Musiałam znaleźć inny sposób. Na zajęciach u Justyny Skowyrskiej-Górskiej wypaliłam pierwsze naczynia w piecu jamowym. Zobaczyłam jakie piękne możliwości dekoracyjne daje ten sposób. Potem sama wykopałam dużą dziurę w ziemi i rozpaliłam ogień. Zaczęłam eksperymentować. Dzięki takiej metodzie mogę tworzyć duże obiekty, ponieważ nie ogranicza mnie rozmiar pieca. Daje mi to także możliwość tworzenia na specjalne zamówienie. Każde naczynie jest eksperymentem. Jego kolory, ciemniejsze i jaśniejsze plamy, widoczne są po wyjęciu z popiołu i zawsze są niespodzianką. Efekt dekoracyjny – przenikających się plam na powierzchni obiektu – jest nieprzewidywalny.
Księżyc
Fot. Paweł Świątek © Nula
Katarzyna: Co oznacza nazwa Twojej pracowni?
Anna: Moja rodzina mieszka na Śląsku, gdzie na Annę mówi się właśnie Nula. Stąd wzięła się nazwa mojej marki. Pracownię mam w Warszawie, a wypalam na pograniczu Ziemi Pszczyńskiej i Śląska Cieszyńskiego. Na działce na której stoi mój rodzinny stary dom. Rozciąga się z niej piękny widok na rosnące nad stawami stare dęby, a w oddali na horyzoncie widać Beskidy.
Ceramika NULA
Fot. Paweł Świątek © Nula
Katarzyna: Wielu artystów twierdzi, że po oddaniu dzieła publiczności, staje się ono ich własnością, ponieważ odbiorcy nadają mu swojego znaczenia i interpretacji. Ty oddajesz tę kontrolę naturze i to już na etapie powstawania ceramiki.
Anna: W momencie włożenia naczynia do dołu w ziemi, w zasadzie kończy się moja jedna rola, a zaczyna druga. Zostaje mi podtrzymywanie ognia. Staranie się, żeby temperatura była w miarę równa, a glina nie popękała. Mogę jedynie bardziej lub mniej zasypywać naczynia w popiele, okładać ziołami czy owocami, mając nadzieję, że dodadzą one kolorów glinie. Resztę pozostawiam żywiołom. Ogień i dym, tlen i brak tlenu nadają glinie niezwykłe wybarwienie i efekt przenikania się kolorów ziemi. Ta ceramika związana jest z naturą. Glina wydobywana z ziemi do niej wraca, aby stać się nowym przedmiotem. Moje działanie jest pośrodku tego procesu.
Obiekt z serii Ciała niebieskie, Kula księżycowa III
Fot. Paweł Świątek © Nula
Katarzyna: Skąd zamiłowanie do dużych form?
Anna: Zaczęło się od rzeźby, od drobiazgowego i długiego procesu jej tworzenia, konieczności nieustającego sprawdzania harmonii jej kształtu z każdej strony. Doszłam do większych form, poświęcałam na ich stworzenie coraz więcej czasu. Z każdym kolejnym wypałem nabierałam odwagi. Wsadzałam do dołu w ziemi coraz większe naczynia. Każde z naczyń jest unikatem z pogranicza rzeźby i designu. Nigdy nie wiem do końca, co powstanie, tak jak nie wiem, jak będzie to wyglądało po wypale. Czasem nie jestem zadowolona z kształtu. Wiele dni rzeźbię, obchodzę naczynie z każdej strony i szukam miejsca, które psuje jego linię, wyklepuję je i wygładzam. Lubię tę swobodę dużych obiektów, ich wyraźny wpływ na przestrzeń.
Kula księżycowa III/Krater I
Fot. Paweł Świątek © Nula
Katarzyna: Dziękuję za rozmowę!