Artykuł pochodzi z numeru A&B 11|23
Jaką rolę powinna spełniać MKUA w debacie o jakości przestrzeni miejskiej? Czy spełnia taką rolę obecnie?
W moim odczuciu obrady MKUA w Gdańsku powinny być w jakimś stopniu jawne dla opinii publicznej. MKUA jest ważnym organem opiniującym, który może wnosić wiele cennych uwag do projektów planów, wpływać na ich charakter i metody pracy Biura Rozwoju Gdańska.
Przez to jednak, że jest to ciało, o pracy którego nikt nic nie wie, poza uczestnikami samych spotkań, jego siła odziaływania nie wprowadza trwałych zmian do całej filozofii tworzenia planów. W pewnym sensie przy każdym kolejnym planie spotykamy się z podobnymi tłumaczeniami, że tego i tamtego nie można zrobić, ale że nie jest to częścią żadnej szerszej debaty w tym mieście, to często kończy się konkluzją: projektanci obiecują, że zobaczą, co można zrobić, a członkowie MKUA, że bardzo liczą na dobrą wolę projektantów, i tak w kółko.
Na dodatek wśród wielu członków rady niestety wciąż pokutuje kult modernistycznych przekonań z minionych epok, w tym niechęć do współczesnych modeli mobilności w mieście, które kładą większy nacisk na transport publiczny, a mniejszy na wywindowane w kosmos współczynniki parkingowe, które w swych założeniach mają nas wynieść do amerykańskiego poziomu życia, który zupełnie nie przystaje do wizji nowoczesnego europejskiego miasta.
W Gdańsku mamy jeszcze taki problem, że miasto nie ma śródmieścia, tylko zbiór luźno rozrzuconych obszarów zabudowanych wyrosłych wokół dawnych podmiejskich wsi połączonych z sobą drogami, i tego śródmiejskiego charakteru w mieście, które chce uchodzić za stolicę województwa, bardzo brakuje. Mało które plany miejscowe mają w ogóle okazję kreować i uzupełniać porządną wielofunkcyjną zabudowę kwartałową w mieście i wciąż promują neoliberalną wolną amerykankę w ramach urbanistycznej kompozycji. Życzyłbym sobie, aby dzięki zaangażowaniu MKUA udało się przywrócić urbanistykę w mieście jako rodzaj sztuki, która tworzy jego kompozycję. W tej chwili plany miejscowe nadal spełniają jednak bardziej rolę uruchamiacza gruntów inwestycyjnych niż czegoś, co ma jakąś większą wartość dla mieszkańców i mogłoby zostawić wartościowy ślad dla przyszłych pokoleń.
Zapełniamy przestrzeń kompozycyjnie i estetycznie bezwartościowymi strukturami. Ta przestrzeń się przecież niestety kiedyś skończy. Zostało już naprawdę bardzo niewiele miejsc w mieście, które mogą zrobić dobrą różnicę i bardzo bym chciał w ramach MKUA dołożyć wszelkich starań, aby te ostatnie szanse na uratowanie niektórych przestrzeni nie zostały zmarnowane.