Jeśli byliście w Gdańsku w ostatni weekend (17-18 listopada), wieczorem w okolicach Dworca Głównego i Bramy Wyżynnej mogliście zauważyć tłumy ludzi uzbrojonych w termosy i ciepłe kurtki wsiadających do autobusów jadących w kierunku Oruni. Skąd takie poruszenie? Otóż po raz 14 odbywał się festiwal sztuki współczesnej NARRACJE. W tym roku organizatorzy na miejsce interwencji artystycznych wybrali właśnie dzielnicę Orunia, a hasłem całego wydarzenia były „Czułe punkty”.
Festiwal NARRACJE organizuje Instytut Kultury Miejskiej we współpracy z Gdańską Galeria Miejską. Co roku prezentowane w przestrzeni publicznej prace artystyczne stają się nawigatorem miejskiej przygody, niejako artystycznych podchodów, zachęcając do eksploracji wybranej dzielnicy. NARRACJE odbywają się zawsze w listopadzie i zawsze w innej dzielnicy, która staje się punktem odniesienia oraz inspiracją dla artystów i artystek.
kuratorami tegorocznej edycji NARRACJI byli Katarzyna Słoboda i Jakub Gawkowski
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Kuratorami 14. edycji, którą Architektura & Biznes objęła patronatem medialnym, byli Katarzyna Słoboda i Jakub Gawkowski, którzy swoją koncepcję przeprowadzili pod hasłem „Czułe punkty”.
Czułe punkty to miejsca wymagające uwagi. Takie, które po bliskim przyjrzeniu się i poświęceniu im czasu ujawniają swoją energię i wielowarstwowe historie. Nasza koncepcja festiwalu NARRACJE zakłada odnalezienie istniejących i stworzenie nowych czułych punktów na mapie gdańskiej Oruni. Wyznaczą one przestrzenie i trasy do wspólnego poruszania się i nawiązywania relacji ze sztuką, ludźmi oraz samym otoczeniem — tłumaczyli założenie tegorocznej edycji.
publiczność festiwalu NARRACJI
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Orunia, a gdzie to?
Orunia, jak czytamy na stronie festiwalu, położona pomiędzy wzgórzami morenowymi a żyznymi polderami gdańskich Żuław, dzielnicą Gdańska jest od 1933 roku, jednak jej historia sięga początków miasta. Była bogatą wsią na ważnym szlaku kupieckim, to tutaj mieszkali rzemieślnicy i rolnicy, a od XVII wieku zamożne rody miały na jej terenie letnie posiadłości. Z biegiem czasu Orunia przekształciła się w duże robotnicze przedmieście. Do naszych czasów przetrwało wiele pozostałości z jej historii — można tu zobaczyć bogate w detale kamienice z przełomu XIX i XX wieku, skromne budynki z cegły lub muru pruskiego, czy małą podcieniową kuźnię. Uwagę zwracają niemieckie napisy dawnych sklepów, a duże zielone obszary zachęcają do spacerów.
spacer po Oruni
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Niestety Orunia jest trudna pod względem komunikacji pieszej — niemal przez sam jej środek przebiega linia kolejowa trasy Warszawa-Gdańsk oraz linie towarowe, dzieląc dzielnicę na dwie części. Obliczono, że przez częste kursowanie pociągów, rogatki zamknięte są 11 godzin na dobę...
Lilianna Zeic — „Ta, która patrzy w niebo”
fot.: Bogna Kociumbas-Kos, IKM
dzielnica oczami artystów i artystek
Do przyjrzenia się Oruni, odkrycia jej historii, oraz wyznaczeniu jej czułych punktów kuratorzy zaprosili czternaście artystek i artystów z Polski i Ukrainy. Byli to: Kateryna Badianowa, Alicja Czyczel, Magdalena Franczak, Barbara Gryka, Martyna Jastrzębska, Daniel Kotowski, Marta Krześlak, Inga Levi i Ija Kiwa, Grażyna M. Olszewska, Cezary Poniatowski, Marta Romankiv, Jadwiga Sawicka, Ula Zerek, Lilina Zeic.
tłumy na festiwalu
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Prace artystyczne i historie, które zainspirowały do ich powstania, mogliśmy poznać podczas spaceru kuratorskiego, który o godz. 17.00 w piątek 17 listopada zainaugurował NARRACJE. Pomimo załamania pogody i mocnych opadów deszczu ze śniegiem, z autobusów co chwila docierali nowi goście — młodzi, seniorzy, rodziny z dziećmi, a także czworonogi. Co pół godziny, zarówno w deszczowy piątek, jak i w sobotę organizowane były oprowadzania po instalacjach i całej Oruni. W indywidualnym zwiedzaniu pomagała różowa, festiwalowa mapka.
instalacja Marty Krześlak „Wspomnienie festynu”
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Prezentowane prace, jak obiecywali kuratorzy, miały sprowokować równoległe nastrojenie wielu zmysłów, pozwalając na bardziej uważne doświadczanie nie tylko sztuki, ale też relacji, miejsc i sytuacji nieobjętych oficjalnym programem. Czy tak na pewno się stało?
„Wspomnienie festynu” autorstwa Martyny Krześlak
fot.: Michał Szymończyk, IKM
W urokliwym Parku Oruńskim umieszczone zostały trzy prace. Trasę rozpoczynała wideoinstalacja Lilianny Zeic „Ta, która patrzy w niebo”, łącząca klimatologię i chiromancję oraz odwołująca się do przeplatającego się przez cały festiwal wątku prywatnej telewizji Sky Orunia działającej w latach 1989–1996. Następnie, po dłuższym spacerze kierowani snopem świateł trafiliśmy do Amfiteatru Orunia, gdzie Martyna Krześlak zaproponowała nietypową instalację, działającą przestrzenią i dźwiękiem. Składające się z licznych ozdób odbijających światło „Wspomnienie festynu” stworzyło magiczną pofestiwalową atmosferę — muzyka nadal gra, jednak dekoracje i kurz już opadły. O wiele bardziej minimalistyczna była imersyjna praca Alicji Czyczel „Nasiąkać światem”, której choreografia dźwiękowa zachęcała do bliższego kontaktu z naturą i wodą.
„Nasiąkać światem” Alicji Czyczel
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Po tak bajkowej scenerii parku mapa prowadziła na drugą, głośną od aut i pociągów stronę dzielnicy przeciętą Traktem św. Wojciecha. Tutaj warto było zwrócić uwagę na pracę Magdaleny Franczak „Podżycie”. Instalacja składająca się z rzeźb na kształt świecących zębów i wydobywającej się co chwila z ziemi pary przypominała o historii kobiet z oruńskiego Magdalenenheim, których główny zajęciem była ciężka praca w pralni.
praca Magdaleny Franczak „Podżycie” budowała nastrój parą
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Tegoroczny festiwal zdominowały artystki, jednak pośród ich prac mocnym akcentem była schowana w mieszczącej się na prywatnym podwórku szklarni praca Cezarego Poniatowskiego. Artysta, gromadząc stare dywany od mieszkańców Oruni i Gdańska zbudował oniryczną scenerię. Pomalowane na zielono i zwinięte w rulony, „zasadził” w ziemi, te kiełkując, łączą to, co stare z tym, co nadejdzie.
instalacja Cezarego Poniatowskiego
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Poruszające było również wideo „Człowiek, który nie posługuje się mową, nie jest człowiekiem” Daniela Kotowskiego, który zadawał pytanie o kwestie języka, zrozumienia, komunikacji i wykluczenia. Znacząca dla instalacji była jej lokalizacja — w sąsiedztwie ekranów akustycznych i torów kolejowych oglądaliśmy zwielokrotniony obraz dłoni poruszających się w geście oznaczającym mówienie. Z głośników dobiegały niezrozumiałe dźwięki, potęgujące niewygodne doznanie.
wideoart Daniela Kotowskiego
fot.: Bogna Kociumbas-Kos, IKM
Oprócz wideoinstalacji, wzdłuż ruchliwego Traktu św. Wojciecha znalazły się dwie rzeźby, które mocno różniące się od siebie wizualnie, połączył wspólny temat — pracy domowej, najczęściej nieodpłatnie wykonywanej przez kobiety. Pierwsza autorstwa Marty Romankiv została wpisana w architekturę historycznego budynku Drukarni Gdańskiej, dla drugiej artystka Martyna Jarzębska przygotowała wojskowy namiot.
„Alegoria pracy domowej (prototyp)” autorstwa Marty Romankiv
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Jej „Unieobecnienie” odnosi się do historii rzeźby stojącej w Parku Oruńskim. Leniwa Panna, bo tak była nazywana, przedstawiała służącą o imieniu Magdalena, która za brak pracowitości została zamieniona w posąg. Martyna Jarzębska stawia pytanie o kwestie odgórnie ustalonego porządku i roli kobiet w społeczeństwie.
Nnamiot z „Unieobecnieniem” Martyny Jarzębskiej
fot.: Michał Szymończyk, IKM
rzeźba „Unieobecnienie” schowana w wojskowym namiocie
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Rzeźba Jarzębskiej była ostatnią instalacją na trasie, a kolejnym punktem był Klub Festiwalowy w Stacji Orunia GAK, gdzie na zakończenie spaceru, popijając grzane wino, można było posłuchać setów punkowego zespołu Three Deaths (tworzonego przez osoby w wieku 10-13 lat), czy wziąć udział w karaoke, lub potańczyć do serwowanej przez DJ-ów i DJ-ki muzyki.
Kkoncert zespołu Three Deaths
fot.: Michał Szymończyk, IKM
za rok Niedźwiednik
Festiwal zakończył się późną, sobotnią nocą, gromadząc setki odwiedzających, nie tylko z Gdańska. Jakie wrażenie na nich wywarł? Jak to bywa w przypadku sztuki współczesnej, zdania są podzielone — od pełnych zachwytu, po niekryjące rozczarowania, mówiące o niewykorzystanym potencjale dzielnicy i niezgłębieniu tematu. Jedno jest pewne — na dwie ponure, listopadowe noce przemienił Orunię w tętniące życiem i kolorami miejsce pełne gości, przemierzających jej niezauważalne na co dzień zakamarki.
Stacja Orunia
fot.: Michał Szymończyk, IKM
Kolejna 15. edycja NARRACJI odbędzie na Niedźwiedniku. Jej kuratorami w drodze konkursu zostali Zuzanna Milczarek i Mateusz Włodarek, proponując koncepcję pod hasłem Uzdrowisko Niedźwiednik. Ich celem jest zadanie pytania o to, czy osiedle mieszkaniowe może stać się całorocznym sanatorium dla jego mieszkańców? Odpowiedź poznamy w listopadzie 2024 roku!