Sypie się dawna poznańska synagoga, ostatnio wybuchł w niej pożar, a decydenci przeważnie umywają ręce. Apel o ratunek ogłasza zatem społecznik i animator kultury Maciej Krajewski. Zadziwiająca jest jednak obojętność wielu poznaniaków i niektórych urzędników na losy budynku będącego znaczącą częścią poznańskiego dziedzictwa. Czy jest jakaś dobra wiadomość? Owszem, pojawił się kreatywny i sensowny pomysł.
Przed ponad tygodniem w opuszczonym budynku dawnej poznańskiej synagogi wybuchł pożar. Wcześnie sypały się tynki i spadały dachówki, do wnętrza włamują się poszukiwacze przygód i bezdomni. Zdjęcia robione w środku pokazują, że budynek degraduje się coraz bardziej. Po pożarze i wcześniejszej inercji miejskich decydentów sprawę wziął w swoje ręce społecznik i animator kultury Maciej Krajewski, prowadzący galerię Łazęga Poznańska (również profil na Facebooku pod tą samą nazwą). Sporządził petycję online skierowaną do urzędników i decydentów z apelem o objęcie większą ochroną zagrożonego budynku (jest jedynie w ewidencji zabytków). Sygnowało ją dotąd ponad 2 tysiące osób (można nadal składać swoje podpisy). W apelu czytamy między innymi:
Historyczny i zabytkowy obiekt niszczeje. Jego pogarszający się stan techniczny sprawia, że budowla chyli się ku ruinie. Odbywa się to wszystko w cywilizowanym państwie europejskim, w samym sercu Starego Miasta […]. Jako sygnatariusze niniejszego apelu wzywamy władze miejskie i wojewódzkie do kooperacji w tej sprawie oraz objęcia ochroną prawną i konserwatorską oraz nadzorem budowlanym niegdysiejszej SYNAGOGI. Liczymy na zobligowanie obecnego właściciela — inwestora do rzetelnego zabezpieczenia budynku celem zapobieżenia aktom wandalizmu, w tym ponownego podpalenia, aby zapobiec katastrofie budowlanej. Jeśli tego zbiorowego wysiłku nie podejmiemy, doprowadzimy tym samymi do zniknięcia historycznego obiektu z panoramy wielokulturowego Poznania.
świątynia, pływalnia, ruina
Skomplikowaną i smutną sprawę dawnej poznańskiej synagogi opisywaliśmy już kilka razy. Niszczejący dziś budynek stanął w 1907 roku na obrzeżach ścisłego Starego Miasta u wylotu ulicy Wronieckiej przy ówczesnym placu Wolnica (Wronieckim). W 1940 roku Niemcy przebudowali go na miejską pływalnię, a po wojnie Polacy… podtrzymali tę funkcję. Basen działał w uproszczonym i obniżonym przez nazistów budynku do 2010 roku! Gmina żydowska odzyskała budynek już wcześniej, ale nie poradziła sobie z jego utrzymaniem, zagospodarowaniem i adaptacją.
dawna synagoga w Poznaniu, ul. Stawna/Wroniecka; stan sprzed przebudowy w 1940 roku
źródło: archiwum autora, pocztówka sprzed 1918 roku
Od 2014 roku próbowała przebudować synagogę na hotel razem z komercyjnym partnerem (powstało kilka bardzo niefortunnych koncepcji i projektów architektonicznych), a pięć lat później sprzedała budynek przedsiębiorcy z Dolnego Śląska. Ten najpierw również planował funkcję hotelową. Później zaczął myśleć o mieszkaniach. Do projektowania zatrudnił zmarłego przed rokiem Przemysława Borkowicza (dziś prace kontynuuje jego syn Iwo). Funkcję mieszkaniową dopuścił niedawno projekt nowego planu miejscowego dla Starego Miasta wyłożony do publicznego wglądu przed kilkoma miesiącami. Budynek jednak niszczeje, nie widać śladów napraw lub porządnych zabezpieczeń. Rodzi się obawa, że to prosta droga do rozbiórki budynku i postawienia w jego miejscu nowej formy. Stąd apel Krajewskiego, któremu — niestety — towarzyszy milczenie ze strony części władz miasta.
dawna synagoga w Poznaniu, ul. Stawna/Wroniecka; stan obecny, na pierwszym planie odkopane relikty dawnej Bramy Wronieckiej, po prawej fragmenty średniowiecznych murów miejskich
fot.: Jakub Głaz
obojętność i inercja
Zadziwiająca jest ta obojętność poznaniaków (dostrzegalna w publicznych komentarzach oraz dyskusjach w internecie), nierzadko osób opiniotwórczych lub zajmujących stanowiska odpowiedzialne za kulturę i dziedzictwo oraz przestrzeń miasta. Bardzo częsty jest pogląd, że skoro gmina żydowska nie zadbała należycie o budynek i go sprzedała, a nawet niespecjalnie zależy jej na zachowaniu obiektu, to zasadniczo, problem ma jedynie prywatny inwestor. Jeden z wysoko postawionych urzędników odpowiedzialnych za architekturę (dla dobra sprawy przemilczmy nazwisko), powiedział w ograniczonym gronie na jednym z opiniodawczych spotkań, że (cytat dosłowny):
skoro Żydzi to sprzedali, to ja bym to wywalił.
Istotnie postawa niewielkiej gminy żydowskiej nie budzi entuzjazmu, ale to nie powód, by w ten sposób podchodzić do tematu ważnego dla całego miasta (w czasach renesansu w Poznaniu działała najliczniejsza społeczność żydowska w I RP). Na szczęście inną postawę wykazują pracownicy Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków. Najpierw sprzeciwiając się usunięciu synagogi z przestrzeni miasta na etapie opiniowania planu miejscowego (w koncepcji planu była taka opcja), a teraz dbając o relacje z właścicielem (niestety, w tym przypadku interwencja w sprawie stanu technicznego należy jedynie do inspektora nadzoru budowlanego, nie konserwatora). Jacek Maleszka z Biura MKZ informuje:
Jesteśmy w kontakcie z inwestorem, który cały czas konsultuje z nami swoje pomysły. Jednocześnie zalecałbym wstrzemięźliwość dotyczącą apeli o wpis do rejestru przez wojewódzkiego konserwatora zabytków. To sprawa problematyczna. Zgodnie z artykułem 10a ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, od dnia wszczęcia postępowania w sprawie wpisu do rejestru do dnia, w którym decyzja ta stanie się ostateczna, zabrania się prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich, robót budowlanych i podejmowania innych działań, które mogłyby prowadzić do naruszenia substancji lub zmiany wyglądu zabytku.
archiwum to dobry pomysł!
Sytuacja wygląda na patową. Jest jednak pomysł na wyjście z sytuacji, jeszcze nieoficjalny, ale ma sens i warty jest rozpropagowania. Budynek mogłoby kupić poznańskie Archiwum Państwowe, które ma swoją siedzibę sto metrów dalej, przy ul. 23 Lutego. Od wielu lat trwają przymiarki do rozbudowy starej zabytkowej siedziby, choć ani pokazywany projekt, ani jego kubatura nie zasługują na wysokie noty. Nowe skrzydło zdominowałoby otwartą przestrzeń, która powstała po powojennej rekonstrukcji Starego Miasta. Ulokowanie Archiwum w dawnej synagodze jest zatem sensownym pomysłem. Budynek zyskałby odpowiedzialnego społecznie gospodarza i służył celom publicznym, z miejscem pamięci o poznańskiej gminie żydowskiej i skomplikowanych losach obiektu. Sklepienie synagogi mogłoby stanowić również atrakcyjną oprawę czytelni.
dawna synagoga w Poznaniu przy ul. Wronieckiej i Stawnej, wnętrze, stan sprzed 1940 roku
źródło: www.poznan.pl (archiwum Biura MKZ)
Pomysł jest na tyle świeży, że nie znamy jeszcze stanowiska inwestora i Archiwum. Niemniej warto dążyć do takiego właśnie rozwiązania — korzystnego dla miasta i, zapewne, również dla właściciela. Lokowanie mieszkań w pobliżu ruchliwej trasy samochodowej, obok tramwaju i przy remizie straży pożarnej nie wydaje się najfortunniejszym pomysłem. Jeśli dodać do tego wymogi dotyczące miejsc postojowych dla przyszłych lokatorów, to zbycie problematycznego budynku wydaje się rozwiązaniem wartym negocjacji oraz wsparcia ze strony wszelkich urzędów odpowiedzialnych za przestrzeń i dziedzictwo miasta. Stanowi bowiem jedyny tak widoczny ślad obecności żydowskiej wspólnoty w Poznaniu. Poza tym — mimo fatalnego stanu — jest istotną dominantą przestrzenną staromiejskich obrzeży, która trwale wrosła w krajobraz Poznania. Jej zniknięcie byłoby skandalem, zarówno ze względów historycznych, jak i urbanistycznych.