I Love Grain to firma stworzona w 2017 r. przez Justynę Borską i Barbarę Onyszkiewicz-Belską. Marka tworzy naturalne produkty wedle filozofii zero waste. Ich poduszki i akcesoria wypełnione są ziarnami, ziołami i łuskami zbóż, które mają pozytywny wpływ na nasze zdrowie.
Kasia Szostak: Historia powstania firmy jest dość niezwykła. Skąd pomysł na markę I Love Grain?
Justyna Borska: Nie planowałam otwierać biznesu. Przez wiele lat towarzyszył mi ból oraz objawy kardiologiczne, neurologiczne i wieloukładowe. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. W ciągu 24 lat odwiedziłam lekarzy każdej specjalizacji i nigdy nie otrzymałam skutecznej pomocy. Ostatecznie zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane i neuroboreliozę. Moim jedynym zadaniem i celem było odnalezienie przyczyny mojego stanu zdrowotnego, jak i rozwiązania dla siebie. Tym bardziej że nie mogłam spać. Ból neurologiczny to jeden z najgorszych bóli, jaki może odczuwać człowiek, tym bardziej że najmocniejsze leki przeciwbólowe nie działają. Wtedy znalazłam poduszkę idealną, która podtrzymuje w odpowiedni sposób głowę i odciąża mięśnie szyi. Dzięki niej odczułam niesamowitą ulgę. Oczywiście, to była ulga minimalna i zanim zaczęłam wracać do zdrowia, minęło wiele lat.
Z wieloma problemami zmagam się nadal, natomiast jest to już inny komfort życia. Mogę chodzić, mogę samodzielnie nie tylko iść do toalety, ale funkcjonuje jako człowiek, który nie dostawał już żadnych szans od medycyny akademickiej. Oczywiście tutaj zmiana żywienia, ogrom wiedzy, którą od tamtej pory udało mi się pozyskać – to uratowało moje zdrowie i życie, ale poduszka i koncept spania w naturalnym środowisku, bez poliestru, odpowiednie podparcie głowy, odciążenie mięśni miało w tym „zdrowiu” duży udział. Pomyślałam, że dobrze by było, aby ludzie mieli możliwość używania tego typu produktów i pomagania sobie. Tak powstał pomysł na I Love Grain.
Następnie poznałam moją wspólniczkę, Basię Onyszkiewicz-Belską, której opowiedziałam o pomyśle na produkt. Pomysł spodobał się. Wtedy jeszcze nie byłam zdolna do wychodzenia z domu więc wszystkie formalne sprawy, które wymagały wizyt w urzędach, załatwiała moja, żyjąca wtedy, najukochańsza mama. Całą resztę robiłam poprzez telefon, mail, zamawiałam próbki z różnych stron Polski. Wszystko sprawdzałam tysiące razy… W końcu udało się ruszyć i zacząć sprzedaż. Nie zawsze było i jest łatwo, jednak mamy na koncie wiele sukcesów.
Kasia: Skąd pozyskuje Pani materiały do produkcji?
Justyna: Praktycznie wszystkie materiały, których używamy, pochodzą z Polski, ponieważ od początku istnienia marki zależało nam na zminimalizowaniu transportu oraz wspieraniu polskich przedsiębiorców. Wiadomo, że jeśli coś produkujemy i sprzedajemy, nie jesteśmy w stanie być do końca ekologiczni. Każda produkcja i transport, będą miały negatywny wpływ na środowisko. Jednakże staramy się zminimalizować te negatywne skutki. Właśnie dlatego nasze produkty są naturalne i szyte w Polsce z materiałów, które pozyskujemy od lokalnych dostawców. Nasze łuski, ziarna oraz zioła również kupujemy od polskich partnerów.
Kasia: Wydaje się, że obecnie coraz częściej odchodzimy od nowatorskich gadżetów na rzecz korzystania z dobroczynnych właściwości składników naturalnych. Można pokusić się, że rutyna pielęgnacyjna współczesnej 20-latki ma więcej wspólnego z tym, co stosowała jej babcia lub prababcia niż mama?
Justyna: Chciałabym, aby to była prawda i na pewno bardzo mi na tym zależy. Nadal jednak ogromna większość osób korzysta z niezdrowych produktów, nawet nie mając świadomości, ile przynoszą one szkody im samym oraz naturze.
Kasia: Została Pani laureatką XI edycji konkursu Bizneswoman Roku Sukcesu Pisanego Szminką w kategorii „Pomysł na start / Biznes Lokalny” Czy trudno prowadzić biznes będąc kobietą?
Justyna: Szczerze mówiąc, uważam, że nie zależy to od płci. Nigdy nie myślałam o tym, czy jest mi trudniej ze względu na to, że jestem kobietą. Biznes ogólnie nie jest łatwy. Być może ja nie trafiłam na „łatwe rynki”. Nie mogę jednak wypowiadać się na temat innych firm. Patrząc na swoje doświadczenia, uważam, że różne momenty i aspekty mogą zagrażać naszemu biznesowi. Czasami mimo chęci i zaangażowania, coś po prostu nie wychodzi, a nagle coś obraca się o 180 stopni i osiągamy sukces. Jednakże, czy sukces jest wyznacznikiem tego, jakimi jesteśmy ludźmi? Nie. Każdy z nas jest kimś, niezależnie od tego, co osiągnął lub czego nie udało mu się zrobić.
Kasia: W jaki sposób nawiązała Pani współpracę z Joanną Czech, kosmetyczką, z której usług korzystają m.in. Jennifer Aniston, Cate Blanchett i Kim Kardashian?
Justyna: Napisałam do niej, z prośbą o spotkanie. Od razu załapałyśmy dobry kontakt. Joanna była bardzo otwarta. Polubiłyśmy się i sprezentowałam jej naszą poduszkę, którą polubiła. Dużo później pojawił się temat naszej współpracy przy stworzeniu specjalnych szczotek i myjek.
Kasia: Marketing produktów, które mają poprawić nasze zdrowie to stąpanie po kruchym lodzie. Jak pokazać wszelkie pozytywne właściwości produktu bez tworzenia złudnych nadziei?
Justyna: Tak, to prawda. Niestety, ale używanie niektórych sformułowań może być podważone przez odbiorcę. Aktualnie mamy bardzo dużą niespójność komunikacji o zdrowiu. Szczególnie widać to w reklamach TV. Dajemy przyzwolenie na to, aby producenci wykorzystywali niewiedzę ludzi lub też mamili ich obietnicami bez pokrycia. Często mamy pretensje, że na pudełku od pizzy nie było napisane „otwórz przed spożyciem” . Na wszystko również chcielibyśmy posiadać wyniki badań, które wtargnęły w naszą rzeczywistość już wiele lat temu. Ja sama nie jestem przeciwnikiem badań. Jednakże musimy sobie zdać sprawę z tego, że nikt nie zbada, jak działa na nas sól, wsypana do woreczka i podgrzana, ponieważ nikt z tego tytułu nie osiągnie zysku. Badania są w większości zlecane po to, aby pomnożyć zysk. Uważam, iż badania kliniczne w aspekcie snu na naturalnych poduszkach są czymś bardzo potrzebnym. Jestem ciekawa ich wyników. Natomiast po sprawdzeniu tych produktów na sobie oraz opiniach wielu naszych klientów, mogę stwierdzić nieskromnie, że rezultaty wyglądają bardzo dobrze.