Architekci i urbaniści mają wielki powód do zadowolenia — w końcu udało się wprowadzić idee z ich dziedziny do kanonu teorii spiskowych. W dzisiejszych czasach to pierwszy znak, że rozpatrujemy pewne rzeczy na serio.
Jeśli przyjrzymy się środowiskom zwolenników teorii spiskowych, a także podsycającym te teorie dziennikarzom i influencerom, zauważymy istotny czynnik — teorie spiskowe zawsze towarzyszą najważniejszym wydarzeniom i trendom na świecie.
Pandemia COVID-19, Światowe Forum w Davos, zamach na World Trade Center, sieci 5G czy wojna w Ukrainie — każdy z tych tematów powiązany był z istotnymi wydarzeniami na świecie lub wprowadzeniem nowinek technologicznych. Teorie spiskowe powstają na bazie tylko rzeczy bardzo popularnych, dotyczących codziennego życia lub kształtujących debatę publiczną. Architekci i urbaniści pierwszy raz w historii mogą powiedzieć — MAMY TO! Idea piętnastominutowego miasta dołącza do kanonu teorii spiskowych, a to wbrew pozorom dobry znak.
między krytyką a teorią spiskową
Nie mam zamiaru opisywać idei popularyzowanej przez Carlosa Moreno, z którym rozmowę możecie przeczytać w marcowym wydaniu A&B (wersja online dostępna za darmo). Nie opisuje jej, dlatego że fanatyczni przeciwnicy miast 15-minutowych odpowiedzą co najwyżej wulgaryzmem albo słabym memem — ich otwarcie na dyskusje spada wraz ze wzrostem efektu Dunninga-Krugera. Moją uwagę przykuło pojawienie się 15-minutowego miasta we wpisach na Twitterze, Facebooku czy innego rodzaju mediach społecznościowych.
Znany głównie z nienawiści do przemysłu obuwniczego influencer Wojciech Cejrowski w audycji Radia WNET porównał 15-minutowe miasto do feudalizmu, wskazując, że nie spodoba się to „Klausom Schwabom”, sugerując, że to władza będzie mogła decydować, kto będzie mógł się przemieszczać, a kto nie. Na jednym ze swoich kont twitterowych (ma dwa, w wersji light i hard) za miasto 15-minutowe uznał autorytarny system w Chinach, który wymaga skanowania twarzy w celu rozpoznawania osób.
Dziennikarka portalu PCH24.pl, Agnieszka Stelmach swój długi wywód podpierany licznymi przykładami realizacji polityk miejskich bliskich kończy słowami „Centralne sterowanie ma się dobrze”, wskazując na rzekome pogarszanie jakości życia w ramach tworzenia miast 15-minutowych. Nie brak i w jej artykule elementów nadinterpretacji — kwestii modelowania miast i zachowań jej mieszkańców. Autorka wplotła w opowieść urbanistyczną też kwestie orientacji seksualnej czy zróżnicowań etnicznych — to znany czynnik teorii spiskowych dziś zgrupowanych wokół obozu konserwatystów.
Dłużny nie pozostaje naczelny przeciwnik aktywistów miejskich, Łukasz Warzecha (wielokrotnie błędnie utożsamiający aktywizm miejski jako zwolenników zbiorowej komunikacji i rowerów, a nie aktorów przestrzeni w tym również kierowców), który uważa, że te działania zmierzają do „uwięzienia ludzi w lokalnym grajdole”.
Pośród setek postów w mediach społecznościowych znajdziemy również inne terminy takie jak: slumsy, getta, a nawet obozy koncentracyjne. Ze względu na ich charakter, pozwolę sobie ominąć ich bezpośrednie przywoływanie. Skąd tyle gniewu i nienawiści do tej idei i z czego wynikają te obawy?
teoria dobra na dziś
Teorie spiskowe wyrastają ze strachu, obaw, a także niechęci do zmian. To wszystko podbudowuje się wypaczeniami, półprawdami i zwyczajnym kłamstwem. Częściowa rezygnacja z pewnych przyzwyczajeń odbierana jest jako atak na podstawowe wartości — jeśli miasto buduje woonerf zamiast dwupasmówki, to wiedz, że coś się dzieje. Krytyka miast 15-minutowych wcale nie musi oznaczać „foliarstwa” — równie dobrze można dyskutować, czy takie rozwiązanie nie powtórzy historii szkół Montessori, które początkowo miały wyrównywać szanse i dawać odpowiednią edukację dzieciom niezależnie od ich pochodzenia, a dziś stały się w większości przypadków ekskluzywnymi ośrodkami dla dzieci z klasy średniej i bogatej części społeczeństwa. Każda idea obwarowana jest też wadami, ale ich analiza wymaga dyskusji — a nie kłamstw i półprawd.
droga do porozumienia?
W jaki sposób prowadzić więc dyskusje na temat miast 15-minutowych? Warto zadać pytanie, z kim warto dyskutować? Czy ktoś, kto wrzuca mem z obozem koncentracyjnym, jest osobą otwartą na argumenty? Czy ktoś, kto w udostępnianiu przestrzeni dla rowerzystów czy pieszych widzi zagrożenie, zrozumie sens tej idei? Wszystko zależy od tego, do kogo kieruje się przekaz. Rozwiązania proponowane przez Carlosa Moreno można wprowadzać jako rewolucję lub ewolucję. Metoda małych kroków z niewielkimi zmianami być może nie będzie wyglądać spektakularnie, ale z pewnością przekona szersze grono osób.
„Uspiskowienie” idei miasta 15-minutowego warto wziąć za dobrą monetę — być może pierwszy raz w historii pewna idea urbanistyczna wzbudza takie zainteresowanie. Mankamentem całej sytuacji będzie jednak ciągły atak na zwolenników idei proponowanych przez Moreno, który zastąpi w wielu miejscach zdrowe pole dyskusji. Odpowiedzią na teorie spiskowe powinna za to być odpowiednia edukacja, promocja i dyskusja — pokazanie atutów takich formuł przestrzeni publicznych w odpowiedzi na bezsensowne porównania. Nie dlatego by przekonać nieprzekonanych, ale żeby nie zaprzepaścić tych, którzy dopiero będą mieli okazje się dowiedzieć, czym miasto 15-minutowe jest. Walka o „rząd dusz” trwa!