Konkurs studencki na najciekawszy projekt przestrzeni do mieszkania
Zostań użytkownikiem portalu A&B i odbierz prezenty!
Zarejestruj się w portalu A&B i odbierz prezenty
maximize

Lublin. Fascynujący hub luksusu

19 maja '23

Artykuł z numeru A&B 04|2023

Lublina po prostu nie mogłem się doczekać. Wzywał mnie z daleka i od dawna. Moje wyostrzone w miejskim sensie zmysły odbierały z jego kierunku dziwnie mocny i stabilny sygnał. Nadawał on coś w rodzaju krótkiego przekazu radiowego: „przybywaj, a zadziwię Cię”.

Zdarzyło mi się być kilka razy w Lublinie. Pamiętam jak przez mgłę Lublin z początku lat 90. Okropne to było miasto, jak zresztą wszystkie polskie ośrodki zmielone przez komunę, wojnę i wcześniejsze doświadczenia. Bo tak: nasze miasta czasy swojej świetności przeżywały od średniowiecza do początku XVIII wieku. Potem było naprawdę bardzo, bardzo źle. Wiele z tamtych historycznych miast zniknęło lub skurczyło się do rozmiarów wsi. Kolejne trzysta lat to był straszny walec historii, który wyniszczył mnóstwo ośrodków miejskich, takich jak choćby Sławków, Olkusz, Lelów czy Biecz — w ­średniowieczu miasta pierwszoligowe.

Lublin był w pewnym sensie stolicą Rzeczypospolitej Obojga Narodów w jej najlepszych czasach

Lublin był w pewnym sensie stolicą Rzeczypospolitej Obojga Narodów w jej najlepszych czasach

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

W tamtych czasach Europa kończyła się gdzieś w okolicach Sandomierza. Tu leżała granica, za którą było już tylko wielkie pustkowie. Pustkowie oczywiście nie było całkiem puste, ale do Sandomierza sięgała wysokiej jakości europejska cywilizacja reprezentowana przez uniwersytety, drukarnie, mennice i szerzej rozumiany przemysł. To była przestrzeń gęsto zaludniona, tak jak inne prężne ośrodki cywilizacji w XV–XVI wieku, takie jak Czechy, Nadrenia, Niderlandy czy północne Włochy.

portret Lublina autorstwa Wojciecha Pacewicza

portret Lublina autorstwa Wojciecha Pacewicza

fot.: Wojciech Pacewicz

Potem robiło się jakby bardziej kameralnie. Tak zresztą jest do dziś — za granicą historycznej Małopolski liczba wiosek, miasteczek i miast gwałtownie spada. Stara droga — odgałęzienie słynnej paneuropejskiej Via Regia — prowadząca z Krakowa przez Sandomierz i Zawichost do Lublina — miała w tamtych czasach znaczenie strategiczne. W Lublinie ta odnoga łączyła się z… (tu świadomie urywam wątek) — no właśnie, od tego zaczęło się moje odkrywanie Lublina, jakiego nie znałem. Ale ­podejrzewałem, że on tam jest. Wielki zapomniany.

Wróćmy do Lublina z końca lat 90. Szary, bury, brudny, jak wszystko po tej komunie nieszczęsnej. Do tego jeszcze jakoś poza zasięgiem radarów, odrzucony gdzieś bezładnie na bok, z dala od głównego nurtu zdarzeń. Nie bardzo było wiadomo, po co w ogóle jechać w tę stronę.

Carnaval Sztukmistrzów - sztukmistrz z czegoś wynika i ma się dobrze

Carnaval Sztukmistrzów — sztukmistrz z czegoś wynika i ma się dobrze

fot.: Jacek Scherer

Ale jeździłem. Kilka razy byłem służbowo, w Lubelli. Reklamować makarony, lubelskie. Nigdy nie było okazji wyskoczyć na miasto, więc go nie widziałem. Przecież powrót do Krakowa samochodem to była jakaś gehenna, nie było czasu na spacery. Więc w sumie nic o tym Lublinie nie wiedziałem, poza paroma scenami z „Czterech pancernych”, historią z Unią Lubelską i dawno przeczytaną książką Isaaca Singera „Sztukmistrz z Lublina”.

Potem miałem wreszcie okazję, by coś z tego Lublina wartościowego zaczerpnąć. Zaproszono mnie na lubelską Noc Kultury, o której słyszałem, że dobra. Wyraźnie pamiętam tamten dzień i tamtą noc. To było jakieś dziesięć lat temu. Miałem w ramach programu Nocy Kultury pokazać prezentację projektu GloBall 2012. Przejechaliśmy wtedy z kumplami całą Afrykę, w pięć aut terenowych, po drodze, grając z dzieciakami w piłę i rozdając tysiąc specjalnie wykonanych futbolówek. Ależ to była akcja, jedna z najlepszych w moim życiu: do dziś jedna z największych w historii polskich ekspedycji transafrykańskich, podczas której wymyśliliśmy popularne dziś na świecie zjawisko social travelling. Wiedzieliście, że to był polski pomysł?

Carnaval Sztukmistrzów - sztukmistrz z czegoś wynika i ma się dobrze

Carnaval Sztukmistrzów — sztukmistrz z czegoś wynika i ma się dobrze

fot.: Jacek Scherer

Nominowano nas za to w kategorii Podróż roku do nagrody National Geographic Traveller. No i właśnie z tą — dość kosmiczną — historią przybyłem wtedy do Lublina, bo Noc Kultury kręciła się programowo wokół UEFA Euro 2012, a nasza piłkarska podróż była częścią całego tego zamieszania jako element Europejskiego Stadionu Kultury.

Pamiętam, jak pierwszy raz w życiu przekroczyłem Bramę Krakowską i wlazłem w zaułki Starego Miasta na kamiennym wzgórzu. Pamiętam, jak mnie wtedy zmiotło z planszy. Za każdym rogiem działo się coś magicznego. W każdej bramie trwał jakiś happening, na każdym kroku popisywał się jakiś sztukmistrz. Swoją prezentację miałem na wielkim ekranie na placu Po Farze, wśród fundamentów rozebranego kościoła św. Michała. Ciepła letnia noc, setki artystów z całego świata, tysiące widzów, a wszystko w gęstej od magii i jakiejś zupełnie wtedy dla mnie niezrozumiałej, ale potężnej atmosferze. Byłem tamtym Lublinem zaczadzony, zaczarowany.

plac Po Farze - tu miałem swoją lubelską prezentację;

plac Po Farze — tu miałem swoją lubelską prezentację;

fot.: Mateusz Zmyślony

Musiało minąć dziesięć lat, żebym mógł wreszcie wrócić, by zrozumieć, co się wtedy wydarzyło. A więc do rzeczy: Lublin rządzi. I kropka. Pierwszy raz w życiu miałem na to miasto czas. Rozbiłem obóz nad Zalewem Zemborzyckim i następnego dnia rano pognałem radośnie na rowerze — moja dusza czuła, że to będzie wspaniałe spotkanie, byłem tego pewny, mimo nędznej pory roku (styczeń).

Kiedy wspinałem się pod górę, pedałując coraz bardziej zadowolony ze wsparcia „elektryka”, pomyślałem sobie: „patrz stary, jakie wzniesienie”. To istotne, pierwsze spostrzeżenie. A potem, gdy dojechałem do Bramy Krakowskiej, nastąpiło gwałtowne bombardowanie zmysłów. Wspaniałe, stare miasto. Genius loci, dusza miejsca, potężna, jak na krakowskim Kazimierzu czy na Wawelu. Podejrzanie zbyt masywne i wysokie fortyfikacje. Za dużo kościołów, za gęsto. Zdecydowanie zbyt bogate jak na prowincjonalne miasto kamienice. „Coś tu nie gra” — echem odbiła mi się w głowie taka myśl.

Zamek

Zamek

fot.: Mateusz Zmyślony

No ale o to chodzi w mojej robocie: znaleźć zaskakujące wielomiasto i je rozgryźć, odkryć jego największy sekret, by zrozumieć jego entelechię, pierwotną osobowość i przeznaczenie. Klucząc wszystkimi uliczkami, wsysałem klimat tego Lublina, niesamowity, dojmująco autentyczny. Gdy dojechałem do Bramy Grodzkiej, już wiedziałem, że z perspektywy detektywa historii mam do czynienia z czakramem, jakimś magicznym miejscem, w którym spotkało się kilka niezwykłych okoliczności, które zrobiły to miasto. Stworzyły miejsce absolutnie ­wyjątkowe, niezwykle ważne.

Jeszcze nie wiedziałem, co to konkretnie ma być. Miałem hipotezę, ale potrzebowałem dowodów. W tym celu okrążyłem kilkukrotnie zabytkowe centrum. Nie, żeby wszystko mi się podobało. Dookoła normalne polskie miasto, z blokowiskami, przestrzeniami ­przemysłowymi, nic specjalnego.

potężne fortyfikacje

potężne fortyfikacje

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

Ale to Stare Miasto, brrrr, ależ mocne. No i jakieś anormalne. Musiałem się dowiedzieć dlaczego. Wykonałem daleki zwiad ulicą Krakowskie Przedmieście, odnotowując kolejne zaskakujące zjawiska: świetną instalację artystyczną PORTAL, przez który mieszkańcy Wilna i Lublina mogą do siebie na żywo ­pomachać. Kapitalne.

Sztukmistrz z Lublina w akcji

Sztukmistrz z Lublina w akcji

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

Odkrywam dalej: pyszną architekturę, nie tylko starą, jak Grand Hotel w budynku dawnej Kasy Pożyczkowej Przemysłowców Lubelskich z 1900 roku (proj.: Gustaw Landau), ale też zaskakujące Centrum Spotkania Kultur (proj.: Stelmach i Partnerzy Biuro Architektoniczne). O tym budynku muszę napisać więcej, bo to niezła historia. Otóż zaczęto go budować w latach 70. ubiegłego wieku. Z ambicjami stworzenia jednej z największych scen operowych w Europie, na tysiąc miejsc. Ambicje były oficjalne, sygnowane przez PZPR. Bryła miała być wielka, żeby przyćmić pobliski Katolicki Uniwersytet Lubelski. Budowa się zaczęła, ale nadszedł kryzys i prace wstrzymano. Stanęły same właściwie surowe mury. I tak zostało na wiele lat: mieszkańcy zaczęli nazywać budynek „Teatrem w Budowie”. Przez całe lata 90. na placu coś tam się mozoliło — to był lubelski symbol budowlanej niemocy, podobny do krakowskiego „Szkieletora”. Przełom nastąpił w 2009 roku: pracownia Stelmach i Partnerzy wygrała międzynarodowy konkurs na projekt i zaczęła się realizowana z rozmachem budowa Centrum Spotkania Kultur (CSK).

„typowe lubelskie podwórko” - jakieś pytania?

„typowe lubelskie podwórko” — jakieś pytania?

fot.: Mateusz Zmyślony

W 2015 roku całość była gotowa. Warto zobaczyć to na własne oczy, najlepiej wiosną, kiedy na dachu kwitnie wielki kwietny ogród. Projekt Bolesława Stelmacha jest imponujący, mnie najbardziej spodobało się zachowanie wewnątrz tych oryginalnych ścian ze starej już cegły — w tym budynku tamten „Teatr w Budowie” dalej żyje. Bolesław Stelmach to zresztą osoba o wyjątkowym wpływie na jakość tutejszej przestrzeni publicznej — wielokrotnie nagradzany architekt bywa określany jako „wirtuoz betonu i szkła”, a jego charakterystyczne realizacje uzupełniają twórczo ­starszą tkankę miasta.

Lublin ma wszystko: również wielką wodę - oto Zalew Zemborzycki

Lublin ma wszystko: również wielką wodę — oto Zalew Zemborzycki

fot.: Mateusz Zmyślony

CSK wygląda na tyle odlotowo, że kiedy Netflix kręcił serial „1983”, wybrał budynek do głównej roli (w sensie ról granych przez budynki). To tu swoje biuro miał Robert Więckiewicz. CSK nie jest zresztą jedynym architektonicznym wydarzeniem w Lublinie — choćby po sąsiedzku wznosi się bardzo moim zdaniem udana (zwłaszcza we wnętrzu) bryła Lubelskiego Centrum Konferencyjnego, projektu pracowni Projekt PBPA. Także współczesne ­projektowanie ma się tu dobrze.

 PORTAL: Wilno macha do Lublina, Lublin macha do Wilna

PORTAL: Wilno macha do Lublina, Lublin macha do Wilna

fot.: Mateusz Zmyślony

Ale muszę wracać do serca genius loci, coś mnie tam ciągnie silnie, muszę zweryfikować moją hipotezę i odpowiedzieć na ­pytanie „dlaczego?”.
Popatrzmy teraz na sieć głównych średniowiecznych szlaków handlowych. Z dalekiego Santiago de Compostela Via Regia przemierza cały kontynent, by na końcu dotrzeć do Kijowa i Moskwy. Po drodze ma kilka odgałęzień, najważniejsze skrzyżowanie Europy w Lipsku, rozwidlenie we Wrocławiu. Stąd dwie niezależne nitki szlaku prowadzą do… Lublina. I tu uwaga — anomalia — w Lublinie schodzi się aż sześć nitek szlaku! To jedyny taki przypadek na kontynencie. To było to moje urwane „łączy się z…”.

Centrum Spotkania Kultur, w tle Lubelskie Centrum Konferencyjne

Centrum Spotkania Kultur, w tle Lubelskie Centrum Konferencyjne

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

Do XIV wieku Lublin był dość peryferyjnym miastem, choć mającym już długą historię. Wynikała ona z walorów obronnych tutejszych wapiennych wzniesień. Od pradawnych czasów mieszkali tu ludzie, powstawały coraz większe fortyfikacje. Na jednym wzniesieniu był Zamek, na drugim rozrastało się powoli miasto, o dość skromnej wtedy jeszcze prezencji i z dość nieśmiałą fortyfikacją.

I wtedy nadeszło wielkie BOOOM!

zbliżenie na Lubelskie Centrum Konferencyjne

zbliżenie na Lubelskie Centrum Konferencyjne

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

Polska połączyła się z Litwą. Lublin przestał leżeć na peryferiach państwa, znalazł się pośrodku — między Krakowem i Wilnem. Władysław Jagiełło ukochał to miasto. Ruszyły potężne inwestycje. To dlatego najważniejszym obiektem z czasów Jagiellonów stał się stojący do dziś na Rynku gmach Trybunału Głównego Koronnego (oryginalnie — budynek lubelskiego ratusza). Tak, w tamtych czasach z całego olbrzymiego państwa to tu zjeżdżali możni, by ­dochodzić swoich praw. A to był wielki biznes.

Penetrując Lublin, ucząc się przestrzeni, dostrzegałem jednak anomalię, podobną do tej wyłapanej wcześniej w Poznaniu [por. A&B 2/2023]. Coś za duże te kamienice, mury, baszty. Ponad miarę wielkości tego Lublina, nawet w jego Złotym Wieku. Żeby namierzyć ten niepokojący składnik genius loci i dowiedzieć się jak najwięcej o mieście, umówiłem się na spotkanie w Centrum Inspiracji Turystycznej. Pracownicy okazali się świetnymi rozmówcami, pasjonatami miasta i znawcami tematu — nie był to zmarnowany czas. W tym miejscu dziękuję tym, którzy wytrzymali ze mną najdłużej, byli to Krzysztof Raganowicz ze wspomnianego Centrum Inspiracji Turystycznej i Janusz Waszkiewicz z Ośrodka Brama Grodzka — Teatr NN. Panowie, to były świetne rozmowy.

dawne odnogi Via Regia zastąpiły nowoczesne drogi S17, S19 i S12; a jak S12 sięgnie do Kijowa, Lublin wróci do swojej dawnej roli na mapie

dawne odnogi Via Regia zastąpiły nowoczesne drogi S17, S19 i S12; a jak S12 sięgnie do Kijowa, Lublin wróci do swojej dawnej roli na mapie

fot.: Tomasz Łuszczak

Po nich wiedziałem już, że jestem blisko. Poczułem krew, gdy zszedłem do lubelskich podziemi. Potężne, wykute w skale, na której stoi miasto, podziemne magazyny, razem trzy rozległe kondygnacje, każda wysoka na pięć metrów. Bo skała pod miastem jest podziurawiona jak ser szwajcarski, co w rezultacie daje olbrzymią, bezpieczną przestrzeń magazynową, bronioną przez grubą skałę oraz wieńczącą ją fortecę.

Lublin znowu w formie, jak za czasów Złotego Wieku; infrastruktura i gospodarka rozwijają się bardzo dynamicznie

Lublin znowu w formie, jak za czasów Złotego Wieku; infrastruktura i gospodarka rozwijają się bardzo dynamicznie

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

Tak, teraz możemy połączyć kropki. Największe skrzyżowanie na Via Regia + skała z magazynami i fortecą. Popatrzmy jeszcze, dokąd prowadziła droga w stronę Lwowa. Bo przecież nie mogła tam się kończyć, tam się kończył jedynie jej status jako Vii Regii, cesarskiej drogi. Ona oczywiście szła dalej, wcale nie jako mniej ważny szlak handlowy — przez Chocim i Kamieniec Podolski, gdzieś poza granicę mojej wiedzy i wyobraźni. Wiła się ta droga wzdłuż Dniestru, wzdłuż Hospodarstwa Mołdawskiego, aż do ujścia rzeki. I tam ­czekała na mnie ona: niespodzianka.

Lublin znowu w formie, jak za czasów Złotego Wieku; infrastruktura i gospodarka rozwijają się bardzo dynamicznie

Lublin znowu w formie, jak za czasów Złotego Wieku; infrastruktura i gospodarka rozwijają się bardzo dynamicznie

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

Nazywała się w tamtych czasach Moncastro. Była potężnym, ufortyfikowanym portem genueńskim. Dziś nazywa się Białogród nad Dniestrem i leży w granicach Ukrainy. Cóż to za miasto! Sześćset lat przed naszą erą już tam stało: jako Tyras, grecka kolonia Miletu. Potem było jeszcze graniczną twierdzą Imperium Rzymskiego, od białych murów twierdzy — sensacyjnie stojących do dziś w dobrym stanie — Białogrodem, Cetatea Albă, Lefkopolis. My znamy je ze słyszenia jako Akerman. Ten ze „Stepów akermańskich” Mickiewicza. Przecież tędy szedł do Europy handel lewantyński, płynął strumień najdroższych i najbardziej pożądanych towarów z Azji: statki dostarczały tu pieprz, cynamon, gałkę muszkatołową, goździki, kamienie szlachetne, pióra — a dalej to wszystko jechało do Lublina. W drugą stronę z Lublina do Moncastro podróżowały sobolowe futra ze wschodu i czerwone sukna z Brugii. Od strony Kijowa dawną drogą radanitów docierały do Lublina z Chin ładunki jedwabiu i chińskiej porcelany. Wszystko to lekkie, luksusowe, niewyobrażalnie drogie.

 Lublin znowu w formie, jak za czasów Złotego Wieku; infrastruktura i gospodarka rozwijają się bardzo dynamicznie

Lublin znowu w formie, jak za czasów Złotego Wieku; infrastruktura i gospodarka rozwijają się bardzo dynamicznie

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

Wracamy do Lublina: międzykontynentalne skrzyżowanie szlaków lądowych oznacza potrzebę posiadania bezpiecznego centrum logistycznego. Odkrywamy więc w tym momencie magiczny świat równoległy do tego, który znamy z historii Hanzy. Drodzy państwo, Hanza nie była jedyna. Ona rządziła — ale tylko handlem towarami masowymi. To była hurtownia zboża, miedzi, soli, drewna konstrukcyjnego, dziegciu i potażu. Wszystko, co ciężkie, płynęło do Gdańska. Ale wszystko, co lekkie i kosztowne, szło inną drogą — lądową. Tę opanowali głównie radanici, czyli polscy Żydzi, choć nie byli oni jedynymi kupcami, konkurowali tu z nimi i Polacy, i Ormianie, i Holendrzy. Lublin należał do największych na świecie centrów handlu dobrami luksusowymi.

mapa przedstawiająca średniowieczne szlaki handlowe Via Imperii (kolor czerwony) i Via Regia (kolor bordowy)

mapa przedstawiająca średniowieczne szlaki handlowe Via Imperii (kolor czerwony) i Via Regia (kolor bordowy)

© Maximilian Dörrbecker (Chumwa) | Wikimedia Commons (CC BY-SA 2.5)

To tłumaczy wszystko: skalę budynków i obwarowań, skrzyżowanie szlaków wytyczone obok lessowej góry, która stała się ultrabezpiecznym sezamem, w którym można było bez nerwów zarządzać drogocennym handlem. To dlatego między miastem a zamkiem wyrosło niezwykle ważne miasto żydowskie, z najważniejszymi na świecie żydowskimi uczelniami. I stąd ta potężna anomalia, niebywałe genius loci. To miasto, którego tożsamość — poza tym, co odkryłem — budują również piwo Perła, kultowe wyścigi na żużlu, uniwersytety, cebularz, Carnaval Sztukmistrzów, Noc Kultury i milion innych składników tej fenomenalnej, lubelskiej osobowości. Warto zacząć od wizyty w Centrum Inspiracji Turystycznej — po to właśnie powstało — by właściwie ukierunkować każdą zainspirowaną Lublinem osobę. Najprawdopodobniej jako pierwsza polecona zostanie ekspozycja w Bramie Grodzkiej — Teatrze NN, która opowie Wam niesamowitą historię żydowskiego miasta, które zniknęło.

czy to anomalia? - coś za duże te kamienice, mury, baszty… ponad miarę wielkości tego Lublina, nawet w jego Złotym Wieku

czy to anomalia? — coś za duże te kamienice, mury, baszty… ponad miarę wielkości tego Lublina, nawet w jego Złotym Wieku

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

A ja na zakończenie dodam tylko, że my naprawdę nie mamy pojęcia, jak wyglądała tamta przestrzeń historyczna. Właśnie dlatego prowadzę moje historyczne śledztwo.

tygiel ze składnikami fenomenalnej osobowości - Lublin jest wspaniały… wielka przyszłość czeka to miasto

tygiel ze składnikami fenomenalnej osobowości — Lublin jest wspaniały… wielka przyszłość czeka to miasto

fot.: Marcin Tarkowski — Piximo

{tag:autorAiB}

 
Zdjęcia udostępnione dzięki uprzejmości Urzędu Miasta Lublin i Autora.

Głos został już oddany

Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Okna dachowe FAKRO GREENVIEW – nowy standard na nowe czasy
Lakiery ogniochronne UNIEPAL-DREW
PORTA BY ME – konkurs
INSPIRACJE