W styczniu 2020 roku z inicjatywy sześciu polskich biur architektonicznych opublikowany został manifest polskiej edycji akcji Architects Declare: polscy architekci dla klimatu. Jej sygnatariusze zapowiadali dążenie do bardziej odpowiedzialnego środowiskowo projektowania i budowania. Dwa lata po tej deklaracji sprawdzamy jak biura, które dołączyły do akcji radzą sobie z wdrażaniem pro-ekologicznych praktyk.
Ankietę redakcyjną przesłaliśmy do piętnastu pracowni. W najbliższych tygodniach dzielić będziemy się opiniami, doświadczeniami i wnioskami tych biur, które zdecydowały się odpowiedzieć na nasze pytania. Dotyczyły one nie tylko wdrażania zrównoważonych strategii w nowych projektach, ale także funkcjonowania pracowni czy odmowy wykonania projektu sprzecznego z przyjętymi wartościami. Jak polscy architekci odpowiadają na kryzys klimatyczny?
Czytaj także: WXCA dla klimatu
JEMS Architekci to biuro, które było jednym z inicjatorów polskiej edycji międzynarodowej akcji Architects Declare. Jakie działania podjęli architekci i architektki w celu walki z kryzysem załamania klimatycznego i utraty bioróżnorodności?
Centrum Lema
fot. JEMS
Jakie zmiany w projektowaniu wprowadziliście Państwo w związku z kryzysem klimatycznym? Czy modyfikowaliście już opracowywane projekty czy staracie się wprowadzać zmiany w tych, nad którymi zaczynacie prace?
Próbujemy mierzyć się z zagadnieniami klimatycznymi w projektowaniu budynków, na kilka sposobów. Z jednej strony staramy się wypełniać różne, coraz bardziej normowe oczekiwania (czyli działać choćby „mniej źle”), z drugiej zaś poszukujemy głębszego sensu w odpowiednim podejściu do samej materii budowli, potencjału elementarnych architektonicznych środków, które mogą zastąpić skomplikowane systemy techniczne, instalacyjne. Te dwa podejścia niestety na ogół się nie „sklejają”, co powoduje niejednokrotnie niepotrzebne dublowanie rozwiązań. Istotną zmianą w naszej praktyce jest podejmowanie coraz większej ilości zadań polegających na przebudowie i adaptacji istniejących obiektów, co wydaje się jednym z bardziej odpowiedzialnych kierunków współczesnej „budowlanej ekologii”.
Jeśli mielibyście Państwo wskazać jeden projekt – ilustrację dobrych praktyk – jaki byłby to obiekt i dlaczego?
Nie jesteśmy pewni, czy taki wzorzec dobrych praktyk istnieje. Jest kilka istotnych projektów, obecnie projektowanych, względnie budowanych, które zajmują się istotnymi energetycznymi kwestiami np: wykorzystaniem kumulacyjnych i stabilizujących właściwości masy budowli (Centrum Lema w Krakowie, czy domy mieszkalne przy Solnej w Poznaniu), tworzeniem odpowiedniego klimatu w otoczeniu budynków, fragmentów miast poprzez układy zieleni, retencję wody (dzielnica Wełnowiec na poprzemysłowych terenach w Katowicach, czy adaptacja zespołu szpitalnego we Wrocławiu).
Centrum Lema
fot. JEMS
Czy zdarzyło się Państwu odmówić zlecenia lub porzucić projekt ze względów etycznych?
Zdarzało nam się odmówić podjęcia się zadań, w których kwestie środowiskowe były kompletnie marginalizowane, a my jako znana pracownia mieliśmy firmować zabudowę o nadmiernej intensywności, całkowicie zajmującą teren (a następnie zdobyć dla niej jeden z „zielonych” certyfikatów).
Czy obliczacie Państwo pełny koszt cyklu życia budynku i modelujecie emisję dwutlenku węgla w całym okresie użytkowania?
Robiliśmy sporadycznie takie obliczenia dla projektów konkursowych. Podchodzimy do tego typu obliczeń z zainteresowaniem, ale i dużą rezerwą. Są one w znacznej mierze częścią technoktratyczno – normatywno - biznesowej rzeczywistości. Szybko stały się pożądanym przez inwestorów i banki towarem. Zakres i głębokość podobnych kalkulacji sprawiają, że rezultat bywa nie miarodajny. Obliczenie śladu węglowego przy doborze technik i materiałów może być bardzo złudne na etapie koncepcyjnym. Np. nie znamy wtedy źródeł pochodzenia stali zbrojeniowej, betonu, czy drewna. Te z lokalnych zasobów różnią się diametralnie od sprowadzanych z Syberii, Ameryki czy Chin, opartych często o dewastujące środowisko wydobycie i transportowanych przez pół świata. Najistotniejszym parametrem przy podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji jest trwałość budowanych struktur, ich adaptowalność, prostota rozwiązań, świadomość cyklu trwania budynku. Dzisiaj mało budowlanych systemów ma trwałość ponad trzydziestoletnią, zaś ich deklarowany recykling bywa efektowną bajką. Środki i techniki użyte by go urzeczywistnić są z energetycznego i ekologicznego punktu widzenia nieszczęściem (warta polecenia jest obecnie trwająca w londyńskim Design Museum wystawa poświęcona tej tematyce).
Nowy Wełnowiec
fot. JEMS
Czy dzielicie się wiedzą, badaniami i doświadczeniami związanymi z projektowaniem odpowiedzialnym klimatycznie z innymi biurami?
Nie mamy wielkich zasług w dzieleniu się naszymi doświadczeniami w tej dziedzinie. Staramy się podejmować podobną tematykę w trakcie zajęć dydaktycznych na uczelni, czasami coś piszemy. Zdajemy sobie sprawę, że nasza wiedza jest w znacznej mierze oparta o intuicję i zdrowy rozsądek, tymczasem konieczna jest weryfikacja podobnych intuicji w praktyce i posługiwanie się odpowiednim aparatem badawczym. Tu musimy zdać się na wiedzę tych, którzy starają się problematykę energetyczną traktować możliwie szeroko. Takim cenionym przez nas badaczem jest między innymi Kiel Moe, którego książki i artykuły są warte rozpowszechniania w środowisku architektów.
Nowy Wełnowiec
fot. JEMS
Jakie są najważniejsze kroki do podjęcia w najbliższej przyszłości? Jak oceniacie skuteczność podjętych przez siebie działań?
Trudno mówić o skuteczności naszych działań w tak krótkiej perspektywie czasowej. Mamy wrażenie, że współczesne techniczne rozwiązania i podejście do zagadnień ekologii to często „wąż zjadający własny ogon”. Próbując zapobiec problemom, które wywołujemy produkujemy następne. Louis Kahn dał bardzo cenną radę młodym adeptom architektury: Budynek za pomocą środków architektonicznych (odpowiedniej masy i głębokości ścian, kształtowania wieloplanowych obrzeży budynków, ich infiltrowania przez ruchy powietrza, wilgoć) powinien zapewniać użytkownikowi komfort użytkowania. Systemy mechaniczne, zasilane energią z zewnątrz powinny być jedynie uzupełnieniem tych działań (są zresztą najbardziej awaryjnym i nietrwałym elementem – architekt zostawiał więc odpowiednio duże i dostępne przestrzenie by móc je wymieniać). Propozycje projektowe Kahna są nie do przyjęcia w większości inwestycji: odznaczają się zbyt dużą powierzchnią niesprzedawalnych przestrzeni. Nie można tez precyzyjnie regulować i zapewniać parametry klimatu wnętrz.
Osiedle przy ul. Solnej w Poznaniu
fot. JEMS
Wielokondygnacyjne półki obleczone szkłem i wyposażone w eko systemy mechanicznej wentylacji i chłodzenia wymagają mnóstwa kosztownych zabiegów, serwisowania, częstej wymiany elementów, urządzeń, filtrów, są uzależnione od złożonych systemów sterowania (energetycznie też wątpliwych), angażują mnóstwo czasu i energii. Może zamiast upierać się przy utrzymywaniu stałej temperatury wnętrz na poziomie 21 stopni, rozszerzyć ten zakres o +/- 3 stopnie. Koszty energetyczne zmniejszą się wówczas drastycznie (zapewne bardziej niż przez śrubowanie współczynników izolacyjności), powstaną bardziej zdrowe warunki życia (i np. zmaleje energia potrzebna do wytwarzania farmaceutyków, których użytkownicy sztucznie kreowanych klimatów używają w nadmiarze). Może warto rozszerzyć rozważania głównego nurtu eko-budownictwa o budynki wymienniki energii, a nie izolatory, przywiązywać większą wagę do stabilności energetycznej uzyskanej poprzez masę budulca, a nie wymuszoną mechanicznie cyrkulację powietrza, odchudzić je ze zbędnego i energochłonnego w produkcji technologicznego instrumentarium? Obawiamy się, że obecny „jedynie słuszny” kierunek poprzez swoje systemowe umocowanie nie daje szans na testowane innych sposobów myślenia o racjonalnym (również z energetycznego punktu widzenia budowaniu).