Bardzo zajmujący tekst Tomasza Malkowskiego o hitach i kitach 2020 roku skłonił mnie do krótkiej refleksji. O ile walor polemiczny tego tekstu jest niemały, o tyle wydźwięk dość smutny. Zwłaszcza dla kogoś, kto — jak ja — działa w obszarach, których tekst dotyczył: krytyki architektury, kształcenia adeptów, organizacji konkursów (choćby w ramach kolejnych edycji Międzynarodowego Biennale Architektury przeprowadzanego przez SARP Oddział Kraków) i jurorowania w konkursach.
Melancholia nie wynika z bycia przedmiotem ataku (nie osobiście, ale jako część atakowanego środowiska — to w naszym zawodzie jest rezultatem działania publicznego, wręcz normą konkurencji), ile raczej z żalu. Bierze się on stąd, że niewątpliwie utalentowany i obdarzony lekkim piórem autor wpada w klasyczne pułapki, oczywiście zupełnie tego nie widząc, lecz widząc, jego zdaniem, błędy innych. Moją reakcję na zarzuty, że zarówno krytyka architektoniczna, jak i wybory jury konkursowych powinny być zakwalifikowane do (ślicznie przez Redakcję nazwanej) kategorii „kitu”, przedstawię w kilku punktach.
Po pierwsze, smuci mnie, że Tomasz Malkowski uznaje za kryterium braku sukcesu to, że nagradzana w Polsce architektura nie „odbiła się jakimś głośniejszym echem w świecie”. Przychodzi tu od razu na myśl Stanisław Witkiewicz i jego sławne stwierdzenie o „kupie śmieci niesionej wiatrem ze świata”*. Z całą sympatią dla ambicji autora, który na pewno życzy architekturze polskiej jak najlepiej, uważam, że należy robić swoje tu i teraz, a opinia świata przychodzi lub nie; albo z czasem, albo wcale, zależnie, na przykład, od mody. Przy tym nie jestem ani zwolenniczką autarkii, ani też wrogiem światowości, w pełni podzielając awersję Tomasza Malkowskiego do socrealistycznej propagandy. Co więcej, podzielam niechęć do absolutnej politycznej poprawności — jednak cenię sobie, i to bardzo, grzeczność.
Po wtóre, szkoda, że autor nie zauważył konkursów realizacyjnych, na przykład rozstrzygniętego w maju 2020 roku przy współpracy SARP konkursu na Filharmonię Pomorską w Bydgoszczy. Wśród wielu prac odpowiadających na bardzo trudne, ograniczające warunki, jury wybrało świetną pracę autorstwa krakowskiego biura Kozień Architekci. To konkursy realizacyjne wyznaczają ton architektury, na pewno nie mniej niż podsumowania opisane przez Malkowskiego. Zresztą, moim zdaniem, zlokalizowana w Bydgoszczy przystań miejska jest naprawdę doskonałą, subtelną architekturą — niezależnie od publikacji w „Wallpaper”. Ignorance is bliss, choć nie wiedząc, wiele tracą, można by rzec.
I po trzecie, uważam za smutne, że Tomasz Malkowski dezawuując wybory innych, nie podejmuje — jak mi się wydaje — próby filozofii czynu: przeprowadzania i sędziowania własnych konkursów. Założenie stowarzyszenia, fundacji, prywatnej firmy (jak wydawnictwa poważnych pism „Architektury-murator” i „Polityki”) organizujących opisane konkursy, czy współpraca z formacją publiczną w ramach konkursu dałyby autorowi możliwość wpływu na rzeczywistość. Poza tym, uświadomiłyby mu, jak trudne jest to przedsięwzięcie — od zapewnienia finansowania, poprzez negocjacje warunków, uzgodnienie składu jury, wreszcie sam wybór prac z istniejącej puli.
Pokazałoby to też rzecz zupełnie oczywistą, zwłaszcza dla zwolennika racjonalizmu, indywidualizmu, wolności, jakim, co logiczne, powinien być zwolennik dzieł Ayn Rand: dobrowolny, a zwłaszcza prywatny organizator konkursu ma pełną swobodę wyboru, skoro to on czy ona dysponuje środkami na jego przeprowadzenie. I nawet jeśli kieruje się kategoriami, których inni nie podzielają czy żywo oprotestowują — ma do tego pełne prawo. Co więcej, nie musi podzielać zdania Tomasza Malkowskiego na temat „roli rodzimych konkursów” ani tego, jak ją realizować. Nie musi nawet wcale wybierać form architektury — twierdzę to, kochając piękno — ale może zechcieć na przykład inspirować potencjalnych inwestorów do pewnego kierunku akcji. Działanie w zakresie organizacji konkursów zapewniłoby autorowi pragmatyczne doświadczenie — nie bez powodu mędrcy zalecają, by rewolucję zawsze zaczynać od siebie. A jego gust wygląda jednak na rewolucyjny, skoro w tekście jest mowa o postępowym „skoku daleko do przodu”, „walce”, o tym, że „Utopie mogą być jednym z narzędzi, modeli czy też scenariuszy do budowania lepszego świata”…
Kończąc, przytoczę jeszcze jedno zdanie Tomasza Malkowskiego: „To, co kiedyś wydawało się nie do zrealizowania, z czasem, dzięki technologii, stanie się możliwe”. Z tą opinią autora niestety wypada mi się zgodzić — i to zapewne zupełnie wbrew jego optymistycznej, jak się mogę domyślać, intencji. Rzeczywistość roku 2020 (i początku następnego) to moim zdaniem istna pustynia realnego, jak chciał Baudrillard, choćby zaistniałego ze zrozumiałych, szczytnych powodów ochrony zdrowia, bezpieczeństwa, życia. Technologia umożliwiła nie tyle utopie, ile dystopie pełne realnej izolacji, inwigilacji, digitalizacji, opisane w XX wieku przez genialnych klasyków, od Orwella do Lema.
Dlatego też hitem — dla niżej podpisanej — jest fakt, że przestrzegając zaleceń dla ochrony szlachetnego zdrowia, swego i publicznego, nadal trwamy, uprawiając nasze piękne, niezwykle trudne, pole architektury w jej wszystkich odmianach. W 2020 roku działaliśmy w warunkach kompletnej reorganizacji. Tym większe uznanie dla wszystkich organizatorów konkursów — jednak miały miejsce, nikt ze skrytykowanych przez Malkowskiego nie złożył broni! Myślę, że nie jest nadużyciem stwierdzenie, że jako środowisko ciągle się staramy o jeszcze więcej konkursów, zwłaszcza realizacyjnych.
Co więcej, mimo wszelkich zalet konferencji online (a nawet i posiedzeń sądów konkursowych, wręczania nagród i dyskusji pokonkursowych w tym trybie) wielu z nas pracuje, uparcie nie porzucając marzeń o powrocie do świata osobistych spotkań, inspiracji, studiów w bezpośredniej formie, dyskusji, wykładów, spektakli, koncertów. Czyli o powrocie do twórczości w warunkach pełnej wolności. I to działanie oraz to wielkie marzenie uważam za prawdziwe hity 2020 roku.
Marta A. URBAŃSKA
Kraków-Strzyżno, luty 2021
Przypis:
* S. Witkiewicz, Styl zakopiański, „Kurier Warszawski” 1891 [w:] tegoż, Pisma zebrane. Sztuka i krytyka u nas, t. 1, Kraków 1971, s. 721.
Marta A. URBAŃSKA — dr inż. architekt, krytyk, historyk architektury, profesor Politechniki Krakowskiej. Wykłada w kraju i za granicą. Autorka i redaktorka publikacji, przekładów literatury architektonicznej i wystaw. Jurorka konkursów. Prowadziła studia terenowe architektury historycznych ziem polskich. Członkini Izby Architektów RP, działa w Stowarzyszeniu Architektów Polskich. Laureatka odznaczeń za zasługi publiczne.