Rozmowa z numeru A&B 7-8|2022
Środowisko architektoniczne się zmienia. „Kult jednostki”, czy mit architekta-demiurga odchodzą w zapomnienie, na rzecz praktyki świadomej współpracy i otwartego komunikowania, na czym polega praca projektowa. Czym jest dla młodej generacji sukces zawodowy? O jakiej architekturze marzą? — rozmawia Alicja Gzowska.
OSSA Megalopolis, Gliwice, 2007
© OSSA
rozmowa z Apolonią Slesarow, Alicją J. Stefaniak, Jakubem Kaczyńskim, Małgorzatą Rybak i Anną Piątek
Alicja Gzowska: Organizujecie pierwsze popandemiczne Spotkania. Pod jakim hasłem?
Małgorzata Rybak: Zanikanie.
Anna Piątek: Celowo wybraliśmy pojęcie, które można odnaleźć w wielu dziedzinach: społecznej, kulturalnej, architektonicznej czy geograficznej. Nie chcemy narzucać konkretnych ram.
Jakub Kaczyński: Tematy OSSA zawsze są bardzo otwarte. My staraliśmy się dać ogólną myśl, którą każdy uczestnik będzie mógł na swój sposób zinterpretować. To wydaje się nam najistotniejszym aspektem całości warsztatów.
OSSA Godziny Rektorskie, Lublin, 2008
© OSSA
Alicja G: Jaka idea Wam przyświeca, czym te warsztaty będą się różnić od poprzednich edycji?
Jakub: Najważniejsze, żeby po pandemii wrócić do realnych spotkań, nawiązać normalne relacje z innymi studentami w konkretnej przestrzeni. Bo warsztaty online to było coś innego, mniej intensywnego i ludzkiego.
Małgorzata: OSSA, przez to, że ma tematy sformułowane w tak ogólny sposób, oferuje wiele dróg poszukiwań. To ważna alternatywa dla form dyskusji czy edukacji, jakie znamy, jest mniej formalna i zobowiązująca. Dlatego zależy nam, żeby współtworzyć tę platformę swobodnego dialogu i eksploracji, gdzie można się otworzyć, rozmawiać, poznawać innych studentów i profesjonalistów, uczyć się z ich praktyki.
Anna: OSSA jest jednym ze sposobów pokazywania tego, że architektura to nie tylko i wyłącznie budynek, a bardzo wiele różnych dziedzin. Jakiś czas temu w zespole ds. merytoryki zrobiliśmy dla siebie nawzajem wstępniaki na temat „zanikania” i każdy przygotował coś zupełnie innego, każdy zinterpretował temat inaczej. Nawet zastosowaliśmy inne formy przekazu. Pojawiły się rysunki, wiersze, opisy, a także badania dotyczące dotychczasowego przedstawienia tematu w sztuce i architekturze. To jest świetne, że nasze spojrzenia są tak różne.
Apolonia Slesarow: To pokazuje, jak wiele możliwości i dróg oferuje architektura. Skoro w skrajnie różny sposób przygotowujemy wstępniaki na jeden konkretny temat, to jak mamy w ten sam sposób osiągnąć sukces zawodowy albo samorealizację? Jednym z głównych nurtów może być taka „ścieżka marzeń”, jaką idą teraz P2PA, żeby jako młodzi projektanci wygrać duży konkurs, który pozwoli na otwarcie własnego biura i realizację spektakularnych projektów. Wydaje mi się, że dużo biur kiedyś tak zaczynało. Pytanie, czy my nie chcemy iść inną drogą, inaczej projektować i pracować. To nie jest tak, że któraś z opcji jest lepsza. Powinna być różnorodność, dzięki której mamy dyskusję i rozwój.
OSSA Entropia, Szczecin, 2014
© OSSA
Alicja G: Za mało się mówi o innych możliwościach kariery po architekturze?
Jakub: Tak. Dlatego powstała OSSA, która stara się uświadomić studentów, że jeśli jesteś na architekturze, to wcale nie musisz ograniczać się tylko do niej. Zazwyczaj na warsztaty zapraszani są tutorzy niezwiązani z tradycyjnie pojmowaną architekturą. Tacy, którzy chcą stworzyć coś wyjątkowego. Czasami jest to unikalna przestrzeń lub ilustracja, a czasami po prostu niekonwencjonalne podejście do danego tematu. W tym przypadku przeważnie do architektury.
Apolonia: Niedawno na Westivalu właśnie to było dla mnie bardzo interesujące. Wszystkie biura, wszyscy uczestnicy, którzy z wykształcenia są architektami, reprezentowali różne ścieżki działania i rozwoju. Na przykład duet Trzupki (Monika i Tomasz Trzupek), którzy zajmują się malarstwem i grafiką, albo JEJU.Studio, które zajmuje się projektami społecznymi, takim społeczno-ekologicznym podejściem… To mi się zawsze bardzo podobało w architekturze, że jest ona zlepkiem różnych kierunków. Nie musisz budować muzeów i filharmonii, możesz działać lokalnie, możesz robić tylko wystawy albo projektować jakiś produkt.
OSSA Transport, Gdynia, 2016
© OSSA
Alicja G: A nie jest tak, że wybór jest zbyt duży i przytłaczający?
Apolonia: Może na tę chwilę jest wiele dyskusji, ale jeśli zaczniemy się uważnie przyglądać, czy rzeczywiście ludzie podążają różnymi ścieżkami i się w nich realizują, to lista nam się zawęża. To prawda, że może brakować odwagi, możliwości czy po prostu szczęścia. Co innego wybrać, a co innego rzeczywiście znaleźć swoją niszę. Z tym że w niektórych wypadkach nie wiemy, co robią inni młodzi architekci, bo ich po prostu nie widać. Bardzo wielu moich znajomych wyjechało za granicę i sobie to chwalą. Podjęcie pracy po studiach, czy pierwszej, drugiej, czy trzeciej pracy, to naprawdę zderzenie z rzeczywistością, czasem bardzo trudną. A szukanie w tym wszystkim swojej ścieżki zajmuje sporo czasu.
Jakub: Tak, wszystko zajmuje czas. Nie da się czegoś nauczyć w miesiąc, trzeba poświęcić wiele godzin na naukę programu albo przepisów. Najlepiej gdyby decyzja, co się chce robić w życiu, zapadała na początku nauki. Im wcześniej, tym łatwiej się rozwijać w tym konkretnym kierunku. Ale to niemożliwe, bo szczególnie na początku nikt nie wie, co tak naprawdę chce robić. Nawet na magisterce studenci nie wiedzą, co chcą robić. Właściwie to wiedzą, że nie chcą robić architektury, co jest dość ciekawe. Jednocześnie poświęcili na nią tyle czasu, że po prostu idą za ciosem. Co mają zrobić, rozpocząć kolejne studia? Nie jest łatwo, bo zaczyna się „prawdziwe” życie, trzeba zacząć zarabiać…
Małgorzata: To, co Kuba powiedział, że najlepiej jak najwcześniej zacząć specjalizację, to tworzy silną presję czasu, kolejne błędne koło, bardzo męczące na studiach. Myślę, że mamy czas i możemy znaleźć swoją specjalizację we własnym tempie. Ważne jest, aby skupić się na tym, w co naprawdę wierzymy. Błądzenie i pęd stają się frustrujące.
Apolonia: Kiedy szukamy jakiejś otuchy albo motywacji u starszego, praktykującego pokolenia, to słyszymy tylko o tym jak jest źle, strasznie i ciężko. Może też dlatego dużo ludzi nie ma siły tego ciągnąć i rezygnuje.
Anna: Zauważyłam u siebie, że im dalej w las z architekturą, im lepiej poznaję zawód architekta w Polsce i jego realia (a nie mity!), tym większe mam wątpliwości. Tak wiele mitów trzeba było zweryfikować w trakcie studiów. Osoby niezwiązane z branżą wciąż powtarzały, że architekt to taki świetny, powszechnie szanowany i dobrze zarabiający zawód…
Apolonia: Tak! Albo stereotyp Normana Fostera, bogatego faceta, o którym się mówi: „to on zaprojektował ten budynek”. Nie mówi się: „zaprojektował on i dwieście pięćdziesiąt innych osób, które pracują w tym biurze”. Jest tylko on, Norman Foster. I stąd może też takie parcie na bycie indywidualistą. A potem się okazuje, że po prostu nie da się nic zrobić samemu, żeby zbudować choćby dom, potrzebny jest team, branżowcy i tak dalej.
OSSA Wielkie Piękno, Wrocław, 2017
© OSSA
Anna: Tak, o tym się nie mówi wystarczająco wyraźnie na polskich uczelniach. Zawsze miałam z tyłu głowy świadomość, że projektowanie budynku to praca grupy osób, ale dopiero na praktykach studenckich zrozumiałam, że na architekta spada często koordynacja projektu. Nikt cię nie przygotowuje do tego, że połowa twojego dnia pracy to będzie odbieranie telefonów i odpisywanie na maile. Na studiach wszystkie nasze projekty są koncepcyjne, jedynie projekt inżynierski poszerzamy o pewne cechy projektu budowlanego. Nikt nie mówi, że projekt dzielimy na koncepcyjny, budowlany, wykonawczy, a w razie konieczności naniesienia poprawek — zamienny. Nie czujemy się także przygotowani do tak częstej jak w rzeczywistości pracy z urzędnikami oraz inwestorem. Dopiero w pracy zrozumiałam, jak wiele zależy od innych ludzi.
Alicja J. Stefaniak: Na polskich uczelniach, i co za tym idzie w pracowniach architektonicznych, rzadko słucha się osób, które się znają na rzeczy — ekspertów. Nie zaprasza się do współpracy architektów krajobrazu, nie zaprasza nikogo od wnętrz. My, architekci demiurdzy, chcemy zrobić wszystko sami, każdy detal, wycieraczkę przed drzwiami i każdy skrawek trawnika. Nie dopuszcza się do głosu na przykład socjologów czy innych osób, które mogłyby nam pomóc, a przez to bardzo wiele tracimy. To też jeden z powodów, dla których ludzie się zniechęcają i wyjeżdżają, bo po prostu taki system pracy może im nie odpowiadać.
Apolonia: I zarówno OSSA, jak i wspomniany Westival to dialog pomagający uświadomić sobie, że architektura to współpraca. Bazując na różnych naszych doświadczeniach, możliwościach, możemy stworzyć coś całościowego. Gdybyśmy szczerze o tym rozmawiali, to łatwiej byłoby to dostrzec i pomagać sobie nawzajem, może tyle osób nie rezygnowałoby z architektury. Wspaniale było na Westivalu słuchać praktykujących architektów, którzy wymieniali się swoimi doświadczeniami jak zarabiać, jak prowadzić biuro i dawali sobie rady. Na uczelniach jest za mało pracy w grupach, nie podkreśla się, jak jest ważna. Zrobisz projekt, dostaniesz 5,5, powiedzą, że masz dyplom roku i w ogóle jesteś najlepszy, a potem okazuje się, że i tak wszystko opiera się na współpracy, do której nikt nas nie przygotował. Nie chodzi o to, aby być najlepszą jednostką, tylko żeby umieć skutecznie wspólnie coś wypracowywać. Kult jednostki, mam nadzieję, już odchodzi w zapomnienie i chyba my już dostrzegamy, jak powinno wyglądać to środowisko.
Jakub: Dlatego tak ważne są, moim zdaniem, praktyki studenckie. Jak najwcześniej i jak najczęściej, żeby studenci przekonali się, jak architektura wygląda w codziennym życiu. Bo dopiero w pracy student jest w stanie zobaczyć, że to niemożliwe, żeby wszystko robić samemu.
Apolonia: Teraz myślę, że gdybym miała wcześniej praktyki, to bym po prostu zrezygnowała ze studiów :X
Wracając do mitów, w rozmowach często pojawia się temat pieniędzy i ostatnio zastanawialiśmy się w biurze, o jakich pieniądzach my mówimy? Czy każdy chce zarabiać miliony i być Normanem Fosterem? Czy wszyscy musimy budować wieżowce? Moje biuro bardzo chętnie bierze udział w przetargach i w inwestycjach gminnych. To nie jest popularne, ale na tym też da się zarobić, a przede wszystkim można na przykład zbudować szkołę dla dzieci na wsi, które bardzo tego potrzebują. Tylko o tym nie będą pisały portale architektoniczne. Trzeba przemyśleć, czego chcemy. Czy naszym celem jest być na okładkach i w top 10 najbogatszych? Dlatego trzeba się rozprawiać z tymi fantazmatami. Im szybciej się tego pozbędziemy i zaczniemy uświadamiać samych siebie i innych, że to tak nie wygląda, tym lepiej dla nas, naszego środowiska i dla naszej pracy.
Alicja JS: Tak, mamy poważny problem ze świadomością społeczną, czym zajmuje się architekt. Myślę, że większość z nas jest tutaj z powodów ideowych. Nie liczymy na to, że tuż po studiach będziemy miliarderami latającymi prywatnymi odrzutowcami. Raczej idziemy na te studia, żeby tworzyć ładne rzeczy, ale też, żeby po prostu dawać coś od siebie. Skąd ludzie z zewnątrz mają wiedzieć, co się dzieje w zamkniętych biurach architektonicznych, które nie pokazują codziennej pracy? Zamiast tego otrzymują chwytliwy obraz, że do biura wchodzi architekt, szkicuje budynek, który po trzech dniach jest już gotowy i od razu sypią się pieniądze! Proces projektowania i realizacji jest zaciemniony, przez co praca architekta wydaje się bezwartościowa. Może powinniśmy nakręcić serial dla Netfliksa o tym, jak wygląda praca na co dzień, żeby to wreszcie wybrzmiało.
Anna: „The Office” w wersji architektonicznej, to musiałoby być interesujące.
Apolonia: W trakcie Westivalu zastanawialiśmy się, jak pokazać proces projektowy na przykładzie przygotowywania prac do konkursu na rozbudowę Muzeum Czynu Powstańczego w Górze Świętej Anny. Pokazanie go odbiorcy niezwiązanemu w żaden sposób z architekturą, przełożenie na jego język i jeszcze próba zainteresowania go tym okazała się bardzo trudna. Dopóki ludzie nie rozumieją czym się zajmuje architekt, nie mają do niego szacunku i zaufania. Daleko nam do modelu, w którym do biura przychodzi klient znający jego pracę, mający do niego zaufanie i powierzający mu część decyzji. W Polsce mamy sytuację, że ktoś przychodzi i mówi „proszę zrobić tak, tak i tak”, i nie ma żadnej dyskusji. Biura projektowe muszą zarabiać, więc zgadzają się na takie warunki.
Jakub: Na Zachodzie można wybierać architekta, bo są wyznaczone racjonalne ceny minimalne za ich usługi. A u nas na rynku niestety nie ma czegoś takiego jak dno. Dno to nawet nie jest zero, bo przecież zdarza się, że architekci dopłacają do interesu. Co z tego, że ktoś świetnie projektuje, skoro inwestor dobierze sobie kogoś tańszego? A w taki sposób powstają wielkie osiedla. Patologia bez konkretnego zamysłu, tylko dlatego, że było najtaniej. Wydaje mi się, że powinno to być odgórnie ustalone — ceny minimum, poniżej których nie schodzimy.
Anna: Mamy regulamin honorariów architekta, na tym można się jakoś oprzeć.
Jakub: I kto się tego trzyma? Nikt!
Alicja JS: To jest interesujące, że rozmawiamy o stawkach i prawie, a żadne z nas nie ma swojej praktyki. Jesteśmy takimi studento-pracownikami na początku swojej drogi, część z nas nie skończyła jeszcze studiów i już wiemy, że mnóstwo ludzi pracuje poniżej absolutnego minimum wynagrodzeń. Nie mówimy: „wow, ale będzie super jak już będziemy tymi dorosłymi architektami”, tylko rozmawiamy o takich smutnych rzeczach…
OSSA Widzenie, Łódź, 2018
© OSSA
dalszy ciąg rozmowy na następnej stronie