Rozmowa z numeru A&B 01|2023
Pomysły dotyczące ponownego użycia materiałów i elementów budowlanych rzadko wychodzą poza fazę eksperymentu. Zofia Jaworowska i Petro Vladimirov pokazali, że nie musi tak być. W kilka miesięcy zebrali w Polsce ponad sześćset okien i wysłali je do Ukrainy. I wcale nie chcą na tym poprzestać.
Petro Vladimirov —Ukraiński architekt i multidyscyplinarny artysta. Lider projektów w biurze Direction. Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. Podczas studiów inżynierskich był na wymianie studenckiej w School of Arts and Communication na Uniwersytecie w Malmö. Pracował w Ukrainie i w Danii w biurze Henning Larsen. Uczestniczył w projektach artystycznych oraz badawczych w Ukrainie, Białorusi, Polsce i Danii. Wraz z Zofiią Jaworowską i Michałem Sikorskim otrzymał nagrodę za „Poetyka konieczności” na London Design Biennale.
Zofia Jaworowska — Działaczka społeczna od lat związana z trzecim sektorem. Absolwentka MISH na Uniwersytecie Warszawskim, antropologii społecznej w Goldsmiths” College w Londynie, scenariopisarstwa w praskiej FAMU i Szkoły Wajdy. Na styku aktywizmu i pracy kreatywnej rozwijała strategie komunikacyjne i koordynowała projekty w Edukacyjnej Fundacji im. prof. Romana Czerneckiego, Fundacji Kościuszkowskiej i w SEXED.PL. Rozwinęła program Refugees Welcome Polska; to doświadczenie później przekuła w założenie i koordynację pracy Grupy Zasoby, jednej z najbardziej rozpoznawalnych i efektywnie działających inicjatyw wspierających osoby uchodźcze z Ukrainy w Polsce. Ufundowała BRDĘ, żeby poszerzać przestrzeń dla dobrego, bezpiecznego i dostępnego mieszkalnictwa.
Alicja Gzowska: Czym zajmowaliście się przed wojną?
Zofia Jaworowska: Pracowałam i dalej pracuję jako tłumaczka, to jest moje źródło utrzymania, ale zawsze działałam też równolegle w różnych NGO. Od dłuższego czasu chciałam założyć własną fundację, która zajmowałaby się tematami okołomieszkaniowymi. Kiedy wybuchła wojna, skupiałam się na potrzebach mieszkaniowych osób uchodźczych z Ukrainy w Polsce. Bardzo chciałam przekuć tę aktywność w coś długofalowego, odpowiadającego także na potrzeby osób, które zostały w Ukrainie.
Petro Vladimirov: Pracowałem jako architekt, najdłużej w Danii. Do Ukrainy wróciłem na rok przed wybuchem wojny. Wykonałem kilka projektów architektoniczno-urbanistycznych dla rejonów nieopodal Kijowa, po czym zacząłem się trudnić — i wciąż to robię — usługami konsultingowymi w biurze Direction, a ściślej product designem w branży nieruchomości.
zespół pakowalny
© Fundacja BRDA
Alicja: Dlaczego zajęliście się właśnie oknami?
Petro: W Ukrainie zostało bardzo dużo moich przyjaciół, z którymi cały czas utrzymuję kontakt. Wielu z nich pracuje w branżach związanych z architekturą. Ze wspólnych rozmów przebijały się dwa wnioski: po pierwsze, w wyniku eksplozji najpierw zniszczeniu ulegają okna, i, po drugie, w Ukrainie nie produkuje się okien, wytwarzane są co najwyżej plastikowe ramy. Wszystkie inne materiały, przede wszystkim szkło, przyjeżdżały z zewnątrz. Aż do 80 procent to był import z Rosji i Białorusi.
Zofia: Kiedy liczba przyjeżdżających z Ukrainy zaczęła spadać i coraz więcej osób wracało do kraju, zaczęłam się zastanawiać, jakie warunki mieszkaniowe tam na nich czekają. Ponieważ, tak czy inaczej, ślad węglowy tej odbudowy będzie gigantyczny, rozważaliśmy, jak zminimalizować marnowanie zasobów, które już są dostępne. Stąd pomysł, żeby pomagać za pomocą materiałów re-use.
mycie okien przed pakowaniem
© Fundacja BRDA
Alicja: Od czego zaczęliście?
Petro: Zmapowaliśmy organizacje w Ukrainie zajmujące się oddolną odbudową. Gdy w lipcu zaczynaliśmy, mówienie podczas trwającej wojny o odbudowie było dość kontrowersyjne. Inicjatyw wówczas było mało, występowały punktowo i najczęściej miały różnorodne modele działania. Próbowaliśmy zebrać wszystkie, zobaczyć co robią, jak działają i czego potrzebują. Jednym z takich partnerów dla nas był projekt fundacji Metalab, Co-Haty. Działacze i działaczki w ramach Co-Hatów remontują i przerabiają pustostany w Iwano-Frankiwsku, gdzie przesiedliło się dużo osób ze wschodniej Ukrainy.
Zofia: Zespół Co-Hatów przerobił akademik, a następnie stary hotel, tworząc w nich małe, tymczasowe jednostki mieszkaniowe. Ponieważ zdają sobie sprawę, że „tymczasowe” schronienie funkcjonuje zazwyczaj na dużo dłużej, niż zakładamy, to podeszli z dużą dbałością do tego, żeby we współpracy z mieszkańcami i mieszkankami wygospodarować na przykład przestrzenie wspólne i miejsca aktywności na świeżym powietrzu.
pakowanie pełną parą
© Fundacja BRDA
Petro: Pracowaliśmy eksperymentalnie i sprawdzaliśmy różne modele współpracy; najbliższe partnerstwo nawiązaliśmy z fundacją District #1. Fundacja jedzie w konkretne miejsce, oczyszcza je z gruzów i odbudowuje niemal od zera.
Zofia: Zapytaliśmy ich, czego potrzebują, jak możemy im pomóc. Nasza intuicja podpowiadała, że to będą okna, ale chcieliśmy to zweryfikować. Wszystkie ukraińskie NGO zgodnie stwierdziły, że towarem deficytowym i pierwszą potrzebą są właśnie okna.
magazyn opróżniony
© Fundacja BRDA
Alicja: Okna do ponownego użycia. Jak ustalaliście, gdzie się znajdują?
Zofia: Poprosiliśmy producentów i dystrybutorów o przekazywanie nam starych, nieużywanych okien, na przykład zwrotów z transportów czy źle wymierzonych. To się spotkało z niezłym odzewem, głównie od małych producentów. Nawet niewielkie rodzinne firmy miały w magazynach po kilkadziesiąt nieużywanych i niepotrzebnych okien, których nie były w stanie sprzedać. A kilkadziesiąt okien to dla nas oszklony front dużej kamienicy. Drugim źródłem były osoby prywatne, które dowiadywały się o naszym projekcie z radia, artykułów online lub social mediów. To od nich pozyskaliśmy większość okien. Kiedy dostaliśmy sporo zgłoszeń z danego regionu, to w ustalonym dniu umawialiśmy się z niezastąpionym Robertem Godlewskim (firma Solideco), że pojedziemy jego dostawczakiem i moim samochodem po odbiory. Do tego wypożyczone przyczepki (nauczyłam się jeździć z przyczepką i jest to niezłe wyzwanie!) i w drogę zgarniać okna.
magazyn fundacji BRDA w Warszawie
© Fundacja BRDA
Alicja: Największy jednorazowy transport okien?
Zofia: W największych pomagał nam Piotr Jarosiński, kierowca polecony nam przez firmę Envio Group, z którą realizowaliśmy wszystkie transporty, nieco taniej i często na warunkach, które nie są zazwyczaj szczególnie chętnie przyjmowane. To nie jest przewóz towaru z punktu a do punktu b, tylko skomplikowana trasa z wieloma przystankami i załadunkami. Mieliśmy taki transport, że pojechaliśmy do Opola, potem do Katowic przez Wieliczkę, Chorzów i Kędzierzyn-Koźle. Potrzebowaliśmy wtedy dodatkowo wynajętej ciężarówki Piotra i przywieźliśmy do Warszawy mniej więcej dwieście pięćdziesiąt okien. Bardzo owocne było też łódzkie, mazowieckie — wokół Radomia jest mnóstwo okien, wspaniałe miejsce na Ziemi!
Petro: Kontaktowałem się z ludźmi prowadzącymi podobną inicjatywę w Szwajcarii. Byli zaskoczeni społeczną stroną naszego projektu. Sporo zrobiliśmy sami, ale mieliśmy bardzo dużo przyjaciół i osób pomagających. Żeby zapłacić za transporty, zorganizowaliśmy kampanię crowdfundingową. Promowaliśmy zrzutkę w radiu i gazetach, żeby dotrzeć jak najszerzej. Projekt nie bazuje na wolontariacie, ale ma bardzo społeczny charakter.
Zofia: Tak, siła tkwi we wspólnocie. Z tego można czerpać w trudnych czasach energię, żeby się jednak nie poddawać i iść do przodu. Ten projekt przyciągnął wspaniałych, ciepłych ludzi. Oni cieszyli się, że coś, co stało bez sensu w garażu i zajmowało miejsce, będzie dla kogoś innego bardzo cenne. Zbieraliśmy te okna w magazynie, do którego wchodziło się po małych schodkach, więc wszystko trzeba było nosić. Czasem mieliśmy do tego pomoc, czasem nie, więc wyobrażasz sobie, jak te dwa miesiące wydrenowały nas fizycznie. Następnie katalogowaliśmy te okna, co się okazało niezbyt pomocne dla naszych odbiorców w Kijowie, którzy to wszystko posortowali po swojemu i raz jeszcze pomierzyli. To pokazało nam, jak trudne jest skoordynowanie takiej współpracy polsko-ukraińskiej w czasie wojny.
okna pakowane na drugą ciężarówkę i wyjazd
© Fundacja BRDA
Alicja: Nie szukaliście zamienników dla czegoś tak delikatnego jak okna?
Zofia: Nie. Nie chcieliśmy też wozić samych szyb, bo przy takiej oddolnej akcji i transporcie do Kijowa, wiele z nich by po prostu się stłukło. Osobom, które nie mają żadnego doświadczenia, trudniej jest oszklić okno niż wstawić kompletne z ramą. Staraliśmy się maksymalnie uprościć proces, uniknąć poszukiwań odpowiednich ram, przycinania i tak dalej. Ludzie podczas remontów demontują zazwyczaj okna w całości; tych okien nie można po prostu wyrzucić na śmietnik, trzeba zapłacić za odbiór odpadu, dlatego najczęściej trzyma się je w garażach i piwnicach.
przyjazd pierwszej ciężarówki z oknami do Kijowa
© District #1 Foundation
Alicja: Nie ma pewności, jak długo posłużą takie okna. Może się zdarzyć, że tylko kilka dni…
Zofia: Tak, to jest możliwe, ale to nie powód, by rezygnować z działania. Po pierwsze, nie wiemy na pewno, czy tak będzie. Po drugie, jeśli tak się stanie, to będziemy zbierać od nowa. A kilka dni, tygodni, miesięcy dłużej we własnym domu to duża wartość.
Petro: Inicjatywy zajmujące się odbudową najczęściej działają na terytoriach wyzwolonych spod okupacji, gdzie już wracają mieszkańcy i gdzie ataków rakietowych właściwie już nie ma. Co więcej, jeśli mamy okno dwu, trzyszybowe, to ono jest trwalsze i odporniejsze niż najczęściej spotykane poradzieckie drewniane, jednoszybowe.
Zofia: Pakowanie okien do transportu było bardzo fajnym i wesołym przedsięwzięciem. Zgromadziła się spora grupa wolontariuszy i wolontariuszek, wśród których byli wspaniali goście, którzy od razu wzięli się do pracy i nosili po cztery–pięć godzin bez przerwy. Widać było, że na co dzień ćwiczą, więc dla nich to była forma fitnessu, ale z dodatkowym, społecznym elementem. Była muzyczka, pizza i dużo znajomych i osób, które po prostu się zgłosiły przez Instagram. Były różne zadania, nie tylko noszenie, także pakowanie, taśmowanie, zbijanie palet — każdy znalazł takie, w którym się dobrze czuł. Praca szła od 9 niemal taśmowo i o 15 wszystko było zapakowane. Bladym świtem transport wyruszył i kilka dni później był już w Kijowie, w magazynie, gdzie zajęła się nim fundacja District #1, z którą już planujemy dalsze działania.
magazyn District #1 Foundation w Kijowie
© District #1 Foundation
Petro: Dziś [20.10.2022 r. — przyp. red.] opublikowali post, że oddają zebrane okna i można się po nie zgłaszać. My z naszej strony pomagamy im dotrzeć do potrzebujących, zachęcając Polaków, którzy przyjmowali ukraińskie rodziny, a które wróciły już do domów, by pisali do swoich gości i informowali o naszej akcji.
Zofia: Wiemy, że jedno okno i drzwi balkonowe już jakaś rodzina odebrała [stan na 20.10.2022 r. — przyp. red.], tych zdjęć „nowych właścicieli” okien na Instagramie zacznie zaraz przybywać. Zaczynamy obserwować, jak projekt realnie oddziałuje, czy jest to rzeczywiście skuteczna pomoc, ile z tych okien zostanie wykorzystanych. W ten weekend kręcimy po ukraińsku tutorial, jak zamontować okno, które jest troszkę większe lub mniejsze od poprzedniego, albo jak zamontować skrzydło okna bez ramy, bo takie też wysłaliśmy.
Alicja: Jaki jest koszt wysłania jednego okna? Od odebrania do wypakowania w Kijowie?
Zofia: Około 100 złotych. A przewieźliśmy w sumie sześćset trzydzieści okien.
okna wkrótce zostaną zainstalowane w budynku szkoły podstawowej w Hostomelu
© District #1 Foundation
Alicja: Ile kosztuje zakup i sprowadzenie nowego okna do Ukrainy?
Zofia: Nowe okno w Polsce kosztuje od kilkuset do kilku tysięcy złotych — w zależności od rozmiaru i parametrów. Plus transport. Siłą rzeczy używane okno jest nieporównywalnie tańsze. Plus nie zużywasz energii i innych zasobów do jego produkcji.
Alicja: Jaki macie pomysł na kontynuację działań?
Petro: Myślimy o kolejnych transportach okien. Po tym, jak zawieźliśmy okna do Ukrainy, pokazaliśmy, że jesteśmy skuteczni, i zaczynają się do nas zgłaszać producenci. Być może kolejna część projektu będzie bazowała na bliższej współpracy z nimi, przy jednoczesnych odbiorach stolarki od osób prywatnych.
Zofia: Realizujemy projekt badawczy z Narodowym Instytutem Architektury i Urbanistyki. Staramy się ocenić, ile jest materiałów z odzysku (nie tylko okien) na terenie Polski i Ukrainy, kto je ma i jakie one są. Z zaproszonymi ekspertami i ekspertkami zastanowimy się, co można z takimi zasobami zrobić i jak je dystrybuować dalej jako na przykład narzędzie pomocowe i formę wsparcia dla grup wrażliwych (gospodarstwa o niskich dochodach, ofiary wojny lub kataklizmu, pożaru).
Petro: Będziemy też myśleć o działaniach na linii producent (dysponujący materiałami z odzysku) — architekt/projektant — klient (deweloper/firma budowlana). Ta ścieżka jest w Polsce bardzo utrudniona. Wyobrażamy to sobie tak, że architekt mógłby mieć dostęp do w miarę kompleksowej bazy danych na temat materiałów z odzysku. Opisanych według parametrów, które pozwolą mu się dowiedzieć, czy może je wykorzystać — ale nie wpasowując je w swój projekt, tylko tworząc projekt na podstawie tego, co już jest dostępne. Czyli nieco odwracając typowy proces twórczy.
Zofia: Dlatego będziemy rozmawiać też z architektami o tym, co ułatwiłoby im projektowanie uwzględniające użycie takich materiałów. Na pewno są to parametry i sposób uzyskiwania wiedzy o nich. Niedawno dzięki znajomemu z platformy Cyrkl dowiedzieliśmy się, że w Polsce prawie nie ma laboratoriów zajmujących się badaniem próbek materiałów budowlanych. Zazwyczaj wysyła się je za granicę, co wiąże się z kosztami. Być może da się to zrobić na poziomie ustawodawczym w Polsce? Być może warto wspomóc się działaniami rzeczniczymi w tym zakresie?
Alicja: Można się spodziewać problemów z wytrzymałością konstrukcyjną takich materiałów?
Zofia: Nie myślimy już o stosach cegieł u kogoś na podwórku, tylko o większej skali: producentach i dystrybutorach mających — jak to odkryliśmy przy okazji okien — duże niewykorzystywane zasoby, które są w dobrym stanie i których dotychczas nie brano pod uwagę. Na przykład jedno z rotterdamskich biur projektowych zrobiło place zabaw i miejskie meble ze zdemontowanych z fermy wiatrowej wiatraków [Wikado Playground, proj.: 2012Architecten, projekt kontynuowany w ramach Superuse Studios — przyp. red.]. Pokroili je na różne kawałki i stworzyli przepiękne miejsca. W Polsce powstaje mnóstwo placów zabaw czy outdoorowych siłowni. Oczywiście najpierw musisz wiedzieć, że masz taki fantastyczny zasób, jakim są wycofywane z użytku wiatraki, i ile ich jest. Pięćdziesiąt? Możesz zrobić pięćdziesiąt placów zabaw, które lokalne samorządy i tak stawiają. Ale robisz to dwa razy taniej.
Jednocześnie staramy się zwracać uwagę, żeby do tematu odbudowy w Ukrainie podejść podmiotowo. Być może my mamy zasoby, którymi możemy się podzielić, które tam zostaną wykorzystane według potrzeb. Nie chcemy jednak narzucać ludziom w Ukrainie projektów albo swojej wizji odbudowy. Im dalej od zagrożenia, tym łatwiej wyobrażać sobie Ukrainę jako plac zabaw dla architektów i budowniczych. Świetnie, że ludzie o tym myślą. Ale my chcemy dać narzędzia, z którymi osoby na miejscu zrobią to, co same uznają za słuszne. To one wiedzą najlepiej, czego potrzebują.
plac zabaw Blade Made w Terneuzen, zrealizowany w 2016 roku przez Superuse Studios; pierwowzorem był plac zabaw Wikado w Rotterdamie z 2009 roku
© Superuse Studios
Petro: W tym momencie jest mnóstwo inicjatyw. Jedne się pojawiają, inne znikają albo przekształcają się. To nieustający eksperyment. Na przykład ktoś, kto znał się na układaniu cegieł, kilka miesięcy po wybuchu wojny pełni funkcję inżyniera nadzoru. Wszystko jest in progress, wszystko jest sztuką elastyczności i dopasowania się do sytuacji. Nam zależało na tym, żeby okna zawieźć do Kijowa przed zimą. Teraz, jesienią, już nikt nie buduje na zewnątrz, temperatury spadają, inicjatywy skupiają się na remontach wnętrz. Nasz projekt badawczy i kolejne plany okienne też polegają na ciągłym monitorowaniu tego, co się sprawdza, a co nie.
Zofia: Trwa globalna debata, jak działać w sprawie ponownego wykorzystania zasobów na większą skalę. I to, co na razie przychodzi mi do głowy, to są zmiany na poziomie ustawodawczym, które upraszczają kwestię wykorzystywania materiałów z odzysku. Wyobrażam sobie instytut zajmujący się kwalifikowaniem i inwentaryzowaniem wykorzystywanych w projektach materiałów, który tworzyłby coś w rodzaju ogólnopolskiego rejestru, bazy danych. Każdy, kto buduje, byłby zobowiązany do podania dokładnie, z jakich materiałów korzysta. Kiedy ten budynek będzie rozbierany, łatwo będzie można sprawdzić, które z materiałów mogą zostać powtórnie wykorzystane.
Petro: Rezultatem tego jest projektowanie w zupełnie inny sposób. Jeśli wiesz, że twój budynek będzie za pięćdziesiąt lat demontowany, to starasz się ułatwić odzyskanie tych materiałów, odpowiednio tworzysz dokumentację. Dlatego skupiamy się na architektach, bo przyjęcie takiego podejścia zmienia sposób robienia architektury w ogóle.
Zofia: Okej, udostępnianie tanio architektom, budowlańcom rzeczy z odzysku to jedna kwestia. Druga, równie ważna, to udostępnianie za darmo rzeczy ludziom, którzy ich potrzebują. Kiedy zbieraliśmy okna, zgłosiło się do nas kilka osób z Polski potrzebujących wymiany okien na szczelne albo po prostu okien, bo od dziesięciu lat mają zamiast stolarki wstawioną pleksę. Dzięki pomaganiu innym, dzięki angażowaniu energii społecznej nasz projekt ma szansę zyskać poważną skalę. Nie być jedynie eksperymentem kilku szalonych osób, tylko odbić się głośniejszym echem jako sposób na realizację pożytecznych działań w podwójnym wymiarze — społecznym i środowiskowym — zarazem.
Alicja: Dziękuję za rozmowę.